DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

indeks  |  antologia religijna  |  antologia filozoficzna  |  filozofia nauki

Wojciech Sady: wykłady  |  Jiddu Krishnamurti: życie i nauczanie (sites.google)

 

Jiddu Krishnamurti

Sześć mów w Ojai w 1976

tłum. Wojciech Sady

My jesteśmy światem. (Ojai, Kalifornia, 3 kwietnia 1976)
Całe nasze życie opiera się na myśleniu. (Ojai, Kalifornia, 4 kwietnia 1976)
Jeśli jeden człowiek radykalnie zrozumie problem lęku... (Ojai, Kalifornia, 10 kwietnia 1976)
Dlaczego ludzki umysł goni za przyjemnością? (Ojai, Kalifornia, 11 kwietnia 1976)
Obarczyliśmy słowo miłość tak wieloma znaczeniami... (Ojai, Kalifornia, 17 kwietnia 1976)
Mówił przez ostatnich pięćdziesiąt lat i dłużej... (Ojai, Kalifornia, 18 kwietnia 1976)

1

Ojai, 3 kwietnia 1976

My jesteśmy światem. Świat to ty i ja, świata nie da się od nas oddzielić. Myśmy ten świat stworzyli – świat gwałtu, świat wojen, świat podziałów religijnych, seksu, zmartwień, zupełnego braku wzajemnego porozumienia, współczucia, szacunku dla innych. Do jakiego kraju na świecie by się nie pojechało, ludzie, czyli ty i ja, cierpią; zamartwiamy się, pogrążeni w niepewności, nie wiemy, co się zdarzy. Wszystko stało się niepewne. Na całym świecie, jako ludzie, jesteśmy smutni, zlęknieni, niespokojni, agresywni, wszystkiego niepewni, pozbawieni wiary w siebie. Wszyscy jesteśmy ze sobą związani. Jesteśmy światem zasadniczo, z gruntu, od podstaw. Świat jest tobą, a ty jesteś światem. Pojmując to gruntownie, dogłębnie, bez romantyzmu, nie intelektualnie ale faktycznie, widzimy, że nasz problem ma charakter globalnym. Nie jest to mój problem czy twój szczególny problem, jest to problem ludzkości.

A zatem zajmuje nas problem ludzkości, problem globalny, a chodzi o to, że ty jako człowiek żyjesz w świecie ulegającym dezintegracji. Gdy więc mówimy o związku, to mówimy o związku między człowiekiem a człowiekiem. Kiedy rozumiesz ten związek, to możesz znacznie się zbliżyć, a chodzi o związek między tobą a sąsiadem, tobą a żoną, tobą a synem i tak dalej. Jeśli brak ci globalnego, uniwersalnego poczucia całej ludzkości, będziesz żył porozbijany na kawałki, jako Amerykanin, Europejczyk, komunista, socjalista, hinduista bądź buddysta – i tak można mnożyć podziały stworzone przez człowieka. Zajmujemy się ludzkością, czyli tobą. Gdziekolwiek pojedziesz, człowiek cierpi, człowiek się obawia, człowiek chce stwierdzić, czy istnieje gdzieś jakaś prawda – czy istnieje jakiś bóg, czy istnieje coś świętego, czy istnieje wieczność, a może tylko koniec życia, a także czy człowiek kiedyś uwolni się od lęku, położy kres niedoli.

Kiedy mówimy człowiek [men], rozumiemy przez to również kobietę [woman]; nie kłóćmy się o słowa, to dziecinada.

W tym naszym wspólnym badaniu nie ma autorytetu, nie ma nauczyciela i nauczanego, guru i ucznia; i dlatego nie ma autorytetu. W świecie psychiki, w świecie ducha, nie ma autorytetu. Nie idziecie za mówcą i nie akceptujecie tego, co mówi. Dobrze jest zachować stanowczy sceptycyzm, ale sceptycyzm trzeba trzymać na smyczy, musicie też wiedzieć, kiedy mu popuścić, a kiedy poskromić. Badając ten ogromny problem egzystencji, obaj musimy być bardzo szczerzy i rozumieć, że nie ma autorytetu, tego, kto wie i tego, kto nie wie. Czy potrafisz patrzeć, to inna sprawa. Czy intensywnie, konsekwentnie prowadzisz dociekania, zależy od ciebie. Jeśli brak ci energii, zamiaru, niezbędnej wytrwałości, to tworzysz autorytet. Jeśli jesteś leniwy, niemrawy, wtedy przypisujesz autorytet komuś innemu. Albo jeśli żyjesz chaotycznie, a widzisz ład w czyimś życiu, to czynisz z niego autorytet. Proszę więc, zamierzamy wspólnie badać, bez żadnego poczucia autorytetu, co oznacza wolność patrzenia. Albowiem jedną z przyczyn tej dezintegracji społecznej stanowi to, że jesteśmy naśladowcami; akceptujemy autorytety duchowe, pośredników, kapłanów, psychoanalityków, jako swych przewodników w sprawach ducha. Kiedy powierzamy się w ręce innych, tracimy zdolność do dokonywania odkryć o sobie. Nie wyglądamy na zdolnych do spoglądania w siebie i bardzo uważnego badania całej ludzkiej egzystencji – czyli nas samych. Jeśli badamy, dociekamy wspólnie, a nie ma autorytetu, jest zaś jedynie wolność badań, jakież to piękne: wtedy ty i ja wchodzimy w związek.

W człowieku i w społeczeństwie, w którym on żyje, jedną z podstawowych przyczyn tej dezintegracji, tego rozpadu, stanowi zupełny brak ducha religijnego. Religia oznacza gromadzenie całej swej energii, aby badać prawdę; by odkryć, by wejść w ten stan umysłu bądź świadomości, w którym pojawia się prawda nie stworzona przez myśl. Jednym z czynników dezintegracji jest zupełny brak umysłu religijnego, a innym brak moralności – nie moralności chrześcijańskiej, moralności hinduistycznej czy moralności liberalnej; moralność pociąga za sobą uporządkowanie, podstawowy ład. Nie jest to ład zgodny z jakimś wzorcem, zgodny z praktyką środowiska, ale ład, który nastaje, gdy rozumie się naturę nieładu, ta zaś moralność jest rzeczą żywą.

Owym ulegającym dezintegracji światem jest twój umysł. Jesteś istotą społeczeństwa, w swoich związkach stanowisz podstawę społeczeństwa. Gdy zaś brakuje związku, następuje dezintegracja. A zatem, czym jest związek? Związek stanowi podstawę naszej egzystencji, podstawę naszego społeczeństwa, a jeśli się tego dogłębnie nie rozumie i tego związku nie przeobraża, to nie możemy przejść do pytania o medytację, czym jest religia, czym jest prawda i tak dalej. Tak więc na tej twardej podstawie musimy solidnie się oprzeć.

Musimy odkryć, co znaczy pozostawać we właściwych związkach. Słowo właściwy [accurate] faktycznie znaczy poprawny [correct]. Czym jest związek? Co znaczy być związanym z kimś innym – na płaszczyźnie fizycznej, seksualnej, na płaszczyźnie psychicznej, emocjonalnej, intelektualnej, na tej płaszczyźnie, którą zwie się miłością? Jeśli nie rozumie się jasno całej natury i struktury związku i się tym na co dzień nie żyje, to zabieranie się za medytowanie jest zupełną dziecinadą, nie ma sensu, wtedy bowiem medytacja staje się jedynie daremną ucieczką. Jeśli nie ustanowi się właściwego związku między sobą a kimś innym, stanowiącego samą podstawę egzystencji, to próba medytowania przeobraża się w unikanie rzeczywistości, co prowadzi do wszelkiego rodzaju neurotycznych, destruktywnych następstw.

W jakie więc wchodzimy ze sobą faktyczne związki w życiu codziennym? Jeśli to z bliska zbadasz, i nie obawiasz się, zobacz, co się dzieje. Masz pewne wyobrażenie o sobie, nieprawdaż? Masz obraz, ideę, pojęcie o sobie, zaś osoba, z którą jesteś związany, ma własne pojęcie, wyobrażenie, własny obraz siebie. Proszę, przyglądasz się sobie, a nie jedynie słuchasz tych słów. Słowa są zwierciadłem, a zwierciadło staje się bezużyteczne, kiedy faktycznie się sobie przyglądasz. A zatem ty i ktoś inny, mężczyzna i kobieta, chłopak i dziewczyna, lub mąż i żona, i tak dalej, każdy człowiek ma jakiś obraz, jakieś wyobrażenie, wniosek, ideę na własny temat.

Jeśli żyłeś z kimś przez tydzień, lub sto tygodni, to utworzyłeś jego lub jej obraz, a ta osoba utworzyła obraz ciebie. To fakt, nieprawdaż? Czy boisz się spojrzeć na ten obraz? Powstał on w ciągu wielu dni, wielu lat, w wyniku wielu wydarzeń: udręk, przyjemności, wygody, lęku, dominacji, posiadania, przywiązania, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Każdy człowiek ma wyobrażenie o sobie. Taka jest rzeczywistość, nieprawdaż? I to nazywasz związkiem. Ten związek zachodzi między dwoma obrazami, między dwoma wyobrażeniami. Prawda? Nie zgadzacie się z mówcą, przyglądacie się faktom. Te obrazy, lub wyobrażenia, lub wnioski, są wspomnieniami, które każdy zebrał, zgromadził w mózgu. I reagują na siebie zgodnie z tymi wyobrażeniami. Zostałeś skrzywdzony i ta krzywda jako wspomnienie zawarta jest w mózgu i reaguje. A zatem nasz związek nie jest rzeczywisty, ale oparty na wspomnieniach. Jeśli jesteś żonaty, to stworzyłeś obraz swej żony, a żona stworzyła obraz, wyobrażenie ciebie. Są to obrazy, wyobrażenia naprzykrzania się, przypadkowych uwag, krzywd, przyjemności, pociech, wspomnień erotycznych, tego wszystkiego. I ów związek zachodzi między tymi dwoma werbalnymi obrazami zawartymi w pamięci; nie jest rzeczywisty; a w rezultacie zawsze zachodzą podziały i konflikty. Gdy tym związku cię skrzywdzono, skrzywdzono wyobrażenie, któreś stworzył o sobie.

Zastanawiam się, czy faktycznie to w sobie obserwujecie, czy też słuchacie mówcy i zgadzacie się z nim. To dwa różne fakty. Jeśli zgadzacie się z mówcą, ma to bardzo niewiele sensu. Czy faktycznie widzicie, żeście stworzyli wyobrażenia o sobie i że krzywda istnieje z powodu tych wyobrażeń?

Tak więc w tym związku z ludźmi skrzywdzono nas. Wyobrażenie doznało krzywdy. Jeśli tego wyobrażenia w pełni nie uzdrowisz, zawsze będzie trwał konflikt. Są niegdysiejsze krzywdy, a doznacie może kolejnych. Skrzywdzono was w przeszłości; zdarza się to niestety od dzieciństwa – w szkole, na uczelni, w domu. Przez całe życie doznajemy krzywd, a ponieważ tak się dzieje, wznosimy wokół siebie mury obronne, aby nas więcej nie krzywdzono. A gdy się wznosi wokół siebie mury, następują podziały. Można rzec: „Kocham cię”, ale to tylko słowa, gdyż podział istnieje.

Czy jest możliwe w ogóle nie doznawać krzywd? Co nie oznacza wznoszenia obronnych murów, tak by nic nie mogło was dotknąć, ale by żyć nie stawiając oporu i w rezultacie nigdy nie doznawać krzywd.

Czy wiecie, co oznacza doznawanie krzywd? Kiedy porównuje się dziecko z kimś innym, wyrządza mu się krzywdę. Każda forma porównywania krzywdzi. Każda forma naśladownictwa, dostosowywania się, krzywdzi, nie tylko werbalnie, ale dogłębnie. A gdy ktoś zostaje skrzywdzony, to z tej krzywdy rodzi się gwałt. Czy więc można nie doznawać krzywd? Jak mamy uporać się z niegdysiejszymi krzywdami i zapobiec przyszłym? Odkryjemy to.

Gdy mówisz „Skrzywdzono mnie”, co za „ja” zostało skrzywdzone? Mówisz: „Tyś mnie skrzywdził” – słowem, gestem, nieuprzejmym zachowaniem i tak dalej, i tak dalej. Czym jest krzywda? Czyż nie wyobrażeniem, jakieś stworzył o sobie? Proszę, przyjrzyj się temu. To wyobrażenie jest jednym z czynników, jakie społeczeństwo, edukacja i środowisko w tobie wzniosły. „Ty” jesteś tym obrazem, tym wyobrażeniem, tym imieniem, tą formą, tymi cechami, tymi dziwactwami i tak dalej. Wszystko to jest tobą, obrazem, wyobrażeniem, którym jesteś. I to wyobrażenie zostało skrzywdzone. Wyciągasz wniosek o sobie, że jesteś tym czy tamtym, a gdy ten wniosek zostaje podważony, doznajesz krzywdy. A zatem, czy potrafisz żyć bez wniosku, bez obrazu, bez wyobrażenia o sobie? Dopóki masz wyobrażenie o sobie, dopóty nieustannie doznajesz krzywd. Możesz stawiać opór, możesz wznieść wokół siebie mur, ale gdy otacza cię mur, kiedy się wycofujesz, następuje podział, a wtedy musi pojawić się konflikt – taki jak ten między Arabami a Żydami, hinduistami a muzułmanami, komunistami a niekomunistami. Na mocy prawa, gdzie jest podział, tam musi być konflikt.

Czy jest więc możliwe, by w ogóle nie doznawać krzywd? To znaczy, mieć umysł niewinny, umysł niezdolny do doznawania krzywd. To bardzo ważne, by stwierdzić, czy można żyć z tym na co dzień. Nie wycofywać się do klasztoru czy jakiejś wspólnoty, gdzie panuje powszechna zgoda, popadać w ckliwość bądź sentymentalizm, ale faktycznie w życiu codziennym odkryć, czy można żyć bez wyobrażeń, a w rezultacie nie doznawać krzywd, czyli nie wchodzić w konflikt, nie wprowadzać psychicznych podziałów. Chcemy to odkryć. Zamierzamy zbadać, czy można żyć w ten sposób.

Najpierw uświadomcie sobie, że ma się to wyobrażenie. Jeśli mam wyobrażenie o sobie i ono doznaje krzywdy, a moja żona ma wyobrażenie o sobie i ona doznaje krzywdy, to jak możemy pozostawać w jakiegoś rodzaju związku? A zatem, czy jest możliwe, by nie mieć wyobrażeń, co oznacza nie doznawanie krzywd? Kogoś skrzywdzono w przeszłości, on zaś stawiał opór, wzniósł wokół siebie mur, lęka się kolejnych krzywd; w rezultacie wycofuje się, popada w izolację. A jak uporasz się z niegdysiejszymi krzywdami? Będziesz analizował, dlaczego zostałeś skrzywdzony, przyczyny krzywd. Czy zabierzesz się za to analitycznie?

Przyjrzyj się tradycji psychoanalizy. Zaakceptowaliśmy psychoanalizę jako część naszego życia. Jeśli nie potrafisz przeanalizować siebie, idziesz do specjalisty. Czym jest proces analizy? Istnieje analizujący i to, co analizowane. Podział już się dokonał. Ale czy analizujący nie jest tym, co analizowane? A zatem stworzyłeś sztuczny podział między jednym a drugim, faktycznie zaś analizujący jest tym, co analizowane. Tak więc w proces analizy uwikłany jest fundamentalny błąd. I na proces analizy poświęcasz czas – dni, miesiące, lata – grając w tę grę, wzbogacając jeden drugiego na własne szczególne sposoby, finansowo i emocjonalnie, i tak dalej. A zatem, pojąwszy, że w procesie psychoanalizy tkwi fundamentalny błąd, jak mamy się uwolnić od wszystkich przeszłych krzywd i wszelkich krzywd, które mogą pojawić się w przyszłości?

Pytamy wspólnie, mówca i wy, wspólnie chcemy faktycznie odkryć, w życiu codziennym, czy można żyć bez ani jednej krzywdy, gdyż wtedy dowiecie się, czym jest miłość.

Krzywda i pochlebstwo to jedno i to samo, nieprawdaż? Są to różne formy krzywd. Schlebiają ci, a ty to lubisz i pochlebca zostaje twym przyjacielem. Jest to więc kolejna forma wzmacniania wyobrażeń. Jednego chcesz, czego innego nie chcesz. Teraz zajmuje nas tylko to, czego nie chcemy, czyli nie doznawanie krzywd; ale chcemy czegoś innego, co jest przyjemne, co niesie pociechę, co jest miłe wyobrażeniom, jakie posiadamy. Oba więc są tym samym. A jak mam, jak ma człowiek, uwolnić się od krzywd? Musimy zatem przejść do pytania, czym jest uważność.

Co znaczy uważać? Jeśli wiecie, co znaczy uważać, być może rozwiąże to nasz problem. Czyście kiedyś poświęcili czemuś całą uwagę? Pełną uwagę, w której nie ma centrum, z którego uwaga wypływa? Gdy istnieje takie centrum, zachodzi podział. Wyraźmy to inaczej. Wiecie, czym jest bycie świadomym. Uświadamiamy sobie drzewa, pod którymi siedzimy, uświadamiamy sobie gałęzie, ich kolor i grubość, liście, cienie, uświadamiamy sobie całą przyrodę, jej piękno. [Mowy w Ojai wygłaszane są w dębowym gaju.] Uświadamiacie sobie też, że siedzicie na ziemi, uświadamiacie sobie kolor dywanu, mikrofon. A czy potraficie uświadamiać sobie to wszystko, mikrofon, dywan, ziemię, barwę liści i tak dalej, uświadamiać sobie to wszystko nie dokonując żadnych wyborów? Patrzeć na wszystko bez wyboru, bez ocen, po prostu patrzeć.

Jeśli potraficie patrzeć bez żadnych ocen, nie dokonując wyborów, po prostu patrzeć, w tej obserwacji nie ma obserwującego. Z chwilą, gdy pojawia się obserwujący, powstają uprzedzenia, upodobania i awersje, „wolę to, tego nie preferuję”, następują podziały. A zatem uwaga panuje jedynie wtedy, gdy nie ma istoty powiadającej: „Uważam”. Proszę, tak ważne jest, by to zrozumieć. Albowiem gdy zapanuje uwaga, gdy nastąpi uświadomienie wolne od wyborów, od ocen, po prostu obserwacja, wtedy ujrzycie, że już nie doznajecie krzywd, a krzywdy niegdysiejsze zostały starte. Ale w chwilą, gdy wkracza obserwujący, obserwujący doznaje krzywd.

Gdy więc panuje pełna uwaga, nie ma krzywd. Jeśli ktoś powie, że mówca jest głupcem bądź arogantem; gdy słucha się tych słów i poświęca im całą uwagę, nie pojawiają się przeszłe krzywdy czy krzywdy przyszłe, gdyż nie ma istoty, która obserwuje. Proszę, to bardzo ważne, albowiem dopóki zachodzi podział, dopóty musi trwać konflikt. Bardzo ważne jest, aby dostrzegać, borykając się z lękiem, przyjemnością, smutkiem, śmiercią, że dopóki istnieje podział między obserwującym, doznającym, myślącym a myślą, dopóty nieuchronnie trwa konflikt, podział, fragmentacja, a w rezultacie następuje dezintegracja. A zatem, czy umiecie obserwować drzewo, siebie, sąsiada, obserwować życie z pełną uwagą? A czy potraficie obserwować z pełną uwagą obraz, jaki macie o sobie? A kiedy zwracacie tę pełną uwagę, to czy w ogóle istnieje obraz?

Gdy nie ma wyobrażenia, obrazu, wniosku, to jaki wtedy zachodzi związek między dwiema istotami ludzkimi? Obecnie, co jest oczywistym faktem, nasz związek opiera się na podziale. Człowiek idzie do biura, gdzie jest brutalny i ambitny, chciwy; później idzie do domu i mówi: „Kochanie, aleś ty śliczna”. A zatem nasze życie rozdziera sprzeczność, i dlatego jest ono nieustanną bitwą, w rezultacie zaś związek nie zachodzi. Wejść w prawdziwie ludzkie związki to nie mieć żadnych w ogóle wyobrażeń, żadnych obrazów, żadnych wniosków. A to jest dość złożone, gdyż macie wspomnienia. Czy możecie uwolnić się od wspomnień wczorajszych zdarzeń? To wszystko się w tym kryje. A jaki związek zachodzi między dwojgiem ludzi, którzy nie mają wyobrażeń? Odkryjesz to, gdy sam będziesz od nich wolny. To może być miłość.

Czy więc można żyć, faktycznie na co dzień, bez podziału; czyli bez wojny, bez konfliktu?

2

Ojai, 4 kwietnia 1976

Całe nasze życie opiera się na myśleniu. Wszystkie nasze działania to rezultaty myślenia, albo związanego z odległą przeszłością, albo z bezpośrednimi wymogami środowiska. Myśl przewodzi całemu naszemu życiu. Myśl podzieliła nas na narody, klasy, sekty religijne, wiary – z ich dogmatami, rytuałami. Myśl wzniosła świątynie – katolickie, protestanckie, hinduistyczne, a także rozmaite formy wschodnich struktur religijnych i propagandy. Jest to, jak sądzę, niezaprzeczalny fakt.

Czym jest myśl? Dlaczego nabrała w naszym życiu tak niesłychanego znaczenia? Nasza edukacja, nasze związki, oparte są na myśli, wyobrażeniu, strukturze werbalnej. Wszystko to stworzyła myśl. Dlaczego myśl stała się tak uporczywa, dlaczego działa tak nieustannie i wprowadza takie podziały?

Badając, dlaczego myśl zyskała tak wielkie znaczenie, musimy rozważyć pytanie o świadomość. Świadomość jest wypełniona myślą i rzeczami myśli. W głębi, na poziomie zarówno świadomym, jak i nieświadomym, wciąż trwa ruch myśli, z przeszłości, stykający się z teraźniejszością i tworzący przyszłość. Wszystko to jest ruchem myśli. Ruch wiąże się z czasem. Myśl wiąże się z pomiarem. Z zatem myśl jest ruchem, czasem i miarą. Czym jest proces myślenia? Jaka jest natura i struktura myśli? Oto nasze życie: działamy, żyjemy zgodnie z pewnymi schematami ustanowionymi przez myśl, świadomie i nieświadomie, w głębi. Zrozumienie myśli, jak się zdaje, jest niesłychanie ważne, gdyż myśl podzieliła ludzi, narodowo, geograficznie, w zależności od ich wiar, ich dogmatów. Myśl wzniosła całą strukturę pamięciową jako „ja” i „ty”, ego, osobowość i tak dalej.

Próbujemy odkryć, czy istnieje inna świadomość, której nie stworzyła myśl, a zatem musimy rozważyć świadomość taką, jaką znamy, wypełnioną przedmiotami myśli. Co stanowi źródło myślenia? Dlaczego myślenie, myśl, jest fragmentaryczne? Skąd bierze się myśl? Jaką naturę ma świadomość i dlaczego wypełniają ją te wszystkie poruszenia myśli? Musimy odkryć sami dla siebie, gdzie rodzi się myśl.

Czy myśl nie jest reakcją pamięci? Pamięć to wiedza zgromadzona jako doświadczenie. Istnieje doświadczenie, wiedza o tym doświadczeniu jako pamięć, a reakcją tej pamięci jest myślenie. A zatem źródło myślenia leży w przeszłości. Myśl wypływa więc z przeszłości. Jeśli to rozważycie, całe nasze życie opiera się na przeszłości, w przeszłości tkwią nasze korzenie. Wiedza to przeszłość, nie ma wiedzy o przyszłości, bądź o teraźniejszości. Zna się teraźniejszość jedynie wtedy, gdy w pełni rozumie się, czym jest struktura i natura przeszłości – i gdy ona znika.

Tak więc myśl jest reakcją ruchu biorącego początek w przeszłości. Przeszłość jest zgromadzona w mózgu jako doświadczenie i wiedza. A dlaczego myśl jest fragmentaryczna? Dlaczego wzniosła podziały między ludźmi – jako chrześcijanami, hinduistami, komunistami, socjalistami, kapitalistami, wierzącymi i niewierzącymi i tak dalej? Czy istnieje działanie nie oparte na myśli, nie wprowadzające podziałów, nie fragmentaryczne, wolne od żalu, bólu, smutku? Ten fragmentaryczny proces spostrzegamy w życiu codziennym jako „ja” i „ty”, „my” i „oni”, chrześcijanie i niechrześcijanie i tak dalej, i tak dalej. Fragment myśli może sądzić, że Bóg istnieje, ale Bóg jest wciąż wytworem myśli.

Myśl napełniła naszą świadomość własnymi fragmentami, a następnie powiada: „Muszę wykroczyć poza ten fragment, muszę osiągnąć oświecenie, muszę znaleźć Boga, muszę znaleźć prawdę, muszę wstąpić do nirwany”, jakkolwiek to zechcesz nazwać. Fragment próbuje zrozumieć to, co jest całością – co jest psychicznie zdrowe, święte – słowo całość wszystko to implikuje. A zatem fragment próbuje uchwycić lub natrafić na to, co jest całością. Tak więc medytuje, kontroluje, próbuje stosować się do systemu, aby do tego dotrzeć, ale to jest nadal ruch czasu jako fragment.

A zatem, dlaczego myśl jest fragmentem? Dlaczego stała się fragmentem? Dlaczego oddzieliła mnie od ciebie, nas od nich, buddystów, komunistów, socjalistów? Czy myśl dostrzega całość? Czy widzi siebie jako fragment? Czy też nigdy nie zdoła siebie spostrzec, ujrzeć własnych ograniczeń, ujrzeć swego fragmentarycznego ruchu, a w rezultacie nigdy nie ujrzy całości?

A teraz zostawmy to na chwilę i spróbujmy innego podejścia.

Czy rozumiesz, czy widzisz, że świadomość to jej zawartość? Zawartość świadomości tworzy świadomość. Jeśli jesteś chrześcijaninem, to zawartość twej świadomości, wszystkie wierzenia, dogmaty, rytuały, reakcje, przywiązania, niepokoje, lęki, smutki, aspiracje, wyobrażenia jakieś stworzył o sobie i o innych, wszystkie twe wnioski, twe uprzedzenia, wszystko to stanowi zawartość twojej świadomości. Tak to jest. A zatem twoja świadomość zbudowana jest z rzeczy, jakie zawiera. Zaś zawartość twej świadomości jest pełna rzeczy myśli – twej szkolnej wiedzy, wiedzy o własnych doświadczeniach, uprzedzeniach i tak dalej. A zatem twoja świadomość jest fragmentaryczna. I w obrębie tego obszaru próbujemy znaleźć rzeczywistość, prawdę, przez rozszerzanie go próbujemy poza niego wykroczyć.

Czy po prostu akceptujecie moja słowa, czy też sami obserwujecie, śledząc zawartość własnej świadomości i widząc, że wypełniają ją wszystkie te rzeczy, któreście zgromadzili? Nie tylko rzeczy zebrane przez was, ale i to, co zgromadziły przeszłe pokolenia – tradycje, sposoby postępowania. Wszystko to stanowi waszą świadomość, a ponieważ jest fragmentaryczna, a w rezultacie wprowadza podziały, to zawsze musi być w stanie konfliktu. Myśl zdaje sobie z tego sprawę i mówi do siebie: „Muszę poza to wykroczyć” – dzięki medytacji, kontroli, stłumieniu, dzięki rozmaitym formom rozszerzania świadomości. Taką grę rozgrywamy przez cały czas, trwając przy swej zawartości i próbując poza nią wykroczyć.

Tak więc myśl nie dostrzega całości, albowiem jest fragmentaryczna. Gdyby myśl mogła ujrzeć całość, byłaby całością, nie podejmowałaby wysiłków, by nią być – całością psychicznie zdrową, nie dokonującą podziałów, świętą. Ale nią nie jest. Obserwujący jest fragmentaryczny; powiada on: „Uświadamiam sobie ograniczenia własnej myśli”. Ten obserwujący jest przeszłością, a przeszłość, będąc fragmentaryczna, rozbija każde działanie na cząstki. Przeszłość jest wiedzą, doświadczeniem, tym wszystkim, co ludzie zgromadzili przez długie wieki. I sądzimy, że człowiek wznosi się człowieka dzięki wiedzy. Pytamy, czy wiedza jest narzędziem służącym wznoszeniu się, mimo że rozmaici profesorowie i eksperci orzekają, że wiedza stanowi ów sposób, gdyż wiedza jest przeszłością. Ruch myśli jest czasem, a sądzimy, iż czas sprawi, że dokonamy postępu, będziemy ewoluować, wzrastać, ale czas jest również fragmentaryczny.

Są dwa rodzaje czasu: fizyczny, chronologiczny czas mierzony zegarem – wczoraj, dziś i jutro – i psychiczny czas „będę”, psychiczne jutro, gdy będę w stanie osiągnąć oświecenie, gdy będę doskonały. Ale czy czas psychiczny w ogóle istnieje, czy też jest wynalazkiem myśli? Próbujemy odkryć, czy istnieje działanie nie oparte na przeszłości, a w rezultacie nie wprowadzające podziałów. Czy istnieje działanie pełne, całościowe, nie schwytane w sieć czasu?

Ujrzawszy działanie, ruch, jaki odbywa się w świecie – i w nas, którzy jesteśmy światem – chcemy następnie stwierdzić, czy istnieje działanie nie oparte na wnioskowaniu – gdyż wnioskowanie jest ruchem myśli – działanie nie oparte na ideale, co znów jest fragmentaryczne, działanie nie oparte na uprzedzeniu, działanie, które w każdej chwili jest pełne, całościowe, tak że nie ma w nim żalów, smutków, bólu. Czy nie chcesz zacząć tak działać? Żyjemy działając w sposób bolesny, z poczuciem niepewności, żalu – „Żałuję, że tak postąpiłem”. Znamy działanie niosące ze sobą żal, ból, smutek, zamęt i tak dalej, i chcemy stwierdzić, czy istnieje działanie pełne, a w rezultacie kompletne; z którym nie wiążą się żadne żale czy niegodziwe ruchy. Jest to, jak sądzę, wszystko, co inteligentne wśród ludzkich pragnień; a nie będąc w stanie tego czegoś znaleźć, człowiek wymyśla zewnętrznego pośrednika – jeśli zdołam dotrzeć do Boga, to poznam kompletne działanie. Nigdy nie dotrze do Boga, gdyż Bóg to jego własny wymysł! A zatem zamierzamy stwierdzić, czy istnieje działanie całościowe, zdrowe psychicznie, racjonalne, a w rezultacie święte.

Dlaczego myśl wynalazła ideał? Ideał stanowi przeciwieństwo tego, co jest. Ideał ulokowany został w przyszłości, a to, co jest, jest rzeczywiste. Nie wiemy, jak poradzić sobie z rzeczywistością, jak ją zrozumieć, jak poza nią wykroczyć, a w rezultacie, nie będąc w stanie jej zrozumieć, projektujemy ideał, fikcyjny, nierzeczywisty. A zatem pojawia się podział na to, co jest i na ideał, a stąd rodzi się konflikt. Myśl, będąc fragmentaryczna, nie jest zdolna do zrozumienia tego, co rzeczywiście jest w teraźniejszości. Sądzi, że zrozumie tworząc ideał i próbując go naśladować, a w rezultacie wywołuje coraz większy konflikt. Ale jeśli potrafi się patrzeć na teraźniejszość, to, co rzeczywiste, to, co jest, bez zasad, bez ideału, bez obserwującego, który jest przeszłością, wtedy staje się z rzeczywistością twarzą w twarz.

Czy można patrzeć na to, co jest, bez uprzedzeń, bez z góry przyjętych ocen? Czy umiesz patrzeć na to, co jest, bez obserwującego, który jest przeszłością? Powiedzmy, że zazdrościsz ludziom, jak postrzegasz tę zazdrość? Postrzegasz ją jako obserwujący, odmienny od zazdrości? Patrzysz na nią tak jakbyś był czymś odrębnym od zazdrości, ale faktem jest, że jesteś zazdrością. Nie jesteś odmiennym obserwującym; sam obserwujący jest tym. A zatem obserwujący jest tym, co obserwowane. Proszę, tak bardzo trzeba to zrozumieć. Gdy chwytasz tę prawdę, że obserwujący jest tym, co obserwowane, wtedy to, co obserwowane ulega radykalnej zmianie. Na przeszkodzie radykalnej zmianie tego, co jest, staje ingerencja obserwującego, który jest przeszłością. Zrozumienie tego likwiduje wszelki konflikt.

Wykształcono nas tak, byśmy przystosowali się do podziału na obserwującego i to, co obserwowane, a obserwujący zawsze usiłuje zrobić coś z przedmiotem obserwacji. Powiada: „Czuję zazdrość; stwierdzam, że zazdrość jest rozsądna; gdybym nie był zazdrosny, co stałoby się ze społeczeństwem?”; tłumię ją, racjonalizuję lub usprawiedliwiam, a to wszystko to konflikt. Z tego konfliktu powstają wszelkie rodzaje gwałtu. Ale rzeczywistym faktem jest to, że obserwujący jest tym, co obserwowane. I dlatego ów podział znika. Gdy jedynie obserwuje się fakt, ów fakt ulega radykalnemu przeobrażeniu. Czy można zatem żyć tak, aby żadne w ogóle konflikty nie wybuchały? Czyli być doskonale zdrowym psychicznie. To niezrównoważeni, psychicznie chorzy nieustannie wchodzą w konflikty.

Tak więc chce się znaleźć sposób życia wolnego od konfliktu, w którym myśl, będąca ruchem w czasie jako miarą, stwarzająca podziały, pojmuje własne ograniczenia i działa jedynie tam, gdzie to absolutnie konieczne, a w ogóle nie wkracza na teren psychologii. Myśl stworzyła psychikę, stany psychiczne, które są mną, moim ego. A myśl jest fragmentaryczna; w rezultacie to, co stworzyła, „ja”, jest fragmentaryczne. Następnie myśl powiada: „Muszę się zintegrować z całością” – co jest wykluczone. Czy więc myśl może pojąć, sama, że jest fragmentem i że każdy ruch, jakiego dokonuje, musi być fragmentaryczny? Czy pojmie, iż istnieje działanie nie fragmentaryczne, do którego dochodzi jedynie wtedy, gdy obserwujący jest tym, co obserwowane i że w jego trakcie to, co jest, ulega radykalnej zmianie?

Naszą świadomość wypełniają rzeczy myśli, a w rezultacie jest ona fragmentaryczna. Czy istnieje świadomość nie fragmentaryczna i czy myśl może ją znaleźć? Czy istnieje świadomość nie stworzona przez myśl? Podzieliliśmy wszechświat na „ja” i „ty”, „my” i „oni”, dobro i zło. Myśmy go podzielili, to znaczy, myśl go podzieliła. A potem myśl mówi do siebie: „Czy istnieje świadomość nie stworzona przeze mnie?” I jak zamierzasz ty, człowiek, odkryć, czy istnieje świadomość nie stworzona przez myśl? Ludzie próbowali tego dokonać przez tysiąclecia. To nie my teraz podejmujemy taką próbę. On orzekł, że musi istnieć inna świadomość, która nie jest świadomością tego rodzaju. A zatem powiada: „Muszę kontrolować myśl; musi istnieć system, który pozwoli ją kontrolować, a kiedy myśl zostanie poddana kontroli, utrzymana w ryzach, dowiem się, czym jest to, co inne”. Oto co stanowi całą podstawę medytacji: kontrola myśli. On nie pyta jednak, kim jest kontrolujący. Kontrolujący nadal jest myślą.

Aby więc znaleźć, natrafić na to, co nie zostało stworzone przez myśl, musimy zrozumieć miejsce myśli jako wiedzy, a także gdzie nie ma dla myśli żadnego miejsca, bez tłumienia jej. Myśl jako wiedza ma swoje miejsce wśród naszych codziennych, powierzchownych zajęć, gdy prowadzimy samochód, pracujemy w fabryce, piszemy. Można ulokować wiedzę we właściwym miejscu jedynie wtedy, gdy zrozumiało się całą naturę myślenia. Psychikę, „ja”, stworzyła myśl – moją cnotę, mój temperament, moje pragnienia, moje ambicje, moje osobliwe dziwactwa, moje doznania w przeciwieństwie do twoich. Wszystko to są produkty myślenia. Myśl jako wiedza ma swoje właściwe miejsce, ale nie ma dla niej miejsca w psychice. To znaczy, czy umysł, czy całą struktura psychiki, mogą przestać istnieć? Jedynie wtedy pojawia się świadomość całkowicie innego rodzaju – której nie znajdziesz dzięki medytacji.

Wszystkie rzeczy stworzone przez myśl to rzeczywistość. Ale myśl nie stworzyła góry bądź drzewa, a to jest również rzeczywistość. Wszyscy bogowie, wszelkie rytuały, wszystkie intrygi wytworzone w świecie przez myśl są rzeczywistością – wojna, zabijanie ludzi, gwałt, brutalność, bezduszność, zniszczenie są rzeczywistością wytworzoną przez myśl. Góry, drzewa, rzeki, piękno nieba są rzeczywistością, ich jednak myśl nie stworzyła. Wiara jest rzeczywistością stworzoną przez myśl, ale jest neurotyczna. Neuroza jest rzeczywistością. A prawda rzeczywistością nie jest. Myśl nigdy nie zetknie się z prawdą. Jaki zatem zachodzi związek między prawdą a rzeczywistością?

Rozważaliśmy naturę myśli. Powiedzieliśmy, że jest ona procesem materialnym, materią, gdyż jest zgromadzona w mózgu, stanowi część komórki, która jest materią. Myśl jest zatem procesem materialnym w czasie, w ruchu. A wszystko, co tylko ten ruch stwarza, jest rzeczywistością – zarówno neuroza, jak i tak zwane fragmenty są rzeczywistością. To, co faktyczne, jest rzeczywistością, tak jak mikrofon. Także przyroda jest rzeczywistością. Czym więc jest prawda? Czy myśl, fragmentaryczna, uwięziona w czasie, psotna, agresywna, może znaleźć prawdę, prawdę będącą całością, tym, co święte? A jeśli tego znaleźć nie może, to jaki związek zachodzi między myślą, rzeczywistością, a tym, co absolutne?

Cóż, wszystko to wymaga medytacji. Oto prawdziwa medytacja, a nie rzeczy importowane do tego kraju przez rozmaitych guru. Czy świadomość, będąca tym, co sama zawiera, jest w stanie rozszerzyć się tak, aby objąć świadomość prawdy? A może ta świadomość psychiki, „ja” z całą swą zawartością, muszą zniknąć zanim spostrzeże się prawdę? Musimy odkryć naturę psychiki stworzonej przez myśl. Czym jest „ja” – próżność, arogancja, pragnienie osiągnięć, sukcesu – do którego lgnie się tak rozpaczliwie? Jaką ma naturę? Jak powstało? Jeśli bowiem ono istnieje, to nie może istnieć to, co inne. Jeśli jestem egoistą, dopóki istnieje to psychiczne centrum, dopóty dla prawdy nie ma miejsca, gdyż prawda jest całością.

Jak zatem umysł – będący wszystkimi zmysłami, emocjami, wspomnieniami, uprzedzeniami, zasadami, ideałami, doświadczeniami, ogółem tego wszystkiego, czym jest psychika, czym jest ja – jak ma to zniknąć, a jednak działać w tym świecie?

Aby to stwierdzić, musimy wniknąć bardzo głęboko w pytanie o lęk, bardzo złożony problem przyjemności, oraz w pytanie o udrękę i o to, czy udręka kiedyś się skończy. Człowiek żył udręczony przez długie tysiąclecia. Nie był w stanie z tym skończyć. Musimy też rozważyć pytanie, czym są śmierć i miłość. Wszystko to bowiem stanowi macierz ja. Jest to więc sprawa bardzo, bardzo poważna, a nie jakaś zabawka. Trzeba poświęcić całe życie, by to zrozumieć. Żyć w tym świecie w pełni, zdrowo, bez psychiki; nie uciekać, nie wycofywać się do jakiegoś klasztoru czy komuny, ale żyć tutaj, w tym pomylonym, obłąkanym i zbrodniczym świecie, tak bardzo skorumpowanym, gdzie oddzielono politykę od etyki. Żyć w tym świecie trzeźwo, bez psychiki, „ja”, to olbrzymie wyzwanie. Wymaga to umysłu, który umie myśleć skrupulatnie, poprawnie, obiektywnie, dysponuje zmysłami w pełni przebudzonymi, nie zmąconymi przez alkohol, pośpiech i całą tę resztę. Niezbędny jest umysł bardzo zdrowy, a gdy znajduje się on pod wpływem narkotyków, gdy pali lub pije, zdrowy nie będzie; wszystko to umysł niszczy, stępia.

3

Ojai, 10 kwietnia 1976

Jeśli jeden człowiek radykalnie zrozumie problem lęku i rozwiąże go, nie jutro czy kiedyś tam, ale natychmiast, to wpłynie na całą świadomość ludzkości. To fakt. Jak powiedzieliśmy, twoja świadomość nie stanowi twej prywatnej własności, jest wytworem czasu, tysięcy zdarzeń, doznań, poskładanych przez myśl. Ta świadomość pozostaje w nieustannym ruchu. Jest niczym strumień, ogromna rzeka, której część stanowisz. A zatem nie ma podziału na cząstki; a jeśli wnikniesz w to bardzo głęboko, to nie ma jednostek. Możesz tego nie lubić, ale przypatrz się. Jednostka to istota nie podzielona, niepodzielna, nie rozbita na cząstki, ale stanowiąca całość. Większość z nas jednak, niestety, jest podzielona, rozbita, podobnie jak reszta świata – nieszczęśliwa, niespokojna, zdezorientowana, zbolała, zlękniona.

Tak więc zamierzamy razem rozważyć pytanie o lęk i o to, czy może on zniknąć. To nasze wspólne pytanie. Lęk bywa znikomy lub stanowi ogromny ciężar. Istnieje lęk przed utratą pracy, lęk przed niepowodzeniem, lęk przed śmiercią, lęk przed nie byciem kochanym, lęk przed samotnością, izolacją, lęk związany z brakiem pewności siebie, lęk przed zależnością, lęk o to, że nie uczyniło się czegoś słusznego lub lęk przed naśladowaniem reszty tłumu, bądź przed pozostaniem z tyłu. Wiecie, jakie są lęki. Człowiek nigdy nie był w stanie uwolnić się od nich psychicznie. Lęk przygniótł jego umysł, zaćmił jego pogląd. Nie wie, jak uporać się z tymi lękami; i dlatego ucieka przed nimi w agresję, brutalność, arogancję, gorycz.

Co stanowi podstawową przyczynę lęku? Proszę, zajrzyjcie w siebie. Użyjcie tych słów jako zwierciadła, by odkryć własny lęk, a gdy obserwujecie, znajdźcie jego korzeń; nie gałęzie, liście, błahostki, ale podstawową przyczynę lęku. Ponieważ psychicznie, wewnętrznie istnieje lęk, każde działanie ulega spaczeniu i nie ma skrupulatnej, czystej obserwacji.

Co stanowi korzeń lęku? Czy nie to, że nie jest się w stanie znaleźć zupełnego bezpieczeństwa, psychicznie, wewnętrznie? Zupełnej, całkowitej pewności, bezpieczeństwa. Czy nie to, że szukamy trwałości, czegoś, co przetrwa, czegoś ostatecznego? Czy istnieje niepewność niebycia? Przede wszystkim zobaczmy, czy istnieje psychiczne bezpieczeństwo; ponieważ być może go szukamy, a w rezultacie stwarzamy niebezpieczeństwo w świecie zewnętrznym. Czym jest bezpieczeństwo, psychicznie, wewnętrznie? Co rozumiemy przez bycie bezpiecznym, przez niewzruszone, pewne, trwałe, niezachwiane bezpieczeństwo, tak że nic nie może nim zachwiać, zniszczyć go? Czy tego właśnie szukacie we wzajemnych związkach? W posiadaniu pełnej wiedzy i uzależnianiu od niej swej stabilności? Szukacie zatem trwałości, czegoś, czego nic nie jest w stanie zmienić, a zatem wieczności w sensie unicestwienia czasu.

Czy zatem czas jest jednym z czynników lęku? Istnieje czas mierzony zegarem, czas jako wczoraj, dziś i jutro. Chronologiczny czas jest niezbędny, on istnieje. A czy istnieje czas psychiczny? Czy dla mnie, dla ciebie, psychicznie istnieje jutro? Jeśli nie, to ogarnia nas olbrzymi lęk. Jeśli stajesz twarzą w twarz z faktem, że psychicznie nie ma jutra, to cały fundament się chwieje; gdyż jutro zamierzasz przeżyć większą przyjemność, jutro będziesz lepszy, jutro osiągniesz, jutro uwolnisz się od lęku. Czy zatem psychicznie istnieje jutro?

Jutro oznacza czas. Czas pociąga za sobą myśl, która sama w sobie jest fragmentaryczna; ona stworzyła czas psychiczny, w którym przechodzisz od tego, co jest, do „tego, co być powinno”. Czy więc czas jest czynnikiem lęku? Czas istnieje, ale czy w ogóle istnieje czas psychicznie: podjąć wysiłek, by czymś być? A czy istnieje lęk przed nieistnieniem? Czym jest to odwieczne pragnienie wyrażania siebie, „ja” wyrażające siebie, „ja” i „ty”, „ja”, „ego”? Stawcie temu czoło, gdyż to jest wasze życie, a jeśli to rozumiecie i uwalniacie się od lęku, to otwieracie wrota do raju.

Czym jest owo „ja”, które mówi: „muszę być”, „muszę medytować”, „muszę znaleźć Boga”, „muszę sobie uświadomić”, „muszę być szczęśliwy”, „jestem samotny”, „muszę odnieść sukces”, „jestem przerażony”, „muszą mi to powiedzieć”? Czy nie jest to imię, pan Taki-to-a-taki, forma, forma będąca ciałem widocznym w lustrze i wszystkimi związanymi z nim wspomnieniami, wszystkimi pojęciami o sobie, wyobrażeniem na własny temat, wyobrażeniem, które powiada: „Muszę być lepszy od ciebie”? Czy tego wszystkiego nie stworzyła myśl? Myśl sama jest fragmentem, a działalność tego fragmentu to nie tylko „ja”, ale i fragmenty, jakie stworzyła wokół – odrębne narody, odrębne klasy, wojny, to wszystko. A myśl to proces materialny zachodzący w czasie. Myśl to reakcja pamięci, doświadczeń, wiedzy, zgromadzonych w mózgu.

Tak więc „ja”, do którego lgniemy, to fikcja. To być może stanowi podstawową przyczynę lęku, lgnięcie do czegoś, co nie istnieje. Istnieje zatem fikcyjne, wymyślone „ja”, obraz, symbol, idea, wyobrażenie, stworzone przez myśl w czasie, które jest materialnym procesem, miarą. I to „ja”, niepewne co do samego swego istnienia, w głębi własnej istoty, może stanowić głęboką, podstawową przyczynę lęku. To nie znaczy, że jeśli brak ci „ja”, nie jesteś w stanie żyć w tym świecie. Wręcz przeciwnie.

A czy możesz przyjrzeć się ruchowi czasu? Czas jest ruchem. Ustanie tego ruchu to zatrzymanie czasu. Oto jeden z głównych czynników medytacji, tak że czas przestaje płynąć, psychicznie. A więc głęboko zakorzeniony lęk jest ruchem myśli w czasie, procesem materialnym, który stworzył sztuczną strukturę zwaną „ja”, a stworzywszy ją lgnie do niej. Myśl lgnie do stworzonego przez siebie fragmentu i sama jest fragmentem. Lęk uwikłany jest w związek, gdyż w związku stworzyliśmy wyobrażenie o tobie i o mnie. Oboje, mężczyzna i kobieta, mają wyobrażenie o sobie wzajem, obraz, symbol, stworzone przez czas, przez wiele dni, wiele lat, albo przez godzinę. A ich związek zachodzi między tymi dwoma wyobrażeniami. Przyjrzyj się temu, a ujrzysz, że takie są fakty. Lgniemy do obrazu, do wyobrażenia i lękamy się wyobrażenie to utracić. Brak wyobrażeń zmusza nas więc, byśmy spojrzeli jedno na drugie zupełnie inaczej.

Opisaliśmy słowami naturę, własność, strukturę tego, co nazywamy lękiem. A czy wiedząc, że ten opis nie jest tym, co opisane, spojrzysz nie na opis, ale na fakt? Możesz się mu przyjrzeć? To znaczy, czy umiesz go obserwować?

Trzeba koniecznie uczyć się, jak obserwować. Istnieje sztuka obserwacji. „Sztuka” znaczy umieszczanie rzeczy na ich właściwych miejscach, umieszczenie wszystkiego tam, gdzie przynależy. Czy umiesz obserwować to, co nazywa się lękiem? Czy ty, obserwujący, jesteś czymś innym od tego, co obserwowane? Kiedy gniewasz się, albo zazdrościsz, czy co tam innego, czy jesteś czymś innym od tego uczucia, któremu nadałeś miano „zazdrości”? A może jesteś zazdrością? A zatem obserwujący jest tym, co obserwowane. By to wyrazić inaczej, czy myślący jest czymś odmiennym od swej myśli? Lub jeszcze inaczej, czy doznający jest czymś innym od doznania? Jeśli nie jest czymś innym, to dlaczego poszukujesz doznań? Jeśli nie ma różnicy między obserwującym a tym, co obserwowane, to istnieje jedynie obserwowane. Istnieje więc jedynie myślenie, a nie myślący odmienny od myśli.

Chcesz doznań. Nudzą cię dotychczasowe, codzienne doznania seksualne, to, tamto i coś jeszcze, a zatem chcesz innych doznań – doznania boga, oświecenia, Jezusa, doznania świadomości Kriszny. Nigdy zaś nie zapytałeś, kim jest doznający i czy jest czymś odmiennym od tego, co doznawane. Chcesz doznać świadomości Kriszny, lub świadomości Jezusa, a może czegoś jeszcze, aby jednak tak się stało, musisz to rozpoznać, nieprawdaż? To znaczy, że już to znałeś. I dlatego doznający jest tym, co doznawane.

Czy umiesz więc patrzeć na lęk bez obserwującego? Ponieważ jesteś lękiem, lęk nie jest czymś innym niż ty. Kiedy się gniewasz, czy gniew różni się od ciebie? Jeśli twierdzisz, że się różni, to próbujesz go kontrolować, następnie próbujesz go racjonalizować, a wreszcie próbujesz coś z nim zrobić. Ale jeśli obserwujący jest tym, co obserwowane, to nie możesz nic z nim zrobić, ty jesteś tym. A zatem obserwuj lęk bez obserwującego.

Obserwując pojmuje się, że lęk nie jest czymś odrębnym od obserwującego. Kiedy obserwujący jest tym, co obserwowane, w tym, co obserwowane, zachodzi fundamentalna zmiana. Kiedy oddziela się obserwującego od tego, co obserwowane, ten podział rodzi konflikt. Mówię, że muszę się tego pozbyć, muszę to kontrolować, lub pytam, dlaczego nie miałbym się lękać, dlaczego z tych lęków nie powinny powstawać neurotyczne zachowania. Zawsze zachodzi sprzeczność, podział, a w rezultacie konflikt – w którym marnotrawi się energię. Marnotrawi się energię, gdy trwa konflikt, gdy próbuje się kontrolować, uciekać, idzie się do kogoś, by powiedział, jak pozbyć się lęku. Wszystko to są czynniki marnotrawienia energii. Jeśli nie marnotrawisz energii – a tak się dzieje tylko wtedy, gdy obserwujący jest tym, co obserwowane – to masz tę ogromną energię by przekształcić to, co jest. Sama obserwacja jest tą energią, która przekształca „to, co jest”. Zrób to, a zobaczysz, że całkowicie uwolniłeś się od psychicznych lęków.

Jeśliś słuchał całym swym sercem i umysłem, to wstając będziesz wolny od lęku. To znaczy, żeś słuchał. To znaczy, iż jest to twój problem i że absolutnie konieczne jest rozwiązanie go, nie jutro, ale natychmiast. Czyli, gdy coś spostrzegasz, to działasz natychmiast, a to spostrzeganie jest możliwe jedynie wtedy, gdy spostrzegający jest tym, co spostrzegane, gdyż daje ci to pełną energię. Całościowa obserwacja jest możliwa jedynie wtedy, gdy nie ma obserwującego – obserwującego będącego przeszłością. Gdy obserwuje się z tą pełną uwagą, to, co obserwowane, ulega fundamentalnemu przeobrażeniu. Chwyciłeś? Zrób to!

4

Ojai, 11 kwietnia 1976

Dlaczego ludzki umysł goni za przyjemnością? Nie twierdzimy, że przyjemności być nie powinno, ale chcemy rozważyć jej naturę, gdyż najwyraźniej ludzie nieustannie oddają się przyjemnościom. Dlaczego tak bardzo pożąda się przyjemności, najłatwiejszego sposobu działania, najwygodniejszego sposobu życia, dlaczego goni się nie tylko za przyjemnościami fizycznymi, zmysłowymi, ale i za psychicznymi? Najwyższą zaś przyjemność stanowi Bóg, oświecenie. Czym jest przyjemność? Być może jest odwrotną stroną monety lęku. Większość ludzi lekceważy lęk, nie wie jak się z nim uporać i stale dąży do przyjemności.

Część naszego mózgu uległa mechanizacji w wyniku oddziaływania kultury, tradycji, nawyków, środowiska i tak dalej. Czy przyjemność jest mechaniczna? Czy jest powtarzaniem pewnych wczorajszych rozkoszy, seksualnych bądź innych, co staje się wspomnieniem, my zaś gonimy za wspomnieniem jako przyjemnością? Interesuje nas przeobrażenie ludzkiego umysłu. Nie możemy dalej żyć tak, jak żyjemy. W naszych umysłach, w naszych sercach, w całym naszym sposobie życia musi dokonać się radykalna zmiana, a zatem trzeba koniecznie stwierdzić, dlaczego my, ludzie, zostaliśmy uwięzieni w tej wiecznej pogoni za przyjemnością.

Przyjrzyjmy się temu. Wczoraj miały miejsce pewne rozkoszne incydenty, zdarzyło się coś, co ogromnie lubisz. Zostało zapisane w mózgu i stało się wspomnieniem. Następnie myśl powiada: „Muszę mieć tego więcej”. Jest to powtarzanie incydentu, który przeminął, który myśl uznała za przyjemny, pogoń za nim dziś i jutro. To, oczywiście, jest mechanistyczne, mechaniczne.

Jaka jest różnica między przyjemnością, zadowoleniem a radością? Są trzy rzeczy: przyjemność, zadowolenie i radość. Można kształtować przyjemność – gust, wszelkie zachowania zmysłowe. Czy można kształtować zadowolenie? A czy można kształtować radość? Radość przychodzi nieproszona, w wyniku osobliwego splotu okoliczności. Nagle ogarnia cię uczucie niesłychanego, niewyrażalnego szczęścia. Następnie myśl to przejmuje i mówi: „Muszę mieć tego więcej”. Z chwilą więc, gdy myśl wtrąca się w to, co nazywamy radością, a co przychodzi nieproszone, zamienia się to w przyjemność. A w rezultacie ulega mechanizacji.

Takie jest zatem nasze życie, wciąż pełne powtórzeń, wciąż powielające to, co było, a jest już martwe, ożywiane przez myśl i poszukiwane jako przyjemność. Spoglądamy na coś pięknego, na drzewa, chmury i światło. Gdy jednak wkracza myśl i mówi: „To coś najcudowniejszego”, to już to się skończyło. Czy umiesz więc spojrzeć na piękno przyrody, piękno tego świata, wszystkimi zmysłami i nie pozwolić myśli w to wkroczyć? Zadowolenie trwa przez chwilę, ale gdy myśl je przejmuje, staje się ono przyjemnością i ulega mechanizacji. Proszę, tu trzeba umysłu ogromnie żywego, czujnego, świadomego. Eksperymentujcie z tym teraz, w miarę jak mówimy. Spójrzcie na te drzewa, światło słoneczne, piękno tych wzgórz, cienie i ich taniec wśród szczytów, na dolinę. To rozkosz. Czy umiesz na to patrzeć bez myśli, która by się w to wtrącała, a potem przestać nie pragnąc kontynuacji? To, co kontynuowane, ulega mechanizacji. W tym, co się kończy, jest nowy początek. Chwytacie?

Uzyskałeś w to wgląd, nieprawdaż? Proszę, śledź to uważnie. Miałeś wgląd; czy jest on wytworem myśli? A zatem coś znalazłeś. To znaczy, gdy pojawia się wgląd i działanie z niego płynące, nie jest to mechaniczne. Wgląd lub inteligencja nie jest wytworem myśli; jest to działanie niemechaniczne. Kiedy tylko myśl przejmuje kontrolę nad chwilą rozkoszy, ulega to mechanizacji. Widzieliście to. Spostrzeżenie tego jest inteligencją, nieprawdaż? Czy możecie zawsze działać zgodnie z tą inteligencją, a nie zgodnie z pełnym powtórzeń ruchem myśli? Widzicie różnicę?

Widzimy zatem ruch przyjemności, oparty na pragnieniu będącym wrażeniem. Oglądanie drzew, chmur, nieba, gwiazd i księżyca, robi wrażenie niesłychane, jeśli postrzega się wszystkimi zmysłami. Potem wkracza myśl. Tak więc tam, gdzie jest wrażenie plus myśl, pojawia się pragnienie. A zatem, wrażenia, działanie zmysłów w stanie największej czujności, plus myśl, to pragnienie. Widzicie to? Jak to widzicie? Widzicie, gdyż obserwuje to wasza inteligencja. Ta inteligencja nie jest wytworem myśli.

Czyście się zastanawiali, dlaczego ludzie cierpią, zarówno biologicznie, jak i wewnętrznie, dlaczego żyją we łzach? Czym jest to cierpienie? Czy kiedyś ustanie, czy też jest nieustannym ruchem trwającym od początku ludzkości do samego końca? Czy musimy to znosić, żyć z tym?

Zinstytucjonalizowane religie, oparte na autorytecie i wierze, nigdy tego problemy nie rozwiązały. Chrześcijaństwo powiada, że ktoś za ciebie cierpiał i jakoś ciągniesz to dalej. Hinduiści i buddyści mają własne wyjaśnienia. Tak więc człowiek żył pogrążony w smutku od najdawniejszych czasów. Czy można położyć temu kres? Jeśli nie, to nie ma współczucia, nie ma miłości. Sądzimy, że cierpienie jest konieczne, lub że nie ma na nie rady; dlatego trzeba przed nim uciec. I wypracowaliśmy wspaniałą sieć ucieczek.

Czym jest udręka? Jest to coś, co nazywamy udręką, a jest to ból, żal, samotność, poczucie całkowitej izolacji, brak nadziei, brak poczucia związku czy porozumienia, całkowita izolacja. Ludzkość żyła z tym czymś tak wielkim i zapewne pielęgnowała to, gdyż nie wie, jak to usunąć. Zamierzamy stwierdzić, czy można udręce położyć kres, albowiem bez położenia jej kresu nie ma miłości. Gdy panuje miłość, czy będziesz cierpiał za innego? Gdy panuje miłość, czy nadal będziesz udręczony? Możesz odczuwać współczucie, życzliwość, być szczodrym, w czymś uczestniczyć, ale miłość to coś zupełnie innego, inny wymiar, na który można się natknąć jedynie wtedy, gdy udręka niknie.

Cierpisz, gdy umiera ktoś, kogo „kochasz”. Czujesz się strasznie samotny, gdy straciłeś kogoś, od kogo zależałeś. Kiedy czujesz, że nie potrafisz wspiąć się po drabinie sukcesu, kiedy ktoś, kogo, jak sądzisz, kochasz, twej miłości nie odwzajemnia, kiedy twoja wiara, w której znajdujesz fałszywe bezpieczeństwo, ulega zachwianiu, gdy umiera któreś z twoich rodziców, syn lub brat, cierpisz.

Co faktycznie się dzieje, gdy cierpisz? Nie biologicznie, fizjologicznie, ale psychicznie, co jest o wiele przenikliwsze, o wiele głębsze, o wiele straszliwsze. Możesz ronić łzy, uciekać przed cierpieniem, nie patrzeć na nie, ale ono nieustannie trwa. Udręka to ludzki los, każdy go zna. Uciekamy przed nią, racjonalizujemy ją, usprawiedliwiamy lub mówimy, że każdy człowiek cierpi, więc i ja cierpieć muszę. A jeśli ulegasz przesądom religijnym, twierdzisz, że to dzieło Boga. A są to wszystko sposoby i środki uciekania przed faktem, tym, co jest, czyli udręką. A jeśli nie uciekasz, to znaczy, nie racjonalizujesz, nie unikasz, nie uzasadniasz, po prostu pozostajesz sam na sam z tym ogromem cierpienia, bez ruchu myśli, to masz całą tę energię, by zrozumieć ową rzecz, którą nazywasz udręką.

Jeśli pozostajesz, bez najmniejszego ruchu myśli, z tym, co nazwałeś udręką, to ulega to przeobrażeniu. I przekształca się w żarliwe uczucie. Podstawowym znaczeniem udręki jest żarliwość. Gdy przed nim uciekasz, tracisz tę cechę, która pojawia się wraz z cierpieniem, a chodzi o pełną żarliwość, która nie ma nic wspólnego z pożądaniem i pragnieniem. Gdy uzyskujesz wgląd w udrękę i pozostajesz z nią bez reszty, bez najmniejszego poruszenia myśli, wyłania się z tego ów dziwny płomień żarliwego uczucia. A musisz mieć żarliwość, w przeciwnym razie nie możesz niczego stworzyć.

Żarliwe uczucie [passion] rodzi współczucie [compassion]. Współczucie oznacza żarliwe uczucie do wszystkich rzeczy, do wszystkich ludzi. Tak więc następuje kres udręki, a jedynie wtedy zaczynasz rozumieć, co znaczy kochać.

A zatem musi się uzyskać wgląd w lęk, wgląd w związek, w całą naturę i strukturę myśli, myśli rodzącej lęk, goniącej za przyjemnością, a także w zanik udręki. Jeśli masz wgląd w to wszystko, to masz tę inteligencję, która przekształca twe mechaniczne działania w coś całkowicie niemechanicznego. Nie myślcie o tym odchodząc stąd! Nie macie czasu. Gdy myślicie o tym, co zostało powiedziane, wasze myślenie staje się tradycyjne, mechaniczne i puste, ale gdy siedzicie tutaj, wspólnie bierzecie w tym udział, dzieje się to teraz. Musi się zdarzyć teraz, w przeciwnym razie nie zdarzy się nigdy, gdyż myśl to udaremni. Myśl nie dysponuje wglądem. Zyskaj wgląd w to, co zostało wskazane, wiedząc, że opis nie jest tym, co opisane, a musi to nastąpić natychmiast, teraz. Myślenie o tym to tylko strata czasu. Kiedy coś podzielasz, podzielasz to teraz.

5

 

Obarczyliśmy słowo miłość tak wieloma znaczeniami, w większości zmysłowymi. Używając tego słowa, znając wszystkie związane z nim komplikacje, jego znaczenie, musimy wspólnie zbadać strukturę i naturę tego, co zwie się miłością.

Czy miłość to pragnienie bądź przyjemność? Czym jest pragnienie i jak powstaje? Jak rozkwita? Jakie ma korzenie? Jak powstaje? Najwyraźniej dla większości z nas miłość wiąże się bezpośrednio z pragnieniem – seksualnie, psychicznie, biologicznie i duchowo. Przedmioty pragnienia zmieniają się, ale jego korzeń jest jeden i ten sam. Jak zatem w każdym z nas rodzi się pragnienie?

Religie oparte na wierze, religie autorytetów, które w ogóle religiami nie są, orzekły, że aby służyć Bogu musimy uwolnić się od pragnienia. A zatem mnisi, hinduscy sannyasini, próbują je stłumić, a w procesie wypierania utożsamiają się z pewnym wyobrażeniem, imieniem, a w rezultacie sądzą, że problem rozwiązali. Płoną wewnątrz od żądzy, ale tłumią ją za pomocą rytuałów, dyscypliny, wysiłków, wszelkich form dostosowywania się. Stanowiło to wielki problem dla ludzi, którzy bardzo poważnie chcieli stwierdzić, czy istnieje prawda, gdyż pragnienie rodzi złudzenia. Pragnienie rodzi doznania, a gdy lgniesz do doznania, zamienia się ono w złudzenie. Utożsamiliśmy miłość z pragnieniem.

Czy pragnienie nie jest wrażeniem – czyli działaniem zmysłów plus myśl? Wrażenia plus myśl to pragnienie. Czy to fakt, czy jedynie wyraz idei? Czy umiesz patrzeć na coś w pełni, wszystkimi zmysłami? A w trakcie tego patrzenia skończyć z tym i nie pozwolić myśli wkroczyć w działania zmysłów? To znaczy, gdy postrzegasz drzewa, góry, ludzką twarz, nieustanny ruch morza, wszystkimi zmysłami, oczami, uszami i nerwami, czy umiesz postrzegać to w pełni i nie pozwolić myśli w to wkroczyć, wtrącić się? Wtedy spostrzegasz całościowo, natomiast gdy myśl wtrąca się w to spostrzeżenie, rozpada się ono na kawałki. A zatem pragnienie jest fragmentaryczne.

Niestety, lub na szczęście – to zależy od ciebie – utożsamiliśmy pragnienie z tym, co zwie się miłością. Czy miłość jest pragnieniem? Czy miłość jest przywiązaniem? Skoroś się do czegoś przywiązał, jesteś tym. Skoroś się całkowicie z czymś utożsamił, jesteś tym. Dlaczego tak bardzo chcesz się utożsamić, przywiązać do czegoś? Dlaczego jeden człowiek przywiązuje się do drugiego? Czyż przywiązanie nie rodzi lęku, lęku przed utratą przedmiotu przywiązania? Przywiązawszy się, stajesz się zazdrosny, zlękniony, niespokojny, są to oczywiste zjawiska. Przywiązujesz się z powodu własnej niewystarczalności, samotności. I z tej niewystarczalności, samotności, poczucia braku, lgniesz do kogoś innego. Czy więc przywiązanie jest miłością? Tam, gdzie jest przywiązanie, musi być wyzysk. A my używamy owego słowa miłość, aby to wszystko ogarnąć. A czy miłość jest zazdrością?

Nic z tego nie istnieje jako przywiązanie, gdy rozumiesz, że tej pustki w twoim wnętrzu nic innego nigdy nie napełni. Musisz się temu przyjrzeć. Nie wolno ci od tego uciekać, musisz to w pełni obserwować. Wtedy ujrzysz, że samotność odchodzi w całkowity niebyt. Wtedy nie ma tego samotnego przywiązania. Wtedy być może dowiemy się, czym jest miłość. W przywiązaniu kryje się lęk, niepokój, nienawiść, wszystkie te konflikty panujące w związkach; a czy tam, gdzie jest konflikt, możliwa jest miłość? A czy może ona być tam, gdzie ambicja? Gdy zrzucisz z siebie ambicję, niepokój, przywiązanie, i gdy zrozumiesz do głębi znaczenie i rolę przyjemności oraz pragnienia, to być może natkniesz się na tę przedziwną rzecz zwaną miłością. A z tego powstaje współczucie. Współczucie to najwyższa forma inteligencji. Jeżeli współczujesz, a w rezultacie jesteś inteligentny, to uczynisz właściwą rzecz we właściwej chwili. Mam nadzieję, że to chwytacie, nie werbalnie, ale faktycznie w swych sercach, umysłach.

I jest też pytanie o to, czym jest śmierć. Dziwnie jest tak o niej mówić w ten piękny poranek, ale stanowi ona część naszego życia. Nie wniknąć w pełne znaczenie tego słowa i nie wiedzieć, co ono za sobą pociąga, odcinać się od niego, uciekać przed nim lub go unikać, nie rozmawiać o nim, to wprowadzać podziały w życie, które jest ruchem całościowym. Musimy w to pytanie wniknąć. Nie tylko starzy, ale i młodzi; wszystkich nas to dotyczy. A zatem co znaczy życie i co znaczy umieranie? Co rozumiemy przez życie, nasze codzienne życie? Wysiłek, walkę, konflikt, przyjemność, niepokój, niepewność, lęk przed utratą pracy, lub o zachowanie posady, próby dostania lepszego zajęcia i tak dalej, nieustanna walka, nieustanny wysiłek, lęk, niepokój, a od czasu do czasu radość – oto nasze życie, jeśli uczciwie to przyznamy. Oto nasza codzienna egzystencja. Do tej nie kończącej się szamotaniny lgniemy i mówimy, że jest ona życiem.

A czym wobec tego jest umieranie? Końcem tak zwanego życia? Biologicznym końcem? Czy też końcem tego olbrzymiego strumienia konfliktu, smutku, bólu, niepokoju, stworzonego przez człowieka? Proszę, mówimy o twoim życiu, nie chodzi o opis życia mówcy czy kogoś tam. Zajmujemy się twoim życiem, twoim codziennym życiem. Jeśli w twoim codziennym życiu nie dokona się radykalne przeobrażenie, to będziemy stwarzali coraz większą niedolę dla siebie i innych ludzi, co właśnie dzieje się wokół. Czym więc jest umieranie?

Istnieje śmierć biologiczna w wyniku wypadku, w wyniku choroby. A ciało, organizm, zużywa się i umiera. Ciało ma własną inteligencję, ale zniszczyliśmy ją wskutek picia, zażywania narkotyków, nieustannych wysiłków, toczonych bitew. Zażywając rozmaite narkotyki i środki chemiczne, lekarstwa, zniszczyliśmy tę wrodzoną inteligencję organizmu, a zatem ciało umiera w wyniku stałego napięcia, zużycia.

Czy organizm, to biologiczne narzędzie wyposażone w mózg, może nie ulec zapsuciu? Nasz mózg psuje się w miarę starzenia. Czy mózg może zachować młodość przez cały czas i nie ulec zepsuciu? Gdy nie ustają tarcie, wysiłek, walka, zarówno biologiczne, jak i psychiczne, umysł psuć się musi. Czy istnieje sposób życia wolny od wysiłku, tak że mózg zawsze jest młody, świeży, aktywny, stanowczy. Jest to możliwe. Czy codziennie uświadamiamy sobie toczącą się w nas nieustannie walkę – próby bycia czymś, próby naśladowania, próby dostosowania się, stania się ideałem, co jest procesem mechanicznym? Czy wiecie, czy zdajecie sobie sprawę z tego, że to wszystko robicie? Nie pytajcie, jak to zatrzymać, jak zerwać z mechaniczną rutyną, ale uświadamiajcie to sobie bez jakichkolwiek wyborów, po prostu przyglądajcie się, gdyż jeśli podejmujecie wysiłek, to już to zniszczyliście. Czy umiecie niewybiórczo obserwować mechaniczny ruch umysłu, a raczej jednej jego części, którą kształtowano przez długie wieki tak, by działała mechanicznie? Po prostu to sobie uświadamiajcie, nie próbując tego poprawić, nie próbując tego zmieniać, gdyż z prób zmieniania rodzi się konflikt. Jak powiedzieliśmy, tam, gdzie jest rozdwojenie, gdzie obserwującego odróżnia się od tego, co obserwowane, konflikt jest nieuchronny. Kiedy nie ma obserwującego, a jest jedynie obserwacja, to nie ma też konfliktu.

Jeśli w ciągu dnia w pełni uświadamiacie sobie wszystkie te mechaniczne ruchy, sposoby swego myślenia, pragnienia, to w nocy, poszedłszy spać, stwierdzicie, wbrew temu, co mówią wszyscy naukowcy, że nic wam się nie śni. Umysł, mózg jest cichy, gdyż wszystkie wasze problemy rozpłynęły się w ciągu dnia, o ile byliście uważni, czujni, świadomi. I gdy idziecie spać, panuje spokój; mózg pozostaje może w ruchu, ale jest to ruch cichy, a nie wzburzony, niespokojny. W rezultacie mózg zaprowadza w sobie ład, tak że staje się młody, świeży. Nie może być młody, świeży i stanowczy, jeśli doznał jakiejś krzywdy. Kiedy jest wolny od krzywd, mózg nie stawia oporu.

Pominąwszy biologiczne umieranie organizmu, czym jest śmierć? Czym jest to, czego się tak lękasz? Końca swych doznań? Końca swej wiedzy? Końca wszystkich rzeczy, do których jesteś psychicznie przywiązany? Biologicznie, gdy przychodzi śmierć, kończy się wszystko, do czego jesteś przywiązany. Nie zabierzesz ze sobą swego domu, mebli, a nawet swych guru – guru katolickich, protestanckich czy hinduistycznych. Czym więc jest to, czego ludzie tak strasznie się lękają? Lękają się, że coś się kończy, kończy się psychicznie, wewnętrznie.

I wiedząc, że to się kończy, chcemy pocieszenia, a zatem mówimy, że musi istnieć ciąg dalszy. Starożytni Hindusi twierdzili, że istnieje dalszy ciąg, zwany reinkarnacją. Powiedzieli, że odrodzisz się do następnego życia zgodnie z tym, coś uczynił w tym życiu. Jeśli postępowałeś właściwie, przyzwoicie, moralnie, to w następnym życiu będziesz lepszy, a przez ciąg wcieleń, zależnie od twego postępowania, dotrzesz ostatecznie do najwyższej zasady. To bardzo pocieszająca teoria i miliony w nią wierzą. Podejście buddyjskie jest takie, że życie to nieustanny strumień, nieustanny ruch, a w jego trakcie wyodrębnia się pewien fragment, który staje się „ty”, „ja”, który wskutek upływu czasu, wskutek nieustannego ruchu, ulega zmianom. I oczywiście chrześcijanie, po swojemu, wierzą w zmartwychwstanie; wierzą w to, że ich Bóg po śmierci wskrzesi ich fizycznie.

My twierdzimy coś zupełnie innego. Proszę, słuchaj, gdyż ujrzysz, jeśli naprawdę to zrozumiesz, że istnieje bezczasowy ruch, bezczasowy stan. Po pierwsze, jak powiedzieliśmy, świat jest tobą, a ty jesteś światem. Wszyscy ludzie radykalnie, u samych podstaw, są zlęknieni, niespokojni, pogrążeni w smutku, zamęcie, nieszczęśliwi, a sporadycznie radośni; psychicznie jest to stały ruch, a gdziekolwiek ludzie się znajdą, jest to ten sam strumień. Jest to ten sam strumień; dlatego też ty jesteś światem, a świat jest tobą. To fakt. Możesz mieć inny temperament, odmienne uzdolnienia, dziwactwa, ale to są reakcje kultury, w której ramach żyjesz. Ale podstawowy strumień jest ten sam.

Dlatego też nie ma indywidualności. Indywidualność pociąga za sobą pełnię, niepodzielną jednostkę, a ty taką niepodzielną jednostką nie jesteś. Jesteś podzielony, rozbity; w rezultacie faktycznie nie jesteś niepodzielną jednostką. Stajesz się zupełną jednostką w pełnym tego słowa znaczeniu wtedy, gdy jesteś całością, w której nie ma fragmentarycznych działań. Słowo całość oznacza zdrowie psychiczne, świętość. Ty jesteś światem, a świat jest tobą, pozostajesz zaś schwytany w ten wciąż płynący strumień. Ale udręce można położyć kres, można zlikwidować lęk – nie jutro, faktycznie teraz; wtedy wychodzisz z owego strumienia – nie ty, jest znak obecności, znajdującej się poza strumieniem lub od niego uwolnionej, gdyż ten strumień jest czasem.

Ten strumień jest czasem. A zatem musisz stwierdzić, czy czas da się zatrzymać. Czas zatrzymuje się, gdy ów strumień już nie płynie. Ten strumień to lęk, ten strumień to konflikt, ten strumień to udręka i cały zamęt, jakiego człowiek narobił za pomocą myśli. Tak więc jest to strumień czasu. Kiedy strumień zanika, czas się zatrzymuje; w rezultacie pojawia się całkowicie inny wymiar.

A więc tym, co obawiamy się stracić, gdy przychodzi śmierć, jest struktura myśli, która ukształtowała „mnie”, formę, imię, a także przywiązanie do tej formy i tego imienia, które są bólem, przyjemnością, niepokojem. Wszystko to jest „mną”, „tobą”. Powiesz może, że istnieje wyższe ja, ale to nadal jest wytwór myśli. Tak więc ów ruch, w który schwytani są ludzie, to ruch czasu, podtrzymywany przez myśl. Im większa pojemność tego strumienia, tym większa pojemność myśli. A gdy ów strumień, będący naszą świadomością i wszystkim, co ona zawiera, zanika, wtedy czas zatrzymuje się, a w rezultacie pojawia się zupełnie inny wymiar. Kiedy zaś to zrozumiesz, nie werbalnie, ale dogłębnie, i będziesz żyć tym na co dzień – a można to zrobić – zobaczysz, że śmierć zyskała zupełnie inne znaczenie.

6

Ojai, 18 kwietnia 1976

Mówił przez ostatnich pięćdziesiąt lat i dłużej, spotykał wielu ludzi, rozmawiał nie tylko o ich osobistych problemach, ale i o globalnych problemach ludzkości, o wielkim zamęcie, niedoli, niesłychanym braku czystości. I w miarę upływu tych wszystkich dni i lat stawało się coraz i coraz jaśniejsze, że jeśli ludzie radykalnie się nie przeobrażą, to być może zniszczymy nie tylko siebie, ale i ziemię. A zatem wydaje się nam, że musi istnieć grupa ludzi niesłychanie poważnych, zaangażowanych – nie powierzchownie, nie dopasowujących się do środowiska i okoliczności, ale dogłębnie – i którzy żyć będą w sposób pełny, szlachetny, intensywny i czysty. W przeciwnym razie tracimy tych niewiele lat, jakie nam pozostały.

Tak więc rozmawialiśmy o rozmaitych sprawach, takich jak zupełny brak związków między ludźmi; mówiliśmy o procesie myślowym jako ruchu materialnym w czasie i orzekliśmy, że myśl w ogóle nie nadaje się do rozwiązania naszych ludzkich problemów, ona bowiem je stworzyła. Myśl nie jest w stanie ich rozwiązać, gdyż stanowi fragment, materialny proces i ruch podległy pomiarowi. Rozmawialiśmy też o lęku i jego zaniku, o rozumieniu całego złożonego problemu przyjemności i o ustaniu smutku, rozmawialiśmy też o miłości i o śmierci.

Ponieważ interesują nas bardzo głębokie problemy egzystencjalne, nie wolno nam odkładać na bok pytań o religię, medytację, a także o to, czy istnieje coś świętego.

Właściwe słuchanie jest sztuką. Sztuką jest też widzieć rzeczy takimi, jakimi są. I uczyć się, nie od innych, całej zawartości własnej, ludzkiej świadomości, która jest wytworem tysiącleci ludzkich wysiłków, smutków, udręk, niepokojów. To wszystko jest w nas. W uczeniu się, jak patrzeć na całą zawartość tej świadomości, jak jej słuchać, w obserwowaniu tej świadomości, zawarte jest działanie.

Zamierzamy wspólnie porozmawiać o religii, albowiem stanowi ona twórczy czynnik nowej kultury. Jeśli nie ma religii, to kultura umiera, cywilizacja ulega rozpadowi. Zastanawiając się nad tym, jaki jest świat, z całą jego brutalnością, gwałtem, wojnami, podziałami, nienawiścią klasową i tak dalej, co razem świadczy o degeneracji ludzkiego umysłu, dobrze by było odkryć dla siebie, czym jest religia. Czy jest zespołem wierzeń? Odprawianiem rytuałów, powtarzaniem bez końca słów, które tak naprawdę pozbawione są wszelkiego sensu? Chodzeniem w niedzielę rano do kościoła, do świątyni bądź do meczetu, powtarzaniem pewnych pieśni, pewnych słów? Jeśli na serio zadamy sobie to pytanie, to cóż za konieczność kryje się w danym wierzeniu, w danym wniosku? Wierzenia, wnioski dzielą ludzi. W tej małej wiosce spotykamy pięć czy sześć wyznań chrześcijańskich. A na całym świecie istnieją wielkie podziały, wprowadzone przez tak zwane religie – hinduizm, buddyzm, islam i chrześcijaństwo, oraz ich niezliczone odłamy. Na czym więc w ogóle polega waga wierzeń? A może wiara przeszkadza zrozumieniu, czym jest prawda?

Czy religia rozmija się z codziennym życiem, czy też jest ruchem, który w nasze życie wprowadza ład? Jeśli się rozmija z naszym życiem codziennym, to może jedynie wywołać dalszy zamęt, dalszy konflikt.

Aby odkryć znaczenie religii, w życiu musi panować ład. Nasze życie jest pełne chaosu, rozdarte sprzecznościami, nieuporządkowane, rozbite; jak w takim życiu może zapanować ład? Ład to nie akceptacja planu. Ład pojawia się tylko wtedy, gdy pojmujemy, gdy w pełni, niewybiórczo, uświadamiamy sobie własny zamęt, własne nieuporządkowane życie. Z niewybiórczego uświadomienia nieładu powstaje ład; to znaczy, ze zrozumienia, z obserwacji naszego codziennego życia, w którym panuje nieład. Taka obserwacja nie opiera się na potępianiu, racjonalizacji, ocenianiu. Z tej niewybiórczej świadomości rodzi się ład, a ów ład jest czymś żywym; i dlatego trwa w nieustannym ruchu. Mimo że dla obecnego pokolenia moralność nic nie znaczy, moralność w swej istocie jest ładem. A bez ładu, jak możliwa jest czystość?

Część z tego dotyka pytania o medytację; bez ładu w życiu, nie będąc w pełni moralnym w swym codziennym postępowaniu, jak w ogóle można myśleć o medytowaniu? Można siedzieć ze skrzyżowanymi nogami przez resztę życia, przez kolejnych dziesięć czy milion wcieleń, oddychać w pewien sposób, wyuczony w Indiach, ale nigdy nie natrafi się na to, co jest prawdą, gdyż życie pogrążone jest w nieładzie. Dlatego, zanim choćby pomyślisz o medytowaniu, musisz zaprowadzić w swym życiu ład; jeśli „medytujesz” żyjąc w nieładzie, to jest to cudowna ucieczka, pozbawiona wszelkiego znaczenia, wszelkiego sensu. Proszę, zrozum to. Medytacja to najcudowniejsza z rzeczy, ale nie taka, jaką ty uprawiasz. W twoich związkach musi panować ład, a jest to możliwe jedynie wtedy, gdy nie ma lęku. Ładu nie tworzy myśl. Jeśli stworzyła go myśl, to wywoła to dalszy nieład.

Aby znaleźć, aby natrafić na to, co najświętsze, życie musi być solidnie wsparte na ładzie. A waga wszelkich medytacji polega na tym, aby natrafić na tę ciszę. Nawet biologicznie, psychicznie, aby coś jasno widzieć, aby patrzeć na drzewa, grę świateł wśród liści, zieloną trawę oraz wzgórza, i jasno je widzieć, umysł musi być cichy, nieprawdaż? To takie proste, a my to tak komplikujemy. Aby cokolwiek widzieć jasno, aby jasno obserwować, niezbędny jest cichy umysł, nieprawdaż? Jeśli paplacie i paplacie, to nie ujrzycie drzewa, nie ujrzycie głębi cieni, piękna pnia czy konaru. Ujrzycie to dopiero wtedy, gdy umysł ucichnie.

Zobacz ten fakt, kryjące się za nim racje, jego logikę: możesz widzieć coś jasno jedynie wtedy, gdy twój umysł jest cichy. Nie usłyszysz tego, co mówi ktoś inny, jeśli przez cały czas mówisz do siebie. A zatem, jeśli chcesz wyraźnie kogoś słyszeć, musisz zamilknąć. Tak więc cisza jest absolutnie konieczna, aby spostrzegać to, co dzieje się poza nami i w nas. Zewnętrze i wnętrze to ten sam ruch, nie różnią się one od siebie. Jest to ruch jednolity, lecz myśmy go podzielili na wewnętrzny i zewnętrzny. Obserwując jasno to, co zewnętrzne, odkrywa się następnie wnętrze, a wreszcie dostrzega się, że jest to jeden ruch. Aby to jasno ujrzeć, trzeba patrzeć, obserwować w ciszy.

Wspólnie badamy znaczenie i głębię tego, co zwie się religią, aby stwierdzić, czy jest coś niezniszczalnego, nietkniętego przez myśl, co nie jest złudzeniem, co nie jest projekcją naszych pragnień bądź jakimś doznaniem, ale czymś, z czym myśl nigdy nie weszła w styczność, czymś całkowicie oryginalnym. I aby się na to natknąć, powiedzieliśmy, że w życiu codziennym musi panować ład, stanowiący istotę cnoty.

Istnieją różne rodzaje ciszy, nieprawdaż? Istnieje cisza oddzielająca dwa zgiełki – czy to jest cisza? Istnieje cisza między dwiema myślami – czy to jest cisza? Istnieje tek zwany pokój między dwiema wojnami – czy to jest pokój? Czym zatem jest cisza? Czy stworzyła ją myśl? Czy jest wystudiowana? Czy jest czymś sfabrykowanym, gdyż rozumiesz, że jeśli chcesz ujrzeć „niebo”, musisz być cichy? Następnie powiadasz: „Jak mam być cichy? Naucz mnie, jak pogrążyć się w ciszy”. Pragnąc dowiedzieć się, czym jest cisza, ludzie zaczynają wymyślać systemy, metody, sposoby jej osiągania.

Jeśliś to raz zrozumiał, nie tkniesz już żadnego systemu. Cóż bowiem pociągają za sobą system i ćwiczenia? Powtarzanie, ćwiczenie, ćwiczenie, ćwiczenie, kontrolę, podejmowanie wysiłku, a w rezultacie uleganie mechanizacji. Jak już powiedzieliśmy, część naszego mózgu uległa mechanizacji. Powiedzieliśmy, że myśl w swojej istocie działa mechanicznie, gdyż jest powtórzeniem, bądź reakcją pamięci. A gdy już żyjemy życiem zmechanizowanym i próbujemy poza taki sposób życia wykroczyć przez wprowadzenie innego mechanicznego procesu, a mianowicie systemów, metod, ćwiczeń, to nadal jesteśmy zmechanizowani. Gdyś zatem raz ujrzał tę prawdę, logikę, tę rację, nigdy nie tkniesz się systemów, metod, ćwiczeń. Wszystko, co zostało zaaranżowane, stworzone przez myśl – jakkolwiek by nie było piękne, logiczne, starożytne, tradycyjne – jeszcze bardziej umysł mechanizuje, a ostatecznie stępia. Samo ujrzenie tej prawdy likwiduje pragnienie systemów, metod.

Jeśli ciszy nie stworzyła myśl, to czym ona jest? By widzieć jasno, musisz być cichy, by wyraźnie słyszeć, umysłowi nie wolno paplać. Gdy dostrzegasz tę prawdę, to tak się dzieje. Aby być cichy, nie musisz się wysilać.

Czym zatem jest to, co jest ciche? Przyjrzymy się temu badając uświadomienie. Czym jest uświadomienie, zdawanie sobie z czegoś sprawy? Gdy tak tu siedzicie, uświadamiacie sobie drzewa, cienie, grę świateł wśród liści, ich ruch. [Mowa odbywa się na świeżym powietrzu, w dębowym gaju.] Kiedy patrzycie na drzewo, zdajecie sobie sprawę z jego obecności. Czy umiecie na nie patrzeć bez werbalizacji? Po prostu patrzeć, nie nadając mu nazwy, nie przypisując mu cech, nie opisując, po prostu patrzeć.

Nigdy po prostu nie obserwujemy: patrzymy i mówimy: „Jakież to piękne”, „Jakie brzydkie”, „Ależ to użyteczne”, w zależności od swych uwarunkowań. A zatem nigdy nie obserwujesz rzeczy takimi, jakimi są. A czy umiesz obserwować, czy widzisz piękno całej tej krainy, tych wszystkich wzgórz, ich spokój, rzucane przez nie cienie, po prostu obserwujesz, bez żadnej reakcji ze strony myśli, bez żadnej reakcji typu lubię bądź nie lubię? Po prostu obserwować, oto uświadomienie. Uświadamiać sobie świat wokół ciebie, a następnie uświadamiać sobie świat w tobie. Świat wewnętrzny jest o wiele bardziej złożony. Świat wewnętrzny to cała nasza świadomość. A ta świadomość jest tym, co zawiera. Świat w tobie jest o wiele bardziej złożony, o wiele subtelniejszy, a jeśli ma się energię, zdolność, intensywność i czystość potrzebne do tego, by weń wniknąć, to natrafia się na niebywałą głębię. A zatem, uświadom sobie najpierw to, co zewnętrzne, przyjrzyj mu się i uświadom sobie wszystkie swe na niego reakcje, a potem wykrocz poza owe reakcje i obserwuj. A teraz w ten sam sposób wniknij we własny świat, czyli w swą świadomość, z całą jej zawartością, ze wszystkimi jej doznaniami, z całą jej wiedzą, z jej upodobaniami, z jej lękami, niepokojami, smutkiem, bólem. Bądź świadom tej olbrzymiej zawartości, do której człowiek wciąż coś dokładał przez tysiące lat, zdawaj sobie z niej sprawę.

Czy można zdawać sobie sprawę w pełni? Czy też musimy brać jeden kawałek po drugim, warstwę po warstwie, fragment po fragmencie? Zawartość świadomości tworzy świadomość; jeśli nie ma zawartości, nie ma też świadomości, takiej, jaką znamy. Czy zrozumiesz zawartość świadomości kawałek po kawałku? A może istnieje jej rozumienie całościowe? Zawartość twojej świadomości to twoje uwarunkowanie – jako chrześcijanina, jako socjalisty, przez klimat, przez pożywienie, przez to wszystko, co człowiek uczynił sobie i innym, przez jego identyfikacje, jego wierzenia. To wszystko jest świadomością. Czy aby tę świadomość zrozumieć będziesz ją badał porcja po porcji? A może istnieje sposób patrzenia na nią jako całość, tak że nie zajmie ci to czasu?

Istnieje sposób patrzenia na nią jako całość, nie na fragment po fragmencie. A jest to możliwe tylko wtedy, gdy rozumie się uświadomienie. Można więc uświadomić sobie świat wokół siebie, oglądać własne reakcje na świat zewnętrzny i obserwować świat zewnętrzny bez reagowania. I przejść od zewnętrza do wnętrza, z całą jego zawartością, stanowiącą świadomość, aby je obserwować. Najpierw będzie się na to reagować, naturalnie: „Nie lubię”, „Lubię”, „Jakież to piękne”, „Ależ to było przyjemne”, „Chciałbym coś z tego zachować” i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Obserwuj tę reakcję, a potem wykrocz poza nią. Jeśli poza nią wykroczysz, ujrzysz całą zawartość w jednej chwili.

To stanowi część medytacji: widzieć zewnętrze faktycznie takim, jakim jest, nie jakim chciałoby się, by było, wojny, antagonizmy, nienawiści, niezliczone zniewagi i krzywdy, jakich ludzie doznają, smutek, ból, niepokój, samotność, brak miłości, obserwować to wszystko. A co się wtedy dzieje? Wtedy ujrzysz, że gromadzi się energia, gdyż panuje ład, a w rezultacie energii się nie marnotrawi. Kiedy w życiu codziennym panuje ład matematyczny, energia się nie rozprasza. Gdy panuje ład, następuje jej nagromadzenie. I mając tę energię obserwuj świat i siebie, i zrozum, że świat tam na zewnątrz i tutaj to ten sam ruch. Energia się gromadzi, gdy obserwuje się bez obserwującego. Obserwujący jest przeszłością, przeszłością będącą wszelkimi uprzedzeniami, opiniami, wnioskami, tradycyjnymi reakcjami. Obserwujący, będąc przeszłością, styka się z teraźniejszością, i próbuje przetłumaczyć to, co jest, zgodnie z niegdysiejszymi wnioskami. Słusznie? To nadaje przeszłości dalszy ruch w czasie jako przyszłość. Jesteś wytworem przeszłości. To fakt. Część twego mózgu jest, jako wiedza, wytworem serii przygód, zdarzeń, doznań, a wiedza jest zawsze przeszłością. Ów ruch przeszłości styka się z teraźniejszością i teraźniejszość przekłada, lub modyfikuje, zgodnie z przeszłością, i w ten sposób utrzymuje ją w ruchu w przyszłość. Przeszłość, stykająca się z teraźniejszością, to ruch; teraźniejszość też jest ruchem; jeśli przeszłość stykająca się z teraźniejszością w tej samej chwili znika, co oznacza brak ruchu, to czas zatrzymuje się.

Tak więc medytacja wprowadza w życie ład, a tym samym gromadzi wielką energię, a także likwiduje konflikt między obserwującym, a tym, co obserwowane, co jeszcze energii dodaje. Tam, gdzie występuje podział między obserwującym, a tym, co obserwowane, konflikt jest nieuchronny. Kiedy się gniewasz, w chwili gniewu, w sekundzie gniewu nie ma podziału, ale w sekundę potem podział się pojawia: „Nie wolno mi się gniewać” lub „Dlaczego nie miałbym się gniewać?” Tam, gdzie jest podział, musi nastąpić konflikt. Konflikt, z całą związaną z nim przemocą, jest marnotrawstwem energii. Gromadzenie całej energii to początek ciszy.

Żyjemy pełni zamętu, nasza świadomość wrze, toczy nieustanną walkę, dokonuje nieustannych wyborów, czemuś przeczy, czegoś się domaga, dominuje, przywiązuje się. Nieustannie walczy, cały czas się gotuje; a wrząc marnotrawi energię. Ustanie tego wrzenia stanowi część medytacji. Nie w wyniku kontroli. W chwili, gdy kontrolujesz, kim jest kontrolujący? Proszę, wniknijcie w to sami. Kontrolujący to część myśli. Kiedy kontrolujący próbuje kontrolować myśl, marnotrawi energię. Lecz jeśli widzisz tę prawdę, że kontrolujący jest tym, co kontrolowane, to konflikt wygasa. A to oznacza, że masz dalszą energię, ona zaś jest niezbędna, ta pełna energia, nie wytworzona w wyniku tarć. Tarcie ma swą własną energię, ale tej energii, o której mówimy, nie wytwarza myśl, a zatem nie jest ona produktem tarć. Ta energia jest niezbędna, aby natknąć się na to, co święte, co jest umysłem religijnym.

Medytacja opróżniania więc świadomość z jej zawartości – z lęków, niepokojów, konfliktów w związkach – kładzie kres udręce, a w rezultacie jest współczuciem. Likwidacja treści świadomości jest zupełną ciszą. Wtedy ta cisza jest pełna energii. Nie jest to cisza pusta. Nie jest to cisza, która chce czegoś więcej.

Tak więc medytacja to nie powtarzanie mantr, nie po prostu siedzenie i uważne oddychanie. Medytacja musi nastać całkowicie nieproszona, niezaaranżowana, nieprzygotowana. A to oznacza brak miary. Jeśli zaszło się tak daleko – nie, to nie jest ani daleko, ani blisko – jeśli się tego dokonało, to pojawia się ta pustka.

A teraz zaczekajcie minutę. Naukowcy mówią, że w tej pustce tkwi energia. My twierdzimy, że w tym medytacyjnym procesie, ruchu, pojawia się zupełnie inny rodzaj świadomości wymiaru, w którym zawiera się cała energia, zgromadzona wskutek medytacji, panującego w życiu ładu. Masz pełną energię – istnieje pełna energia. A w tej pustce nie ma niczego. Jest nicość. Nicość [nothing] znaczy nie-coś [not a thing]. Coś oznacza myśl. Myśl to proces materialny. A zatem w tej pustce myśl w ogóle nie istnieje. I dlatego nie ma doznającego, który doznaje tej pełnej nicości.

Czym jest piękno? Ono również stanowi część naszego życia. Cieniem? Zarysem budynku? Obrazem? Wspaniałymi kulturami istniejącymi w świecie? Górami? Płynącymi wodami? Piękną twarzą? Czym jest piękno? Czyż piękno nie istnieje wtedy, gdy nie ma ośrodka konfliktu? Kiedy mówisz „Jakież to piękne”, to jakie uczucie za tym się kryje? Jaką naturę mają emocje, wzbieranie czegoś? Czy to jest piękno? A może piękno to całkowita nieobecność obserwującego? Kiedy jedynie w pełni się obserwuje, nie dokonując wyborów, nie wprowadzając podziałów, pojawić się musi to poczucie piękna. To może być tym, co święte. Nie piękno kobiecej czy męskiej postaci. Istnieje piękno kobiety i mężczyzny, piękno drzewa, piękno linii, tafli wodnej, falującego morza, lecz oby odkryć, oby natknąć się na to poczucie pełnej nieobecności czegokolwiek, co sprzeczne, czegoś pełnego, zupełnego, zdrowego psychicznie, racjonalnego. Taki umysł jest umysłem pięknym, umysłem religijnym. W nim bowiem ucieleśnia się pełna energia.

Tak więc istnieje coś świętego, czego nie tknęła myśl, czego nie tknęli bądź nie zepsuli ludzie, z ich pragnieniami, trwogami, kłótniami i szelmostwem. A natknięcie się na to stanowi nie tylko część medytacji, ale też usuwa smutek, co jest początkiem mądrości. Mądrość zatem to nie uczenie się z książek bądź chodzenie do szkoły. Kiedy w tobie jako człowieku znika smutek, to z tego powstaje mądrość.

A kiedy człowiek się przeobraża, kiedy ty się radykalnie przeobrażasz, to wywierasz wpływ na całą świadomość ludzkości. Ty jesteś ludzkością, ty jesteś ruchem ludzkości. To fakt, to rzeczywistość. Jeśli się zmieniasz, to wpływasz na świat. Ponosisz więc za to ogromną odpowiedzialność. Musisz bardzo sceptycznie podchodzić do wszelkich doznań psychicznych, subiektywnych przeżyć, ponieważ są niesłychanie destruktywne.

Tak więc medytacja pociąga za sobą życie w wielkim ładzie, a w rezultacie wielką cnotę, moralność. Pociąga też za sobą zrozumienie i głębię piękna. I prowadzi do opróżnienia tej świadomości, która jest tobą, ze wszystkich przywiązań, lęków, nadziei, rozpaczy, opróżniania ze wszystkiego przez obserwowanie.

Wtedy masz tę energię, jedynie która może odkryć to, co wieczne, co nie ma ani początku, ani końca.