DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

indeks  |  antologia religijna  |  antologia filozoficzna  |  filozofia nauki

Wojciech Sady: wykłady

 

Wojciech Sady

Pierwsi filozofowie, a także matematycy i naturalistyczni badacze przyrody

z: Dzieje religii, filozofii i nauki: od Talesa z Miletu do Mahometa, Marek Derewiecki 2010

1. Tło historyczne: Homer, Hezjod, orficy i inni
2. Tales z Miletu: zasadą świata jest woda
3. Anaksymander: zasadą świata jest bezkres
4. Anaksymenes: zasadą świata jest powietrze
5. Pitagoras z Samos o wędrówce dusz i liczbach jako substancjach i zasadach
6. Ksenofanes z Kolonu: nikt nie zna prawdy o bogach
7. Hekatajos z Miletu i jego mapa świata
8. Heraklit z Efezu: wszystko płynie zgodnie z odwiecznym prawem
9. Parmenides i Zenon z Elei: jest to, co jest, nie ma tego, czego nie ma
10. Empedokles z Akragas o czterech korzeniach i drodze do boskości
11. Anaksagoras z Kladzomen o przyrodzie i Umyśle
12. Historia i geografia Herodota z Helikarnasu
13. Tukidydes z Aten o wojnie peloponeskiej
14. Filolaos z Krotonu o budowie świata
15. Pierwsi pitagorejscy matematycy
16. Demokryt z Abdery: jest to, co jest i jest to, czego nie ma
17. Naturalizm Korpusu Hippokratejskiego

W czasach, kiedy pomiędzy Indiami a Palestyną tworzono idee religijne, które do dziś kształtują życie miliardów ludzi – gdy rodziły się judaizm, hinduizm i buddyzm – niewielki naród, rozproszony po wybrzeżach Morza Egejskiego, zapoczątkował radykalnie odmienną tradycję kulturową: w VI w. p.n.e. w Helladzie („Grecja” to określenie łacińskie) narodziła się filozofia.

Słowo „filozofia” wprowadził ponoć, ok. 550 r. p.n.e., Pitagoras. Uczynić to miał, gdyż drażniło go, iż niektórych mu współczesnych nazywano „mędrcami”. Określenie takie jest bluźnierstwem, bowiem mądry może być tylko bóg. Człowiek, w najlepszym wypadku, może mądrość kochać, a wtedy jest – w odróżnieniu od stanowiących większość głupców – miłośnikiem mądrości, czyli filozofem (phileo to po helleńsku „miłuję”, a sophia to „mądrość”). Nie będąc mądry, próbuje – tak jak młodzieniec do ukochanej dziewczyny – do mądrości się zbliżyć. Jak pisał, prawie dwieście lat po Pitagorasie, Platon:

A jest pośrodku pomiędzy mądrością i głupotą. Bo to tak jest: Z bogów żaden nie filozofuje ani nie pragnie mądrości – on ją ma; ani żadna inna istota mądra nie filozofuje. Głupi też nie filozofują i żaden z nich nie chce być mądry. Bo to właśnie jest całe nieszczęście w głupocie, że człowiek nie będąc ani pięknym i dobrym, ani mądrym, przecie uważa, że mu to wystarczy. [Uczta 203E-204A]

Oczywiście, mądrości pragną też poważni wyznawcy religii objawionych, a także hinduistyczni jogini czy buddyjscy mnisi. Między nimi a filozofami istnieją podobieństwa, ale też ważne różnice.

Wyznawcy judaizmu, a także wyrosłych z niego chrześcijaństwa czy islamu, opierają się na wierze, przyjmowanej na mocy autorytetu. Bóg, jak sądzą, przekazał im pewien tekst – zdaniem jednych Biblię, w opinii drugich Koran – a istnienie wspólnoty wierzących stanowi gwarancję jego prawdziwości. W odróżnieniu od nich, filozof nie chce niczego przyjmować na wiarę. Sam próbuje odkryć prawdę o świecie, ludziach i bogach, o dobru i złu, pięknie i brzydocie itd. Sam też próbuje poddać każdy pogląd, jaki napotyka, krytycznemu namysłowi.

Jogin czy buddyjski mnich, podobnie jak filozof, chcą sami odkryć prawdę. Jednak czynią to przede wszystkim przez medytację; ta zaś odbywa się, gdy myśli milkną. Po przeżyciu mistycznej ekstazy, w którym stają twarzą w twarz z absolutem, podkreślają zgodnie, że stanu tego słowami wyrazić się nie da. W odróżnieniu od nich filozof jest kimś, kto nieustannie rozmyśla. Wyniki swych rozmyślań przekazuje ludziom w postaci spisanego lub wygłoszonego tekstu, który sam w sobie ma być prawdziwy – o tym, co istnieje, stwierdzać, że istnieje, o tym, co jest dobre, orzekać, że jest dobre itd.

Jedno łączy natomiast filozofów helleńskich z ludźmi religijnymi. Dążyli oni do zyskania mądrości, a nie wiedzy, co oznacza, że ich filozofowanie było nie tyle działalnością teoretyczną, co sposobem życia. Dzięki prawdzie zdobytej wysiłkiem rozumu, chcieli przeobrazić siebie, zyskać – doczesne lub wieczne – szczęście.

1. Tło historyczne: Homer, Hezjod, orficy i inni

Najwcześniejsza cywilizacja w tym rejonie – minojska – powstała na Krecie w połowie III tysiąclecia p.n.e. Zniszczył ją gigantyczny wybuch wulkanu na niedalekiej wyspie Thera w 1628 r. p.n.e. Wspomnienie o cywilizacji minojskiej przetrwało, jak się wydaje, w postaci legend o Atlantydzie. Później powstała cywilizacja mykeńska, z którą wiążą się chyba opowieści o wojnie trojańskiej. Została ona zniszczona przed 1000 r. p.n.e.

W czasach gdy zaczęło kształtować się to, co nazwano Helladą, podstawowym zajęciem ludu było pasterstwo, zaś władzę sprawowali – jakoby z woli bogów – lokalni królowie. Do VIII w. władzę przejęły rody arystokratyczne. Zaczęto wytapiać żelazo, a lud masowo przerzucał się na uprawę roli. Przyrost liczby ludności wywołał procesy migracyjne: Hellenowie zaczęli zakładać kolonie – niezależne polis, czyli miasta-państwa – zrazu na wybrzeżach Morza Egejskiego, a potem dalej.

Rozproszony naród łączyła wspólnota języka, religii, obyczajów, a także to, że ogół znał Iliadę i Odyseję. Autorstwo obu poematów – z których pierwszy opowiada o wojnie trojańskiej, a drugi o pełnym przygód powrocie Odysa spod Troi do domu – przypisywano Homerowi, który żył chyba około 800 r. p.n.e.

W 776 r. p.n.e. miały się odbyć pierwsze igrzyska olimpijskie, kolejny czynnik helleńskiej jedności, a zarazem podstawa kalendarza.

Chyba około 700 r. p.n.e. żył Hezjod, autor Teogonii, poematu o narodzinach bogów. Teogonię poprzedza kosmogonia, czyli opowieść o powstaniu świata (Chaos oznacza tu nie „nieład”, ale „rozwarcie”: przestrzeń między niebem a ziemią.):

Zatem najpierwej powstał Chaos, a zasię po nim
Ziemia o piersi szerokiej, wszystkim bezpieczna siedziba
nieśmiertelnym, co dzierżą wierzchołki śnieżnego Olimpu
i mglistego Tartaru w głębi ziemi o drogach szerokich,
potem Eros, co jest najpiękniejszy wśród nieśmiertelnych,
członki rozluźnia i wszystkim: bogom jednako i ludziom,
serca w piersi ujarzmia oraz ich wolę rozsądną.
A z Chaosu Eresos oraz Noc czarna powstały,
z Nocy z kolei Eter jako też Dzień się zrodziły,
których zrodziła brzemienna, z Erebem w miłości złączona.
Ziemia zasię najpierw zrodziła sobie równego
Uranosa gwiezdnego, ażeby okrył ją całą,
żeby być szczęsnym bogom zawsze bezpieczną siedzibą.
(…) a potem z kolei,
łoże z Niebem dzieląc, Okeana o wirach głębokich
rodzi (…). [Hezjod, Teogonia 116-134]

Kosmologia – obraz ukształtowanego już świata – jaką można wyczytać z ksiąg Homera i Hezjoda, przypomina tę znaną z kręgów kulturowych Bliskiego Wschodu owego okresu. Płaską, a co najwyżej nieco wypukłą Ziemię opływa potężna rzeka, Okeanos. Całość jest przykryta kopułą nieba. Ponad ziemią unosi się mgła, bliżej nieba przechodząca w eter, ogniste powietrze. Poniżej Ziemi rozciąga się świat zmarłych, Hades, a jeszcze głębiej pogrążone w wiecznej nocy miejsce kaźni, Tartar. Tartar jest tak głęboko pod ziemią, jak daleko niebo jest od ziemi [zob. Teogonia 720-721]. W północnych rejonach ziemskiego kręgu ku niebu wznosi się Olimp, siedziba bogów. Takie z grubsza opisy powtarzają się w rozlicznych, nie zawsze zgodnych, wariantach w tekstach z tego okresu. Filodemos, autor z I w. p.n.e., dawał wyraz panującej od stuleci rozbieżności poglądów: „Niektóre pisma podają, że wszystkie rzeczy powstały z Nocy i Tartaru, inne zaś, że z Hadesu i Eteru. Autor Tytanomachii twierdzi, że z Eteru, a Akuzilaos, że (...) z Chaosu, który był pierwszy”.

Religia Hellenów stanowiła luźny zlepek mitów zapożyczonych z różnych stron świata i połączonych bez dbałości o wewnętrzną spójność. Bogów – przedstawianych jako istoty podobne do ludzi, pyszne i ambitne, pożądliwe i zazdrosne – lękano się, ale ich nie kochano. W dziełach Homera i Hezjoda nieobliczalni bogowie traktują ludzi niczym bezsilne wobec ich kaprysów zabawki. Niczego dobrego nie spodziewano się po śmierci. Homer pisze o psyche, ożywiającym oddechu, który po rozłączeniu z ciałem, przeszedłszy przez rzekę zapomnienia, jako widmo krąży bez celu po Hadesie. Duch Achillesa, wywołany spod ziemi przez Odyseusza, wyznawał:

Wolałbym będąc na ziemi służyć za parobka u biednego człowieka, który ledwo może się utrzymać, niż tu panować nad wszystkimi, co znikli ze świata” [Homer, Iliada XI,489-491].

Tradycyjna religia przestała wreszcie zaspokajać duchowe potrzeby. W VI w. p.n.e. popularność zaczęły zdobywać kulty orfickie, których pochodzenie pozostaje tajemnicą. Wcześniej bodaj rozwinął się kult Dionizosa, syna Zeusa i jego córki Persefony, który miał zostać zabity i zjedzony przez Tytanów. Zeus spopielił Tytanów piorunami, a z powstałych prochów narodzili się ludzie, których ciało dziedziczy ich winę, zaś dusza – cząstka boskości pochodząca ze spożytego ciała Dionizosa – przebywa w ciele niczym w grobie. Sam Dionizos odrodził się ze swego ocalałego serca.

Po śmierci ciała – twierdzili orficy – dusza stanie na sąd i za popełnione w okresie życia ziemskiego winy poniesie karę, zaś za zasługi otrzyma nagrodę. Po okresie spędzonym w strasznym Tartarze, mrocznym Hadesie, lub też na świetlistych Polach Elizejskich, musi powrócić na ziemię i żyć w kolejnym ciele, ludzkim bądź zwierzęcym, stosownie do skłonności nabytych w trakcie poprzednich żywotów. Można wyzwolić duszę z ciała, do czego prowadzi udział w ekstatycznych misteriach. Między misteriami orfików obowiązywały asceza i wegetarianizm.

W ciągu VII w. p.n.e. Hellenowie założyli kolonie na wybrzeżach południowej Italii i Sycylii, zbudowali też Marsylię. Inni osiedlili się wokół Morza Czarnego i na wybrzeżach Afryki. Typowe miasto-państwo zamieszkiwało dziesięć tysięcy ludzi, tylko Ateny i Syrakuzy liczyły w szczytowym okresie po sto tysięcy mieszkańców. Początkowo, jak powiedziano, większość polis miała ustrój arystokratyczny (co znaczy dosłownie „rządy najlepszych”). W miarę bogacenia się społeczeństwa coraz liczniejsi ludzie mogli pozwolić sobie na kupno pancerzy i broni. Utworzyli oddziały hoplitów, decydujące od tej pory o wynikach wojen. W rezultacie w większości miast zapanowała oligarchia (rządy bogatych) lub demokracja (władza ludu, co nie odnosiło się jednak do niewolników i imigrantów, praw publicznych pozbawione też były kobiety). Ludzie z wyższych klas społecznych gardzili pracą fizyczną. Wśród mężczyzn, również żonatych, rozpowszechnione były związki homoseksualne. Dojrzały miłośnik miał wobec młodego kochanka pełnić funkcję nauczyciela rzemiosła wojennego i wychowawcy.

Hierarchicznie zorganizowane społeczności integrowane są przez mity, których się nie kwestionuje, gdyż grozi to wywołaniem chaosu. Nowa sytuacja społeczna umożliwiała rozwój indywidualizmu: jednostka mogła, przynajmniej w pewnym stopniu, modyfikować obraz świata przekazany jej przez społeczeństwo, a także podważać przyjęte obyczaje i wartości. Tym bardziej, że nieustanne zmiany ustrojowe, oscylujące między oligarchią, demokracją i tyranią, zmuszały do wypracowywania wciąż nowych typów światopoglądu. Obywateli unikających społecznego zaangażowania określano słowem idiota.

Znakomitą ilustrację ducha tych czasów stanowią reformy przeprowadzone w Atenach przez Solona w 594 r. p.n.e. Zniosły one niewolę za długi i przyznały wszystkim obywatelom prawo do postępowania sądowego. Podzieliły obywateli na cztery klasy, jednak w zależności nie od urodzenia, a od posiadanego majątku, ponadto nawet najuboższym przypadł pewien udział w rządzeniu. Z naszego punktu widzenia ogromnie ważny był nakaz, aby każdy obywatel uczył swych synów czytania i pisania. Solon bowiem publikował swoje prawa w formie powszechnie dostępnej, jako osobiste propozycje – pozbawione nadprzyrodzonego autorytetu – i oczekiwał publicznej nad nimi debaty.

Filozofowie z VI i V w. p.n.e. tworzyli najczęściej poematy, w których swoje poglądy prezentowali z dumą jako wiedzę prawdziwą (episteme) w odróżnieniu od fałszywych, a co najwyżej banalnych mniemań (doxa) tłumu. Wszystkie te teksty zaginęły. Ich poglądy znamy z nielicznych wzmianek rozproszonych w dialogach Platona (I połowa IV w. p.n.e.), oraz z dość systematycznych, ale stronniczych, omówień w tekstach Arystotelesa (II połowa IV w. p.n.e.). W pierwszych wiekach ery chrześcijańskiej powstawały liczne antologie tekstów i popularne omówienia (tzw. doksografie) poglądów dawnych filozofów – i głównie na podstawie tych materiałów rekonstruuje się dziś poglądy myślicieli z VI i V w. p.n.e. Na szczególną uwagę zasługują: Aetios, Placita philosophorum (zachowana w dwóch skrótach doksografia z I/II w.); Plutarch, Moralia (I/II w.); Pseudo-Plutarch, Stomateis (II w.); Hipolit, Refutatio omnium haeresium (dzieło chrześcijańskiego autora z II/III w.); Klemens Aleksandryjski, Kobierce (II/III w.); Sekstus Empiryk, Zarysy pirrońskie i Adversus mathematicos (synteza starożytnego sceptycyzmu z II/III w.); Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów (doksografia z III w.); Stobajos, Anthologium (kompilatorskie dzieło z V w.); Simplikios z Cylicji, In Aristotelis De caelo, In Aristotelis Categorias, In Aristotelis Physicorum libros, In Aristotelis De anima (VI w.).

2. Tales z Miletu: zasadą świata jest woda

Tradycja za pierwszego filozofa uznała Talesa z Miletu (ok.620-ok.550 p.n.e.) – choć zapewne miał poprzedników:

Według tradycji Tales pierwszy odkrył dla Greków badanie o przyrodzie, mimo że przed nim – jak utrzymuje także Teofrast – było wielu innych badaczy. Tales jednak tak bardzo przewyższył tych, którzy byli przed nim, że o nich wszystkich zapomniano. [Simplikios, Physicorum libros 23,29]

Zauważmy, że Tales określony tu został mianem nie filozofa, lecz „badacza przyrody” – i chyba nie bez racji, do czego niedługo wrócimy.

Relacje o jego życiu i poglądach są nieliczne i pełne sprzeczności. Ponoć przebywając w Egipcie zmierzył wysokość piramidy, porównując długość rzucanego przez nią cienia z długością cienia, jaki rzucał wbity pionowo pręt (stosunek długości cienia piramidy do długości cienia pręta był taki sam, jak stosunek wysokości piramidy do wysokości pręta, a zatem mierząc długości obu cieni i wysokość pręta, Tales mógł obliczyć, jak wysoka jest piramida). Rozumiałby wobec tego ideę podobieństwa trójkątów – i dziś jego imię nosi znaqne twierdzenie geometryczne, stanowiące m.in. podstawę nauki o perspektywie. Niektóre źródła przypisują mu autorstwo paru twierdzeń geometrycznych, np. że trójkąty mające jeden bok i dwa kąty równe pokrywają się.

Miał zajmować się astronomią, choć trudno uwierzyć, że zdołał przewidzieć zaćmienie Słońca w 585 r. p.n.e. – co przypisują mu niektóre źródła.

Miał twierdzić, iż świat powstał z wody. Ponoć uważał też – podobnie jak Homer i Hezjod – że płaska Ziemia pływa po wodzie. Czego można się w związku z tym domyślać? W Milecie obserwowano wówczas, iż morze powoli się cofa (zabudowania portowe, sięgające sto lat wcześniej wody, stały dwa, a może trzy metry nad jej powierzchnią). Zaś na wznoszących się nad miastem wzgórzach znajdowano muszle. Tego typu fakty łatwo prowadziły do wniosku, że kiedyś wszystko było zalane wodą. Dołączmy do tego wrażenia, jakie budzi coroczna powódź w Egipcie – którą Tales zapewne obserwował, a w każdym razie musiał słyszeć o tym zjawisku liczne opowieści. Gdy wezbrane wody Nilu opadają, zostaje po nich warstwa żyznego mułu – co mogło prowadzić do stwierdzenia, iż woda zamienia się niekiedy w ziemię. Z kolei z wilgotnej ziemi wyrastają rośliny, a nieco później pojawiają się wśród nich żyjątka. Jedne rzeczy przeobrażają się więc wciąż w inne – a początek tym przemianom daje właśnie woda.

Nie jest jednak jasne, czy Tales sądził, że był czas, gdy istniała tylko woda. Być może chodziło mu o to, że u podłoża wszystkich przemian – które nie miały początku i nie będą mieć końca – leży stale to samo tworzywo. Woda byłaby więc nie początkiem, a raczej zasadą rzeczywistości.

Grożą nam jeszcze dalsze nieporozumienia. W tamtych czasach nie czyniono, jak się zdaje, rozróżnienia – które nam od najmłodszych lat wpajają starsi – między rzeczami ożywionymi a nieożywionymi. Woda w rozumieniu Talesa z Miletu nie była substancją, której my nadajemy miano „materialnej”. Nie ma też sensu powiedzenie – przy naszym rozumieniu tego terminu – że była „żywa” czy „uduchowiona”. Kiedy Tales głosił: „wszystko jest żywe, co widać w bursztynie i w magnesie”, to przez „życie” rozumiał, jak się wydaje, zdolność poruszania się lub wprawiania w ruch czegoś innego.

Z poglądem, że płaska Ziemia pływa po wodzie, wiązało się twierdzenie o niesłychanie ważnych w przyszłości konsekwencjach. W tamtych czasach powszechnie uważano (a i dziś wielu tak sądzi) że niecodzienne, a zarazem groźne zjawiska przyrodnicze są efektem interwencji bogów. Tymczasem Tales trzęsienia ziemi – za sprawcę których panująca mitologia uznawała Posejdona – wyjaśniał jej kołysaniem się na powierzchni wód. Wylewy zaś Nilu tłumaczył wiatrami, które „nie pozwalają rzece wpływać do morza”. Jakkolwiek wyjaśnienia te były spekulatywne – a my uważamy je za fałszywe – to miały charakter naturalistyczny i prowokowały do poszukiwania przyczyn jednych zdarzeń wśród zdarzeń innych, mieszczących się w granicach tego świata.

3. Anaksymander: zasadą świata jest bezkres

Status pierwszego filozofa zawdzięcza Tales swym uczniom, którzy podjęli jego problemy, ale nie zgodzili się z proponowanymi przezeń rozwiązaniami. Powstała w ten sposób tradycja krytycznej debaty, opartej na przyrodzonych ludziom władzach poznawczych: zmysłach i rozumie. Rychło miało się okazać, że albo zmysły i rozum nie wystarczają do odkrycia prawdy, albo nie potrafimy się nimi należycie posługiwać – i filozofowie zaczęli, jeden po drugim, głosić poglądy niezgodne z tymi, jakie głosili wszyscy inni miłośnicy mądrości, zarówno dawni, jak i im współcześni. (I tak już pozostało: od dwóch i pół tysiąca lat każdy twórczy filozof ma własną filozofię, mniej lub bardziej niezgodną z tym, co twierdzą pozostali filozofowie.)

Uczeń Talesa, Anaksymander z Miletu (ok. 610–550 p.n.e.), ponoć jako pierwszy materialną i uduchowioną zarazem substancję, z której świat wziął początek – a może która leży odwiecznie u podstawy rzeczywistości – określił terminem arche. Twierdził, że arche jest apeiron (= bezkresne, nieokreślone). Z pozbawionego cech bezkresu powstają rozmaite rzeczy, by znów do niego powrócić „zgodnie z koniecznością: płacą bowiem sobie nawzajem karę i pokutę za niesprawiedliwość, zgodnie z postanowieniem Czasu”. Powstawanie rzeczy wiąże się z wyłanianiem się przeciwieństw: lata i zimy, ognia i wody (co później ujęto w kategoriach abstrakcyjnych: ciepła i zimna, suchości i wilgoci), powietrza i żelaza, męskości i kobiecości. Dochodzi do tego wskutek powstania w pierwotnej masie wirów. I jak w centrum wiru na wodzie gromadzą się przedmioty, tak w środku kosmicznego wiru uformowała się Ziemia.

Mówi się, że to, co twórcze z wiecznego ciepłego i zimnego, oddzieliło się przy powstaniu tego świata i jakaś kula ognia ukształtowała się wokół powietrza okalającego ziemię, jak kora wokół drzewa. Kiedy pękła i rozpadła się w jakieś kręgi, ukształtowały się słońce, księżyc i gwiazdy. [Pseudo-Plutarch, Stomateis 2]

Ziemia ma kształt płaskiego walca, o wysokości trzykrotnie mniejszej od średnicy; zamieszkujemy jedną z jego płaskich powierzchni. Łącząc mitologię znaną z pieśni Homera i Hezjoda z wiedzą żeglarzy i podróżników, Anaksymander sporządził mapę zamieszkanego świata. (Najstarsze odkryte plany miejscowości pochodzą z ok. 6200 r. p.n.e., później rysowano mapy krain, nie wiemy jednak o nikim, kto by przed Anaksymandrem podjął próbę sporządzenia mapy całej ziemi.) Z wód Oceanu wyłaniają się trzy kontynenty, Europa, Azja i Libia (Afryka), rozdzielone Morzem Śródziemnym oraz rzekami Nil i Fazis (ta druga to może Don, może Wołga, a może czysty wytwór wyobraźni). Jeśli zważyć wzmiankę Herodota „Rysują Okeanos płynący wokół ziemi okrągłej jak od cyrkla, a Azję i Europę czynią równymi” [Dzieje IV,36], oraz uwagi rozproszone w pismach innych autorów, to mapa Anaksymandra musiała wyglądać jakoś tak jak na załączonym rysunku.

Ziemia na niczym nie spoczywa, bowiem znajduje się w środku świata, co zapewnia jej równowagę.

Ciała niebieskie powstają jako krąg ognia oddzielony od ognia w świecie i otoczony przez powietrze. Istnieją otwory, jakieś dziury podobne do tych we flecie, w których ukazują się ciała niebieskie. Do zaćmień zaś dochodzi kiedy otwory się zatykają. Księżyc pojawia się, dopełniając się lub cofając, zgodnie z otwieraniem się lub zamykaniem otworów. Krąg Słońca jest 27 razy większy [niż ziemia], księżyca [18 razy]. Słońce jest najwyżej, a najniżej kręgi stałych gwiazd. [Hipolit, Refutatio I,6]

Z podanych proporcji i liczb można się domyślać, że kręgi gwiazd filozof a Miletu lokował w odległości 9 średnic Ziemi, a zatem trzykrotnie bliżej niż krąg Słońca. Twierdził też, że ten ostatni jest nachylony względem kręgów gwiezdnych.

Anaksymander – zgodnie z zainicjowanym przez Talesa naturalistycznym programem dociekań – błyskawice wyjaśniał zderzeniami chmur, a grzmoty nagłym uwalnianiem się ściśniętego w chmurach wiatru. Tak więc to nie zagniewany Zeus ciska piorunami, ale są one zjawiskami naturalnymi.

Jeśli chodzi o wspomniane już zjawisko cofania się morza, to na tej podstawie Anaksymander miał twierdzić, że krąg ziemski był kiedyś wilgotny, jednak pod wpływem słońca wody stale ubywało. Pierwsze „żyjące stworzenia powstały [w morzach] z wilgoci odparowanej przez słońce” [Hipolit, Refutatio I,6], kiedy jednak podrastały, wychodziły na tereny wyschnięte. Pierwsi ludzi wyrośli we wnętrzach ryb, „pozostając wewnątrz w postaci zarodków aż do osiągnięcia dojrzałości. Te stworzenia wreszcie pękały i pojawiali się mężczyźni i kobiety, zdolni samodzielnie się żywić” [Censorinus, De die natali IV,7].

Kiedyś ziemia całkiem wyschnie – ale co wtedy, zdaniem Anaksymandra, ma nastąpić, nie wiemy. Niektóre z ocalałych świadectw sugerują, że według niego istnieje wiele światów, ale czy pojawiają się one jeden po drugim, czy też trwają równocześnie, pozostaje niejasne.

4. Anaksymenes: zasadą świata jest powietrze

Anaksymenes z Miletu (ok. 585–525 p.n.e.) zanegował poglądy zarówno Talesa, jak i swego nauczyciela, Anaksymandra. Jego zdaniem, arche miało stanowić powietrze.

Zmienia się ono co do swej istoty w wyniku gęstnienia i rozrzedzania. Kiedy bowiem rzednie, powstaje ogień, a gdy gęstnieje, staje się wiatrem, a później chmurą. Gdy jeszcze bardziej gęstnieje, powstaje woda, z kolei ziemia, później kamienie, a reszta z nich. [Simplikios, Physicorum libros 24,26]

W innym zachowanym fragmencie powietrze utożsamiane jest z pneuma, ożywiającym tchnieniem. Być może chodziło o boskie źródło wszystkich rzeczy: wypełniającą przestrzeń substancję, której wdychanie jest przyczyną życia. Cały świat byłby wtedy ożywiony.

5. Pitagoras z Samos o wędrówce dusz i liczbach jako substancjach i zasadach

Gdzieś między 550 a 450 r. p.n.e. narodził się wielki program badawczy, który rozwijany był przez całą starożytność, a wskrzeszony w epoce renesansu w wiekach XVI i XVII w. odegrał kluczową rolę w procesie narodzin nauki nowożytnej. Jego inicjatorem miał być Pitagoras z Samos, ale nie da się określić wkładu, jaki wniósł on do filozofii noszącej jego imię. Kolejne bowiem pokolenia pitagorejczyków przypisywały mu własne osiągnięcia, a jednocześnie rosła legenda wyposażająca Pitagorasa w cechy nadprzyrodzone. Przyjrzyjmy się na początek temu wpół mitologicznemu obrazowi.

Pitagoras z Samos żył, według niepewnych szacunków, w latach od 570 r. do 480 p.n.e. Relacje o jego życiu są pełne sprzeczności, nie sposób w nich oddzielić faktów od legend. Jamblich twierdzi, że gdy miał lat dwadzieścia, odwiedził Talesa z Miletu, miał też słuchać wykładów Anaksymandra. Czas jakiś spędził w Egipcie, gdzie ponoć uzyskał święcenia kapłańskie. Po najeździe perskim na Egipt miał, jako jeniec, znaleźć się w Babilonie, gdzie przyswoił sobie tamtejszy dorobek w zakresie matematyki i muzyki. Wreszcie znalazł się w Krotonie, w południowej Italii, gdzie założył związek o charakterze religijno-filozoficzno-politycznym. Kandydatów przyjmowano na trzyletni okres próbny, po czym część kwalifikowano do pięcioletniego „okresu milczenia”. Pilnie obserwowano, czy przestrzegają przepisanych reguł postępowania, zachowują spokój pośród przeciwieństw losu, czynią postępy w nauce i potrafią dotrzymać tajemnicy. Wprowadzano ich tylko w pewne nauki, bez podawania rozumowych uzasadnień. Wykładów Pitagorasa słuchali nocą, mówcę dodatkowo skrywał welon. Oglądali go jedynie pełnoprawni członkowie, którzy po przekazaniu na rzecz związku całego mienia prowadzili wspólne życie, byli zapoznawani z pełnią doktryny i angażowani w badania. Aby dodatkowo chronić doktrynę przed niepowołanymi uszami, w rozmowach posługiwano się sentencjami zrozumiałymi jedynie dla wtajemniczonych, tzw. akusmata. Oto jedna z ich zachowanych list, ujawniająca coś z pitagorejskiego sposobu życia:

Był jeszcze inny, taki oto rodzaj symbolu: „nie wykraczaj poza równowagę”, co znaczyło, że nie można chcieć za wiele; „nie grzeb w ogniu mieczem”, czyli nie podżegaj ostrymi słowami rozgniewanego; „nie skub wieńca”, czyli nie występuj przeciw prawom, które są jak wieńce miast; „nie jedz serca” znaczy, że nie należy w sobie wzbudzać smutku; „nie siedź na mierze zboża”, czyli nie żyj bezczynnie; „nie obracaj się w drodze” – nie czepiaj się tego życia, kiedy umierasz. [Porfiriusz, Vita Pythagorae 42]

Trzystuosobowe stowarzyszenie pitagorejskie podporządkowało sobie na pewien czas Kroton. Później zwolennicy demokracji wzniecili bunt – i tu relacje przeczą sobie wzajem. Według jednych Pitagoras został, wraz z grupą uczniów, zabity; według innych po ucieczce zagłodził się na śmierć; istnieją też opowieści o jego śmierci na polu bitwy z Syrakuzańczykami.

Aczkolwiek po rozbiciu krotońskiego związku instytucjonalny pitagoreizm nie odżył, to przez następnych kilkaset lat wielu filozofów podawało się za kontynuatorów Pitagorasa. Ponieważ własne dokonania przypisywali mistrzowi, to nie da się dziś ustalić autorstwa poszczególnych idei. (Platon, który w swoim systemie w olbrzymiej mierze wykorzystał filozofię pitagorejską, wymienia Pitagorasa z imienia tylko dwukrotnie; Arystoteles, u którego pełno imion wcześniejszych filozofów, pisze zawsze „pitagorejczycy”.)

Nikt nie potrafi powiedzieć z pewnością, co mówił swym towarzyszom, gdyż milczenie było dla nich czymś zwyczajnym. Wszyscy jednak wiedzieli, że dusza, po pierwsze, jest według niego nieśmiertelna, a po wtóre, zmienia się w inne żywe stworzenia. Ponadto wydarzenia powtarzają się w pewnych cyklach i nic nigdy nie jest całkiem nowe. Mówił też, że wszystkie żywe istoty należy uważać za spokrewnione. Jak się zdaje, Pitagoras pierwszy przyniósł tę naukę do Grecji. [Porfiriusz, Vita Pythagorae 42]

Dziś większość specjalistów sądzi, że orfizm pojawił się przed Pitagorasem, a zatem zapożyczył on stamtąd doktrynę reinkarnacji, a nie dopiero wprowadził ją na helleński rynek idei. Natomiast był chyba pierwszy jeśli chodzi o – nie wspomniane w powyższym cytacie – badania nad matematycznymi harmoniami rządzącymi światem. Zacznijmy od wędrówki dusz.

Nasze prawdziwe je stanowi nie (widzialne) ciało, lecz (niewidzialna) dusza. Wprawdzie obecnie dusza zamieszkuje ciało, lecz dzieje się to wbrew jej naturze. Dusza jest boska i wieczna, w materialnym i śmiertelnym ciele znalazła się wskutek jakiejś winy, którą popełniła przed narodzinami. Po śmierci ciała trafia na sąd, który dusze złoczyńców kieruje na męki, a te, które czyniły dobro, umieszcza w krainie, gdzie zaznają licznych radości. Po pewnym czasie dusze znów łączą się z ciałami, zwierzęcymi bądź ludzkimi. Jeśli słynny wiersz Pindara z 476 r. p.n.e. wiernie oddaje wierzenia pitagorejskie, to

Wszyscy, którzy po trzykrotnym pobycie
Na jednym świecie i drugim
Potrafili zachować swą duszę zupełnie wolną od nieprawości,
Dochodzą drogą Zeusową do pałacu Kronosa.
Tam wyspę szczęśliwych oceaniczne owiewają zefiry (…)
A ich girlandami zdobią ramiona, wieńczą głowy.

Jesteśmy więc w stanie wyzwolić się z kręgu śmierci i ponownych narodzin – odzyskać utraconą boskość.

Jak dotąd wygląda to na czysty orfizm. Zasadnicza, jak się zdaje, różnica między pitagorejczykami a orfikami leżała w poglądach na to, jaka droga prowadzi do wyzwolenia. Orficy główny nacisk kładli na uczestnictwo w misteriach dionizyjskich: ekstatyczno-orgiastyczne obrzędy miały ich w jakiś cudowny sposób umożliwić duszy (od)zyskanie boskości. Pitagorejczycy za patrona obrali Apolla – i uważali, że oczyszczenie osiąga się przede wszystkim przez poznanie. Jeśli nawet przypisuje im się przestrzeganie dziwnych reguł, takich jak zakazy spożywania bobu lub chodzenia główną ulicą, albo nakaz zacierania śladu garnka w popiele, to może dlatego, że zbyt dosłownie rozumiano wspomniane już akusmata.

Droga poznania jest drogą filozofii – w rezultacie mieszały się ze sobą wiara i rozum. Oczyszczającą aktywnością rozumu miało być studiowanie matematyki. Powody pozostają niejasne. Być może w punkcie wyjścia – pośrednio potwierdzają to teksty Platona – jako środek oczyszczający stosowano muzykę. Po czym odkryto – co według dość zgodnej opinii miało wywrzeć na Pitagorasie ogromne wrażenie – że tajemnica harmonii muzycznych jest zawarta w czterech pierwszych liczbach. Jeśli mianowicie z dźwiękiem całej struny połączymy dźwięk tej samej struny skróconej o połowę – tzn. stosunek długości wyrażać się będzie jak 1 : 2 – to otrzymamy harmonijny interwał (oktawę). Inne harmonijne interwały dadzą nam stosunki długości struny 2 : 3 (kwinta) i 3 : 4 (kwarta).

Światem, stanowiącym jedną całość – wszystko jest tu ze wszystkim powiązane – rządzą niezmienne prawa, co przejawia się w regularnym następstwie pór roku, dni i nocy, powtarzalności niezliczonych zjawisk przyrodniczych. Pitagoras jako pierwszy miał określić świat mianem kosmos – w tym helleńskim słowie łączyły się pojęcia ładu, słuszności i piękna. I uznał, być może, że to, co ujawnia tajemnicę harmonii muzycznych – liczby 1, 2, 3 i 4 – kryje też w sobie tajemnicę kosmicznego ładu.

Liczby w szkole pitagorejskiej przedstawiano rozkładając kamienie; w rezultacie miały one bezpośredni związek z przestrzenią. Jeden kamień wyznacza punkt, dwa kamienie oddalone od siebie prostą, trzy płaszczyznę, cztery (jeśli jeden z kamieni umieścimy ponad płaszczyzną wyznaczoną przez trzy pozostałe) bryłę. Jeśli rozłożymy jeden, dwa, trzy i cztery kamienie tak jak na rysunku, to otrzymamy złożony z dziesięciu kamieni pitagorejski tetraktys, święty symbol, „źródło i korzeń wiecznej natury”.

Tego typu spostrzeżenia tradycja wiąże z centralną tezą pitagorejczyków, iż arche stanowią liczby. I to – według pochodzącej z połowy IV w. p.n.e. relacji Arystotelesa – w podwójnym sensie: liczby są zarówno materią (tym, z czego rzeczy są zrobione), jak i wzorcami (tym, co rządzi powstawaniem, własnościami i zachowaniem rzeczy).

(…) tak zwani pitagorejczycy pierwsi zająwszy się naukami matematycznymi nauki te rozwinęli, a zaprawiwszy się w nich sądzili, że ich zasady są zasadami wszystkich rzeczy. Skoro tedy liczby zajmują pierwsze miejsce wśród tych zasad, a w liczbach, w większym stopniu niż w ogniu, ziemi i wodzie, można dostrzec, jak sądzili, wiele podobieństw do rzeczy istniejących i powstających – taka a taka własność liczb jest sprawiedliwością, inna jest duszą i rozumem, inna sprzyjającą okolicznością – i podobnie jest z każdą inną rzeczą; dostrzegli też w liczbach własności i proporcje muzyki; skoro więc wszystkie inne rzeczy wzorowane są, jak im się zdawało, w całej naturze na liczbach, a liczby wydają się pierwszymi w całej naturze, sądzili, że elementy liczb są elementami wszystkich rzeczy, a całe niebo jest harmonią i liczbą. [Arystoteles, Metafizyka I,5]

Zaraz dalej Arystoteles stwierdza, że doskonała jest, według pitagorejczyków, liczba 10 – a w związku z tym dziesięć jest krążących po niebie ciał, a także dziesięć par przeciwstawnych zasad (ograniczone-nieograniczone, parzyste-nieparzyste, jedność-wielość, prawe-lewe, męskie-żeńskie, spoczywające-ruchome, proste-krzywe, jasne-ciemne, dobre-złe, kwadratowe-podłużne). Pogląd o dziesięciu ciałach niebieskich, przypisywany Filolaosowi, zostanie omówiony poniżej, wtedy też wspomnimy o kluczowym dla pitagoreizmu podziale liczb na nieparzyste i parzyste.

Pozostaje pytanie o twierdzenie Pitagorasa: w trójkącie prostokątnym kwadrat przeciwprostokątnej jest równy sumie kwadratów przyprostokątnych. Dla pitagorejczyków, o czym trzeba pamiętać, było to twierdzenie a charakterze nie arytmetycznym, ale geometrycznym: pole kwadratu zbudowanego na przeciwprostokątnej jest równe sumie pól kwadratów zbudowanych na przyprostokątnych.

Powyższe twierdzenie najprawdopodobniej znali wcześniej uczeni babilońscy, twierdzi się natomiast tu i ówdzie, że Pitagoras jako pierwszy je dowiódł. Nie możemy ani tego potwierdzić, ani temu zaprzeczyć. Nie wiemy też, jak mógł wyglądać pierwotny dowód. Żadne ze źródeł nie donosi natomiast, aby Pitagoras miał zwątpić w zasadę, że wszystko, co w tym świecie istnieje, da się w taki czy inny sposób sprowadzić do liczb naturalnych lub ich stosunków. Nic więc nie świadczy o tym, że to on, wykorzystując twierdzenie Pitagorasa, odkrył, iż długości przekątnej kwadratu o boku 1 nie da się wyrazić jako stosunku dwóch liczb naturalnych. (Co my wyrażamy mówiąc, że √2 jest liczbą niewymierną.)

6. Ksenofanes z Kolonu: nikt nie zna prawdy o bogach

Tak jak Tales i jego następcy demitologizowali panujące wyobrażenia o przyczynach zjawisk przyrodniczych, tak Ksenofanes z Kolonu (ok. 570–480 p.n.e.) uderzał w samo jądro wierzeń religijnych. Atakował Homera i Hezjoda za to, co opowiadali o bogach:

Homer i Hezjod przypisali bogom wszystko, co u ludzi jest hańbą i winą: kradzież, cudzołóstwo i wzajemne oszczerstwa. [Sekstus Empiryk, Adversus mathematicos IX,193]

Sami zmyślamy bogów tradycyjnej religii, czyniąc to – by odwrócić słynny werset biblijny – na swój obraz i podobieństwo:

Według Etiopów, ich bogowie mają płaskie nosy i czarną skórę, dla Traków zaś są niebieskoocy i rudowłosi. [Klemens, Kobierce VII,22]

Gdyby jednak woły, konie czy lwy miały ręce i potrafiły nimi rysować lub czynić to, co umieją ludzie, konie namalowałyby obrazy bogów podobnych do koni, woły do wołów. [V,109]

Zdaje się, że do krytyki tradycyjnych wyobrażeń o bogach doprowadziły Ksenofanesa tyleż obserwacja natury ludzkiej, co badania przyrodnicze. Pobudzony odkryciami geologicznymi, głosił tezę o cyklicznym powstawaniu i ginięciu świata:

Zdaniem Ksenofanesa, ziemia miesza się z wodą, a z czasem wilgoć rozpuszcza ziemię. Jako dowody podaje, że w głębi lądu i w górach znajduje się muszle, w kamieniołomach w Syrakuzach odkryto odciski ryby i wodorostów, na Paros odcisk namorzyn wewnątrz skały, a na Malcie płaskie kształty wszelkich morskich stworzeń. Jak mówi, żyły one, gdy dawno temu wszystko pokrywał muł, a odciski zaschły w tym mule. Wszyscy ludzie giną, gdy ziemia pogrąża się w wodzie i staje się mułem, po czym powstawanie zaczyna się od nowa. [Hipolit, Refutatio I,14]

W tego typu opisach powstawania świata – z ziemi i wody jako arche – nie ma miejsca dla bogów odgrywających rolę sprawczą. Na przykład o tęczy Ksenofanes twierdził, że „jest tylko chmurą, którą można zobaczyć jako purpurową, fioletową, zieloną”.

Nie popadł w ateizm, głosił natomiast, że sprawy boskie są niepoznawalne:

Nie ma nikogo, ani nie będzie, kto by znał prawdę o bogach, ani o wszystkim, o czym mówię. Gdyby bowiem nawet komuś udało się powiedzieć pełną prawdę, sam by o tym nie wiedział. [Sekstus Empiryk, Przeciw logikom VII,49]

A jednak przypisywano mu też pozytywne twierdzenia na temat Boga:

Zawsze pozostaje w tym samym miejscu, nie poruszając się wcale, nie jest też dlań stosowne, by przemieszczał się to tu, to tam, bez wysiłku jednak wstrząsa wszystkim myślą umysłu. [Simplikios, Physicorum libros 23,11 i 23,20]

Wypowiedzi takie jak ta sprawiły, że zarówno Platon, jak i Arystoteles, uważali Ksenofanesa za inicjatora filozofii eleackiej, o której poniżej.

7. Hekatajos z Miletu i jego mapa świata

Hekatajos z Miletu (ok.550–476 p.n.e.) wiele podróżował nim osiedlił się znów w rodzinnym mieście, które wówczas należało do Persji. W 494 r. p.n.e. jako poseł skłonił Perskiego satrapę Artafernesa, by przywrócił miastom jońskim konstytucje. Ocalało kilka fragmentów jego Genealogiai, krytycznego omówienia tradycji i mitów greckich, z którego korzystał m.in. Herodot (zob. poniżej § 12).

Geograf i historyk z I w. p.n.e., Strabon z Amazei (65 p.n.e.-ok. 20 n.e.), w swych Geographika wymienia Anaksymandra i Hekatajosa jako pierwszych geografów po Homerze. Zaś w dziele Stefanosa z Bizancjum, geografa, który żył chyba w VI w. n.e., zachowały się liczne fragmenty jego Ges Periodos, czyli „Podróży dookoła świata”. Hekatajos opisał w nim wybrzeży Europy, Afryki i Azji, zwłaszcza Morza Śródziemnego, a także Egiptu i innych krain. Tekstowi towarzyszyła mapa świata, która powstała ponoć jako ulepszona wersja mapy Anaksymandra. A oto jej możliwa rekonstrukcja.

Hekatajos wymieniał też ludy zamieszkujące z dala od helleńskiego świata, których nazwy znajdują się na zamieszczonej mapie. Warto zaznaczyć, że niektórzy utożsamiają Wenedów ze Słowianami, a dokonana tu lokalizacja Hiperboreadów – których mitologia helleńska lokowała w miejscu, gdzie zawsze świeci słońce – jest aż nadto dyskusyjna.

8. Heraklit z Efezu: wszystko płynie zgodnie z odwiecznym prawem

Heraklit z Efezu (ok.540-480 p.n.e.) wygłaszał swe poglądy w postaci aforyzmów, których już jego współcześni nie byli w stanie rozszyfrować. Zasłynął z wypowiedzi podkreślających zmienność świata: „wszystko płynie” (panta rei), „nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki”, „na wchodzących do tych samych rzek różne i różne napływają wody”. Jemu zależało chyba bardziej na podkreśleniu, że wszelkie przemiany odbywają się zgodnie z niezmiennymi prawami. Twierdził w związku z tym, że światem rządzi rozumna moc, którą określał mianem logos (= słowo, wypowiedź).

Ludzie bowiem, mimo że wszystko dzieje się zgodnie z logosem, są jak nieświadomi, choć doświadczają słów i czynów, które opisuję według ich istoty, wyróżniając każde z nich i opisując, jakie jest. (...) Dlatego należy iść za tym, co powszechne. Ale choć logos jest powszechny, wielu żyje, jakby mieli swoje własne rozumienie. [Sekstus Empiryk, Przeciw logikom VII,132-133]

Za arche Heraklit uznał ogień, który, wiecznie ruchliwy i przeobrażający wszystko, czego dotknie, przemienia się najpierw w morze, a następnie w ziemię.

Tego porządku świata nie stworzył żaden z bogów ni ludzi, lecz był zawsze, jest i będzie – ogień wieczny, rozpalający się miarowo i miarowo gasnący. [Klemens, Kobierce V,104]

Zarówno nieustanne zachodzenie zmian, jak i panujący w świecie ład, są warunkowane przez występujące w rzeczach przeciwieństwa, prowadzące do „wojny”. Naturę rzeczy w szczególny sposób ujawniają łuk i lira, o których funkcjonowaniu decyduje równowaga przeciwnych sił.

Trzeba wiedzieć, że wojna jest powszechna, słuszność jest sporem, a wszystko dzieje się zgodnie ze sporem i koniecznością. [Orygenes, Contra Celsum VI,42]

Jakoś z tym łączyło się przekonanie, iż „Dusze zabite na wojnie są czystsze niż [zmarłe] w chorobach” [IX,10,6].

9. Parmenides i Zenon z Elei: jest to, co jest, nie ma tego, czego nie ma

Skoro Heraklit podkreślał zmienność wszystkich rzeczy, to – zgodnie ze wspomnianą już naturą filozofowania – pojawili się zaraz tacy, którzy ów pogląd zanegowali. Parmenides (ok. 515–440 p.n.e.) – uchodząc chyba przed najazdem Persów na kolonie jońskie – założył w Elei, w południowej Italii, szkołę filozoficzną, zwaną od nazwy miasta eleacką. Napisał, zachowany w niewielkich fragmentach, poemat w dwóch częściach, z których jedna miała wyrażać „niewzruszone serce dobrze zaokrąglonej prawdy”, czyli wiedzę niedostępną zwykłym ludziom, a druga „mniemania śmiertelnych, na których nie można rzeczywiście polegać”.

Fundamentem prawdziwej wiedzy jest to, że:

Co ma być powiedziane i pomyślane, musi z konieczności być. Jest bowiem być, nic natomiast nie jest. [Simplikios, Physicorum libros 86,27-28]

To drugie zdanie można też oddać przez: „Jest to, co jest, nie ma tego, czego nie ma”. Parmenides wyprowadzał z tego konsekwencje przyprawiające o zawrót głowy.

Zmiana polegałaby na przechodzeniu od tego, czego nie ma, do tego, co jest i na odwrót – ale skoro nie ma tego, czego nie ma, to nic nie może z „tego” powstać. To, co jest, nie może z kolei obrócić się w nicość – skoro ta nie istnieje.

Nigdy nie było ani nie będzie, bo jest teraz, całe razem, jedno, ciągłe. Jakich bowiem jego narodzin szukałbyś? Jak i skąd wyrosło? Nie pozwolę ci pomyśleć ani powiedzieć, że z nie istniejącego. Ani bowiem powiedzieć, ani pomyśleć nie można, że nie jest. I jaka potrzeba sprawiłaby, że później raczej niż wcześniej wyrosłoby, poczynając od niczego? Dlatego też musi być albo całkowicie, albo wcale. Siła przekonywania nigdy też nie dopuści, by poza nim powstało cokolwiek z nie istniejącego. (...) Jak będące mogłoby być później? Jak mogłoby powstać? Jeśli bowiem powstało, to nie jest. Nie jest też, jeżeli ma dopiero być. Tak więc powstawanie jest stłumione, a ginięcie niewyobrażalne. [78,5; 145,5]

Tu można by, rzecz jasna, ripostować, że nieustannie widzimy wokół siebie powstające, zmieniające się i ginące rzeczy. Takie argumenty były dla Parmenidesa bez znaczenia, uważał bowiem to, co spostrzegają nasze zmysły, za pozór, coś podobnego do marzeń sennych. W ten sposób – motywowane zaufaniem do argumentów czysto rozumowych – pojawiło się podejrzenie, że to, co widzimy, może być całkowicie odmienne od tego, co jest naprawdę.

Tak jak pozorem jest zmiana, tak jest nim zróżnicowanie tego, co jest. Gdyby jedna część była odmienna od pozostałych, to by znaczyło, że czegoś jej brakuje, np. pewnej cechy, którą posiadają tamte. Ale brak byłby niczym – jest zatem wykluczony z analogicznych powodów, co zachodzenie zmian. To, co jest, musi być jednorodne:

Ani nie jest podzielone, bo całe istnieje podobnie, ani nie jest tu bardziej, a tam mniej – to bowiem przeszkadzałoby mu się trzymać razem – ale całe jest pełne będącego. Całe jest więc ciągłe. Będące bowiem zbliża się do będącego. [144,29]

Parmenides twierdził, że to, co jest, przypomina „dobrze zaokrągloną bryłę kuli”.

W drugiej części poematu przedstawiał poglądy tych, którzy „Są popychani, głusi i ślepi zarazem, oszołomieni, nierozróżniająca czereda, dla której być i nie być są tym samym i nie tym samym” [Simplikios]. Znajdowała się tam opowieść o powstaniu świata z jasności i mroku, a także o tym, że:

Powietrze oddzieliło się do ziemi, parując na skutek większego jej ugniecenia. Słońce i krąg Drogi Mlecznej są wyziewami ognia, a księżyc jest mieszaniną powietrza i ognia. Najdalej na zewnątrz jest otaczający wszystko eter, poniżej ognista rzecz, którą nazywamy niebem, a jeszcze później rejon ziemi. [Aetios, Placita philosophorum II,7]

Uczeń Parmenidesa, Zenon z Elei (ok. 490–420 p.n.e.), poparł twierdzenia mistrza szeregiem słynnych paradoksów. Najbardziej znany jest ten dotyczący Achillesa goniącego żółwia: Achilles musiałby najpierw dotrzeć do miejsca A, skąd żółw wystartował, ale ten przeniósłby się w międzyczasie do B; zanim by Achilles dotarł do B, żółw znalazłby się w punkcie C i tak w nieskończoność. Dokładny sens tego argumentu nie jest jasny, nie wiemy bowiem, czy Zenon zakładał, że czas płynie w sposób ciągły, czy że w dyskretny (przeskakując od chwili do chwili, niczym klatki filmu). Tak czy inaczej prowadziło go to do konkluzji, iż skoro widzimy na własne oczy, jak Achilles przegania żółwia, wynika stąd, że to, co widzimy, nie jest rzeczywiste.

Inne paradoksy Zenona – których sens również pozostaje niejasny – miały świadczyć o tym, że nie ma wielu rzeczy. Znów prowadziło to do wniosku, że świat taki, jaki jawi się naszym zmysłom, jest pozorem.

Powiedziano powyżej, że choć za pierwszego filozofa uchodzi Tales z Miletu, to Simplikios, za Teofrastem, nadawał mu raczej miano pierwszego badacza przyrody. I – choć stwierdzenie takie jest nader ryzykowne z uwagi na szczupłość i niepewność źródeł – może być w tym wiele racji. Tales, Anaksymander i Anaksymenes zapoczątkowali raczej tradycję badań, w ramach której w przyszłości narodzą się nauki przyrodnicze (choć, w wyniku złożonego splotu okoliczności historycznych, stanie się to dopiero w XVII-wiecznej Europie). Filozofowie z Miletu, można by rzec, ufali zjawiskom i na ich podstawie starali się dociec, z czego i w jaki sposób zbudowany jest świat.

Ten natomiast styl myślenia, który do dziś zachował autonomię wobec nauk, a przez swych zwolenników uważany za filozofię w prawdziwym tego słowa znaczeniu, narodził się w szkole Parmenidesa i Zenona z Elei. Eleaci mianowicie zasiali nieufność w stosunku do tego, co dane jest nam we wrażeniach. Poza światem zjawisk kryje się coś innego, bardziej rzeczywistego, ważniejszego od nich. Same zjawiska są w stosunku do tego czegoś niepełne, a może wręcz zwodnicze. Jeśli więc filozof chce znaleźć prawdę, to musi odwrócić się od zjawisk i czystym rozumem wejść w kontakt z ukrytą przed zwykłymi ludźmi rzeczywistością poza– czy ponadzmysłową. Dojrzały wyraz to podejście znajdzie w dziele Platona – a ponoć cała filozofia Zachodu jest szeregiem przypisów do niego.

10. Empedokles z Akragas o czterech korzeniach i drodze do boskości

Filozofia eleatów była zbyt odległa od zdrowego rozsądku, aby mogła zostać zaakceptowana, niezależnie od siły przemawiających za nią argumentów. Myśliciele kolejnych pokoleń podjęli zatem szereg prób pogodzenia Heraklita z Parmenidesem. Z jednej strony akceptowali naczelną zasadę eleacką: to, co jest, nie może powstać i nie może przestać być; z drugiej próbowali znaleźć jakieś wyjaśnienie dla obserwowanej na każdym kroku zmienności rzeczy. Pierwsze rozwiązanie, które przybrało postać kolejno trzech systemów, polegało na wprowadzeniu wielu rodzajów elementów, z których zbudowany jest świat. Powstawanie i ginięcie rzeczy tłumaczono łączeniem się i rozłączaniem elementów, które są i pozostają zawsze takie same.

Empedokles z Akragas (ok.490-ok.420) przez jednych przedstawiany był jako zagorzały zwolennik demokracji, przez innych jako jej przeciwnik. Uważano go za lekarza, a nawet za cudotwórcę. Napisał dwa poematy, O naturze i Oczyszczenia, z których zachowały się fragmenty stanowiące może dziesiątą część całości.

W O naturze głosił, że istnieją cztery „korzenie” (później nazwane „elementami”): ogień, powietrze, ziemia i woda. Żaden nie jest chronologicznie pierwszy ani podstawowy:

Wszystkie są równe i równe wiekiem (...). Są tylko one, ale biegnąc przed siebie, stają się różnymi rzeczami w różnym czasie, a jednak zawsze i ciągle są takie same. [Simplikios, Physicorum libros 158,13]

Widzialne rzeczy powstają, gdy elementy łączą się, giną, gdy się rozłączają, same elementy jednak nie ulegają zmianom: ”Jest tylko mieszanie i rozdział zmieszanych, a ludzie zwą je narodzinami” [Plutarch, Adversus Colotem 1113]. Co miesza i rozdziela elementy? Odpowiedź znajdujemy w innym z zachowanych fragmentów:

A te rzeczy nigdy nie przestają stale się zmieniać, raz gromadząc się w jedno dzięki Miłości, raz roznoszone w różne strony przez nienawiść Waśni. [Simplikios, Physicorum libros 158,1]

Obok ziemi, wody, powietrza i ognia, istnieją w świecie dwie siły: łącząca elementy Miłość i rozdzielająca je Waśń. W dziejach świata Miłość i Waśń zyskują przewagę na przemian. Gdy Miłość w pełni zjednoczy elementy, powstaje Kula – niczym Niezmienne Jedno Parmenidesa – opiewana przez Empedoklesa jako Bóg. Nie trwa ona wiecznie: do akcji wkracza Waśń, powodująca powstanie kosmicznego wiru i stopniowe rozdzielanie elementów. Gdy Waśń zwycięża, następuje odseparowanie całkowite: w środku świata powstaje kula czystej ziemi, otoczona ze wszystkich stron warstwą wody, nad którą w podobny sposób gromadzą się powietrze, a dalej ogień. Wtedy do akcji wkracza Miłość i zaczyna rozdzielone elementy łączyć – i tak bez końca.

W okresach, w których Miłość łączy elementy, powstaje życie. Z ziemi, która pozostaje nieruchoma pośrodku, wypływa woda, większość powietrza pozostaje nad nią, zaś ogień ponad „zwartym sklepieniem wokół powietrza”. Dookoła ziemi formują się dwie wirujące półkule: dzienna, zbudowana z ognia, oraz nocna, z powietrza z niewielką ognistą domieszką. Gdy nad naszymi głowami znajduje się półkula ognista, ziemia odbija jej światło, które skupione potem w jednym miejscu widzimy jako słońce (a zatem słońce nie jest źródłem światła). Od słońca otrzymuje światło księżyc, będący powietrzem zamarzniętym niczym grad. W miarę, jak rośnie działanie Miłości, powietrze i ogień stopniowo wracają na ziemię, od czego zaczyna się powstawanie różnych części organizmów żywych. Te poczynają łączyć się, zrazu w sposób przypadkowy:

Zrodziło się wiele stworzeń z twarzami i piersiami po obu stronach, potomstwo wołu z ludzkimi twarzami, a inni powstawali jako ludzkie potomstwo z wolą głową, istoty zmieszane po części z mężczyzn, po części żeńskiej natury, z przydanymi członkami, ciemnymi jak cień. [Elian, De natura animalium XVI,29]

Złudzenie, że przyroda, a zwłaszcza organizmy żywe, zbudowane są celowo, bierze się stąd, że przeżyły tylko te – powstałe za sprawą przypadku – istoty, które były dostosowane do warunków otoczenia.

Te więc twory organiczne, których wszystkie części połączyły się w sposób jakby celowy, zachowały się dzięki temu, że się tak właśnie samorzutnie korzystnie ukształtowały. Te natomiast, które się nieodpowiednio ukształtowały, ginęły i giną w dalszym ciągu, jak na przykład, według doniesienia Empedoklesa, woły z ludzką głową. [Arystoteles, Fizyka II,8]

Mamy tu pierwszą znaną antycypację Darwinowskiej teorii ewolucji. Taki obraz sugeruje też, że Waśń i Miłość działają ślepo, bezrozumnie.

Nie tylko nasze ciało, ale i dusza, zbudowane są z tych samych co świat elementów – co daje nam możliwość spostrzegania otaczających nas rzeczy, a zapewne też myślenia o nich. Dlatego krew, która zdaniem Empedoklesa stanowi ośrodek procesów poznawczych, jest mieszaniną czterech elementów w równych proporcjach (podczas gdy kości zbudowane są z ognia, wody i ziemi połączonych w stosunku 4:2:2).

Ziemią widzimy ziemię, wodą wodę, eterem boski eter, ogniem niszczycielski ogień, miłością miłość, smutną nienawiścią nienawiść. [Arystoteles, O duszy I,2]

Później pogląd taki streszczano słowami: podobnym poznajemy podobne.

Arystoteles przypisuje mu pogląd, iż światło rozchodzi się ze skończoną prędkością.

W Oczyszczeniach Empedokles pisał o sobie: tak jak inni byłem boskim duchem, który zawinił i skazany przez bogów na śmiertelność błąka się po świecie, podlega reinkarnacji, żyjąc pod postaciami roślin, zwierząt i ludzi.

Jest wyrocznia Konieczności, dawne, wieczne postanowienie bogów, zapieczętowane szerokimi przysięgami. Jeśli ktoś zawini i zabójstwem splami własne członki albo, zbłądziwszy, łamie złożoną przysięgę (...) trzy razy przez dziesięć tysięcy lat błąka się z dala od błogosławionych, zrodzony przez ten czas we wszystkich postaciach śmiertelnych, zmieniając jedną na drugą mozolne ścieżki życia. (...) Ja też jestem teraz jednym z nich, wygnany od bogów i włóczęga, posłuszny szalonej Waśni. [Hipolit, Refutatio VII,29]

Po przebyciu cyklu wcieleń można wznieść się i żyć znowu

(...) jako najczcigodniejsi bogowie, przebywający przy jednym ognisku z innymi nieśmiertelnymi i jadający z nimi przy tym samym stole, bez udziału w ludzkich cierpieniach i zmęczeniu. [Klemens, Kobierce IV,150]

Jednym z warunków odzyskania boskości miało być powstrzymanie się od jedzenia mięsa i składania krwawych ofiar, innym unikanie liści lauru i bobu. Pozostałe reguły nie są jasne. Opowiadano, że aby odzyskać boskość Empedokles rzucił się do rozpalonego krateru Etny.

11. Anaksagoras z Kladzomen o przyrodzie i Umyśle

Anaksagoras z Kladzomen (ok.500-ok.430) w Atenach był nauczycielem Peryklesa. Gdy w wyniku walk politycznych – oskarżony o bezbożność i sprzyjanie Persom – trafił do więzienia, a później musiał opuścić miasto, przeniósł się do Lampsakos. Jego dzieło O naturze Simplikios przekazał nam we fragmentach liczących około tysiąc słów, co stanowi może jedną ósmą oryginału.

Jest „niemożliwe, by coś istniejącego przestało być”, a zatem powstawanie jest łączeniem się, a ginięcie rozłączaniem istniejących rzeczy. W miejsce czterech elementów Empedoklesa, Anaksagoras wprowadził ich niezliczenie wiele – tyle, ile jest rodzajów rzeczy widzialnych. O naturze otwierało twierdzenie, że na początku

Wszystkie rzeczy były razem, nieskończone pod względem liczby i małości. (...) żadna nie była widoczna z powodu małości, wszystkie bowiem powietrze i eter miały w swojej mocy, a były oba nieskończone. One są największymi składnikami w mieszaninie wszystkich rzeczy, zarówno pod względem liczby, jak i wielkości. [Simplikios, Physicorum libros 155,26]

Rzeczy są podzielne w nieskończoność i w dowolnie małym obszarze znajduje się nieco każdego z elementów: „we wszystkim jest cząstka wszystkiego”.

Obok elementów Anaksagoras wprowadzał Umysł (nous). Zgodnie z panującymi wówczas wyobrażeniami, Umysł musiał być rozciągły przestrzennie, choć widać w tekście wysiłek, aby opisać go jako byt niematerialny, „najdelikatniejszy i najczystszy”, „nie zmieszany z żadną rzeczą”.

[Umysł] ma całą wiedzę o wszystkim i największą moc. (...) Umysł rządził też całym obrotem, tak że pojawił się obrót na początku. Zaczęło wirować od małego obszaru, teraz wiruje większy, a będzie jeszcze większy. I wszystkie rzeczy zmieszane, rozdzielone i rozłożone zna Umysł. I wszystkie rzeczy, które miały być – te, które były, te które są teraz i te, które będą – wszystkie uporządkował Umysł, także ten wir, w którym wirują teraz gwiazdy, słońce i księżyc, powietrze i eter, oddzielające się. A oddzielanie się spowodował obrót. [164,24]

Umysł zapoczątkował ruch wirowy, a może wcześniej zaplanował tak, aby powstało to, co powstać miało.

Po utworzeniu się wiru dalsza ewolucja świata zachodzi za sprawą dwojakiego rodzaju przyczyn naturalnych. Wirowanie powoduje rozdzielenie substancji, wyrzucając najlżejsze – powietrze i eter – na zewnątrz (nowożytna nauka powiada, że wywierałoby skutek odwrotny). Jednocześnie zaczyna działać inny mechanizm. W pierwotnej mieszaninie było „mnóstwo niezliczonych nasion, wcale do siebie niepodobnych”. Chodzi chyba o to, że poszczególne elementy rozmieszczone były niejednorodnie, tu i ówdzie jeden z nich przeważał. Podobieństwa przyciągają się, w rezultacie grudki określonych substancji robią się coraz większe – choć nadal każda choćby w niewielkim stopniu zawiera wszystkie pozostałe. Te dwa mechanizmy sprawiły, że w środku świata powstała Ziemia, płaska, a spoczywająca na powietrzu.

Twierdzono, że Anaksagoras przewidział upadek wielkiego meteorytu pod Ajgospotamoj w 467 r. p.n.e. To oczywiście legenda, można natomiast się domyślać, że to słynne zdarzenie pobudziło go do sformułowania teorii, że „Słońce, Księżyc i wszystkie gwiazdy są rozgrzanymi do białości kamieniami, niesionymi dokoła z wirem eteru” [Hipolit]. Słońce jest większe od Peloponezu (jak na owe czasy była to śmiała hipoteza). Księżyc – zbudowany z ziemi i mający na powierzchni równiny i wąwozy – jest poniżej Słońca; sam nie świeci, lecz odbija światło słoneczne. Zaćmienia Słońca następują, gdy zasłania go Księżyc, zaś zaćmienia Księżyca są rezultatem zasłonięcia go przez Ziemię lub niewidoczne ciała unoszone wraz z Księżycem i Słońcem.

Ciepła gwiazd nie odczuwamy z powodu wielkiej odległości od Ziemi. Nie są one też tak gorące jak Słońce, gdyż są w zimniejszym regionie. (...) Gwiazdy w swym ruchu okrężnym przechodzą pod ziemią. [Hipolit, Refutatio I,8]

Istnieją niezliczone światy, zamieszkałe przez „ludzi oraz inne stworzenia mające życie” – nie jest jasne, czy, zdaniem Anaksagorasa, światy owe istnieją równocześnie, czy też pojawiają się jeden po drugim.

Nasiona wszystkich rzeczy znajdują się w powietrzu:. „sprowadzone na ziemię przez deszcz dały początek roślinom” [Teofrast]. „[Z]wierzęta powstały najpierw z wilgoci, a później jedno z drugiego” [Hipolit]. Dzieje się to za sprawą przyciągania się podobieństw: kość gromadzi się wokół kości, mięso wokół mięsa itd. To, że we wszystkim istnieją cząstki wszystkiego, tłumaczy proces odżywiania: zawarte w pszenicy kości, mięso, włosy itd., uwolnione przez żucie i trawienie, zostają przyswojone, reszta wydalona.

Niektóre z ocalałych fragmentów, np.

We wszystkim jest cząstka wszystkiego z wyjątkiem Umysłu. Są też takie rzeczy, w których Umysł jest także. (...) Umysł włada wszystkim istotami mającymi życie, dużymi i małymi. [Simplikios, Physicorum libros 164,23]

sugerują, że w pierwotnej mieszaninie Umysł rozłożony był równomiernie, później natomiast zgromadził się w istotach żywych.

W ten sposób, co warto podkreślić, Empedokles i Anaksagoras zapoczątkowali wielki spór, który trwa do dziś, angażując często wielkie emocje. Zdaniem Empedoklesa, jak powiedziano, siły Waśni i Miłości działają ślepo; świat podlega niezmiennym prawom, ale nie mają one nic wspólnego z rozumnością. W szczególności istoty żywe, zamieszkujące ten świat, są wytworami serii przypadkowych zdarzeń – celowość w przyrodzie jest złudzeniem. Zdaniem Anaksagorasa natomiast, organizmy żywe zostały zaprojektowane przez istotę rozumną, która następnie wszystko zorganizowała tak, aby pojawiły się zgodnie z planem. Świat jako całość jest zbudowany celowo, co świadczy o tym, że za zdarzeniami kryje się rozumna moc.

Ponoć podczas pobytu w więzieniu Anaksagoras borykał się z problemem kwadratury koła (zob. niżej § 12). Witruwiusz przypisuje mu też autorstwo traktatu o perspektywie.

12. Historia i geografia Herodota z Helikarnasu

Ponoć ok. 550 r. p.n.e. żył Kadmos z Miletu, logograf, spisujący opowieści o zakładaniu miast, obyczajach różnych ludów czy genealogie rodów arystokratycznych. Ale ani on, ani jego następcy nie badali wiarygodności źródeł i bezkrytycznie do swych relacji włączali obiegowe mity. Pewnym zmysłem krytycznym cechował się Hekatajos z Miletu, ale za „ojca historii” uważany jest dopiero Herodot z Helikarnasu (ok.485-ok. 425).

Po ucieczce z rodzinnego miasta, zależnego wówczas od Persów, Herodot wiele podróżował po krajach Azji. Przemieszkiwał na Samos, bywał w Atenach, gdzie zaprzyjaźnił się m.in. z Sofoklesem, wreszcie osiedlił się we wzorowej kolonii ateńskiej Turioj, którą współtworzył i gdzie być może zmarł. Ocalały jego Dzieje (Historiai), spisana w dziewięciu księgach opowieść o wojnach perskich, w której wiele jest też uwag na temat historii i geografii Hellady, Persji, Egiptu oraz okolicznych krain, a także etnograficznych relacji o obyczajach poszczególnych ludów. Zdążył jeszcze opisać pierwsze fazy wojny peloponeskiej.

Greckie słowo historia znaczyło tyle, co „badanie”, „zdobyta wiedza”. W Dziejach wciąż powtarza się klauzula „zgodnie z tym, czego się dowiedziałem”. Tekst oparty jest na własnych obserwacjach autora bądź na rozmowach z mieszkańcami odwiedzanych przez niego krain. Niekiedy dał się oszukać, ale starał się badać wiarygodność rozmówców, krytycznie zestawiał nie zawsze zgodne relacje różnych osób i co jakiś czas podkreślał, że nie we wszystko, co relacjonuje, należy wierzyć. Wojny perskie przedstawiał jako starcie cywilizowanych Hellenów z tajemniczymi barbarzyńcami ze Wschodu, co spaja ze sobą rozproszone opowieści.

Herodot miał sporządzić mapę świata znacznie lepszą od mapy Hekatajosa. Jednak od tej pory pisząc o starożytnych geografach nie będę zamieszczał możliwych rekonstrukcji ich map – które z biegiem lat coraz bardziej obfitowały w szczegóły.

13. Tukidydes z Aten o wojnie peloponeskiej

Tukidydes z Aten (ok.465-ok.400 p.n.e.) był strategiem w wojnie, jaka wybuchła w 431 r. p.n.e. między Atenami a Spartą (zob. wstęp do rozdz. II). Gdy nie zdążył dotrzeć z odsieczą do jednego z oblężonych miast, udał się na dwudziestoletnie wygnanie. Powrócił do Aten już po klęsce rodzinnego miasta, jaka nastąpiła w 404 r. p.n.e.

Przebieg wojny do 411 r. p.n.e. opisał rok po roku w ośmiu księgach pierwszej monografii historycznej, jaką znamy: Wojny peloponeskiej. (Tekst urywa się nagle, może z powodu śmierci autora.) Wydarzenia, w jakich uczestniczył, opisywał z kronikarską dokładnością. Krytycznie badał źródła, a niekiedy rekonstruował przeszłe zdarzenia na podstawie ich zachowanych śladów.

Podczas gdy Herodot z relacji historycznych wciąż wyprowadzał konkluzje moralne, to Tukidydes ograniczał się do suchego zapisu faktów. Dla filozofów jeszcze ciekawsze jest to, że rozszerzał naturalistyczne myślenie filozofów przyrody na procesy historyczne, przecząc wierze we wtrącanie się bogów w bieg ludzkich spraw. W szczególności w wojnie bogowie nikomu nie pomagają i nikomu nie szkodzą. Ludzie sami tworzą swoją historię, działając w zgodzie z własną naturą – czyli ze swymi interesami.

14. Filolaos z Krotonu o budowie świata

Najwybitniejszym przedstawicielem pitagoreizmu w V w. p.n.e. był Filolaos z Krotonu (ok.470-ok.380 p.n.e.). Jego dzieło, zachowane w nielicznych fragmentach, uchodzi za pierwszy spisany wykład tej filozofii. Zawierało wyniki badań z zakresu embriologii, fizjologii i medycyny, wiązane, przez analogię, z rozważaniami o budowie świata jako całości. Były tam też rozważania o naturze muzyki i „harmonii sfer”. Tylko kosmologia Filolaosa będzie nas tu interesowała.

Wszystkie poznawane rzeczy mają w istocie liczbę, nic bowiem nie może być ani pomyślane, ani poznane bez niej. [Stobajos, Anthologium I,21]

Oto oczywisty wyraz pitagorejskiego programu badawczego. Liczby są parzyste, nieparzyste, a także – co dziś trudno pojąć – powstałe ze zmieszania tamtych parzysto-nieparzyste. Być może nieparzyste są „ograniczające”, a parzyste „nieograniczone”, ale o co tu chodzi, trudno powiedzieć. Niektórzy próbują rozumieć – po Demokrytejsku – przez „nieograniczone” próżnię, a przez „ograniczające” atomy. Praktyka układania z kamieni – niczym z atomów – figur, obrazujących liczby, w naturalny sposób prowadziła do przekonania, że próżnia – odstępy między kamieniami – jest tym, co liczby różnicuje:

Próżnia odróżnia bowiem i rozdziela kolejne rzeczy w szeregu. Zdarza się to przede wszystkim z liczbami, gdyż próżnia odróżnia ich naturę. [Arystoteles, Fizyka IV,6]

Wszechświat jest ograniczony, twierdził Filolaos – może za Parmenidesem lub Empedoklesem – i ma postać kuli. W samym jej środku znajduje się ogniste Jedno. Arystoteles wyjaśniał, że powodem umieszczenia ognia – a nie ziemi, jak u Anaksymandra i innych – w środku świata, było pitagorejskie przekonanie, że „ogień jest czcigodniejszy od ziemi” [O niebie II,13], jemu więc należy się miejsce centralne. Inny starożytny autor wskazywał na źródła tego pomysłu w biologii Filolaosa:

(…) nasienie jest ciepłe, a ono tworzy żywe istoty; miejsce złożenia nasienia (czyli macica) także jest ciepłe (…) natychmiast po narodzinach żyjąca istota wciąga zewnętrzny oddech, który jest zimny; później, jakby z konieczności, wyrzuca go. [Menon w: Anon. Londinensem XVIII,8]

Może więc obraz był taki, że z Ognia Centralnego rodzi się świat, który jako całość jest ożywiony. Po narodzinach zaczyna oddychać otaczającą go próżnią, co (odróżniając liczby) oddziela rzeczy w jego obrębie, przypisując każdej należne jej miejsce. W ten sposób powstaje dziesięć ciał niebieskich, otoczonych znów sferycznym ogniem:

Filolaos umieścił ogień wokół środka, nazywając go „ogniskiem świata”, „domem Zeusa” i „ołtarzem, więzią i miarą natury”. Później znów jest inny ogień w górze, otaczający. Ale mówi, że pierwszy z natury jest środek, a wokół niego tańczy dziesięć boskich ciał – kula stałych gwiazd, po niej pięć planet, później słońce, potem księżyc, po nim ziemia, z kolei przeciw-ziemia, wreszcie ogień ogniska, mający miejsce w środku. [Aetios, Placita philosophorum II,7]

Przeciw-ziemia została dodana po to, aby ciał niebieskich było dziesięć. Filolaos umieścił na Przeciw-ziemi krainę umarłych, Hades z poematów Homera (Ogień Centralny odpowiadał chyba Tartarowi).

Ziemia, krążąc wokół Ognia Centralnego po okręgu, jest zawsze odwrócona od niego stroną zamieszkaną – tak że nigdy „domu Zeusa” nie widzimy. Słońce, które również krąży po okręgu wokół środka świata, jest rodzajem lustra, odbijającym światło i ciepło Ognia Centralnego.

Wirują też nieustannie planety i kula gwiazd stałych. Każde z poruszających się ciał niebieskich miało wydawać dźwięk, o wysokości określonej przez prędkość jego ruchu.

Założywszy to oraz że prędkości, mierzone na podstawie odległości, mają proporcje akordów, [pitagorejczycy] mówią, że dźwięk powstający z gwiazd poruszających się po okręgu jest harmonią. Wydaje się jednak dziwne, że tego dźwięku nie słyszymy. Podają więc jako przyczynę, że towarzyszy nam od samych narodzin i nie odróżniamy go od przeciwnej mu ciszy. Rozpoznajemy bowiem dźwięki i ciszę dzięki wzajemnemu przeciwieństwu. [Arystoteles, O niebie II,9]

Jedynym człowiekiem, słyszącym niebiańskie dźwięki, miał być Pitagoras.

15. Pierwsi pitagorejscy matematycy

Kwadraty, prostokąty, trójkąty i inne figury układane z kamieni przez pitagorejczyków, a także spekulacje na temat roli liczb parzystych i nieparzystych, dały początek teoretycznej matematyce. Spośród czterech działów matematyki, jakie wyróżniali Hellenowie – arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki – najpierw rozwinęła się geometria, potem geometryczna astronomia. Obie osiągnęły do II w. p.n.e. taki poziom zaawansowania, że dalszy postęp w tych dziedzinach dokonał się dopiero w nowożytnej Europie. W arytmetyce – ze względu chyba na nieporęczne systemy zapisu liczb, a bardziej jeszcze na brak w helleńskim myśleniu zera – osiągnięto znacznie mniej. Teoretyczna refleksja nad muzyką nie wykroczyła poza pitagorejskie odkrycie kryjących się za akustycznymi harmoniami stosunków 1/2, 2/3, 3/4 (tercję, podlegającą stosunkowi 5/6, odkryto dopiero w XVII w.).

Historię wczesnej matematyki helleńskiej spisał przed 300 r. p.n.e. jeden z bliskich towarzyszy Arystotelesa, Eudemos z Rodos. Jego dzieło zaginęło, ale powołują się na nie liczni autorzy aż do Simplikiosa (VI w.) i dzięki tym przekazom stanowi ono nasze podstawowe źródło wiedzy o dokonaniach pierwszych geometrów.

Ojnopides z Chios (ok.490-420 p.n.e.) miał jako pierwszy ustanowić regułę, że konstrukcje czysto geometryczne to te, których dokonuje się przy użyciu jedynie linii i cyrkla. Ten warunek został zapewne sformułowany pod wrażeniem pewnych osiągnięć. Ojnopides miał wykazać, że za pomocą linii i cyrkla można wykreślić przechodzącą przez dany punkt prostą prostopadłą do prostej danej. Dało to początek badaniom, w trakcie których rychło natrafiono na zagadnienia – jak my dziś wiemy – metodami geometrycznymi nierozwiązywalne. Chodzi zwłaszcza o problemy kwadratury koła, podwojenia sześcianu i trysekcji kąta. Usiłując rozwiązać zadania nierozwiązywalne, helleńscy geometrzy dokonali wielu odkryć o epokowym znaczeniu.

Tradycyjnie Pitagorasowi przypisano odkrycie sposobu dokonania kwadratury trójkąta, prostokąta i niektórych wieloboków wypukłych. Chodziło o wykreślenie, metodami geometrycznymi, kwadratu o polu powierzchni równym polu danej figury. Teraz powstał problem, jak za pomocą linii i cyrkla narysować kwadrat o polu powierzchni równym polu danego koła.

(W pochodzącym z ok. 1650 r. p.n.e. egipskim papirusie – będącym kopią tekstu o dwieście lat starszego – znajdujemy regułę, że kwadrat o polu powierzchni równym polu danego koła powinien mieć bok równy 8/9 jego średnicy. Dawałoby to w świetle – nieznanego Egipcjanom – wzoru na pole powierzchni koła wartość liczby π ok. 3,16. W ten sposób dokonano kwadratury koła z dokładnością do ok. 0,7%, co dla celów praktycznych było całkowicie wystarczające. Ale helleńskiego geometry-teoretyka taki wynik zadowolić nie mógł: on szukał rozwiązań ścisłych i dowiedzionych.)

Antyfon Sofista (480-411 p.n.e.) był wybitnym retorem; nie jest jasne, czy nad kwadraturą koła pracował on, czy ktoś inny o tym samym imieniu. Miał jako pierwszy posłużyć się tzw. metodą wyczerpywania: wpisywał w koło serię wielokątów foremnych o wciąż rosnącej liczbie boków, a zatem coraz bardziej przypominających okrąg. Był, zdaje się, przekonany, że przy odpowiednio dużej liczbie boków okrąg i wielokąt pokryją się.

Hippokrates z Chios (ok.470-ok.410), autor Elementów geometrii (dzieła zaginionego, jednak wielu historyków matematyki podejrzewa, że jego obszerne fragmenty weszły do ksiąg I i II Elementów Euklidesa), ponoć jako pierwszy wykazał, że pole powierzchni koła jest proporcjonalne do kwadratu jego promienia. (Jeśli dowód przedstawiony przez Euklidesa pochodzi z jego zaginionego tekstu, to Hippokrates przeprowadził go metodą wyczerpywania.) Dowiódł też, zapewne w podobny sposób, że stosunki pól powierzchni podobnych segmentów kół są takie, jak stosunki kwadratów ich podstaw. Następnie dokonał kwadratury niektórych „księżyców”, zwłaszcza takiego, jak przedstawiony na rysunku.

W koło o środku O wpisano kwadrat ABCD. Księżyc (na rysunku obszar zakropkowany) otrzymano wycinając z koła o środku O fragment za pomocą koła o środku D i promieniu AD. Ponieważ oba kąty AOB i ADC są proste, to segmenty X i Y są podobne. Z twierdzenia Pitagorasa wynika, że 2 AB2 = AC2, a zatem, na mocy twierdzenia wspomnianego przed chwilą, pole powierzchni obu segmentów X jest łącznie takie, jak pole Y. Ponieważ księżyc otrzymano z trójkąta ABC odejmując od niego Y i dodając 2X, to pole powierzchni księżyca jest równe polu trójkąta ABC – czyli połowie pola kwadratu ABCD. Hippokrates dokonał też kwadratury księżyców o zewnętrznym obwodzie mniejszym lub większym od półkola, ale zawsze o specjalnie dobranym promieniu drugiego obwodu. Do pełnego koła przejść, rzecz jasna, nie zdołał.

Wykreślenie kwadratu o polu powierzchni równej połowie pola kwadratu danego ABCD jest trywialne: jest to kwadrat EFGH, którego wierzchołkami są środkowe punkty boków tamtego kwadratu. (Że tak jest, pomogą ujrzeć dodane na rysunku linie przerywane.)

Zapytano z kolei, jak metodami geometrycznymi wyznaczyć długość x krawędzi sześcianu, który ma objętość dwukrotnie mniejszą lub większą od objętości sześcianu o boku a. Hippokrates zdołał zredukować to zadanie do problemu wyznaczenia dwóch średnich proporcjonalnych x i y między a i 2a. Wartość tych średnich x i y określa wzór a/x = x/y = y/2a. Uzasadnienie jest trywialne: stosunek objętości obu sześcianów o bokach a i x wynosi a3/x3 = (a/x)(x/y)(y/2a) = 1/2. Oczywiście nie pozwoliło to uzyskać rozwiązania problemu nierozwiązywalnego, ale otworzyło drogę do dalszych, płodnych badań matematycznych.

Pitagorejczyk Teodor z Cyreny (465-398 p.n.e.) był czas jakiś nauczycielem Platona, który na jego temat zapisał:

O kwadratach coś nam Teodor pisał i o tym, co miał trzy stopy kwadratowe, oraz o tym, co miał pięć stóp kwadratowych powierzchni, dowodził nam, że co do długości boku nie są współmierne z jednostopowym i tak po jednym każdy kwadrat brał pod uwagę aż do siedemnastostopowego; na tym się jakoś zatrzymał. [Platon, Teajtet 147D]

Skoro wyliczenie zaczyna się od kwadratu o powierzchni 3, to najwyraźniej odkrycie, że √2 jest liczbą niewymierną, nastąpiło przed Teodorem (żadne ze źródeł nie donosi, kto tego dokonał).

Standardowy dowód tego ostatniego twierdzenia wygląda następująco. Załóżmy, że istnieją liczby naturalne p i q, takie że √2 = p/q. Jedna z tych liczb musi być nieparzysta, w przeciwnym bowiem razie ułamek ten można by skrócić przez 2 i ewentualnie kontynuować procedurę skracania dopóki nie doszlibyśmy do co najmniej jednej liczby nieparzystej. Podnosząc obie strony równania do kwadratu i mnożąc przez q2 otrzymujemy 2q2 = p2. Skoro po lewej stronie mamy liczbę parzystą, to p jest parzyste (gdyż kwadrat każdej liczby nieparzystej jest nieparzysty). Kwadrat liczby parzystej jest podzielny nie tylko przez 2, ale i przez 4, a zatem po podzieleniu obu stron równania przez 2 otrzymujemy po prawej stronie liczbę parzystą, a po lewej samo q2. Tak więc q jest parzyste. Doszliśmy do absurdu, co prowadzi do wniosku, że nie istnieją liczby naturalne p i q spełniające powyższe równanie.

Dowód ten łatwo uogólnić na wszystkie liczby naturalne nie będące liczbami kwadratowymi. Tymczasem Teodor miał po kolei dowodzić, że – w dzisiejszej terminologii – √3 jest liczbą niewymierną, √5 jest liczbą niewymierną, i tak dalej do √17. Używał więc jakiejś innej techniki dowodzenia, co rodzi podejrzenie, że pierwotny dowód niewymierności √2 był odmienny od przedstawionego powyżej. Istnieją hipotezy co do tego, jakiego rozumowania można było użyć dla dowodzenia niewymierności pierwiastka każdej z liczb „niekwadratowych” z osobna, tu jednak je pominiemy. Podkreślmy tylko, że było to zapewne rozumowanie o charakterze raczej geometrycznym niż arytmetycznym. Samo twierdzenie Pitagorasa, którego zastosowanie prowadziło do odkrycia odcinków niewspółmiernych (raczej niż liczb niewymiernych), dotyczyło w rozumieniu Hellenów nie sumowania kwadratów liczb, ale sumowania pól powierzchni kwadratów zbudowanych na bokach trójkąta prostokątnego.

Za pomocą linii i cyrkla łatwo podzielić kąt na połowę. Kto jako pierwszy tego dokonał, nie wiadomo. Rychło zapytano, w jaki sposób można podzielić kąt na trzy równe części.

Hippiasz z Elis (ok.460-ok.400 p.n.e.) opisany został przez Platona jako człowiek próżny i arogancki. Wędrując od miasta do miasta prowadził wykłady na temat poezji, gramatyki, historii, polityki, archeologii, matematyki i astronomii. Miał wynaleźć krzywą za pomocą której można podzielić kąt na dowolną ilość równych części. Jest to tzw. kwadratrysa, opisana w IV księdze Synagoge Papposa z Aleksandrii (I poł. IV w. n.e.), a przedstawiona na rysunku.

BED to ćwiartka okręgu o środku A. Punkt E porusza się ruchem jednostajnym po obwodzie okręgu od B do D, a punkty B' i C' poruszają się ruchami jednostajnymi od, odpowiednio, B do A i C do D, tak aby punkty E i C' dotarły do D, a B' do A, w tej samej chwili. Kwadratrysa to zbiór punktów F otrzymanych z przecięć obracającego się promienia AE i poruszającego się odcinka C'D'.

Co w ten sposób osiągnięto? W czasie, gdy promień AE obraca się o równe kąty, punkty C' i D' przebywają równe drogi, a zatem rzutując punkty kwadratrysy na oś CD rzutujemy na tę oś kąty DAE w skali liniowej. I na odwrót: punkty kwadratrysy przyporządkowują równe odcinki osi CD równym kątom DAE. Podział danego odcinka na n równych części jest metodami geometrycznymi łatwo wykonalny. Jeśli teraz podzielimy odcinek C'D na np. trzy równe części i znajdziemy punkty kwadratrysy odpowiadające temu podziałowi, to przechodzić będą przez nie ramiona kątów dzielących kąt DAE na trzy kąty równe. Kwadratrysy nie da się jednak wykreślić za pomocą linii i cyrkla (choć można metodami geometrycznymi wyznaczyć jej przebieg z dowolną dokładnością).

Bryson z Heraklei urodził się ok. 450 r. p.n.e. Arystoteles krytykuje jego metodę kwadratury koła, ale nie pisze, na czym polegała. W komentarzu Aleksandra z Afrodyzji (ok. 200 r. n.e.) czytamy, że jeden kwadrat wpisał on w koło, drugi na nim opisał, a trzeci umieścił między nimi – brak jednak dalszych wyjaśnień. Temistiusz (IV w. n.e.) przypisuje natomiast Brysonowi twierdzenie, że pole powierzchni koła jest mniejsze niż pole dowolnego wielokąta opisanego na kole i większe niż pole dowolnego wielokąta weń wpisanego, zaś różnica zmniejsza się wraz ze wzrostem liczby boków. Pozwalałoby to na dokonanie kwadratury koła z dowolną, choć nigdy zupełną, dokładnością.

Do tego czasu, co warto podkreślić, problem kwadratury koła wszedł do świadomości publicznej, o czym świadczy fakt, że wspomina o nim Arystofanes w napisanej w 414 r. p.n.e. komedii Ptaki.

16. Demokryt z Abdery: jest to, co jest i jest to, czego nie ma

Powiadano, że teorię atomistyczną sformułował – chcąc pogodzić argumenty eleatów ze świadectwem zmysłów – Leukippos, autor Wielkiego porządku. Już ok. 300 r. p.n.e. niektórzy kwestionowali historyczność tej postaci, a zasługę sformułowania nowej teorii przypisywali Demokrytowi z Abdery (ok.460-ok.370). Jego – bez wyjątku zaginione – 52 pisma dotyczyły etyki, fizyki, matematyki, muzyki, literatury, języka, a wreszcie nauk stosowanych.

Archimedes pisze, że Demokryt jako pierwszy sformułował twierdzenia, iż objętość stożka jest równa jednej trzeciej objętości walca o takiej samej podstawie i wysokości, oraz że taki sam jest stosunek objętości ostrosłupa i graniastosłupa mających identyczne podstawy i wysokość.

Arystoteles – który uważał Leukipposa za twórcę atomizmu – pisał:

Leukippos (...) przyznaje tym, którzy zakładają Jedno [eleatom], że nie byłoby ruchu bez próżni, mówi też, że próżnia jest nieistniejącym oraz że żadna część tego, co istnieje, nie jest nieistniejącym, gdyż to, co jest rzeczywiście, jest będącym całkowicie i w pełni. Taki jednak byt, twierdzi, nie jest jednym. Jest ich nieskończenie wiele, a są niewidoczne z powodu małych rozmiarów cząstek. Poruszają się w próżni, a gdy się zetkną, wywołują powstawanie, kiedy zaś się rozdzielają, powodują ginięcie. [Arystoteles, O powstawaniu i ginięciu I,8]

Leukippos i Demokryt akceptowali pogląd eleatów, że zarówno zmiana, jak i wielość, wymagałyby istnienia niebytu. Nie ma tego, czego nie ma, twierdzili eleaci; a zatem zmiana i wielość to pozory. Leukippos i Demokryt, ufając „zjawiskom ukazującym się zmysłom”, doszli do wniosku, że istnieje to, czego nie ma, czyli próżnia. I dalej: to, co jest, nie ulega zmianom (tu zgadzali się z Parmenidesem), jednak dzięki istnieniu próżni z niezmiennego bytu mogą powstawać zmienne rzeczy tego świata.

Według Leukipposa i jego towarzysza Demokryta, pierwiastkami są pełne i próżnia. Nazywają je tym, co jest, i tym, co nie jest. To, co jest, jest pełne i stałe, a to, co nie jest, jest próżne i rzadkie. Ponieważ próżne istnieje nie mniej niż ciało, to, co jest, istnieje nie mniej niż to, co nie jest. Oba są materialnymi przyczynami rzeczy. [Arystoteles, Metafizyka I,4]

Dzieląc widzialne rzeczy na coraz mniejsze części, docieramy wreszcie do cząstek niepodzielnych, które – jako byt w sensie eleatów – są wieczne i nie podlegają zmianom. „Niepodzielny” to po grecku atomos. Atomy mają wszelkie możliwe kształty i wielkości; choć olbrzymia większość jest tak malutka, że dostrzec ich nie potrafimy. (Mógłby jednak, twierdził Demokryt, istnieć atom wielkości wszechświata.) Z nich zbudowane są widzialne rzeczy.

Nie istnieją barwy, smaki, zapachy itd., czyli to, z czego zbudowany jest świat naszych wrażeń:

Z umowy słodkie, z umowy gorzkie, z umowy gorące, z umowy zimne, z umowy barwa, a w rzeczywistości atomy i próżnia [Sekstus Empiryk, Przeciw logikom VII,135].

Jakości dane nam we wrażeniach to sposób, w jaki nasze zmysły reagują na kształty, położenia i układy atomów. Świadectwo zmysłów nie jest więc wiarygodne. A jednak niektóre z uwag Demokryta sugerują, że sądził on, iż wrażenia zmysłowe przynajmniej potwierdzają jego teorię. Po pierwsze, odradzanie się substancji, z jakich zbudowane są widzialne rzeczy, łatwo wyjaśnić zakładając, że woda, kamienie, drewno, ogień itd., zbudowane są z atomów o swoistych wielkościach i kształtach, te zaś po rozpadzie jednych ciał, gromadzą się na nowo. Po drugie, teza, że w rozmaitych substancjach zawarta jest różna ilość próżni, wyjaśnia, dlaczego podobnej wielkości ciała różnią się ciężarem.

Zarówno przestrzeń, jak i czas są nieskończone. Atomy – te same i takie same, jak w chwili obecnej – zawsze istniały i zawsze poruszały się. Skoro poruszają się – a mogą to czynić dzięki istnieniu próżni – to się zderzają, po czym albo odbijają się od siebie, albo łączą ze sobą. W zachowanych fragmentach wymienia się dwa mechanizmy łączenia atomów. Po pierwsze, atomy „podobne dążą do podobnych”. Tu znów Demokryt odwołuje się do świadectwa zmysłów:

Żywe stworzenia bowiem łączą się w stada z podobnymi sobie, gołębie z gołębiami, żurawie z żurawiami, a inne podobnie. Tak samo jest nawet z nieożywionymi rzeczami, jak można dostrzec przy przesiewaniu ziaren lub w wypadku kamyków na plaży. [Sekstus Empiryk, Przeciw logikom VII,117]

Po drugie, atomy mają rozmaite kształty: jedne są wklęsłe, drugie wypukłe, niektóre haczykowate, inne z wgłębieniami. Jeśli kształty się dopasują, dochodzi do połączeń.

(…) te atomy, oddzielone od siebie, poruszają się w nieskończonej próżni, różniąc się kształtami, wielkością, ułożeniem i położeniem. Wyprzedzając się, zderzają się, a niektóre zostają odepchnięte w przeciwnym kierunku, gdy inne, splatając się ze sobą zgodnie z dopasowaniem kształtów, wielkości, położeń i ułożeń, pozostają razem i powodują powstawanie złożonych ciał. [Simplikios, De caelo 242,21]

Ponieważ w powstałe układy atomów wciąż uderzają następne, to wcześniej czy później każda z rzeczy się rozpada. Z uwolnionych atomów, które nie ulegają przy tym najmniejszym zmianom, powstają inne zmienne rzeczy.

Tendencją do łączenia się podobnego z podobnym tłumaczono – w nie do końca jasny sposób – powstawanie nowych światów, chaotycznie rozrzuconych w nieskończonej przestrzeni. Atomy skupiają się i tworzą wir, okryty z zewnątrz powłoką zbudowaną z lekkich atomów złączonych ze sobą.

Jest nieskończona liczba światów różniących się wielkością. W niektórych nie ma słońca ani księżyca, w pewnych są większe niż w naszym świecie, w innych znów jest ich więcej. Odstępy między światami są nierówne. (…) Niektóre światy rosną, inne są w szczytowym punkcie, a jeszcze inne kurczą się. W niektórych rejonach światy powstają, w innych giną. Giną zaś, zderzając się ze sobą. Są też światy pozbawione żywych stworzeń, roślin i wszelkiej wilgoci. [Hipolit, Refutatio I,13]

Jeśli o nasz świat chodzi, to Leukippos i Demokryt sądzili, podobnie jak Anaksymander, że Ziemia ma kształt bębna.

Dusza (podobnie jak ogień) jest zbudowana z atomów kulistych, które są najbardziej ruchliwe, gdyż z powodu kształtu nie splatają się ze sobą. Skoro istnieją tylko atomy i próżnia, to wrażenia zmysłowe zachodzą zawsze przez dotyk. Jeśli o widzenie chodzi, to Demokryt przyjmował, że z ciał nieustannie wydobywają się „wypływy”, które trafiają na „wypływy” wychodzące z oka – i w ten sposób w powietrzu tworzą się obrazy, wnikające później do źrenicy. Myślenie pojawia się, gdy atomy duszy – rozsiane w całym ciele – zostają wprawione w ruch przez uderzenia atomów z zewnątrz. Tak więc myśli mają źródło we wrażeniach.

To prowadziło Demokryta do tez etycznych: najwyższą wartość mają pogoda ducha i spokój społeczny. Jedno i drugie można osiągnąć przez zachowanie umiaru – tak aby atomy duszy nie były wprawiane w zbyt gwałtowne ruchy.

17. Naturalizm Korpusu Hippokratejskiego

Trzeba w tym miejscu wspomnieć o jeszcze jednym helleńskim dziele o epokowym znaczeniu, choć nie należącym do tradycji filozoficznego myślenia o przyrodzie. Chodzi o zbiór ok. 58 pism medycznych, znany jako Korpus Hippokratejski.

Tradycyjnie za autora Korpusu uważano Hippokratesa z Kos (ok.460-ok.370 p.n.e.), zwanego ojcem medycyny, który czas jakiś miał działać jako lekarz w Atenach. Dziś większość specjalistów skłania się jednak do poglądu, że są to pisma wielu autorów – niektórzy piszą o blisko dwudziestu – pochodzące z lat 430-350 p.n.e. i późniejszych. W zbiorze znajdują się podręczniki chirurgii, ginekologii, dietetyki. Inna kategoria tekstów to zapiski dotyczące przebiegu chorób sporządzone przez praktykujących lekarzy. Są prace o zachowywaniu zdrowia i o chorobach przeznaczone dla szerokiego ogółu. Jest wreszcie nieco teoretycznych rozważań o przyczynach chorób.

Choć w tak obszernym zbiorze dadzą się znaleźć tu i ówdzie poglądy, które dziś określilibyśmy mianem zabobonów, to pełnił on w dziejach myśli podobną rolę jak rozważania jońskich filozofów przyrody, a także Tukidydesa. Tak jak tamci odrzucali pogląd, iż pomyślne lub groźne zjawiska przyrodnicze, bądź np. wynik wojny, są wynikami interwencji bogów, tak autorzy hippokratejscy twierdzą, że zjawiskami naturalnymi są choroby. W szczególności, choroba nie jest karą, jaką zagniewani bogowie wymierzają ludziom. I tak tekst O świętej chorobie (padaczce) otwierają słowa:

Nie wydaje mi się wcale, że „święta choroba” jest bardziej boska czy święta od innych, lecz, podobnie jak inne choroby, ma charakterystyczną naturę, za sprawą której się zdarza. Ludzie z powodu niewiedzy i zdumienia uznali, że ta natura i przyczyna choroby stanowią jakieś boskie dzieło, gdyż nie przypomina ona żadnej innej choroby. [1]

Dalej autor stwierdza, że udział bogów wyklucza stwierdzalny empirycznie fakt, iż na epilepsję zapadają flegmatycy, zaś cholerycy nie. Wreszcie stwierdza, że święta choroba dotyka często kóz – i opisuje wynik sekcji chorego zwierzęcia:

Jeżeli się rozetnie głowę, okaże się, że mózg jest mokry, pełen płynu i wydziela zapach zgnilizny, co jest przekonującym dowodem na to, iż to choroba a nie bóstwo szkodzi ciału. I podobnie jest z człowiekiem. [14]

Warto w tym miejscu podkreślić, że większość autorów Korpusu Hippokratejskiego nie czyni żadnych wzmianek świadczących o tym, by przeprowadzali sekcje zwłok ludzkich, a uwagi u pozostałych – wyjąwszy późny traktat O sercu – są nieliczne i niejasne. Swą ubogą wiedzę o wewnętrznej budowie organizmu zdają się oni czerpać z badań nad ciałami zwierząt, a także z praktyki leczenia ran, zwichnięć i złamań.

Jeśli chodzi o hipotezy na temat – naturalnych – przyczyn chorób, to wyrażone w Korpusie poglądy są równie rozbieżne jak poglądy jończyków i pitagorejczyków na temat arche czy natury zmian. W szeregu tekstów powtarza się twierdzenie, iż w ciele znajdują się cztery płyny (humory): krew, żółta żółć, czarna żółć i flegma, a choroby biorą się z zakłócenia równowagi między nimi. Inni znów twierdzą, że ile jest chorób, tyle ich różnych przyczyn.

Np. autor traktatu O świętej chorobie przypisuje tę dolegliwość nadmiarowi flegmy, której dość szybko nie odprowadza z mózgu system żył, co wreszcie powoduje jego zawilgocenie. Hipoteza to, z naszego punktu widzenia, bez wartości, cenne jest natomiast – na tle poglądów późniejszych wielkich filozofów, którzy w większości lokowali procesy psychiczne w sercu – umieszczenie ośrodka wrażeń, myśli i uczuć w mózgu:

(...) to właśnie z mózgu pochodzą radości, rozkosze, śmiech i zabawy, a także smutki, żale, zniechęcenie i lamenty. I za jego pomocą, w szczególny sposób, zdobywamy mądrość i wiedzę, widzimy i słyszymy, wiemy, co jest nikczemne a co sprawiedliwe, co złe a co dobre, co słodkie a co nieapetyczne (...). I za sprawą tego samego organu popadamy w szaleństwo i zaczynamy majaczyć, dopadają nas lęki i trwogi, (...) to z niego pochodzą sny i brednie nie na czasie, niestosowne troski i ignorancja odnośnie aktualnych okoliczności (...). Wszystko to dotyka nas za sprawą mózgu, kiedy nie jest on zdrowy, ale gorętszy, zimniejszy, wilgotniejszy lub suchszy niż to jest naturalne, albo gdy doznaje on jakiegoś innego nadnaturalnego lub niezwykłego wstrząsu. A popadamy w szaleństwo z powodu jego zawilgocenia. Bo gdy jest wilgotniejszy niż to naturalne, to nieuchronnie zostaje wprawiony w ruch, gdy zaś wstrząs się rozchodzi, to ani wzrok ani słuch nie mogą pozostać w bezruchu, zaś język mówi to, co się widzi i słyszy. [17]

Podobnie spekulatywny charakter mają zawarte w Korpusie rozważania na temat przyczyn i mechanizmów rozmnażania czy wzrostu organizmów. Często odwoływano się do zasady znanej nam już z paragrafu o atomistach: podobne przyciąga podobne. Tak więc kość rośnie, gdyż przyciąga te zawarte w pokarmie składniki, z jakich sama jest zbudowana. Również od Demokryta autorzy rozpraw takich jak O naturze dziecka czy O narodzinach zdają się przejmować pogląd, że nasienie pochodzi z każdej części ciała, a zatem zawiera po trochu wszystkie substancje, z jakich jesteśmy zbudowani.

Mimo obecności tego rodzaju quasi-filozoficznych spekulacji, autorów Korpusu Hippokratejskiego różniło od filozofów coś ważnego. Podczas gdy ci ostatni tworzyli swoje systemy bez myśli o praktycznych zastosowaniach, to ci pierwsi byli, w większości, praktykującymi lekarzami. Praktyka w tej dziedzinie bynajmniej nie zmusza do tego, by mieć pozytywistyczny szacunek dla faktów, czego najlepiej dowodzi utrzymywanie się w wielu społecznościach przez wieki rozmaitych praktyk pseudomedycznych – wbrew ich oczywistej dla statystyka bezskuteczności. Tu właśnie autorzy Korpusu zainicjowali prawdziwą rewolucję intelektualną. Sporządzili mianowicie szereg „zimnych” relacji o przebiegu chorób, stosowanych środkach leczniczych i ich skutkach.

Wzorcowy przykład stanowi rozprawa O epidemiach. Wypełniają ją, po pierwsze, opisy warunków pogodowych w kolejnych porach roku w Tasos, wraz z ogólną charakterystyką występujących wtedy chorób. Po drugie, mamy 42 relacje o przebiegu chorób konkretnych osób, z podaniem ich imion i miejsc zamieszkania, z Tasos, Abdery, Larissy, Cyzikos, sporządzane dzień po dniu. Znajdujemy w nich zestawienie objawów, takich jak gorączka, dreszcze, krwawienia, duszności, nudności, łaknienie, nastrój psychiczny, stan skóry, łzawienie, a także informacje o wyglądzie moczu, stolca, wymiocin i flegmy. Brak natomiast spekulacji o przyczynach chorób. Jeśli autor próbował stosować jakieś środki lecznicze, to wspomina o tym sporadycznie. Co najważniejsze, nie waha się przyznać do niepowodzeń: 25 z opisanych przypadków kończy się informacją o śmierci chorej/go. Rozprawa O epidemiach nie ma sobie równych – jeśli chodzi zarówno o systematyczność zapisów, jak i ich obiektywność – w całej dostępnej nam literaturze medycznej aż do XVI w.

Jeśli o metody leczenia chodzi, to teksty z Korpusu Hippokratejskiego uczą raczej, jak – za pomocą odpowiedniej gimnastyki i diety – zachować zdrowie niż jak je w razie choroby przywracać. W niektórych przypadkach stosowano upuszczanie krwi, podawano substancje przeczyszczające, przeprowadzano wypalania i pewne zabiegi chirurgiczne. Ale w razie ataku poważnej choroby lekarze z tego kręgu woleli przyznać się do bezradności niż uciekać do środków magicznych.

Zdaje się, że leczyli zarówno biednych, jak i bogatych, wolnych i niewolników, mężczyzn i kobiety. Należący do Korpusu tekst Zaleceń, napisany bodaj na przełomie IV i III w. p.n.e., radził, by przy ustalaniu opłaty lekarz brał pod uwagę stan majątkowy chorego, a w razie potrzeby gotów był leczyć za darmo.

strona główna