DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

indeks  |  antologia religijna  |  antologia filozoficzna  |  filozofia nauki

Wojciech Sady: wykłady  |  Jiddu Krishnamurti: życie i nauczanie (sites.google)

 

Jiddu Krishnamurti

Mowy w Saanen 1974

tłum. Wojciech Sady

Myśl stworzyła ten świat... (Saanen, 14 lipca 1974)
Mówiliśmy o tym, że świat poza nami i w nas pogrążony jest w chaosie... (Saanen, 16 lipca 1974)
Mówiliśmy o rozumieniu naszych działań... (Saanen, 18 lipca 1974)
Interesuje nas przede wszystkim przeobrażenie... (Saanen, 28 lipca 1934)

1

Saanen, 14 lipca 1974

Myśl stworzyła ten świat, świat polityki, świat ekonomii, świat biznesu, moralność społeczną i wszelkie struktury religijne. Wszystkie nasze problemy i wszelkie pragnienia, aby je rozwiązać, mieszczą się w obrębie świadomości, w obrębie obszaru stworzonego przez myśl. Tak więc myśl jest serią prób znalezienia odpowiedzi na ten nieład, jaki sama wprowadziła w nasze osobiste związki, w nasze stosunki ze społeczeństwem. Nawet wasze medytacje, nawet wasi bogowie, wasi Chrystusowie i wasi Buddowie są tworami myśli, która jest materią, która może funkcjonować jedynie w obrębie czasu. Sądzimy, że dzięki myśli, dzięki woli, dzięki ambicji, dzięki przymusowi i agresji, przez zastąpienie starych tradycji nowymi religiami, możemy rozwiązać wszystkie problemy wiążące się ze związkami między ludźmi.

Czy działanie myśli może rozwiązać te wszystkie problemy? Jeśli myśl na te wszystkie problemy odpowiedzi nie udzieli, to co je rozwiąże?

Czym jest świadomość? Czym działanie myśli? Wszystkie wasze medytacje dokonują się w tym kręgu; cała pogoń za przyjemnością, lęk, chciwość, zawiść, brutalność, gwałt mieszczą się w tym obszarze. A myśl nieustannie próbuje poza niego wykroczyć, stwierdzając istnienie tego, co niewysłowione, nienazywalne, niepoznawalne. Zawartość świadomości jest świadomością. Twoja świadomość i cudza świadomość to jej zawartość. Jeśli urodziła się w Indiach, to zawiera wszystkie tradycje, przesądy, nadzieje, lęki, smutki, niepokoje, gwałt, seksualne żądze, agresję, wiary i dogmaty tego kraju. A jednak zawartość świadomości jest niesłychanie podobna u tych urodzonych na Wschodzie i tych z Zachodu.

Przyjrzyj się, jeśli możesz, własnej świadomości. Jeśli wychowano cię w kulturze religijnej jako chrześcijanina, to wierzysz w zbawicieli, rytuały, wyznania wiary i dogmaty z jednej strony, z drugiej zaś akceptujesz społeczną niemoralność, wojny, narody i podziały między nimi ograniczające ekspansję ekonomiczną, a także nie liczysz się z innymi. Twoja świadomość zawiera twe osobiste niedole, lęki, chciwość, agresywność, żądze, samotność, smutek, brak więzi z innymi, izolację, frustrację, zamęt, przygnębienie. I to stanowi świadomość, niezależnie od tego, czy jesteś człowiekiem Wschodu czy Zachodu – bywają różne odmiany, radości, czasem wiedzy jest więcej, a czasem mniej. Bez tej zawartości nie ma świadomości, jaką znamy.

Cała edukacja oparta jest na tym, że zdobywa się coraz więcej wiedzy, więcej informacji, ale funkcjonuje się nieodmiennie w tym kręgu. Każda reforma polityczna, oparta na jakiejś nowej filozofii, sprowadza się do wymyślania czegoś w obrębie tego obszaru. Tak więc człowiek, wciąż cierpiąc, nieszczęśliwy i samotny, lękając się i śmierci i życia, z nadzieją oczekuje na wielkiego przywódcę, który wydobędzie go z niedoli, na nowego zbawiciela, nowego polityka. W tym zamęcie postępujemy tak nieodpowiedzialnie, że z własnego chaosu chcemy stworzyć tyranów, w nadziei, że w obrębie tego obszaru oni zaprowadzą ład. Oto co dzieje się poza nami i w nas. Każdy przywódca, jakiego wybierzemy, będzie podobny do nas; nie wybierzemy takiego, który byłby zupełnie od nas inny. Oto prawdziwy obraz naszego życia: konflikt wewnątrz i na zewnątrz, zmagania, wzajemne sprzeciwy, przerażający egoizm.

Skoro w świecie jest tyle niedoli, koniecznie trzeba zbadać, samodzielnie – przez poważne, powolne, cierpliwe, pełne wahań dociekania – czy istnieje inny sposób rozwiązania tych problemów, nie angażujący myślenia. Czy istnieje działanie nie oparte na myśli? Czy istnieje inteligencja, nie będąca funkcją czy wytworem myślenia, której nie stworzyła myśl, której nie rodzą przebiegłość, tarcia i walki, coś zupełnie odmiennego?

Aby się porozumiewać, trzeba słuchać nie tyle mówcy, co samego aktu słuchania. Jak się słucha? Czy w ogóle kiedykolwiek słucha się naprawdę? Czy słuchamy swobodnie, czy też zawsze towarzyszą temu przebiegłe operacje myślowe, interpretacje lub uprzedzenia? Musimy słuchać, o ile jesteśmy w stanie, treści swej świadomości, słuchać nie tylko tego, co jest na powierzchni, a co jest dość proste, ale i jej głębszych warstw. Chodzi o słuchanie całości świadomości.

Jak słucha się własnej świadomości i jak się ją postrzega?

Mówca urodził się w pewnym kraju, gdzie jako bramin przyswoił sobie wszelkie uprzedzenia, głupstwa i przesądy, wiary, podziały klasowe. Młody umysł przyswoił tam sobie tradycję, rytuały, zdumiewającą ortodoksję i niesamowitą dyscyplinę, którą ta grupa sama sobie narzuciła. A następnie przenosi się na Zachód i znów przyswaja sobie wszystko, co tam napotyka. Jego świadomość zawiera to, co w niej umieszczono, to, czego się nauczył, to, czym są jego myśli i własne emocje przez myśl rozpoznawane. Oto świadomość tej osoby. Wszystkie jego problemy polityczne, religijne, osobiste, społeczne mieszczą się w tym obszarze. Wszystkie problemy tam się znajdują. A nie będąc w stanie rozwiązać ich samemu, zagląda do książek, pyta innych, co robić, jak medytować, jak uporać się ze związkiem ze swą żoną, dziewczyną czy z rodzicami. Czy powinien wierzyć w Jezusa lub w Buddę, a może w nowego guru, który wygaduje tyle nonsensów? Szuka nowej filozofii życiowej, nowej filozofii politycznej i tak dalej, a wszystko to dzieje się w obrębie tego obszaru.

Ludzie postępowali tak od niepamiętnych czasów, ale w tym kręgu odpowiedzi nie ma. Można medytować godzinami, przyjmując pewną postawę, w szczególny sposób oddychając, ale to dzieje się w obrębie tego obszaru, ponieważ chce się coś w wyniku medytacji zyskać.

A zatem istnieje ta treść świadomości: nudna, głupia, tradycyjna myśl, rozpoznająca wszystkie swe emocje – w przeciwnym razie nie są one emocjami. To zawsze jest myśl, będąca reakcją pamięci, wiedzy i obróbką doznań. Czy umysł mógłby się temu przyjrzeć? Czy możesz przyjrzeć się działaniu myśli?

Kiedy się przyglądasz, to kto jest obserwującym, który spogląda na zawartość? Czy jest czymś od tej zawartości odmiennym? Naprawdę bardzo ważne jest, aby o to zapytać i znaleźć odpowiedź. Czy obserwujący jest czymś innym niż ta zawartość, a zatem jest zdolny do tego, by ją zmienić i poza nią wykroczyć? Czy też obserwujący jest tym samym, co owa zawartość? Spójrzcie. Jeśli obserwujący – „ja”, które patrzy – jest czymś innym od tego, co obserwowane, to obserwującego i obserwowane coś oddziela, a zatem panuje konflikt: „Nie wolno mi tego czynić; powinienem czynić to a to”; „Muszę pozbyć się mego szczególnego uprzedzenia” – i przyjmuję nowe uprzedzenie; „Muszę pozbyć się swych starych bogów” – i znajduję sobie nowych. Tak więc póki trwa podział na obserwującego i obserwowane, musi panować konflikt. To jest zasada, prawo. A zatem, czy obserwuję zawartość swej świadomości tak, jakbym zaglądał z zewnątrz, zmieniając fragmenty i przemieszczając je w inne miejsca? Czy też ja, obserwujący, myślący, doświadczający, jestem tożsamy z tym, co obserwowane, doświadczane, myślane?

Jeśli spoglądam na zawartość swej świadomości jako obserwujący z zewnątrz, to musi powstać konflikt między tym, co obserwowane, a obserwującym. Musi panować konflikt i w stanie takiego konfliktu żyjemy: „ja” i „nie ja”, „my” i „oni”. Jeśli „ja”, obserwujący, jestem czymś innym niż gniew, to próbuję go kontrolować, tłumić, panować nad nim, przezwyciężać go i panuje konflikt. Ale czy obserwujący jest w ogóle czymś innym? Czy też jest z istoty tym samym, co to, co obserwowane? Jeśli jest tym samym, to konfliktu nie ma, nieprawdaż? Zrozumienie tego jest inteligencją. Wtedy działa inteligencja, a nie konflikt.

Wielka byłaby szkoda, gdybyście tej prostej rzeczy nie rozumieli. Człowiek żył w stanie konfliktu. Pragnie przez konflikt osiągnąć pokój. A tego się osiągnąć nie da; jakkolwiek wiele broni mielibyście przeciw równie potężnym broniom drugiej strony, pokój nigdy nie nastanie. Nastanie jedynie wtedy, gdy działać będzie inteligencja, ta inteligencja, która pojawia się wraz ze zrozumieniem, że nie ma różnicy między obserwującym a tym, co obserwowane. Wgląd w sam ten fakt, w samą tę prawdę, rodzi ową inteligencję.

To sprawa nadzwyczaj ważna, gdyż wtedy ujrzycie, że nie macie narodowości; można mieć paszport, a nie mieć narodowości. Nie macie bogów. Nie ma autorytetu, ani w was ani poza wami. Wtedy jedynym autorytetem jest inteligencja. Nie jest to przebiegła inteligencja myśli, która jest zwykłą wiedzą działającą w obrębie pewnego obszaru, co inteligencją nie jest.

Tak więc to należy najpierw zrozumieć, gdy spogląda się na swą świadomość: podział na myślącego i myśl, obserwującego i obserwowane, doznającego i doznanie jest fałszem, ponieważ są one tym samym. Nie ma myślącego, jeśli się nie myśli. Myśl stworzyła myślącego.

To najpierw należy zrozumieć, wejrzeć w tę prawdę, w ten fakt, tak ewidentny jak to, że tu siedzicie, tak by nie było konfliktu między obserwującym a tym, co obserwowane.

A zatem, co zawiera wasza świadomość, zarówno ukryta, jak i jawna? Czy możecie na nią spojrzeć – i niczego nie próbować?

Można to stwierdzić, ale nie siedząc tutaj, tylko w relacjach z innymi. Stanowią one zwierciadło, w którym ujrzycie, nie zamykając oczu, nie odchodząc w ciemne lasy i pogrążając się w marzenia. Wchodząc w faktyczne związki z mężczyzną, kobietą, sąsiadem, politykiem, swymi bogami, swym guru, będziesz obserwował własne reakcje, nastawienia, uprzedzenia, wyobrażenia, nieustanne szukanie po omacku. Oto zawartość. Teraz jedynie orzesz, siać możesz tylko wtedy, gdy obserwujesz swe relacje z innymi i widzisz, co faktycznie zachodzi. Można patrzeć dowolnie długo i zacząć rozróżniać rozmaite cechy i tendencje, ale jeśli patrzy się jako obserwujący, różny od tego, co obserwowane, to nieuchronnie wywołuje się konflikt, a zatem dalsze cierpienia. Kiedy uzyskuje się wgląd i widzi tę prawdę, iż obserwujący jest obserwowanym, konflikt całkowicie wygasa. Wtedy zaczyna działać energia zupełnie innego rodzaju.

Istnieją różne rodzaje energii. Jest energia fizyczna, zawarta z dobrej żywności; bywa też energia, jaką stwarzają emocje, sentymenty; jest energia tworzona przez myśl w skutek różnych konfliktów i napięć. Żyliśmy dotąd w tym obszarze energii i nadal próbujemy w jego obrębie znaleźć większą energię, aby rozwiązać swe problemy. Istnieje energia innego rodzaju, lub też kontynuacja tej energii w zupełnie innej formie, kiedy umysł działa całościowo, nie w obszarze myśli, lecz inteligentnie.

Czy umysł jest w stanie obserwować to, co sam zawiera, nie dokonując przy tym wyborów, nie wydzielając jakiejś części, pewnej części fragmentu, ale obserwować całościowo? Kiedy patrzę na mapę Francji, płynąc z Anglii przez Kanał, widzę drogę wiodącą do Gstaad. Potrafię określić odległość, dostrzegam kierunek. Wszystko to jest bardzo proste, gdyż zostało zaznaczone na mapie, a ja się nią kieruję. Robiąc to nie patrzę na inne jej części; znam kierunek, w którym chcę jechać, on zaś wyklucza wszystkie inne. Podobnie umysł, szukający w danym kierunku, nie spostrzega całości. Jeśli chcę znaleźć coś, o czym sądzę, że istnieje, to kierunek został ustalony, idę w tę stronę, a mój umysł stracił zdolność widzenia całościowego. Kiedy więc patrzę na zawartość swej świadomości, która nie różni się od waszej, ustaliłem kierunek – by wyjść poza nią. Ruch w pewnym szczególnym kierunku, poszukiwanie danej przyjemności, nie chcenie uczynienia tego a tego, sprawiają, że tracimy zdolność widzenia całości. Jeśli jestem naukowcem, widzę jedynie w pewnym kierunku. Jeśli jestem artystą, podobnie. Jeśli mam pewien talent lub dar, widzę jedynie w pewnym kierunku. Tak więc umysł, o ile porusza się w szczególną stronę, nie jest w stanie spostrzegać całości i jej ogromu. Czy zatem umysł w ogóle może być nieukierunkowany?

To trudne pytanie. Proszę, słuchajcie go. Umysł, rzecz jasna, musi zwrócić się w pewną stronę, jeśli idę stąd do domu, lub kiedy prowadzę samochód bądź spełniam jakąś techniczną funkcję; ja jednak mówię teraz o umyśle, który rozumie naturę ukierunkowania, a w rezultacie jest zdolny do widzenia całości. Gdy widzi całość, może też działać w pewnym kierunku. Kiedy mam w umyśle cały obraz, mogę dostrzec detal; ale jeśli mój umysł operuje jedynie detalami, to nie jestem w stanie ogarnąć całości. Jeśli niepokoją mnie własne opinie, niepokoje, to, co chcę zrobić, co zrobić muszę, nie mogę dostrzec całości. To oczywiste. Jeśli przybywam z Indii, pełen uprzedzeń, przesądów i tradycji, to nie jestem w stanie widzieć całości. A zatem, czy umysł może być wolny od ukierunkowań? Co nie znaczy, że w żadną stronę się nie zwraca. Kiedy działa wychodząc z całości, kierunek staje się jasny, zdecydowany i skuteczny; ale gdy umysł działa jedynie w pewnym kierunku zgodnie ze wzorem, jaki sobie ustalił, to całości dostrzec nie jest w stanie.

Istnieje zawartość mojej świadomości. Ta zawartość tworzy moją świadomość. A czy umysł jest w stanie spojrzeć na nią jako na całość? Czy może po prostu patrzeć, bez ukierunkowania, nie formułując opinii, nie dokonując wyborów? To oznacza, że nie ma obserwującego, obserwujący jest bowiem przeszłością. Czy może spoglądać z tą inteligencją, której nie stworzyła myśl? Myśl jest bowiem przeszłością. Zróbcie to. Wymaga to niesłychanej dyscypliny, ale nie dyscypliny polegającej na tłumieniu, kontroli, naśladownictwie lub dostosowaniu się, ale dyscypliny będącej aktem, w którym widzi się prawdę. Działanie prawdy stwarza swe własne działanie, a ono jest dyscypliną.

Czy twój umysł potrafi patrzeć na to, co sam zawiera, gdy mówisz do innego, na zawartość tkwiącą w gestach, w sposobie, w jaki chodzisz, w jaki siedzisz i jesz, w sposobie twego zachowania? Zachowanie ukazuje zawartość twej świadomości, niezależnie od tego, czy u jego podłoża leży przyjemność, nagroda czy ból, które stanowią część twej świadomości. Psychologowie twierdzą, że jak dotąd człowiek był kształcony zgodnie z zasadą kary i nagrody, piekła i nieba. Teraz, jak mówią, należy nas kształcić zgodnie z zasadą samych nagród, nie wolno karać, a trzeba tylko nagradzać – co sprowadza się do tego samego. Widzieć absurdalność kary i nagrody, to widzieć całość. Kiedy dostrzegasz całość, w trakcie twych działań funkcjonuje inteligencja, ty zaś nie zachowujesz się zgodnie z nagrodą czy karą.

W zachowaniu wyraża się zawartość twej świadomości. Możesz skryć się za zachowaniem wytwornym, starannie wyuczonym, ale jest ono jedynie mechaniczne. Stąd rodzi się inne pytanie: Czy umysł jest bez reszty maszyną, czy też istnieje jakaś część mózgu, która w ogóle maszyną nie jest?

Aby przypomnieć to, co powiedziano: Poza nami, w świecie politycznym, ekonomicznym, religijnym, społecznym i tak dalej, ludzie wciąż szukają. Są tam bogowie, nowi guru, nowi przywódcy. A jeśli bardzo uważnie obserwujesz to wszystko, dostrzeżesz, że człowiek funkcjonuje w obszarze myśli. Myśl, z istoty, nigdy nie jest wolna. Myśl jest zawsze stara, jest bowiem reakcją pamięci jako wiedzy i doznań. Myśl jest materią. Należy do świata materialnego, a próbuje uciec z tego świata w świat niematerialny. Ale próba ucieczki w świat niematerialny za pomocą myślenia jest nadal materialna. Mamy moralne, społeczne i ekonomiczne problemy jednostki i wspólnoty. Jednostka stanowi z istoty, z natury, część społeczności. Jednostka nie jest czymś innym niż wspólnota; może mieć swoiste skłonności, swoiste zajęcia, swoiste nastroje i tak dalej, ale ze swej natury stanowi część kultury, która jest społeczeństwem.

Takie właśnie są fakty, jeśli chodzi o to, co dzieje się wokół nas. Fakty, jeśli chodzi o to, co dzieje się w nas, są niemal takie same. Próbujemy znaleźć rozwiązanie głównych problemów ludzkiego życia dzięki operacjom myśli – myśli, którą Grecy narzucili Zachodowi wraz ze swoją filozofią polityczną, matematyką i tak dalej. Myśl rozwiązania nie znalazła i nigdy nie znajdzie. A zatem musimy wniknąć w całą strukturę myśli i w treść, jaką stworzyła ona jako świadomość. Musimy obserwować działanie myśli w związkach z ludźmi, w codziennym życiu. Taka obserwacja pociąga za sobą wgląd w to, czy jest faktem, że obserwujący jest czymś innym niż to, co obserwowane, bo jeśli tak, to konflikt jest nieunikniony, niczym konflikt między dwiema ideologiami. Ideologie to wynalazki myśli, uwarunkowane przez kulturę, w której powstały.

A zatem, czy możesz, w trakcie codziennego życia, to obserwować? W trakcie takiej obserwacji stwierdzisz, czym jest twoje zachowanie, czy opiera się na zasadzie nagrody i kary – a taka jest większość naszych zachowań, jakkolwiek by nie były wytworne i wyrafinowane. Na podstawie takiej obserwacji zaczynamy się uczyć, czym jest prawdziwa inteligencja. Nie inteligencja pochodząca z książek czy z doświadczeń; to wcale nie jest inteligencja. Inteligencja nie ma nic wspólnego z myślą. Inteligencja działa, gdy umysł dostrzega całość, bezkresną całość – a nie mój kraj, moje problemy, moi mali bogowie, moje medytacje. Dostrzega wszystkie uwikłania życia. A ta cecha inteligencji ma własną, olbrzymią energię.

2

Saanen, 16 lipca 1974

Mówiliśmy o tym, że świat poza nami i w nas jest pogrążony w chaosie i że wszyscy politycy, przywódcy, kapłani próbują rozwiązać nasze problemy pozostając w obszarze myśli. Tak było przez długie wieki. A jednak widzimy, że cierpienie wciąż trwa: wojny się nie kończą, rządy są mniej lub bardziej skorumpowane, politycy prowadzą oszukańcze gry, a ideologie i systemy zajęły miejsce moralności i inteligencji. Widząc to wszystko, obiektywnie, bez najmniejszych uprzedzeń, nie angażując się w jakąś szczególną ideologię czy jakikolwiek system, obserwujemy, że myśl wprowadza podziały, a doskonałości myślenia niekoniecznie towarzyszy doskonałość postępowania.

Interesuje nas coś, przez co musi się przejść, co trzeba zbadać dogłębnie, tak jak to tylko możliwe, werbalnie i niewerbalnie. To wymaga ogromnej czujności, oddania i rozwagi, poczucia intymnego porozumienia z ludźmi. Ty i ja musimy wspólnie w tym uczestniczyć. Dzielisz to ze mną nie słuchając jedynie ciągu słów, idei czy pojęć – gdyż nie są to idee czy pojęcia, z którymi trzeba się zgodzić lub nie – ale prawdziwie biorąc w tym udział całym sercem, całym umysłem, angażując w to całą swoją energię. Takie poważne zainteresowanie i zaangażowanie ogromnie wiele odsłania, nie tylko źródło naszych myśli i jej intrygi, ale również źródło działań.

Żyjemy działając; działania w żaden sposób uniknąć nie zdołamy. Możesz wycofać się ze świata do klasztoru, złożyć śluby, ale to nadal jest działanie. Możesz wyspecjalizować się w jakiejś szczególnej dziedzinie, co da ci sposobność rozwinięcia swych talentów i zrobienia kariery – i to jest działanie. Działanie to również twe związki z innymi. Ruch życia jest działaniem.

W ramach dotychczasowych cywilizacji, myśl prowadziła do działań pełnych konfliktów, sprzeczności, przeciwstawnych jedno drugiemu; wywołując w ten sposób niezliczone szkody i wielką niedolę. Czy możliwe jest doskonałe myślenie, a zatem doskonałe działanie? Czy też wtedy, gdy myśl wytwarza działanie, zawsze powstaje konflikt? To jest wasze życie i gdybyście je rozumieli, rozumieli swe zachowania, swe postępowanie, swe związki, swój zamęt, tak by stwierdzić, co czynić, aby wasze działanie było doskonałe na każdym poziomie, to musielibyście zapytać, czy istnieje działanie, którego myśl nie rozbija na części. Myśl z samej swej natury jest fragmentaryczna, a jednak za jej pomocą próbujemy na każdym poziomie znaleźć działanie wolne od sprzeczności, od żalu, całościowe, totalne, kompletne. Czy istnieje działanie w najwyższym stopniu doskonałe, a jednak nie oparte na ruchu myśli?

Dlaczego myśl – dzięki której żyjemy, od której zależy cała nasza społeczna moralność – wprowadza podziały? Myśl jest materią. Jest reakcją przeszłości. Tworzy ruch czasu jako wczoraj, dziś i jutro. Myśl ma swe źródła i korzenie w przeszłości, a będąc zakorzeniona w przeszłości, musi tworzyć czas jako ruch. Jak widzimy, z samej swej natury, dzięki samej swej funkcji i strukturze, myśl z istoty czerpie swój byt z przeszłości. Żyje w ramach tradycji, nagromadzonej wiedzy osiągniętej przez społeczność, w obrębie tej olbrzymiej masy wiedzy naukowej, która bez reszty należy do przeszłości. Myśl jest z istoty ruchem wychodzącym z przeszłości. I dlatego musi wprowadzać podziały. Może udawać, spekulować, wierzyć, że jest poza czasem; może sobie wyobrazić stan bezczasowy, ale nadal jest to myśl. Może udawać, że wykracza poza własne ograniczenia, ale nadal jest to myśl. A zatem, myśl tworzy wokół siebie granice czasu i to jest czynnik dokonujący podziałów.

Wszystkich nas wychowano w kręgu myśli. Edukacja jest ruchem myśli, zdobywaniem coraz większej wiedzy, doskonaleniem myślenia. Skoro myśl wprowadza podziały, to wszelkie działania, jakie stworzy, będą fragmentaryczne, a zatem będą prowadzić do konfliktów. To jest zasada. Człowiek żył, jak o tym wiemy z historii, w serii konfliktów i reakcji, co nieuchronnie wiodło do konfliktów dalszych. Widzimy to we współczesnym świecie. Panuje kryzys: myśl próbuje udzielić nań odpowiedzi, a same te odpowiedzi tworzą problemy kolejne. Jeden kraj dostarcza drugiemu broni, wiedząc doskonale, że wywoła to dalsze kłopoty itd. itd.

Czy zatem myśl jest w stanie zapoczątkować działanie totalne, całościowe, trzeźwe, wolne od sprzeczności? Nasze życie jest wewnętrznie sprzeczne: żyjemy na różnych poziomach – zawodowym, rodzinnym, naukowym, religijnym lub artystycznym – a każdy sprzeciwia się pozostałym, każdy jest we własnym zakresie wyspecjalizowany. Specjalizacja zaczyna wykluczać wszystko inne, a zatem wiedzie do sprzeczności, i dlatego też jest destruktywna. Myśl, dążąc w swych działaniach do doskonałości, specjalizuje się i prowadzi do dalszych konfliktów, do dalszych podziałów. Każda specjalizacja ma własny, ambitny cel; każda kariera wiedzie do swoistej satysfakcji, co sprzeciwia się, przeciwstawia sympatii, trosce, szacunkowi i miłości. Przyglądając się temu pytamy, czy istnieje działanie całościowe, nie fragmentaryczne, działanie wolne od żalu, poczucia spełnienia, poczucia frustracji.

Czy istnieje takie działanie? Pytamy o to przez całe życie, gdyż wszystko, co czynimy, wywołuje pewien ból, wiedzie do pewnego zamętu lub do pewnej nagrody, do której dążąc tworzymy dalsze podziały. Nieuniknione, naturalne i logiczne jest pytanie, czy istnieje działanie nie zrodzone z poruszeń myśli.

Może się wydawać, że zmieniam teraz temat, ale tak nie jest. Potrzebujemy energii. Mamy energię fizyczną, emocjonalną, energię nienawiści, energię pożądania, energię wielkiej pasji i energię wielkiego napięcia, które powstaje na skutek poczucia frustracji, podziału, braku spełnienia. W miarę, jak się starzejemy, ciało się zużywa, zaczynają się choroby i bóle, energia nas opuszcza. Większość naszej energii to wytwór konfliktu – jestem taki, a powinienem być inny – lub przestrachu i agresywnego pragnienia, by wciąż podążać w danym kierunku. Istnieje energia zrodzona z zaangażowania w pewien ideał – na tym opiera się cały świat komunistyczny, od czasów Lenina do dziś, niszczący miliony ludzi, aby osiągnąć to, co uważa za słuszne. To daje ludziom olbrzymią energię. Święty, oddany ideałowi, obrazowi, wyobrażeniu, formule, ma energię niesłychaną. Idealiści pełni są olbrzymiej energii. Energii wymaga każda forma specjalizacji. Im bardziej się specjalizujesz, tym większą masz energię. Oto co widzimy nie tylko w sobie, ale i na zewnątrz.

Myśl stwarza swą własną energię. Aby wyprodukować tak wspaniałe urządzenie jak łódź podwodna, niezbędne są olbrzymia energia i współpraca, energia zrodzona z idei, z uporządkowanej myśli. A tego rodzaju energia jest zawsze – w głębokim tego słowa znaczeniu – destruktywna, albowiem wprowadza podziały.

Czy istnieje energia, która nie jest destruktywna, która nie wprowadza podziałów, nie jest mechaniczna, nie oparta na idei lub zaangażowaniu w ideologię? Czy istnieje energia w żaden sposób nie uwikłana w dziedzinę czasu jako myśli, ruchu?

Życie jest działaniem. W samym tym życiu wszelkie związki są działaniem, ruchem w działaniu. A ten ruch, to działanie, opiera się na myśli. Obecnie całe życie polityczne, religijne, społeczne i ekonomiczne, a także moralny relatywizm, oparte są na myśli, która wprowadza podziały, jest wewnętrznie sprzeczna i rodzi niedolę. Czy istnieje działanie w najmniejszym stopniu z tym nie związane? Aby to odkryć, potrzeba energii. Nie zwykłej energii intelektualnej, z całą jej nagromadzoną wiedzą, ani też energii emocjonalnej, rozpoznawalnej dla myśli, a zatem nadal stanowiącej część myślenia, ale energii, która może spowodować totalną transformację w samym funkcjonowaniu umysłu. Aby bardzo głęboko wniknąć w to, czy istnieje działanie nie oparte na poruszeniach myśli, potrzeba olbrzymiej energii, nie energii próbującej znaleźć cel, nie energii, jaką posiadasz, gdy podążasz w szczególnym kierunku, ale energii, która jest w stanie przekształcić zawartość świadomości.

Innymi słowy, znamy zawartość własnej świadomości, jeśli w ogóle jesteśmy przytomni i śledzimy swe zachowanie, przyglądając się, słuchając. Pragnienie zmiany tej zawartości jest ruchem w pewnym szczególnym kierunku. To daje energię, ale wprowadza podziały. A jednak pojmujemy, że ta zawartość musi zostać totalnie przeobrażona, albowiem nie może być dalej tak jak jest, chyba że chcemy zniszczyć całą ludzkość. Ta zawartość tworzy świadomość. I dlatego, gdy następuje totalna transformacja zawartości, pojawia się odmienny rodzaj – nie nazwę tego świadomością – całkowicie inny poziom. Aby tę zmianę wywołać, potrzeba olbrzymiej energii.

Musimy zatem być wolni od ukierunkowań. Zobaczcie, proszę, jakie to logiczne, psychicznie zdrowe. Musimy uwolnić się od wyciągania wniosków. Chociaż logiczne wnioskowanie może dać wiele energii, to jest ona marnotrawiona. Umysł musi wyzwolić się z reakcji myślowych. Musi być wolny od ideałów, gdyż one znów wiodą w pewnym kierunku. Umysł musi oswobodzić się od wszystkich wprowadzających podziały poruszeń myśli, takich jak narodowość, rasa, religia.

A czy twój umysł może być od tego wszystkiego wolny? Jeśli nie, to czyń co tylko zechcesz – stój na głowie przez dziesięć tysięcy lat lub medytuj siedząc w pewnej pozycji i należycie oddychając przez kolejne tysiąclecia – a nigdy nie znajdziesz tego, co inne.

Czy zatem umysł zdoła, jak głupie, jak nieinteligentne są ideały? Czy możemy dostrzec tę prawdę, a nie tylko stwierdzić, że ideały są błędne i porzucić je? Bo jeśli dostrzegasz tę prawdę, to jesteś od nich wolny – nie tak jak wtedy, gdy badasz coś logicznie lub historycznie, ale tak jak wtedy, gdy dostrzegasz, że coś jest trujące i odrzucasz je. Nie ma konfliktu, ponieważ inteligencja widzi, że głupotą jest podążać drogą ideałów. Czy jesteś w stanie uwolnić swój umysł od tego wszystkiego?

Czy uwalniasz go za każdym razem po trochu, czy też uwalniasz go całkowicie? Jeśli robisz to po trochu, to pochłania to energię – przyglądanie się temu, jak głupia jest narodowość i odrzucanie jej; przyglądanie się ideałom i dostrzeganie, że wiodą one donikąd, że rodzą konflikt, oraz odrzucanie ich. Czy będziesz uwalniać umysł warstwa po warstwie, co zabierze czas, co zaangażuje analizę? Tradycja powiada, że trzeba postępować krok po kroku, że najpierw musisz uwolnić się od tego, kontrolować ciało, należycie oddychać. Psychologia nie tylko tradycyjna, ale i współczesna powiada, by iść krok po kroku, analizować, zrywać warstwę po warstwie. Można to robić całe lata, aż do śmierci. Czy przejdziesz przez ten długoletni proces? I czy nie jest to strata energii? Jeśli tak, to jak umysł opróżni się z tego, co sam zawiera, tak aby zyskać energię zupełnie innego rodzaju, totalnie odmienną egzystencję? Czy istnieje sposób, by patrzeć na to wszystko całościowo, a w rezultacie być całkowicie od tego wolnym?

Zawartość mego umysłu jest zawartością twego umysłu. Zawartość twej świadomości stanowi zawartość mej świadomości, nieco zmodyfikowaną, mniej lub bardziej podbarwioną, mniej lub bardziej rozbudowaną, z większą przymieszką pewnej sztuki, a mniejszą czegoś tam, ale mniej lub bardziej taką samą. Umysł uświadamia to sobie i powiada: „Jak zdać sobie sprawę z tej całości, nie tylko z tego, co świadome, ale i z tego, co nieświadome?” Wiem, że mogę zdejmować warstwa po warstwie, zarówno świadomości, jak i nieświadomości; wiem, że mogę przejść przez ten proces, trwający pewien czas, analizując, znając niebezpieczeństwa analizy. Jestem w stanie to uczynić. Jest to tradycyjny, uznany sposób postępowania. I widzę, iż zabiera to nieskończenie wiele czasu, gdyż każdy krok w analizie musi być dokładny, w przeciwnym bowiem razie krok następny będzie zniekształcony przez analizę już przeprowadzoną. A zatem, każda analiza musi być zupełna, prawdziwa i ostateczna, gdyż inaczej gubię się. A kim jest analizujący? Czy analizujący nie jest tym, co analizowane? Tak więc widzę, że w ten sposób niczego nie osiągniemy.

Co zatem mam czynić? Co ma robić mój umysł, skoro dostrzegł, iż jest to absurdalne?

Czy jednak faktycznie dostrzegł on tę absurdalność, czy też wyobraża sobie, że ją dostrzegł, gdyż ktoś powiedział, iż jest to absurd? Jesteśmy ludźmi wtórnymi, czy więc akceptuję czyjś autorytet, kiedy powiadam, że to absurdalne? Jest to werbalne stwierdzenie nie odniesione do rzeczywistości. Ta akceptacja jest bezzasadna; nie prowadzi do żadnych rezultatów. A zatem umysł odrzuca autorytet, czy to tradycyjny, czy ten, który ukształtowałem z własnych pragnień i egoizmu, mój autorytet, który stwierdza, że wiem. Umysł całkowicie odrzuca autorytety. Nie autorytet prawa, co oczywiste, ale psychiczny autorytet kogoś, kto mówi ci, co czynić, gdyż jesteś zdezorientowany i szukasz kogoś, kto by cię od tego zamętu uwolnił, z własnego chaosu stwarzając autorytet. Historycznie tak to się przedstawia. Gdziekolwiek pojawia się chaos, człowiek zrywa się i bezwzględnie wprowadza pewnego rodzaju ład, który jest całkowitym nieładem. A zatem, czy umysł jest w stanie odrzucić autorytet dlatego, że dostrzega, jaki on naprawdę jest, jakie ma znaczenie, jaką naturę? Nie ma to być po prostu reakcja przeciw autorytetowi, bo jeśli przeciw niemu reagujecie, to stwarzacie inny autorytet. To oczywiste.

Czy umysł, twój umysł, może być wolny od tradycyjnego podejścia polegającego na analizie, introspekcyjnych próbach poprawy? Wszak dostrzegasz, czym naprawdę jest wolność od autorytetu; dlatego też nie ma guru, nie ma zbawiciela, nie da się, medytując, dojść krok po kroku do czegoś niezwykłego. Jest coś niezwykłego, ale na tej drodze osiągnąć się tego czegoś nie da. Czy umysł zdoła to wszystko odrzucić, zanegować, nie stawiając żadnego oporu? Aby to uczynić, musisz patrzeć. Musisz patrzeć na zewnątrz i do wewnątrz; słuchać muzyki świata i jego dysonansów, oraz muzyki wewnętrznej i dysonansów na zewnątrz, gdyż są jednym i tym samym. Stanowimy nieodłączną część świata. Aby tego dokonać, potrzebujemy energii, a tej energii nie dadzą nam pojęcia, słowa. Ta energia pojawia się, gdy wnikamy w nieład umysłu, który funkcjonuje mechanicznie w ruchu myśli. Tak więc żadnej wiary, żadnej idei, żadnego pojęcia, żadnego zaangażowania w tym obszarze. Wtedy, przez negację fałszu – a nie przez stawianie mu oporu lub reagowanie nań – przez niewybiórcze odrzucenie tego, co fałszywe, zyskujesz energię innego rodzaju.

To dość proste. Jeśli wspinasz się na szczyt góry, musisz pozbyć się tych wszystkich rzeczy, któreś dźwigał na równinie, musisz odłożyć je na bok. O wiele ważniejsze jest zrozumienie przywiązania i deprawujących składników myśli – przywiązania i władzy, różnych form dominacji, zepsucia związanego z własnością i posiadaniem – niż poszukiwanie bądź składanie ślubów.

Większość z nas przywiązuje się do posiadanych rzeczy, czy to do antycznego stolika, którego się dogląda i z wielką starannością poleruje, lub do domu, do pewnej osoby, grupy, idei lub do szczególnej formy doznań. Dlaczego umysł jest przywiązany – do naszego wyglądu, włosów, czy do zmartwień? Jest tak wiele rzeczy, do których się przywiązujemy. Dlaczego? A dalej, wiedząc, iż posiadanie w każdej formie stanowi jeden z najbardziej deprawujących czynników w życiu, powiadamy: „Nie posiadaj, miej parę niezbędnych ubrań, ale nie posiadaj, złóż śluby nieposiadania”. Jest w tym wiele udręki: „Chcę tego; muszę tego zaniechać, ślubowałem”. Posiadanie deprawuje, mówimy, trzeba się od posiadania uwolnić, a więc wikła się w to konflikt. Zrozumienie przywiązania jest o wiele ważniejsze niż oderwanie się odeń.

Dlaczego się przywiązujemy? Nie jak się oderwać, ale dlaczego umysł jest przywiązany? Dlaczego przywiązujecie się do swego domu, żony, dziewczyny, ideałów, medytacji, systemów? Dlaczego? Co by się stało, gdybyście się nie przywiązywali?

Przywiązanie daje umysłowi pewne zajęcie; nieustannie o czymś myślicie. Mózg i umysł powiadają: „Muszę się czymś zająć” – bogiem, seksem, alkoholem; „muszę się czymś zająć” – kuchnią, ładem społecznym, komuną, czymkolwiek. Z tej potrzeby bycia zajętym rodzi się przywiązanie, lgnięcie do czegoś. Dlaczego umysł musi być tak zajęty? Co by się stało, gdyby tak zajęty nie był? Zszedłby na manowce? Uległby dezintegracji? A może czułby się zupełnie nagi, pusty? Czy lęk przed tą pustką rodzi potrzebę bycia zajętym i, w rezultacie, przydaje znaczenia meblom, książkom, ideom i tak dalej? To z powodu uczucia pustki i samotności, nie bycia całością, umysł się przywiązuje. Czy umysł może żyć, być pełen sił, energii, głębi, bez przywiązań? Oczywiście, że tak.

Czy miłość jest przywiązaniem? Nie że miłość jest oddaleniem. Kiedy miłość wiąże się z przywiązaniem bądź oddaleniem, to jest, jak wszyscy wiemy, bolesna; przechodzimy przez ten szpetny stan.

Władza jest inną formą deprawacji – władza polityczna, religijna, władza w świecie interesów, władza pozwalająca na wykorzystanie posiadanego talentu. Z panowania nad kimś, nad swoim kucharzem bądź służącym, nad żoną lub mężem, czerpiesz wielką przyjemność. To inna forma deprawacji. Ta energia, która jest tak niezbędna dla przeobrażenia tego, co zawiera świadomość, zostaje na te wszystkie sposoby rozproszona. Czy możesz widzieć to jako fakt, jako niebezpieczny fakt? Nie względne zagrożenie, ale totalne zagrożenie dla ludzkości.

A jeśli spostrzegasz to jako realne zagrożenie, tak jakbyś widział niebezpieczeństwo, gdy spada kamień, to natychmiast się przed tym usuwasz i jesteś od tego wolny. Aby to obserwować, potrzeba pewnej wrażliwości, zarówno fizycznej, jak i psychicznej, a braknie ci jej, jeśli pozwalasz sobie na wiele – alkohol, seks, przepracowanie. Tak więc, jeśli w ogóle traktujesz to serio, jeśli poświęcasz temu uwagę, troskę, uczucie, to ujrzysz, że ta wolność od podziałów stworzonych przez myśl rodzi inny rodzaj energii, będącej inteligencją. Tej inteligencji nie zrodziła myśl. Nie jest to pełna sprytu inteligencja polityka, kapłana bądź biznesmena. Powstaje ona z wolności, czyli z dostrzegania fałszu, nierealności tego wszystkiego. Czy twój umysł może widzieć to całościowo? Nie może, jeśli w ogóle zwraca się w jakimś kierunku.

Inteligentny umysł działa w obszarze myśli inteligentnie, rozsądnie, nie stawiając oporu. Jest wolny od struktury i konsekwencji przywiązania, od oddziaływania przywiązań, od dążenia do władzy i wszystkich związanych z tym komplikacji, bezwzględności tych dążeń. Widzi proces wprowadzania przez myśl podziałów, a widząc to jasno, całościowo, ma energię. Ta energia jest inteligencją. Mając tę energię, tę inteligencję, może działać w obszarze myśli, a nie na odwrót.

Można dostrzec, że nie istnieje podział na zewnętrze i wnętrze, są to wzajemne relacje. Widzi się to i widzi się też, iż do przeobrażenia umysłu potrzeba energii. A zatem porzuca się wszystko, co marnotrawne, co psychiczne, co podtrzymuje podziały i konflikty w obrębie umysłu. Można tego dokonać jedynie wtedy, gdy się to obserwuje, a nie gdy stawia się temu opór. Tak obserwować zaczyna się jedynie wtedy, gdy obserwujący jest tym, co obserwowane. Obserwujący jest przeszłością, przedstawianą przez myśl w kategoriach doświadczenia, wiedzy, wspomnień, tradycji; stanowią one istotę tego, co obserwowane. Tym, co obserwuje, a co jest wynikiem myślenia, jest nadal myśl. To myśl stworzyła panujące w świecie chaos, udrękę, głód, nędzę, brutalność, gwałt, trwające wciąż nieład i szaleństwo. I to obserwujący powiada: „Muszę to wszystko zmienić” – jeśli w ogóle jest inteligentny, jeśli w ogóle jest przytomny, a nie pochłonięty swym mizernym sposobem życia. Ale czy obserwujący różni się od tego, co obserwuje? On również został utworzony przez myśl, a zatem jest tym, co obserwowane. A kiedy zaczyna się to rozumieć, nie jako werbalne stwierdzenie, ale jako rzeczywistość, konflikt znika, a umysł wykracza poza ograniczenia, jakie myśl narzuciła działaniu.

Czy jesteś w stanie to uczynić? A jeśli nie, to dlaczego? Czy dlatego, żeś gnuśny, leniwy, zobojętniały, nie tylko na własne smutki, na własne cierpienie, na własną niedolę, ale też na niedolę milionów ludzi, na to co dzieje się w Rosji, w Indiach i gdzie indziej? Czy całkiem zobojętniałeś na to wszystko, gdyż chcesz znaleźć Boga, chcesz medytować, chcesz uczyć się należycie oddychać, mieć właściwe związki seksualne i tak dalej? Jeśli obchodzi cię cała ludzkość, nie jedynie sąsiad czy żona, ale cała ludzkość, to o ile widzisz całość, możesz uporządkować szczegóły. Ale nie możesz uporządkować szczegółów bez postrzegania całości. Politycy, analitycy, kapłani tego nie widzą. Jedynie ty i ja, jesteśmy ile jesteśmy w pełni odpowiedzialni, zainteresowani, poważni, zaangażowani, możemy stawić tym problemom czoła, albowiem ujrzeliśmy całość, a w rezultacie zyskaliśmy niesłychaną żywotność i inteligencję, a mimo to jesteśmy zdolni do funkcjonowania w szczegółach.

3

Saanen, 18 lipca 1974

Mówiliśmy o rozumieniu naszych działań, naszego zachowania i tego, co zawiera świadomość. Jeśli nie zrozumiemy natury i struktury tej świadomości, w obrębie której działamy, w której rodzą się całe nasze działanie i całe nasze myślenie, to, jak mi się wydaje, zawsze będziemy się potykać, żyć w zamęcie, toczyć nieustanną walkę w sobie i poza sobą. Nie zdołamy znaleźć spokoju, poczucia głębokiej, wewnętrznej ciszy. W świecie, który co dzień popada w coraz większe szaleństwo, gdzie tak wiele jest brutalności, gwałtów, oszustw i krętactw, jest tak niezbędne, abyśmy wszyscy rozumieli ten olbrzymi problem życia.

Teraz zajmiemy się tym, co zwane jest materializmem. Materializm określa życie jako materię, materię w ruchu ulegającą zmianom, a jest ona również świadomością i wolą. Musimy w to wniknąć, by stwierdzić, czy istnieje coś więcej niż materia i czy możemy poza nią wykroczyć. Nie jest to jedynie igraszka intelektualna i badanie, a raczej głębokie dociekania, czy nasze umysły i całe nasze życie społeczne, ekonomiczne, włączając w to świadomość i wolę, są bez reszty materialne. Czy cały byt, łącznie ze świadomością i wolą, to ruch i przemiany materii?

Rządzą nami zmysły – smak, powonienie, dotyk i tak dalej; odgrywają w naszym życiu wielką rolę. Mózg, jeśli się go zbada, jeśli jest się świadomym jego działań, zawiera w swych komórkach wspomnienia jako doświadczenia i wiedzę. To, co zawierają owe komórki, jest materialne; a zatem myśl, zdolność myślenia, jest materią. A można sobie wyobrazić, myślowo skonstruować, jako myśl, „inność”; czyli coś innego niż materia – ale nadal jest to materia jako wyobrażenie. Wiemy, że żyjemy w świecie materialnym, ugruntowanym w naszych wrażeniach, pragnieniach i emocjach, i konstruujemy zawartość świadomości, będącą w istocie produktem myśli. Wiemy o tym, o ile nie popadamy w romantyzm, ale wnikamy w to bardzo głęboko i poważnie; a jednak, wiedząc o tym, mówimy, że musi istnieć „inność”, coś, co wykracza poza to. A zatem myśl zaczyna badać „to inne”. Ale gdy myśl bada „to inne”, jest ono nadal materialne. Trzeba to zrozumieć, gdyż wszyscy łatwo ulegamy nastrojom romantycznym; wszystkie nasze religie są sentymentalne i romantyczne. Żyjąc w ciasnych granicach materializmu, chcemy mieć coś o wiele większego poza nimi. To naturalne pragnienie. A zatem myśl konstruuje werbalną i niewerbalną strukturę Boga, inności, bezkresu, bezczasowości i tak dalej. Wciąż jednak jest to produktem myśli, a zatem nadal jest materialne.

Tak więc myśl stwarza formę poza sobą, sądząc, że ta forma – to wyobrażenie, ten pierwowzór – nie jest materialna. Ale ta forma jest produktem myślowym; ideał to wciąż wytwór myśli, a zatem nadal jest materialny. Jeśli pojedziecie do Indii czy gdzieś na Daleki Wschód, powiedzą wam, że to akceptują, twierdzą jednak, iż istnieje wyższa jaźń, nadświadomość, która przewyższa to, co materialne lub je w sobie mieści – tak jak na Zachodzie macie ducha. Określają to sanskryckim słowem Atman. Ale Atman, superświadomość, dusza, jest nadal produktem myśli. Myśl jest materią; jakkolwiek by się poruszała, wewnątrz i na zewnątrz, próbując wyjść poza siebie, jest wciąż materialna.

Tak więc powstaje pytanie: Czy umysł jest mechaniczny? To znaczy, czy w naszych umysłach myśli, uczucia, reakcje, poczucie obowiązku, związki, nawyki, opinie i tak dalej, są jedynie mechaniczne; czyli są reakcjami określonymi przez uwarunkowanie, przez wpływ środowiska? Jeśli nie ma w umyśle nic więcej, to żyjemy w ogromnym więzieniu, z którego nie ma ucieczki.

Przed takim problemem stał człowiek przez długie wieki. Wie, że żyje dzięki zmysłom, ulega pragnieniom, żądzom – seksualnym, intelektualnym i innym – i pyta: „Czy to wszystko?” Następnie zaczyna wymyślać bogów, superbogów, nadświadomość i tak dalej, i tak dalej. Wymyśliwszy i wytworzywszy formę, idzie za nią, sądząc, że jest niesłychanym idealistą bądź kimś ogromnie religijnym. Ale ta pogoń za tym, co nazywa „Bogiem” lub prawdą, jest wciąż pogonią za produktem myślenia, który jest materialny. Przyjrzyjcie się temu, co uczynił. Zobaczcie, co dla niego, co dla każdego z nas, zrobiły jego kościoły, świątynie, meczety. Poczujcie to wielkie oszustwo, którym go żywiono, a o którym sądzi, że jest nadzwyczaj idealistyczne. Kiedy zdajemy sobie z tego sprawę, na serio, przeżywamy szok, bowiem zostajemy odarci ze wszystkich złudzeń.

Jeśli zaszliśmy tak daleko, zaczynamy pytać, czy istnieje ruch nie będący ruchem myśli. Jak to stwierdzamy? Jeśli próbujemy odkryć, czy jest coś poza światem materialnym, to musimy zbadać, co stanowi przyczynę naszych poszukiwań. Czy przyczyną poszukiwań nie jest ucieczka od tego? Przyczyna oznacza motyw. Czy wszystkie nasze dociekania są motywowane? Bo jeśli tak, to wyrastają raczej z poszukiwania przyjemności lub ucieczki od lęku. Lub, jeśli motyw stanowi całkowite niezadowolenie z tego, co jest, to określa to swą własną odpowiedź. Dlatego też, aby badać „to inne”, mój umysł musi być wyzbyty przyczyn.

Jak powiedzieliśmy, i powtarzamy to raz jeszcze, w umyśle musi zajść przeobrażenie, nie peryferyjne reformy, ale rewolucja w głębi, aby rozwiązać problemy stworzone przez myśl, religijne, ekonomiczne, społeczne czy moralne. Jeśli nie jesteśmy fircykami, bawiącymi się jedynie teoriami i filozofiami wynalezionymi przez myśl, ale ludźmi naprawdę poważnymi, to musimy interesować się i bez reszty poświęcić pytaniu o przeobrażenie zawartości świadomości. Gdyż, jak powiedzieliśmy, to zawartość tworzy świadomość. I zapytaliśmy, kim jest ta istota, która ma to zmienić. Powiedzieliśmy, iż obserwujący jest tym, co obserwowane, a gdy oddziela się obserwującego od tego, co obserwowane, „ja” od „nie ja”, to zachodzi konflikt. Ten konflikt z istoty powoduje utratę energii. I kiedy mu się przyglądasz i stwierdzasz, że obserwujący jest tym, co obserwowane, likwidujesz konflikt całkowicie i masz olbrzymią energię, gdyż nie tracisz jej już na konflikty.

A ta energia występuje albo w dziedzinie myślenia, albo jest to energia nie mająca nic wspólnego z myślą. Czy dla umysłu obarczonego, uwarunkowanego i kształtowanego przez materialną myśl istnieje ruch inny niż ruch myślenia? Aby to stwierdzić, musimy przyjrzeć się przyczynie tego poszukiwania. Tam, gdzie jest myśl, jest też czas. Przyczyna wytwarza skutek, a ten skutek znów staje się przyczyną. To naprawdę nie jest trudne, jest to bowiem nasze życie; staje się trudne, gdy zaczynasz to traktować, postrzegać, jako coś odrębnego od codziennego życia.

Wyraźmy to inaczej. Czym jest cnota, moralność? Czy moralność jest przelotna? Względna? A może absolutna? Dla nas, we współczesnym świecie, moralność jest względna, a ten relatywizm niemal nas niszczy. A zatem pytamy: Czym jest cnota? Czy istnieje cnota absolutna, poczucie braku nienawiści w każdych okolicznościach? Czy istnieje całkowity pokój, absolutny pokój, którego nic nie może zakłócić? Czy można żyć bez najmniejszego poczucia agresji? A może agresja jest względna, nienawiść zmodyfikowana i tak dalej? A zatem, czym jest cnota? Jeśli mnie uderzysz, a ja oddam, a później za to przeproszę, to staje się to względne. Jeśli mam powód, by cię uderzyć lub nie lubić, lub by być agresywnym, ten powód sprawia, że moje działanie nie jest całościowe, a wobec tego jest względne. Czy istnieje sposób życia wolny od przyczyn? Albowiem z chwilą, gdy masz powód, życie staje się względne. Jeśli mam powód, by cię kochać – gdyż zapewniasz mi wygodę, psychicznie, fizycznie, seksualnie, moralnie – to nie jest to miłość. Tam więc, gdzie występuje przyczyna, działanie musi być względne. Ale gdy nie ma przyczyn, działanie będzie absolutne.

Spójrz, do dzieje się w twoim życiu, nie według wyjaśnień, jakie podaję. Jeśli od ciebie zależę, jeśli jestem do ciebie przywiązany, to ta zależność i przywiązanie mają przyczynę. Jest tak dlatego, że jestem samotny lub pragnę towarzystwa; chcę twojej miłości, twego uczucia, twej opieki, a zatem jestem do ciebie przywiązany. Z tego przywiązania rodzi się wielki smutek, ból. Ponieważ mnie nie kochasz, lub zaledwie mnie tolerujesz, lub darzysz mnie niewielkim uczuciem, a zwracasz się do kogoś innego, pojawiają się zazdrość, wrogość, nienawiść i cała ta reszta. Gdzie jest przyczyna, tam działanie, moralność muszą być względne.

Czy umysł może uwolnić się od formy, od ideału, od formy jako przyczyny, tak że jest zdolny do wykroczenia poza siebie? To naprawdę bardzo proste; słowa sprawiają, że staje się tak trudne. Słowa są niezbędne, aby się porozumiewać, ale jeśli żyje się jedynie na poziomie werbalnym, są absolutnie bezużyteczne. Przypomina to oranie, oranie, oranie – a niszczysz ziemię jedynie orząc.

Mamy ten problem, który człowiek usiłował rozwiązać od samego początku, a mianowicie: Czy całe życie jest mechaniczne? Całe życie materialne? Czy całe istnienie, włączając w to umysł, świadomość i wolę, jest materią? Tym jest całe twoje życie? Można udawać, że nie, ale faktycznie tak jest. Zamknięta w tym myśl stwarza formę, ideał tego, co najwyższe, najwyższą formę doskonałości, wielkiej szlachetności, bogów, a także inne rzeczy, jakie myśl w świecie wynalazła, olbrzymi ruch technologiczny. Wszystko to jest materią. A żyjąc na tym brzegu, co my, z naszymi wojnami, naszymi urazami, naszą przerażającą polityką – żyjąc po tej stronie rzeki, który jest materią, umysł powiada: „Chcę się przeprawić; tam musi coś być, albowiem to życie jest zbyt głupie”. I jest ono głupie: po prostu chodzić do biura, zarabiać pieniądze, mieć obowiązki, walczyć, konkurować, martwić się, rozpaczać, niepokoić się, smucić, a wreszcie umrzeć. Mówimy, że nie jest to wystarczająco dobre. Możemy wyrazić to bardziej filozoficznie, w języku ekstrawaganckim bądź romantycznym, ale widzimy, że jest głupie i chcemy czegoś więcej.

Potem mówimy: „Jak mamy przeprawić się przez rzekę na drugi brzeg?” Pytamy: „Kto nas przewiezie?” Gdy zadajemy to pytanie, pojawia się ksiądz, guru, człowiek wiedzący i powiada: „Chodź za mną” – a wtedy jesteśmy skończeni, gdyż on jest dokładnie taki jak my, ponieważ wciąż funkcjonuje dziedzinie myśli. Stworzył bogów, Jezusa, Buddę, Krisznę. Stworzył formę a ona jest równie materialistyczna, jak nasze wrażenia; jest wytworem myśli. I jeśli to jest absolutnie jasne i nie ucieka się w romantyzm, nie umywa idealistycznie rąk, nie szuka pocieszenia i wszystkich tych rzeczy wiodących do złudzeń, jeśli jest absolutnie jasne, że każda modyfikacja w dziedzinie świadomości to jedynie przejście od jednego przedmiotu do drugiego w dziedzinie myśli, to co umysł ma robić? A może ma nie robić?

Po pierwsze, w takim umyśle musi panować pełny ład, materialny ład, ponieważ jeśli znajduje się w stanie nieładu, to nie może się od siebie uwolnić. Myśl jest materią, a jej działania w obrębie świadomości stworzyły niesłychany zamęt i nieład. Politycznie, religijnie, społecznie, moralnie, w związkach, w każdym kierunku wywołała nieład. I takie jest twoje życie. Dopóki nie zapanuje absolutny ład – a używam słowa absolutny, a nie względny – dopóki w tym obszarze nie ma absolutnego ładu, dopóty każdy powód, by poza ten obszar wykroczyć, wciąż jest wytworem nieładu. A zatem niezbędny jest ład.

A jak nastaje ten ład politycznie, religijnie, intelektualnie, moralnie, fizycznie, w związkach – ład absolutny, nie praktyczny, nie względny? Jak umysł, wyćwiczony, wyedukowany, uwarunkowany tak, aby żyć w nieładzie i akceptować ów nieład, ma zaprowadzić w sobie ład? Pamiętaj, że jeśli powiadasz, że istnieje zewnętrzny czynnik, który zaprowadzi ład, to ów czynnik jest wytworem myśli, a zatem wywoła on sprzeczność – a w rezultacie nieład. Jeśli twierdzisz, że działanie woli zaprowadzi ład, to czym jest wola? „Zrobię to” – przyjrzyj się temu, zobacz. Kiedy jesteś agresywny, kiedy mówisz „Muszę to zrobić”, czym jest ta wola obecna w działaniu? Nie jest pragnieniem, zaplanowanym celem do osiągnięcia, osiąganiem celu zaplanowanego przez myśl jako ideał, jako forma, jako pierwotny wzorzec. Czy myśl może zaprowadzić ład? W ten sposób próbują go osiągnąć politycy, księża i tak zwani reformatorzy. Myśl stworzyła nieład. Co zatem mamy robić?

Czy umysł, twój umysł, jest w stanie obserwować, dostrzegać ów nieład? Jest się w stanie nieładu. Widzi się, że ćwiczenie woli, postępowanie za kimś, odczuwanie pragnienia przezwyciężenia nieładu, wciąż mają miejsce w dziedzinie nieładu. A zatem mówi się do siebie: „Co mam robić, co ma umysł robić?” Przede wszystkim, czy zna się nieład? Czy umysł widzi nieład, czy zna jedynie opis nieładu? Opisujesz mi górę, jej piękno, okrywające ją śniegi, jej zarys na tle błękitnego nieba, głębię cieni w lesie, płynące wody, poszum drzew, piękno tego wszystkiego. Opisujesz mi to, a ów opis urzeka mój umysł i żyję tym opisem. Ale opis nie jest tym, co zostało opisane. A zatem zadajemy sobie pytanie: „Urzekł mnie ów opis, czy też faktycznie dostrzegam nieład?” Jedno jest intelektualne, drugie faktyczne. A czy umysł obserwuje nieład, co oznacza brak słów, nie uleganie opisowi, ale po prostu obserwowanie tego niesłychanego nieładu? Czy umysł może tak obserwować? A gdy obserwuje się własny nieład, czy istnieje „obserwator” na to patrzący, czy też obserwującego w ogóle nie ma, a jest jedynie obserwowanie?

Obserwuję cię, widzę cię. Spotkałem cię rok temu; jesteś mi miły bądź niemiły, schlebiałeś mi lub mnie znieważyłeś, a może zignorowałeś. Wspomnienie o tym trwa. W tym roku cię spotykam, a pamięć reaguje. Ta pamięć jest przeszłością, a także obserwującym. To oczywiste. Czy umysł jest w stanie obserwować cały ten nieład, społeczny, moralny i tak dalej, stworzony przez myśl, w którym żyję, a który stanowi część mnie? Czy umiem obserwować ów nieład bez obserwującego? Jeśli istnieje obserwujący, spoglądający na nieład, to zachodzi podział na obserwującego i obserwowane. W tym podziale następuje konflikt: „Muszę to kontrolować, muszę to zmienić, muszę to stłumić, muszę to przezwyciężyć” i tak dalej. A gdy nie ma obserwującego, a jedynie się obserwuje, to nie ma konfliktu, istnieje jedynie obserwowanie. Wtedy dysponujemy energią, by wykroczyć poza nieład.

Tam, gdzie jest podział, musi zachodzić konflikt. Obserwujący, zakorzeniony w przeszłości, jest z istoty czynnikiem podziału. A czy umysł może dostrzec tę prawdę i obserwować faktyczny nieład twego życia, a nie opis? Czy umie obserwować twój nieład, twój zamęt, twoje niepokoje, twoje sprzeczności, twoje egoistyczne żądania, to wszystko? Obserwować. A jeśli obserwuje się bez obserwującego, to wykracza się poza to, co z kolei oznacza pełny ład, nie względny ład, ale ład matematyczny, który jest istotny zanim zdołasz pójść dalej. Bez ładu w świecie materialnym, w świecie materii, w świecie myśli, umysłowi brak oparcia, brak podstaw, na których by się poruszał.

Dlatego też niezbędne jest obserwowanie zachowania. Czy zachowuję się zgodnie z motywem, zgodnie z okolicznościami? Czy zachowuję się pragmatycznie, czy w każdych okolicznościach tak samo? Nie tak samo w sensie naśladowania wzorca; czy jest to zachowanie, które nie bywa względne, które nie opiera się na nagrodzie i karze? Zbadaj to, obserwuj, a stwierdzisz, jak straszne jest twoje zachowanie, jak patrzysz na zwierzchników i podwładnych i tak dalej. Nie ma stałego ruchu wolnego od motywu nagrody i kary.

Potem musisz też zbadać związki w świecie materialnym. Związek jest niesłychanie ważny, albowiem życie to związek. W jakim związku pozostajesz? Czy wchodzisz w jakiś związek? Związek oznacza adekwatną reakcję na każde wyzwanie. Gdy tak to badam, to czy związek z kimś innym jest osobisty i serdeczny, czy nie za bardzo? Czy opiera się na moich opiniach, moich wspomnieniach, moich krzywdach, moich żądaniach, moich pragnieniach seksualnych? Jeśli mój związek z tobą jest względny, to ulega zmianom: jednego dnia jestem ponury, a innego nie tak bardzo, następnego dnia jestem miły, a trzeciego cię nienawidzę, czwartego zaś kocham i tak dalej, i tak dalej. Jeśli ten związek mnie nie zadowala, pójdę do kogoś innego. Tę grę rozgrywaliśmy przez wieki. Obecnie jest bardziej otwarta, bardziej ekstrawagancka, bardziej wulgarna, to wszystko.

A zatem mój umysł musi stwierdzić, w jakich związkach faktycznie pozostaje. Jeśli brak harmonii w świecie materialnym, w którym żyję, który stanowi część mnie, we mnie, który jest moją świadomością, umysł nie zdoła poza siebie wykroczyć. Oto dlaczego wasze medytacje, postawy, ćwiczenia oddechowe, wyjazdy do Indii i poszukiwania, są tak zupełnie bezsensowne.

A zatem, czy mój związek jest względny? Czy wszystkie związki są względne? Czy też żadne w ogóle związki nie zachodzą, chyba że podział jako „ja” i „ty” nie istnieje? Jestem z tobą związany, bo cię kocham, bo dajesz mi jedzenie, ubrania, schronienie, zapewniasz seks, towarzystwo. Stworzyłem wspaniały obraz ciebie; możemy jedno drugie denerwować, irytować, ale to banał. I trwam przy tobie; jestem do ciebie przywiązany, a w tym przywiązaniu kryje się wielki ból, wielki smutek, cierpienie, udręka, zazdrość, antagonizm. A zatem mówię sobie: „Muszę się od tego uwolnić”. A uwalniając się przywiązuję się do kogoś innego. I gra zaczyna się od nowa. A zatem mówię sobie: „Na czym polega ten związek? Czy jestem związany? Czy kiedykolwiek mogę wejść w związek?” Istnieje w tym „ja”, które goni za swymi pragnieniami, ambicjami, chciwością, lękami, pragnieniem większego prestiżu, lepszego stanowiska i tak dalej; jest też ktoś inny, również idący za swymi pożądaniami. Czy w ogóle może zajść jakikolwiek związek między dwiema istotami ludzkimi, z których każda funkcjonuje zgodnie ze swymi wyłącznymi, egoistycznymi pragnieniami i za nimi się ugania?

Nie zachodzą związki w tym kierunku, ale mogą zachodzić tam, gdzie w ogóle nie ma „mnie”. Gdy „ja”, jako myśl, nie istnieje, wchodzę w związek; wtedy jestem związany z tobą, drzewami, górami, ludźmi. To zaś oznacza – nieprawdaż? – `miłość, która powstaje bez przyczyny.

Świadomość, wraz z tym, co zawiera, należy do dziedziny materii. Umysł nie jest w stanie poza to wykroczyć, chyba że panuje w nim pełny ład, a w jego związki są całkowicie wolne od konfliktów – chodzi o związki, w których nie ma „ja”.

To nie jest tylko wyjaśnienie słowne: mówca opowiada wam o tym, czym żyje, a nie o czym mówi; jeśli tym nie żyje, to jest to hipokryzja, nieprzyzwoitość.

Kiedy w umyśle panuje ład i poczucie pełnego związku, to co się dzieje? Wtedy umysł niczego nie szuka, nie popada w żadnego rodzaju złudzenia. To jest absolutnie konieczne, gdyż myśl może wynaleźć dowolne doznanie, dowolną wizję, dowolnego rodzaju superświadomość i całą tę resztę. Nie ma ideału, nie ma formy, jest tylko zachowanie, będące ładem i poczuciem związku z całą ludzkością. I tu macie podstawy.

Stąd powstaje inne pytanie: Czy umysł jest całkowicie uwarunkowany? Ten mózg ludzki miał tysiące i tysiące doświadczeń; wykształcono go na podstawie ogromnej nagromadzonej wiedzy, z książek i skądinąd, i teraz ona znajduje się w tym mózgu. A myśl operuje jedynie w dziedzinie tego, co znane. Może wynaleźć dziedzinę, która powiada: „Oprócz wiedzy, istnieje ‘ja’”, ale to jest za głupie. A zatem mój umysł pyta: Czy całość umysłu jest uwarunkowana przez czynniki ekonomiczne, społeczne, środowiskowe, religijne, przez kulturę, w której żył? Czy umysł, do którego należy mózg, jest całkowicie uwarunkowany w granicach czasu? Czy umysł jest zupełnym niewolnikiem?

Nie mów tak lub nie, bo wtedy już to rozwiązałeś, wtedy nie pozostaje już nic do zbadania. Ale umysł, który pyta, poszukuje, przygląda się, bez jakiegokolwiek motywu, bez ukierunkowania, mówi: „Czy umysł jest całkowicie uwarunkowany, a zatem zmechanizowany?”. [ze s.281, brak ostatniej linijki] dziedzinie wiedzy, naukowej, technologicznej, czy tradycji kapłańskiej. Działa mechanicznie: powtarza, powtarza, powtarza. Oto co się dzieje – powtarzanie pragnień, seksualnych bądź innych, powtarzanie, powtarzanie, powtarzanie. Dlatego też umysł zadaje sobie pytanie: „Czy ta całość jest zmechanizowana, czy też w dziedzinie umysłu istnieje obszar, który zmechanizowany nie jest?” Czy umysł może być wolny od związków przyczynowych, bo tam, gdzie działają przyczyny, cały ruch myśli musi być mechaniczny.

4

Saanen, 28 lipca 1974

Interesuje nas przede wszystkim przeobrażenie, radykalna przemiana ludzkiego umysłu. Ludzki umysł obejmuje mózg, serce, organizm jako całość, umysł, który stworzył ten świat wokół nas, świat zepsucia, gwałtów, brutalności, próżności i wszystkich tych struktur, prowadzących do wojen. Interesuje nas zmiana zawartości świadomości, gdyż ta zawartość stanowi świadomość. Jeśli nie nastąpi ta radykalna rewolucja, ta psychiczna przemiana, to nie będzie końca konfliktom, nie ustaną cierpienie i wszystkie te gwałty, dziejące się na całym świecie.

Owej zmiany nie da się dokonać bez znajomości siebie, bez samowiedzy. Nie chodzi o wiedzę o „wyższej jaźni”, czy o wiedzę o jakiejś „najwyższej świadomości”, one bowiem wciąż należą do dziedziny myśli. Jeśli nie rozumie się własnej jaźni, jaźni codziennej – co ona myśli, co czyni, jej przywiązań, podstępów, ambicji, wszystkich jej egocentrycznych działań, utożsamiania się z czymś szlachetnym bądź nikczemnym, stanem lub jakimś ideałem – to nadal pozostajemy w kręgu „ja”. Jeśli nie rozumie się tej zawężającej się dziedziny, którą w tak niewielkim stopniu sobie uświadamiamy – dziedziny, do której należą zarówno nieświadomość, jak i świadomość, która dotyczy jednostkowego ego, jego jednostkowych ambicji i reakcji, które z istoty stanowią część całości, część społeczności, część kultury, w której ono żyje – jeśli nie zrozumiemy tego radykalnie, to zawartości świadomości przeobrazić się nie da

„Rozumienie” to nie rzecz intelektualna, emocjonalna czy przelotna. Jest to coś, co pojawia się wraz z działaniem, chodzi zatem o rozumienie całkowite, a nie częściowe. Rozumiejąc siebie, własną świadomość i jej zawartość – gdyż nie ma świadomości bez zawartości – dostrzega się, że istnieją dwa zasadnicze czynniki, przyjemność i lęk. Nie da się ich odseparować. Tam, gdzie dąży się do przyjemności, trwa się przy niej i jej pragnie, tam nieuchronnie budzi się lęk. Rozumiejąc lęk, nie wolno lekceważyć faktu przyjemności.

Myśl jest miarą lęku. Myśl jest reakcją pamięci, będącej doświadczeniami i wiedzą, zgromadzoną w komórkach mózgowych i tkankach. Myśl jest materią. Cały świat jest zbudowany z myśli, sama jego natura, substancja i działania opierają się na myśli. Trzeba stwierdzić, czy to myśl zrodziła lęk. Nie jak się od lęku uwolnić; wolność od lęku pojawi się nieuchronnie, gdy zrozumie się strukturę, naturę i funkcjonowanie myśli.

Kiedy obserwuje się cały proces myślowy – który stworzył ten świat, ze wszystkimi jego religiami, wszystkimi jego bogami, jego zbawicielami, który stworzył materialistyczny świat, w którym żyjemy – widzi się, że dopóki tam funkcjonujemy i tam pozostajemy, lęk musi trwać. Lęk stanowi przyczynę samotności, ubóstwa, zarówno fizycznego, jak i psychicznego; powoduje przywiązanie do własności, do ludzi, idei, pojęć, narodów, rodzin. Dopóki myśl funkcjonuje w obrębie świata materialnego – a musi w tym świecie funkcjonować – lęk uniknąć się nie da. Co jeszcze nam pozostaje, jeśli żyjemy w świecie materialnym, gdyż tam musimy szukać bezpieczeństwa, fizycznego i psychicznego! Dopóki umysł szuka materialnego bezpieczeństwa, dopóki umysł domaga się trwałości, dopóty lęk musi trwać. A jednak mózg może funkcjonować efektywnie, obiektywnie, racjonalnie jedynie wtedy, gdy ma zapewnione pełne bezpieczeństwo. To oczywiste. Gdy brak mu bezpieczeństwa, szuka go w wierze w bogów, w symbolach, w ideologiach, w nacjonalizmach, co wiedzie do zachowań neurotycznych. Dopóki nazywam siebie nacjonalistą w odniesieniu do danego kraju, dopóty zachowuję się neurotycznie; wywołuję konflikty i podziały między ludźmi. To jedna z przyczyn lęku. Gdy zdajesz sobie z tego sprawę, gdy uświadamiasz sobie całą tego naturę, czy wciąż jesteś nacjonalistą? Jeśli tak, to przyjemność i lęk muszą trwać nadal.

Jeśli umysł żyje całkowicie w świecie materialnym. to nic oprócz materii – będącej myślą, świadomością i wolą – nie istnieje. Jeśli umysł tam żyje, lęk będzie trwał, tam bowiem nie ma niczego oprócz żądzy materialnego bezpieczeństwa i trwałości. A gdzie jest ta żądza, tam musi być lęk.

Wszystkie te rozmaite lęki kryją się w zakamarkach świadomości: lęki rasowe, kolektywne, lęk przed głodem i tak dalej. Są tam ukryte lęki i niesłychanie subtelne formy przyjemności. Istnieje lęk, zarówno świadomy, jak i nieświadomy, przed śmiercią, przed samotnością, przed utratą pracy, lęk przed tym, co powiedzą ludzie, lęk przez przywiązaniem i jego utratą, lęk przed niepowodzeniem, nie staniem się kimś wielkim. Czy można je wszystkie ujawnić – bez analizy? Widzieliśmy daremność psychoanalizy, to, że analizujący i analizowane są tym samym. A zatem, co ma umysł uczynić, gdy zda sobie sprawę z absurdalności, fałszywości analizy czy badań introspekcyjnych?

Aby zrozumieć, co umysł ma czynić, musimy rozważyć pytanie o medytację. Gdy używamy słowa medytacja, słuchajcie go tak, jakbyście nigdy go jeszcze nie słyszeli. Czym jest medytacja? Nie jak medytować; to nieważne, gdyż z chwilą, gdy rozumiecie, czym jest medytacja, następuje ona w sposób naturalny, niczym oddychanie. Czy można nauczyć się od kogoś innego, czym jest medytacja, odkryć jej rzeczywiste znaczenie? Napisano o niej grube tomy. Ludzie medytowali zgodnie ze szczególnymi systemami – Zen lub niezliczonymi odmianami i metodami systemów hinduistycznych. Wszystkie one sugerują, że jest cel do osiągnięcia dzięki kontroli. Kontrola wymaga kontrolującego. A czy kontrolujący jest czymś innym od tego, co kontrolowane? Grupy medytacyjne, ze swoimi systemami i ich filozofiami, mówią: „Kontroluj swoją myśl!” Myśl błąka się, a to prowadzi do marnotrawienia energii; oni mówią, że myśl musi zostać poddana absolutnej kontroli, zdyscyplinowana, ujarzmiona, w dążeniu do tej rzeczy zwanej oświeceniem, Bogiem, prawdą, czym chcecie, tym, co bezimienne. To, rzecz jasna, wymaga kontrolującego. A kto to taki? Czy ma on inne własności, inną naturę niż to, co, jak powiada, zamierza kontrolować? Trzeba to koniecznie zrozumieć.

Mówiący chce wskazać, że można żyć całkowicie życiem codziennym, bez kontroli, wbrew wszystkim tradycjom, odebranemu wykształceniu, wbrew społecznym i moralnym zachowaniom. Aby żyć życiem absolutnie wolnym od kontroli, musisz bardzo, bardzo głęboko rozumieć, kim jest kontrolujący, a co jest kontrolowane, to bowiem stanowi część medytacji. Czy kontrolujący różni się od tego, co kontroluje, czyli od myśli? Niektórzy twierdzą, że się różni, jest wyższą jaźnią, że stanowi część wyższej świadomości, istotę rozumienia bądź istotę przeszłości, która nagromadziła tak wiele wiedzy. Ale kontrolujący nadal znajduje się w dziedzinie myśli; a jakkolwiek by ta myśl nie była wzniosła, wciąż pozostaje w obszarze czasu i miar.

Czy dostrzegacie tę prawdę? Nie chodzi o słowną akceptację czy intelektualne zrozumienie, ale o tę prawdę, iż wszyscy bogowie, chrześcijański czy hinduistyczni, wszyscy, zostali wymyśleni. Myśl może odwzorować siebie w różnego rodzaju stany, we wszelkiego rodzaju złudzenia, a gdy myśl powiada, że istnieje wyższa jaźń, to nadal pozostaje to w dziedzinie myślenia, a w rezultacie wyższa jaźń wciąż jest materią.

Kiedy postrzegasz, że kontrolujący jest tym, co kontrolowane, cały aspekt medytacji ulega zmianie. Medytacja oznacza opróżnianie świadomości z tego, co ona zawiera. Jedynie wtedy umysł i mózg mogą zyskać absolutny spokój. Ów absolutny – nie względny – ów absolutny spokój jest niezbędny, by obserwować. Nie aby doświadczać! Doświadczenia, każdego rodzaju, już mieliśmy, a myśl pragnie kolejnych, włączając w to doświadczenie innego stanu, innego wymiaru. Utuczył nas ten świat i jego doświadczenia; są nudne, ograniczone, wąskie, chcemy zaś doświadczyć czegoś zupełnie innego. A doświadczanie wiąże się z rozpoznawaniem. Jeśli nie rozpoznaję, to czy doświadczam? Doświadczyłem widoku góry, jej piękna, cieni, głębokiego błękitu o świcie, całego poczucia czegoś niezwykłego i wspaniałego. To doświadczenie nie może istnieć bez związków z przeszłością. A zatem doświadczenie wymaga rozpoznawania płynącego z przeszłości. Umysł zaś chce doświadczyć czegoś najwyższego. Aby jednak móc to doświadczenie rozpoznać, musiał już je mieć. I dlatego nie jest ono tym, co najwyższe, wciąż jest projekcją myślową.

Medytacja jest tym, w czym nie ma doświadczeń. W czym nie ma czynnika czasu, pociągającego za sobą ruch i kierunek. Kierunek pociąga za sobą wolę. Czy umysł może opróżnić się z czasu, kierunku, ruchu, co prowadzi do zaniku myśli? Oto cały problem.

Potrzebujemy wiedzy by funkcjonować; aby mówić jakimś językiem potrzebujemy wiedzy; aby prowadzić samochód potrzebujemy wiedzy; aby cokolwiek robić potrzebujemy wiedzy. Jakie jest miejsce wiedzy w medytacji? A może w ogólne nie ma dla niej miejsca? Nie ma miejsca, albowiem wiedza jest jedynie przedłużeniem przeszłości, jest wciąż ruchem czasu. Czy zatem umysł zdoła opróżnić się z przeszłości i wkroczyć w ten obszar siebie, którego nie tknęła myśl? Jak dotąd, działaliśmy jedynie w obszarze myśli jako wiedzy. Czy istnieje jakaś inna część, jakiś inny obszar umysłu, obejmującego mózg, nie tknięty przez człowiecze walki, bóle, niepokoje, lęki, gwałty, wszystkie te rzeczy, których ludzie dokonali za pomocą myśli? Odkrycie tego obszaru jest medytacją.

To pociąga za sobą odkrycie, czy myśl może zniknąć, a jednak działać ilekroć to konieczne w dziedzinie wiedzy. Potrzebujemy wiedzy, w przeciwnym razie nie moglibyśmy funkcjonować, mówić, pisać i tak dalej. Wiedza jest konieczna by funkcjonować, a jej funkcjonowanie staje się neurotyczne, gdy prestiż zyskuje pierwszorzędną wagę, czyli gdy wkracza myśl jako „ja”. Tak więc wiedza jest konieczna, a jednak medytacja ma odkryć, lub ma natrafić na, lub obserwować, obszar, w którym nie ma poruszeń myśli. Czy jedno i drugie może sobie harmonijnie, na co dzień, towarzyszyć?

Ćwiczenia jogi znakomicie pomagają zachować zdrowie fizyczne i tak dalej. Ale dzięki nim nigdy nie dotrzecie do tego, co inne, nigdy! Jeśli bowiem nadajecie im pierwszorzędne znaczenie, to nie przywiązujecie wagi do zrozumienia siebie, czyli do czujności, do uświadomienia, do nieustannego zwracania uwagi na to, co robicie. To znaczy, do zwracania uwagi na to, jak i co mówicie, co myślicie, jak się zachowujecie, czy jesteście do czegoś przywiązani, czy się lękacie, czy gonicie za przyjemnościami i tak dalej, uświadamiania sobie wszystkich poruszeń myśli. Jeśli będziecie to sobie uświadamiali, i to naprawdę serio, to ustanowicie właściwe związki. To oczywiste. Gdy wszystko wokół was pogrążone jest w chaosie, gdy świat rozpada się, tak jak to się dzieje, związki nabierają olbrzymiej wagi. Kiedy ustala się całościowy związek, pełny związek – nie między tobą a mną, ale związek człowieka z całym światem – wtedy zyskuje się podstawę do medytacji.

Stąd można przejść do zachowania, jak się zachowywać. Jeśli twoje zachowanie opiera się na przyjemności lub na nagrodzie, to nie jest to zachowanie. Jest to po prostu pogoń za przyjemnością, a stąd rodzi się lęk. Związek, zachowanie i ład są absolutnie istotne, jeśli chcesz podjąć pytanie o medytację. Jeśliś nie położył tych fundamentów, to czyń co chcesz, stój na głowie, wdychaj i wydychaj powietrze przez następnych dziesięć tysięcy lat, powtarzaj słowa, słowa, ale medytacji w tym nie będzie. Jeśli masz pieniądze, możesz wyjechać do Indii. Nie wiem jednak, dlaczego wyjeżdżasz, oświecenia tam nie znajdziesz. Oświecenie jest tam, gdzie ty. I tam, gdzie jesteś, musisz zrozumieć siebie. Ustaliwszy to, położywszy fundamenty ładu – nie mechanicznego, ale ładu, który jest cnotą z chwili na chwilę, który nie polega na naśladowaniu wzorca, nie ładu establishmentu, nie ładu społecznego, który jest niemoralny – możesz przejść do pytania o to, czym jest medytacja.

Medytacja pociąga za sobą pogrążenie się umysłu w absolutnej ciszy. Nie jest to cisza stworzona, zaaranżowany akt woli, ale cisza, która nastaje naturalnie, gdyś ustalił ład, związek i zachowanie. Cisza jest konieczna. Jeśli mój umysł paple, tak jak to czyni większość umysłów, w tej paplaninie może nastać okres ciszy. Okres ciszy między dwiema paplaninami. To jednak nie jest cisza. Cisza to nie brak hałasu, to nie brak konfliktu. Cisza nastaje jedynie wtedy, gdy w pełni zrozumiano i przekroczono zawartość świadomości, co oznacza, iż obserwujący i to, co obserwowane są jednym i tym samym, oraz że nie ma kontrolującego. Gdy nie ma kontrolującego – co nie oznacza, że żyjesz w sposób niezdyscyplinowany – gdy nie ma kontrolującego, obserwującego, wtedy działa się natychmiastowo, a to niesie ze sobą wielką energię.

Medytacja oznacza opróżnianie świadomości z tego, co zawiera, to zaś następuje jedynie wtedy, gdy obserwuje się własną świadomość i jej zawartość bez obserwującego. Umiesz patrzeć na żonę, męża, dziewczynę, chłopaka, na górę, bez obserwującego? Obserwujący jest przeszłością. Dopóki istnieje obserwujący, nieuchronnie przetłumaczy wszystko, co obserwuje, na kategorie przeszłości; dlatego też jest on twórcą czasu. Oddziela to, co obserwowane, od obserwującego. W tym tkwi konflikt. Gdy obserwacja przebiega bez obserwującego, nie ma konfliktu, nie ma przeszłości; istnieje jedynie fakt, a tym masz energię, by poza niego wykroczyć. Zrób to, a odkryjesz.

Medytacja prowadzi do gromadzenia całej energii. Ustaliłeś ład, związek, zachowanie; a zatem w tej dziedzinie energii nie trwonisz. Ta energia jest konieczna by patrzeć bez obserwującego, ty zaś masz energię do wykroczenia poza. Mając tę energię, która nie została rozproszona, umysł widzi, że istnieje obszar nie tknięty przez myśl. Ale to wszystko wymaga olbrzymiej uwagi i dyscypliny. Nie jest to jedynie zabawka dla ludzi niedojrzałych. Medytacja wymaga olbrzymiej dyscypliny. Słowo dyscyplina znaczy uczyć się – nie kontrolować, ujarzmić, naśladować, dostosować się. Dyscyplina znaczy uczyć się. Od słowa dyscyplina [discipline] pochodzi „uczeń” [disciple], ten, kto chce uczyć się od mistrza, uczyć się. Tu jednak nie ma ani ucznia, ani mistrza, jest jedynie akt uczenia się, przez cały czas. A to wymaga wielkiej uwagi, wielkiej energii, tak że czuwasz, a więc nie tworzysz złudzeń. Łatwo tworzyć złudzenia; pojawiają się, gdy dążysz, pożądasz, chcesz, doświadczasz. Pragnienie stwarza złudzenia.

Wszystko to kształtuje umysł bardzo, bardzo poważny, oraz serce, które kocha, które nigdy nie doznało krzywdy. My, ludzie, od dzieciństwa doznajemy krzywd. Krzywdzą nas rodzice, spadają na nas krzywdy w świecie interesów. Doznajemy krzywd w każdym kierunku, a skrzywdzeni nie jesteśmy w stanie kochać. Czy więc umysł, który krzywdzono, może uwolnić się od tych wszystkich krzywd, stanowiących część naszej świadomości? Stwierdzisz, gdy się temu przyjrzysz, że całkowicie i nieodwołalnie można usunąć wszelkie krzywdy, a rezultacie doznawać miłości i współczucia. Współczuć znaczy żarliwie kochać wszystko, wszystkich ludzi (a nie jedynie swego partnera), wszystkie rzeczy tej ziemi, zwierzęta, drzewa, wszystko, co ta ziemia zawiera. Gdy ogarnie nas takie współczucie, nie będziemy grabić tej ziemi, jak to teraz czynimy i nie będziemy toczyć wojen.

Dla umysłu poważnego, w pełni oddanego, zainteresowanego, medytacja oznacza coś nadzwyczajnego, coś olbrzymiego. Medytując umysł odkrywa przestrzeń. Przestrzeń jest zawarta w pokoju, istnieje też przestrzeń poza nim. Myśl jako „ja” stwarza wąską przestrzeń, w której działa; stworzyła, wskutek krzywd, ze wszelkiego rodzaju powodów, mury, w obrębie których żyje. Istnieje ta wąska przestrzeń i przestrzeń, którą myśl stworzyła poza sobą. A czy istnieje przestrzeń, która nie ma granic, a zatem nie ma centrum? Oto medytacja, by to odkryć.

Dopóki istnieje centrum, „ja”, lub idea „ja”, ze wszystkimi jego przywiązaniami, samo to centrum stwarza przestrzeń wokół siebie. Tam, gdzie jest centrum, musi być granica. Granicę można rozszerzać, ale nadal ogranicza ją przestrzeń stworzona przez owo centrum. Medytacja wprowadza nas w przestrzeń, w której centrum nie istnieje; w rezultacie nie ma kierunku; w rezultacie nie płynie czas. Bez medytacji i zetknięcia się z tą rzeczą, której nie da się doświadczyć, której nie da się wyrazić słowami, która nie istnieje w czasie, która nie trwa, życie ma bardzo niewiele sensu. Można mieć mnóstwo pieniędzy lub ich nie mieć; można być przywiązanym do posiadanych rzeczy, do żony, do przyjaciela, lub można czcić swego małego boga, stworzonego przez myśl, ale dopóki tam żyjesz, trwać będą cierpienie, ból, niepokój i gwałt. A to, rzecz jasna, samo w sobie nie ma sensu. Jedynie gdy docierasz do tej przestrzeni – nie wymyślasz jej, nie projektujesz, nie wprowadzasz stosując jakiś system – jedynie wtedy życie zyskuje to niesłychane poczucie piękna i sens.