DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

indeks  |  antologia religijna  |  antologia filozoficzna  |  filozofia nauki

Wojciech Sady: wykłady  |  Jiddu Krishnamurti: życie i nauczanie (sites.google)

 

Jiddu Krishnamurti

Medytacje 1969

Meditations 1969. From the Notebooks of J. Krishnamurti. Beckenham: Krishnamurti Foundation 1969.
tłum. Wojciech Sady

1

W przestrzeni, którą myśl stwarza wokół siebie, nie ma miłości. Ta przestrzeń dzieli ludzi, w niej jest wszystko, co się staje, bitwa życia, udręka i lęk. Medytacja to zanik tej przestrzeni, zanik ja. Związek zyskuje wówczas zupełnie inny sens, bo w tej przestrzeni nie będącej tworem myśli inny nie istnieje, gdyż ty nie istniejesz.

Medytacja nie jest więc pogonią za jakąś uświęconą przez tradycję wizją. Jest raczej bezkresną przestrzenią, do której myśl nie ma wstępu. Mała przestrzeń stworzona przez myśl wokół niej samej, będąca moim ja, jest dla nas nadzwyczaj ważna, gdyż jest to wszystko, co umysł zna, utożsamiając się ze wszystkim, co się w niej znajduje. W tej przestrzeni rodzi się lęk przed nieistnieniem. Gdy jednak to rozumiemy, to w medytacji umysł może wejść w taki wymiar przestrzeni, w którym działanie jest niedziałaniem.

Nie wiemy, czym jest miłość, gdyż w przestrzeni stworzonej przez myśl wokół siebie jako moje ja, miłość jest konfliktem między ja a nie-ja. Ten konflikt, ta udręka nie jest miłością. Myśl jest samym zaprzeczeniem miłości i nie może wejść w tę przestrzeń, gdzie nie ma ja. W tej przestrzeni jest to błogosławieństwo, którego człowiek szuka i nie może znaleźć. Szuka go w granicach myśli, myśl zaś niszczy ekstazę tego błogosławieństwa.

2

Postrzeganie bez słowa, a zatem bez myśli, to jedno z najdziwniejszych zjawisk. Wówczas postrzeganie, nie tylko umysłem, a również wszystkimi zmysłami, jest o wiele przenikliwsze. Nie jest ono fragmentarycznym postrzeganiem intelektu ani sprawą emocji. Można je nazwać postrzeganiem całkowitym, to zaś stanowi część medytacji. Postrzeganie bez postrzegającego w medytacji to zjednoczenie z ogromem i głębią bezkresu. To postrzeganie nie ma nic wspólnego z widzeniem przedmiotu bez obserwującego, gdyż w postrzeganiu medytacji nie ma przedmiotu, a zatem nie ma doświadczenia. Medytacja może się jednak odbywać gdy oczy są otwarte i jest się otoczonym przez wszelkiego rodzaju przedmioty. Ale nie mają one wówczas żadnego znaczenia. Widzi się je, ale nie zachodzi proces rozpoznawania, a zatem nie ma doświadczenia.

Jakie znaczenie ma taka medytacja? Ona nie ma znaczenia, nie ma z niej pożytku. Ale w tej medytacji jest ruch wielkiej ekstazy, której nie należy mylić z przyjemnością. Ta właśnie ekstaza sprawia, że oko, mózg i serce zyskują niewinność. Gdy nie postrzega się życia jako czegoś całkowicie nowego, jest ono rutyną, nudą, czymś pozbawionym sensu. A zatem medytacja jest niesłychanie ważna. Otwiera drzwi do tego, co niepoliczalne, niemierzalne.

3

Gdy obracasz głowę od jednego krańca horyzontu po drugi, oczy twe widzą rozległą przestrzeń, w której ukazują się wszystkie rzeczy nieba i ziemi. Ale ta przestrzeń zawsze kończy się tam, gdzie ziemia styka się z niebem. Przestrzeń w umyśle jest zbyt mała. Wydaje się, że w tej małej przestrzeni ma miejsce cała nasza działalność: codzienne życie i ukryte zmagania ze sprzecznymi pragnieniami i motywami. W tej małej przestrzeni umysł szuka wolności, a zatem zawsze więzi sam siebie. Medytacja to zanik tej małej przestrzeni. Uważamy, że działanie wprowadza ład w tej małej przestrzeni umysłu. Istnieje jednak inna działalność, która nie wprowadza ładu w tej małej przestrzeni. Medytacja to działanie, które następuje, gdy umysł tej małej przestrzeni się wyzbył. Tą rozległą przestrzenią, do której umysł, moje ja, nie potrafi sięgnąć, jest cisza. Umysł wewnątrz siebie nie może być cichy, milknie jedynie w tej rozległej przestrzeni, do której myśl nie ma dostępu. Z tej ciszy wyłania się działanie, którego nie rodzi myśl. Medytacja jest tą ciszą.

4

Medytacja to coś niesłychanie niezwykłego i jeśli nie wiesz, co to takiego, to jesteś niczym ślepiec w świecie żywych barw, cieni i ruchomych świateł. Nie jest to sprawa intelektu, ale gdy serce wnika do umysłu, umysł ulega całkowitej przemianie; jest wówczas naprawdę nieograniczony, nie tylko w swej zdolności do myślenia, do sprawnego działania, ale również w poczuciu życia w tej rozległej przestrzeni, gdzie jesteś częścią wszystkiego.

Medytacja jest ruchem miłości. Nie jest to miłość do jednej czy wielu osób. Jest niczym woda, którą każdy może pić, z dzbana złotego bądź glinianego; jest niewyczerpalna. I dzieje się coś dziwnego, czego nie da się wywołać narkotykiem czy autohipnozą: to tak jakby umysł wniknął w siebie, zaczynając od powierzchni i przenikając wciąż głębiej, aż głębia i wysokość tracą swe sensy i znikają wszelkiego rodzaju porównania. W tym stanie panuje zupełny spokój, nie zadowolenie płynące z zaspokojenia, ale spokój, który znamionują ład, piękno i intensywność. To wszystko można zniszczyć, tak jak niszczy się kwiat, a jednak z powodu samej swej bezbronności jest ono niezniszczalne. Tej medytacji nie sposób nauczyć się od kogoś innego. Musisz zacząć niczego o niej nie wiedząc i przechodzić od prostoty ducha do prostoty ducha.

Gleba, w której medytujący umysł może zacząć, jest glebą codziennego życia, walki, bólu i chwilowych radości. Tam musi rozpocząć, zaprowadzić ład i stamtąd ruszać nieprzerwanie. Jeśli jednak interesuje cię tylko zaprowadzanie ładu, wówczas sam ten ład wytworzy własne ograniczenia, a umysł będzie jego więźniem. W całym tym ruchu musisz jakoś zacząć z przeciwnego końca, z drugiego brzegu, a nie troszczyć się nieustannie o ten brzeg albo o to, jak przebyć rzekę. Musisz rzucić się w wodę nie umiejąc pływać. A piękno medytacji polega na tym, że nigdy nie wiesz gdzie jesteś, dokąd zmierzasz, czym jest kres.

5

Czy w medytacji zyskujemy nowe doświadczenia? Pragnienie doświadczeń, wyższych doświadczeń wykraczających poza i ponad codzienność i banał sprawia, że źródło jest wciąż puste. Żądza nowych doświadczeń, wizji, wyższych spostrzeżeń, takich czy innych urzeczywistnień sprawia, że umysłu szuka na zewnątrz, co nie różni się od jego zależności od otoczenia i ludzi. Osobliwą część medytacji stanowi to, że zdarzenie nie jest przetwarzane na doświadczenie. Jest ono niczym nowa gwiazda na niebie, poza pamięcią chwytającą je i zatrzymującą, bez zwyczajnego procesu rozpoznawania i reakcji w kategoriach lubienia i niechęci. Nasze poszukiwania skierowane są zawsze na zewnątrz, umysł szukający jakiegoś doświadczenia wychodzi na zewnątrz. Ruch do wewnątrz w ogóle nie jest poszukiwaniem; jest to postrzeganie. Reakcja jest zawsze powtórzeniem, pochodzi bowiem zawsze z tego samego banku pamięci.

6

Po deszczach wzgórza, wciąż zbrązowiałe od letniego słońca, były wspaniałe, a teraz rozwinąć się miały te wszystkie zielone rzeczy. Lało porządnie i piękno tych wzgórz nie dawało się opisać. Niebo wciąż zasłaniały chmury, a w powietrzu unosił się zapach sumaku, szałwii i eukaliptusów. Wspaniale się wśród nich czułeś, ogarnęła cię dziwna cisza. W przeciwieństwie do leżącego daleko w dole morza, te wzgórza trwały w całkowitym bezruchu. Gdyś tak czuwał i patrzył wokół, zostawiłeś wszystko w dole w tym małym domku: swe ubrania, swe myśli i dziwaczne drogi życia. Tutaj podróżowałeś bardzo lekko, bez żadnych myśli, bez żadnego brzemienia i z uczuciem całkowitej pustki i piękna. Małe zielone krzaczki zazielenią się wkrótce jeszcze bardziej, a za kilka tygodni ich zapach się nasili. Przepiórki krzyczały, kilka z nich przeleciało nad głową. Nic o tym nie wiedząc umysł był w stanie medytacji, w którym rozkwitała miłość. Przecież tylko na glebie medytacji ten kwiat może się rozwinąć. To było naprawdę cudowne i, o dziwo, towarzyszyło ci przez całą noc; a gdy zbudziłeś się na długo przed wschodem słońca, trwało wciąż w twym sercu ze swą niewiarygodną radością, bez żadnego w ogóle powodu, bezpodstawne i oszołamiające. Trwać będzie przez cały dzień, bez żadnych z twej strony próśb czy wezwań, by z tobą pozostało.

7

Noc i dzień padał ulewny deszcz, a teraz żlebami błotnisty strumień wlewał się do morza barwiąc je na czekoladowo. Gdyś spacerował po plaży olbrzymie fale łamały się ze wspaniałą furią i siłą. Szedłeś pod wiatr i nagle poczułeś, że między tobą a niebem nie ma niczego, a to otwarcie jest rajem.

Być tak całkowicie otwartym, bezbronnym – wobec wzgórz, morza i ludzi – oto prawdziwa istota medytacji. Nie stawiać oporu, nie odgradzać się wewnętrznie od niczego, być rzeczywiście, całkowicie wolnym od wszelkich drobnych pobudek, przymusów i żądań ze wszystkimi ich małymi konfliktami i hipokryzją, to iść w życie z otwartymi ramionami. I tego wieczoru, spacerując wśród mew po mokrym piasku, odczułeś niezwykły nastrój otwartej wolności i wielkie piękno miłości, która nie była w tobie czy poza tobą, ale wszędzie.

Nie pojmujemy, jak ważne jest być wolnym od dokuczliwych przyjemności i ich trosk, tak że umysł pozostaje sam. Jedynie umysł całkowicie samotny jest otwarty. Poczułeś to wszystko nagle niczym wielki wiatr, który przemknął ponad lądem i na wylot przez ciebie. Byłeś ogołocony ze wszystkiego, pusty i dlatego całkowicie otwarty. Piękno tego nie zawierało się w słowie czy w uczuciu, ale wydawało się być wszędzie – wokół ciebie, w tobie, ponad wodami i wśród wzgórz. Tym jest medytacja.

8

Był to jeden z tych pięknych poranków, jaki nie zdarzył się nigdy wcześniej. Słońce właśnie wschodziło, prześwitując między eukaliptusem a sosną. Unosiło się ponad wodami, złote, promienne – takie światło, jakie istnieje jedynie między górami a morzem. Czysty, bezwietrzny poranek, pełen był tego dziwnego światła, które widzi się nie tylko oczami, ale i sercem. A gdy to widzisz, niebiosa są tuż przy ziemi, ty zaś zatracasz się w tym pięknie. Cóż, nie powinieneś medytować publicznie, z kimś drugim, w grupie: powinieneś medytować tylko w samotności, w spokoju nocy albo w ciszy wcześnie rano. Kiedy medytujesz w samotności, to musi być samotność. Musisz być zupełnie sam, nie stosując się do żadnego systemu, metody, nie powtarzając słów, nie podążając za myślą czy kształtując myśl zgodnie ze swym pragnieniem.

Taka samotność nastaje, gdy umysł uwolni się od myśli. Gdy znajdujesz się pod wpływem pragnień lub rzeczy, do których umysł dąży, w przyszłości czy w przeszłości, samotności nie ma. To osamotnienie nastaje tylko w ogromie teraźniejszości. I wtedy, w cichej tajemnicy, w której znikł wszelki kontakt, wolnej od obserwującego z jego niepokojami, głupimi zachciankami i problemami – tylko wtedy, w tym spokojnym osamotnieniu, medytacja staje się czymś, czego słowami nie da się wyrazić. Medytacja jest wówczas wiecznym ruchem.

Nie wiem, czyś kiedyś medytował, czyś był kiedyś sam, sam ze sobą, z dala od wszystkiego, od wszystkich ludzi, od wszelkich myśli i dążeń, czyś był kiedyś zupełnie sam, nie odizolowany, nie zamknięty w jakimś fantastycznym śnie czy wizji, ale z dala, tak że nie ma w tobie niczego, co dałoby się rozpoznać, niczego, co byś dotknął myślą bądź uczuciem, tak daleko, że w tej pełnej samotności sama cisza staje się jedynym kwiatem, jedynym światłem i bezczasową cechą, której myśl nie może do niczego porównać. Tylko w takiej medytacji nastaje miłość. Nie martw się, jak dasz temu wyraz: to wyrazi się samo. Nie używaj go. Nie próbuj wprowadzać tego w czyn: to zadziała, a działanie to będzie wolne od żalu, sprzeczności, od wszelkich ludzkich nieszczęść i mozołów.

Medytuj więc sam. Zagub się. I nie próbuj pamiętać, gdzie byłeś. Jeśli spróbujesz to zapamiętać, to będzie to czymś, co martwe. A jeśli czepiasz się tego wspomnienia, to nigdy nie będziesz znów sam. Medytuj zatem w tej bezkresnej samotności, w pięknie tej miłości, w prostocie ducha, w tym, co nowe. Wtedy nastaje błogość, która jest niezniszczalna.

Niebo jest bardzo błękitne, taki błękit pojawia się po deszczu, a te deszcze przyszły po wielu miesiącach suszy. Po deszczu nieba są umyte do czysta, wzgórza radują się, a ziemia trwa w bezruchu. I każdy liść ma na sobie światło słońca, ty zaś czujesz wielką bliskość ziemi. Medytuj zatem w najtajniejszych kryjówkach twego serca i umysłu, gdzieś nigdy wcześniej nie był.

9

Tego ranka morze przypominało jezioro albo ogromną rzekę bez zmarszczki, tak spokojne, że wczesnym rankiem widać było odbicia gwiazd. Świt jeszcze nie nadszedł i na wodzie widniały gwiazdy, urwisko i odległe światła miasta. A gdy słońce wzeszło nad horyzont, nakreśliło na bezchmurnym niebie złotą ścieżkę; oniemiały patrzyłeś na to światło Kalifornii napełniające ziemię, każdy liść i źdźbło trawy. Gdyś tak patrzył, ogarnął cię wielki bezruch. Umysł sam zupełnie zamilkł, nie reagował, nie drgnął nawet, odczucie tego olbrzymiego bezruchu zdumiewało. "Odczucie" nie jest właściwym słowem. Mózg tej ciszy, tego bezruchu nie czuje; to jest poza nim. Mózg może pojmować, wysławiać się lub robić plany na przyszłość, ale ten bezruch pozostaje poza jego zasięgiem, poza wszelkimi wyobrażeniami, poza wszelkim pragnieniem. Trwasz w takim bezruchu, że twoje ciało staje się bez reszty częścią ziemi, częścią wszystkiego, co nieruchome.

A gdy od wzgórz nadszedł lekki powiew i poruszył liśćmi, ten bezruch, ta nadzwyczajna własność ciszy, trwał niezakłócony. Dom stał między wzgórzami a rozciągającym się w dole morzem. I gdyś patrzył na wody, tak bardzo nieruchome, naprawdę stałeś się częścią wszystkiego. Byłeś wszystkim. Byłeś światłem i pięknem miłości. Ale powiedzieć "ty byłeś częścią wszystkiego" to też źle: słowo "ty" jest niewłaściwe, naprawdę bowiem cię tam nie było. Nie istniałeś. Istniał tylko ten bezruch, to piękno, to niezwykłe poczucie miłości. Słowa ty i ja oddzielają rzeczy. Ten podział w tej przedziwnej ciszy i bezruchu nie istnieje. I gdyś patrzył za okno, przestrzeń i czas wydawały się znikać, a przestrzeń, która dzieli, straciła realność. Ten liść, ten eukaliptus i ta niebiesko jaśniejąca woda nie różniły się od ciebie.

Medytacja jest naprawdę bardzo prosta. Komplikujemy ją. Tkamy wokół niej pajęczynę idei, czym jest, a czym nie jest. Ale to nie jest żadna z tych rzeczy. Ponieważ jest bardzo prosta, wymyka się nam, jako że nasz umysł jest tak skomplikowany, tak sterany czasem i w czasie ugruntowany. A gdy ten umysł kieruje działalnością serca, popadamy w tarapaty. Ale medytacja nastaje w sposób naturalny, nadzwyczaj łatwo, gdy spacerujesz po piasku, wyglądasz za okno lub widzisz te cudowne wzgórza wypalone ubiegłorocznym słońcem. Dlaczego jesteśmy tak umęczonymi istotami ludzkimi, ze łzami w oczach i fałszywym uśmiechem na wargach? Gdybyś mógł spacerować samotnie wśród tych wzgórz, po lasach, czy wzdłuż długich, białych plaży, to w tej samotności wiedziałbyś, czym jest medytacja. Ekstaza samotności nastaje, gdy nie boisz się być sam, nie należący więcej do świata czy przywiązany do czegokolwiek. Wtedy, niczym świt, który nastał tego ranka, pojawia się cicho i kreśli złotą ścieżkę w tym właśnie bezruchu, który był na początku, który jest teraz i który będzie zawsze.

10

Szczęście i przyjemność można nabyć za pieniądze na targowisku. Ale błogości kupić się nie da, ani dla siebie, ani dla innego. Szczęście i przyjemność wikłają nas w czas. Tylko w całkowitej wolności istnieje błogość. Szczęścia, tak jak przyjemności, szukać można na wiele sposobów i na wiele sposobów je znaleźć. Ale one przychodzą i odchodzą. Błogość, to przedziwne poczucie radości, nie ma motywu. Nie da się w żaden sposób jej szukać. Skoro już jest, zależnie od jakości twego umysłu, to pozostaje – bezczasowa, bezprzyczynowa, rzecz niemierzalna czasem. Medytacja nie jest dążeniem do przyjemności i szukaniem szczęścia. Przeciwnie, jest stanem umysłu, w którym nie ma pojęcia czy formuły i dlatego jest całkowita wolność. Jedynie w taki umysł spływa ta błogość, nie szukana i nie zapraszana. Gdy już jest, to choć żyje się w świecie z całym jego hałasem, przyjemnością i brutalnością, tego umysłu one nie dotkną. Gdy już jest, konflikt znikł. Ale zniknięcie konfliktu niekoniecznie jest całkowitą wolnością. Medytacja jest ruchem umysłu w tej wolności. W tej eksplozji błogości wzrok zyskuje niewinność, a miłość staje się błogosławieństwem.

11

Medytacja nie jest zwykłą kontrolą ciała i myśli, ani też systemem wdechów i wydechów. Ciało musi być spokojne, zdrowe i bez napięć; wrażliwość uczuć musi zostać wyostrzona i utrzymana, umysł zaś z całą swą paplaniną, niepokojami i błądzeniem po omacku musi zniknąć. To nie od organizmu trzeba zacząć, musimy raczej pilnować umysłu z jego opiniami, uprzedzeniami i koncentracją na sobie. Gdy umysł będzie zdrowy, żywotny i energiczny, uczucie ulegnie intensyfikacji i osiągnie najwyższą wrażliwość. Wtedy ciało, ze swą naturalną inteligencją nie niszczoną przez nawyki i upodobania, będzie funkcjonować jak powinno.

Trzeba więc zacząć od umysłu, a nie od ciała, od umysłu będącego myślą i różnorodnością jej wyrazu. Zwykła koncentracja zawęża myśl, ogranicza i kruszy, ale koncentracja przychodzi w sposób naturalny gdy uświadamiamy sobie drogi myśli. To uświadomienie nie pochodzi od myślącego, który wybiera i odsuwa, czepia się i odrzuca. Jest to uświadomienie niewybiórcze, zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne; jest zlaniem się obojga tak, że podział na to, co wewnętrzne i to, co zewnętrzne, znika.

Myśl niszczy uczucie, uczucie będące miłością. Myśl może oferować tylko przyjemność, a w pogoni za przyjemnością miłość usuwa się na bok. Przyjemność jedzenia i picia ma swój dalszy ciąg w myśli, a sama tylko kontrola czy stłumienie tej wywołanej myślą przyjemności nie mają sensu; stwarzają tylko różne formy konfliktu i przymusu.

Myśl, będąc materialna, nie może szukać tego, co pozaczasowe, myśl bowiem jest pamięcią, a pamiętane doświadczenie jest tak martwe, jak liście ubiegłej jesieni.

Gdy sobie to wszystko uświadamiamy rodzi się uwaga, która nie jest wytworem nieuwagi. To nieuwaga dyktowała przyjemnościowe nawyki ciała i rozcieńczała intensywność uczuć. Nieuwagi nie można przekształcić w uwagę. Uświadomienie nieuwagi jest uwagą.

Widzenie tego całego złożonego procesu jest medytacją, a tylko ona w tym zamęcie wprowadza ład. Ten ład jest tak absolutny, jak ład w matematyce, a z niego bierze początek działanie, czyn bezpośredni. Ład to nie szyk, wzór i proporcja; te przychodzą dużo później. Ład pochodzi z umysłu nie zaśmieconego przez sprawy myśli. Gdy myśl milczy, istnieje pustka, która jest ładem.