DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI
indeks | antologia religijna | antologia filozoficzna | filozofia nauki
SEKSTUS EMPIRYK
ZARYSY PIRROŃSKIE
fragmenty Księgi I, przełożył Adam Krokiewicz
KSIĘGA PIERWSZA
1. O najogólniejszej rozbieżności filozofii
Zdaje się, że ci którzy czegoś szukają, muszą to albo znaleźć, albo zaprzeczyć możności znalezienia i uznać za nieuchwytne, albo wytrwale szukać dalej. Z tego zapewne powodu i w przypadku rzeczy, poszukiwanych przez filozofów, jedni orzekli, że znaleźli prawdę, inni oświadczyli przeciwnie, że jej nie można uchwycić, a inni jeszcze wciąż szukają. I myślą tak zwani dogmatycy, że ją znaleźli, na przykład wyznawcy Arystotelesa, Epikura, stoicy i reszta stanowieńców, Klejtomachos znowu wraz z Karneadesem, tudzież inni akademicy wypowiedzieli się o niej, jako o czymś nieuchwytnym, a sceptycy wreszcie wciąż szukają. Uzasadnionym wydaje się tedy mniemanie, że są trzy najogólniejsze filozofie: dogmatyczna, akademicka i sceptyczna. O pierwszej i o drugiej przystoi mówić raczej innym. My przedstawimy na razie kierunek sceptyczny w ogólnych zarysach, zaznaczywszy na wstępie, że o żadnej z tych rzeczy, które będziemy omawiać, nie twierdzimy stanowczo, żeby była właśnie taka, jak my o niej powiadamy, lecz, że stosownie do tego, co się nam w danej chwili wydaje, donosimy wiernie o każdej.
3. O nazwach kierunku sceptycznego
Kierunek sceptyczny zowie się tedy także zetetycznym od czynności szukania i badania, efektycznym od poczucia uwięzi, jakie ogarnia badacza po poszukiwaniu, aporetycznym bądź dlatego że, jak powiadają niektórzy, wątpi się o każdej rzeczy i szuka, bądź dlatego, że niemożliwym się staje stanowcze przytwierdzenie lub zaprzeczenie, i wreszcie pirrońskim, ponieważ Pirron, tak nam się przynajmniej wydaje, zbliżył się uchwytniej i wyraźniej od swych poprzedników do sceptycyzmu.
4. Co to jest sceptycyzm
Siła sceptycyzmu ziszcza się w przeciwstawianiu rzeczy jawnych i rzeczy umysłowych na wszelki sposób, zatem skutkiem równowagi, jaka zachodzi w przeciwległych zjawiskach i wypowiedziach, dochodzimy najpierw do powściągliwości, a następnie do niezakłóconego spokoju. Otóż o owej sile mówimy nie w jakimś wymyślnym znaczeniu, lecz po prostu w znaczeniu mocy. Przez rzeczy jawne rozumiemy obecnie rzeczy zmysłowe i dlatego przeciwstawiamy im rzeczy umysłowe. Wyrażenie "na wszelki sposób" można odnieść i do siły, pojmując tę nazwę w zwyczajnym, jak powiedzieliśmy, znaczeniu, i do przeciwstawiania rzeczy jawnych i rzeczy umysłowych, albowiem przeciwstawiając te rzeczy rozmaicie, bo przeciwstawiamy bądź jawne jawnym, bądź umysłowe umysłowym, bądź jedne drugim wzajemnie, mówimy "na wszelki sposób", aby ogarnąć wszystkie przeciwstawienia. Można także rozumieć "rzeczy na wszelki sposób jawnych i umysłowych", aby nie dociekać, jak się jawią rzeczy jawne, lub jak się myślą rzeczy umysłowe, lecz brać je, jak są. O "przeciwległych" wypowiedziach nie mówimy w znaczeniu zaprzeczenia i przytwierdzenia, lecz po prostu w znaczeniu sprzeczności. "Równowagą" nazywamy równość wiary i niewiary, tak iż żadne ze sprzecznych wysłowień nie góruje nad innym jako wiarygodniejsze. "Powściągliwością" jest niewzruszony stan świadomości, dzięki któremu nie uchylamy i nie zakładamy niczego. "Niezakłócony spokój" oznacza wreszcie wolność od utrapień i pogodę duszy. Jak się to zaś dzieje, że niezakłócony spokój występuje razem z powściągliwością, wyłuszczymy w ustępach o celu (cf. 25-30).
6. O zaczątkach sceptycyzmu
Mówimy, że przyczynowym zaczątkiem sceptycyzmu jest nadzieja niezakłóconego spokoju. Oto ludzie wielkich zdolności, skoro ich myliła i kłopotała niejednolitość rzeczy i skoro nie wiedzieli, którym spośród nich należałoby raczej przytwierdzić, zaczęli szukać, co w nich jest prawdą, a co fałszem, ażeby po rozstrzygnięciu zażywać błogiego spokoju, główną zaś zasadą sceptycyzmu jest to właśnie, że każda wypowiedź ma swoją równorzędną wypowiedź przeciwną. Właśnie to, jak się zdaje, przywiodło nas ostatecznie do tego, byśmy nie dogmatyzował.
7. Zali sceptyk dogmatyzuje
Mówiąc, że sceptyk nie dogmatyzuje, nie mówimy tego w tym znaczeniu, w jakim niektórzy nazywają ogólniej dogmatem uznawanie jakiejkolwiek rzeczy, albowiem sceptyk uznaje narzucone mu czucia wyobrażeniowe i nie powie na przykład, kiedy czuje gorąco, względnie zimno, jakoby mu się wydawało, iż nie czuje gorąca, względnie zimna, lecz mówimy, że nie dogmatyzuje, w tym znaczeniu, w jakim nazywa się dogmatem stanowcze uznanie jakiejś z rzeczy niejawnych, poszukiwanych w różnych dziedzinach tak zwanej wiedzy, gdyż pirrończyk nie przytwierdza żadnej z rzeczy niejawnych. Nie dogmatyzuje również, wygłaszając w związku z rzeczami niejawnymi powiedzenia sceptyczne, jako to "o nic więcej", albo "niczego nie określam", albo jakieś inne, o których będziemy później mówili. Kto bowiem dogmatyzuje, ten zakłada rzeczywistość tej rzeczy, o której właśnie dogmatyzuje, a sceptyk zgoła nie zakłada rzeczywistości swoich powiedzeń. Przyjmuje bowiem, że jak powiedzenie "wszystko jest fałszem" razem z innymi także siebie samo oskarża o fałsz, a nie inaczej powiedzenie "nic nie jest prawdziwe", tak samo przyjmuje, powtarzam, że powiedzenie "o nic więcej", razem z innymi także o sobie samym głosi owo "o nic więcej", zatem razem z innymi także siebie uchyla. To samo mówimy o pozostałych powiedzeniach sceptycznych. Jeżeli tedy dogmatyk zakłada rzeczywiste istnienie tego, o czym dogmatyzuje, a sceptyk wygłasza swoje powiedzenia w taki sposób, iż się znaczeniowo same obalają, to chyba nie będzie się go z powodu ich wygłaszania pomawiało o dogmatyzm. A zresztą, rzecz bodaj najważniejsza, wygłaszając owe powiedzenia, mówi to, co mu się wydaje, i donosi o swoim doraźnym doznaniu bez żadnej przymieszki stanowienia, albowiem nie wyrokuje zgoła o zewnętrznych przedmiotach.
9. Zali sceptyk zajmuje się badaniem natury
Podobnie odpowiadamy również na pytanie, czy sceptyk winien się zajmować badaniem natury: nie zajmujemy się badaniem natury w tym celu, ażeby orzekać z niewzruszonym przeświadczeniem o jakiejkolwiek z tych rzeczy, o jakich się wyrokuje w dziedzinie nauki o przyrodzie, atoli z drugiej strony zajmujemy się nauką o naturze gwoli możności przeciwstawiania każdej wypowiedzi równorzędnej wypowiedzi przeciwnej i gwoli niezakłóconego spokoju. Z tymi zastrzeżeniami przystępujemy także do logicznej i do etycznej części tak zwanej filozofii.
11. O kryterium sceptycyzmu
Że zwracamy uwagę na fenomeny, wynika jasno z tego, co mówimy o kryterium sceptycyzmu. O kryterium mówi się w dwóch znaczeniach, a mianowicie jako o kryterium, które ma upewnić co do rzeczywistości, względnie nierzeczywistości i które omówimy w naszym zaprzeczeniu, tudzież jako o kryterium działania, z uwagi na które jedne rzeczy w życiu czynimy, a innych nie czynimy i o którym mówimy obecnie. Powiadamy zaś, że kryterium sceptycyzmu jest to, co się jawi, nazywając tak zasadniczo wyobrażenie. Jakoż nie nastręcza ono wątpliwości i nie wymaga poszukiwań, albowiem polega na biernym doznaniu bez udziału naszej woli. I nikt chyba wątpić nie będzie, że dany przedmiot jawi się tak albo tak; szuka się tylko tego, czy jest taki, jak się jawi. Żyjemy tedy bez żadnych przesądów stanowieńczych, ale zważając na fenomeny, wedle życiowego doświadczenia, ponieważ nie możemy być zgoła nieczynni. Ma zaś owo doświadczenie życiowe cztery, jak się zdaje, dziedziny: polega na wskazówkach natury, na przymusie doznań, na przekazanych prawach i obyczajach i wreszcie na nauczaniu kunsztów; na wskazówkach natury, jako że natura wyposażyła nas zmysłami i umysłem, na przymusie doznań, jako że głód przymusza nas do jedzenia, a pragnienie do picia, na przekazanych prawach i obyczajach, jako że z pokolenia na pokolenie słyszymy na przykład, iż zbożność jest dobrem, a bezbożność złem, i wreszcie na nauczaniu kunsztów, jako że przykładamy się do tych kunsztów, które przejmujemy z przeszłości. Wszystko to mówimy, nie wyrokując o niczym w sposób stanowieńczy.
12. Co jest celem sceptycyzmu
Nie będzie może od rzeczy omówić z kolei także cel sceptycyzmu. Celem jest tedy to, gwoli czego wszystko się czyni lub myśli, a ono samo nie jest niczemu podporządkowane, innymi słowy szczytowa wartość. Powiadamy na razie, że celem sceptyka jest niezakłócony spokój wobec przypuszczeń a wobec rzeczy mu narzuconych umiarkowane ich doznawanie. Zacząwszy bowiem filozofować, by osądzić wyobrażenia i uchwycić, które są prawdziwe, a które fałszywe, i tak zyskać spokój, utknął na równowadze sprzeczności, nie mogąc zaś jej rozsądzić, powstrzymał się od wyrokowania, a kiedy się powstrzymał, uzyskał zrządzeniem losu niezakłócony spokój wobec przypuszczeń. Kto przypuszcza na przykład, że coś jest istotnie piękne, albo złe, ten się skazuje na ustawiczny zamęt. Nie mając mianowicie tego, co uważa za piękne, sądzi, że trapi go rzeczywiste zło, i ugania się za rzeczami, jak mniema, dobrymi. A skoro je posiądzie, to popada w jeszcze większy zamęt, ponieważ się nierozumnie i niepomiernie wynosi i z obawy przed przewrotem robi wszystko, byleby tylko nie utracić swoich dóbr domniemanych. Kto natomiast nie wyrokuje o rzeczach istotnie pięknych, albo złych, ten ani nie ucieka, ani nie ściga bez wytchnienia, a zatem zażywa spokoju. Sceptykowi przytrafiło się to, co się opowiada o malarzu Apellesie: malował on ponoć konia i kiedy chciał namalować końską pianę, tak mu się nie powodziło, że w końcu stracił nadzieję i rzucił na obraz gąbkę, o którą wycierał farby z pędzla; ta gąbka musnęła konia i doskonale odtworzyła jego pianę. Otóż i sceptycy myśleli, że zdobędą niezakłócony spokój, jeżeli rozsądzą sprzeczności rzeczy jawnych i rzeczy umysłowych, nie mogąc zaś tego dokazać, wstrzymali się od wyrokowania, kiedy się zaś wstrzymali, wydarzył się im niejako niezakłócony spokój, towarzyszący powściągliwości niby cień ciału. I nie utrzymujemy wcale, jakoby sceptyk był wolny od wszelkich dolegliwości. Przyznajemy, że dolegają mu rzeczy narzucone, albowiem nieraz cierpi z powodu zimna, z powodu pragnienia i w ogóle z powodu rzeczy tego rodzaju. Atoli i w tych warunkach cierpią ludzie zwyczajni podwójnie, a mianowicie tak z powodu samych doznań, jak nie mniej dlatego, że uważają owe dopusty za zło istotne. Sceptyk natomiast, wystrzegając się mniemania, jakoby każda z owych rzeczy była istotnie zła, cierpi od nich umiarkowaniej. Dlatego mówimy, że celem sceptyka jest niezakłócony spokój wobec przypuszczeń, a wobec rzeczy mu narzuconych umiarkowane ich doznawanie. Niektórzy zaś z poważnych sceptyków dodali tu jeszcze powściągliwość w wyrokowaniu o rzeczach, stanowiących przedmiot poszukiwań.
13. O ogólnych środkach powściągliwości
Skoro powiedzieliśmy, że powściągliwości we wszelkim wyrokowaniu towarzyszy niezakłócony spokój, to będzie może rzeczą właściwą wyjaśnić, jak ta powściągliwość staje się naszym udziałem. Mówiąc w sposób ogólniejszy, powstaje ona skutkiem przeciwstawiania rzeczy. Przeciwstawiamy zaś bądź rzeczy jawne jawnym, bądź umysłowe umysłowym, bądź jedne drugim wzajemnie. I tak jawne jawnym, kiedy powiadamy na przykład: "ta sama wieża wydaje się z daleka okrągła, a z bliska czworoboczna", rzeczy umysłowe umysłowym, kiedy komuś, kto wywodzi z ładu zjawisk niebieskich, że jest opatrzność, zwracamy uwagę na tak częste niepowodzenie dobrych i powodzenie złych i z tego wyprowadzamy, że opatrzności nie ma, a wreszcie jawnym umysłowe, na podobieństwo Anaksagorasa, który na wywód, że śnieg jest biały odpowiadał, że śnieg jest zmarzniętą wodą i że woda jest czarna, zatem i śnieg jest czarny. I w innym jeszcze znaczeniu przeciwstawiamy rzeczy bądź teraźniejsze teraźniejszym, jak w wymienionych wypadkach, bądź teraźniejsze przeszłym lub przyszłym. Kiedy nam ktoś na przykład przedstawi wywód, którego nie możemy obalić, odpowiadamy po prostu: jak, zanim powstał twórca twojego obecnego wyznania, uwarowany w nim wywód nie był jasny chociaż w rzeczywistości istniał, tak może i wywód przeciwny twojemu obecnemu wywodowi istnieje w rzeczywistości, ale my go jeszcze nie znamy; nie musimy więc zgoła przytwierdzać twojemu wywodowi, który się na razie wydaje bardzo silnym! Ażeby zaś owe przeciwstawienia uświadomiły się nam dokładniej, opiszę jeszcze hamulce, na których polega powściągliwość, nie wyrokując zresztą ani o ich liczbie, ani o ich sile. Możliwą jest bowiem rzeczą, że są kruche i że jest ich więcej, niż powiem.
14. O "dziesięciu" hamulcach
Starsi sceptycy podają zazwyczaj środki, sprowadzające, jak się zdaje, powściągliwość, w liczbie dziesięciu, które my nazywamy jeszcze wywodami i wzorami. Przedstawiają się one w następujący sposób: pierwszy polega na rozmaitości żywych stworzeń, drugi na różnicy pośród ludzi, trzeci na odmiennych narządach zmysłowych, czwarty na warunkach, piąty na położeniach, odstępach i miejscach, szósty na domieszkach, siódmy na rozmiarach i ustrojach przedmiotów, ósmy na względności, dziewiąty na ustawicznych lub rzadkich stykach, dziesiąty na mnogich dążnościach, obyczajach, prawach, mitycznych wierzeniach i dogmatycznych mniemaniach. Używamy tego porządku w sposób dowolny. Nad wymienionymi hamulcami górują dalej trzy ogólniejsze, a mianowicie: dotyczący podmiotu sądu, dotyczący przedmiotu sądu i dotyczący obu ich razem. Oto cztery pierwsze podlegają hamulcowi podmiotu, albowiem to, co sądzi, jest albo zwierzęciem, albo człowiekiem, albo zmysłem, albo jest ono czymś uwarunkowane; do hamulca przedmiotu sprowadzają się siódmy i dziesiąty, a do złożonego z nich obu wreszcie piąty, szósty, ósmy i dziewiąty. Te trzy hamulce sprowadzają się znowu do względności, tak że jest jeden najogólniejszy hamulec względności, trzy niższe i dziesięć podporządkowanych. To mówimy o ich liczbie stosownie do tego, co się nam wydaje wiarygodnym, a o ich sile to, co następuje:
Jako pierwszy wymieniliśmy wywód, wedle którego te same rzeczy nie narzucają tych samych wyobrażeń doraźnych z powodu rozmaitości żywych stworzeń. Rozumujemy tak na podstawie rozmaitości, jaka zachodzi w sposobach ich rodzenia się, tudzież na podstawie ich odmiennych ukształtowań cielesnych. Co się tyczy owych sposobów, to jedne stworzenia rodzą się bez płciowego aktu, a inne po jego dokonaniu. Z tych, które się rodzą bez płciowego aktu, rodzą się jedne z ognia, jak żyjątka, pojawiające się w piecach, inne z nadpsutej wody, jak komary, inne z kiśniejącego wina, jak szczypawki, inne z ziemi... <jak ziemne robaki? >, inne z mułu, jak żaby, inne z błota, jak dżdżownice, inne z osłów, jak żuki, inne z kapusty, jak gąsienice, inne z owoców, jak osy z dzikich fig, inne z padlin, jak pszczoły z gnijących byków, a z koni osy. (...) I znowu ze stworzeń w ogóle jedne rodzą się żywe, jak ludzie, inne w postaci jaj, jak ptaki, a inne wreszcie w postaci kawałów mięsa, jak niedźwiedzie. Zdaje się, że te odskoki i różnice w sposobach powstawania powinny sprawiać nader wielkie przeciwieństwa uczuciowe, które swą nie dającą się zespolić ani zestroić sprzeczność stąd wywodziły. A również rozmaitość w głównych częściach ciała, szczególnie zaś w tych, które są naturalnymi ośrodkami sądu i zmysłowego czucia, może spowodować ogromną rozbieżność wyobrażeń. Ludzie chorzy na żółtaczkę nazywają żółtymi rzeczy, jakie nam wydają się białymi, a krwawymi znowu ci, którzy mają krwią nabiegłe oczy. Ponieważ zaś i pośród stworzeń jedne mają żółtawe oczy, inne krwiste, inne białawe, a inne jeszcze inaczej ubarwione, przeto sądzę, że w różny chyba sposób odbierają wrażenia barw. Co więcej! Wpatrzywszy się przez dłuższą chwilę w słońce i pochyliwszy się następnie nad książką, mamy wrażenie, jakoby przed nami kołowały złociste litery. Skoro więc i niektóre pośród stworzeń mają naturalne źródło światła w oczach i wysyłają z nich drobniutki i ruchliwy blask, tak że widzą nawet w nocy, to należy chyba sądzić, że zewnętrzne przedmioty jawią się im inaczej niż nam. (...) To samo mówi się także o innych zmysłach. Jak bowiem można by mówić, że stworzenia pokryte skorupą, mięsiwem, kolcami, piórami, albo łuskami doznają jednakich wrażeń dotykowych? Jak, że jednako słyszą stworzenia, które mają bardzo wąski i które mają bardzo szeroki przewód słuchowy, lub których uszy są obrosłe włosem i których uszy są nagie? Wszak i my sami inaczej słyszymy, kiedy choć trochę zatkamy uszy i kiedy ich używamy zwyczajnie. Węch również różnić się będzie stosownie do różnicy pośród stworzeń; jeżeli bowiem i my inaczej czujemy, kiedy jesteśmy przeziębieni i jest w nas nadmiar śluzu, a inaczej znowu, kiedy nasza głowa wraz z okolicznymi częściami przepełni się krwią, albowiem odwracamy się wtedy ze wstrętem od zapachów, jakie innym wydają się przyjemnymi, i mamy wrażenie, jakoby nam zadawały razy, to jest rzeczą zgoła uzasadnioną, skoro także pośród stworzeń jedne są z natury zasobne w wilgoć i śluz, inne mają bardzo dużo krwi, a u innych wreszcie przeważa żółta lub czarna żółć, by i z tego powodu każde z nich miało swoiście różne wrażenia zapachów. Podobnie jest ze smakiem, ponieważ jedne mają szorstki i suchy język, inne zaś znowu nader mokry. Wszak i my, kiedy nasz język wysuszy nieco bardziej gorączka, uważamy podawany nam pokarm za ziemisty i zły, czy też gorzki w smaku, doznajemy zaś tych wrażeń właśnie z powodu różnej przewagi soków, które się mają w nas znajdować. (...) Jeszcze jaśniej można to rozeznać na przykładzie rzeczy, których stworzenia pożądają, względnie unikają. (...) Woda morska jest wstrętnym i trującym napojem dla ludzi, dla ryb jednakże bardzo przyjemnym i zdrowym. Wieprze chętniej kąpią się w najsmrodliwszej gnojówce niż w przejrzyście czystej wodzie. (...) I w ogóle rzeczy dla jednych przyjemne są dla innych nieprzyjemne, obrzydliwe i zabójcze. (...) jeżeli te same przedmioty są dla jednych stworzeń nieprzyjemne, a dla innych przyjemne, przyjemność zaś i nieprzyjemność polega na wyobrażeniu, to w stworzeniach powstają różne wyobrażenia za sprawą tych samych przedmiotów. Jeżeli dalej te same rzeczy wydają się niepodobnymi stosownie do rozmaitości stworzeń, to będziemy mogli powiedzieć, jak się nam przedstawia dany przedmiot, ale powstrzymamy się od wyrokowania, jaki jest z natury. Nie będziemy bowiem mogli osądzić o własnych siłach żadnych wyobrażeń, ani naszych, ani innych stworzeń, lecz będąc jedną ze stron sporu, będziemy z tego powodu raczej sami w potrzebie jakiegoś sędziego, niż w możności wydania miarodajnego wyroku. Nie możemy zresztą ani bez dowodu stawiać naszych wyobrażeń ponad wyobrażeniami, jakie powstają u nierozumnych stworzeń, ani też na mocy dowodu. Pomijając bowiem okoliczność, że dowodu może wcale nie ma, jak później wyłożymy, to ów tak zwany dowód będzie chyba, albo nie będzie dla nas jawny. Jeżeli nie będzie jawny, to go nie zastosujemy z przekonaniem, jeżeli zaś będzie dla nas jawny, to skoro się docieka rzeczy jawnych dla stworzeń i skoro dla nas, którzy jesteśmy stworzeniami, jest ten dowód jawny, będzie on także przedmiotem dociekania, a mianowicie, czy jest prawdziwy, jako że jest właśnie jawny. I niedorzeczna byłaby próba uzasadniania tego, czego się docieka przy pomocy tego, czego się właśnie docieka, ponieważ ta sama rzecz byłaby pewna i niepewna, co jest niemożliwe, pewna, jako że ma dowodzić, niepewna, jako że się jej dowodzi. A więc nie zdobędziemy dowodu, dzięki któremu moglibyśmy przysądzić naszym wyobrażeniom pierwszeństwo przed wyobrażeniami, jakie powstają w tak zwanych stworzeniach nierozumnych. Jeżeli zaś wyobrażenia bywają rozmaite stosownie do rozmaitości stworzeń i jeżeli nie można ich osądzić, to trzeba się wstrzymać od wyrokowania o zewnętrznych przedmiotach.
Porównujemy przy tym, bodaj że zgoła zbytecznie, tak zwane nierozumne stworzenia z ludźmi ze względu na wyobrażenie, aliści po ważkich wywodach pozwalamy sobie dworować z nadętych i samochwalczych stanowieńców. Nasi mają zwyczaj porównywać z człowiekiem po prostu ogół zwierząt nierozumnych, atoli pedantyczni dogmatycy powiadają, że to porównanie jest nierówne. Więc my, posuwając się jeszcze dalej w żartobliwej przesadzie, zacieśnimy wywód do jednego tylko stworzenia, dajmy na to - do psa, który uchodzi za najprzeciętniejsze stworzenie. Zobaczymy bowiem i tak, że owe stworzenia ze względu na wiarygodność ich wyobrażeń zgoła nie stoją poza nami. Jakoż przyznają dogmatycy, że pies różni się od nas wrażliwością zmysłową, gdyż węchem lepiej od nas wietrzy, tropiąc przy jego pomocy dzikie zwierzęta, których nie widzi, a także oczyma prędzej od nas je dostrzega i słuchem bardzo bystro wyczuwa. Przejdźmy teraz do rozumnej myśli. Jest ona wewnętrzna lub wyrażona w słowach. Zastanówmy się najpierw nad wewnętrzną. Według dogmatyków najbardziej nam obecnie przeciwnych, a mianowicie stoickich, ma ona zależeć od rzeczy następujących: od wyboru rzeczy właściwych i unikania rzeczy wrogich, od znajomości sposobów, które do tego prowadzą, od pojmowania cnót właściwych danej naturze i cierpień. Ów tedy pies, do którego postanowiliśmy zacieśnić wywód gwoli konkretnego przykładu, wybiera rzeczy właściwe i unika rzeczy szkodliwych, kiedy goni za pożywieniem, ale się cofa na podniesienie bicza. Posiada dalej sposób zdobywania rzeczy właściwych, a mianowicie kunszt polowania. Nie jest mu obca także cnota. Sprawiedliwość oddaje każdemu, co mu się należy, pies zaś łasi się i broni swych przyjaciół i dobroczyńców, a rzuca się na nieprzyjaciół i krzywdzicieli, tak że nie jest chyba wyzuty ze sprawiedliwości. Jeżeli ją posiada, to wobec tego, że cnoty sobie towarzyszą, ma także inne cnoty, których zdaniem mędrców brakuje wielu ludziom. (...) Ma świadomość swoich cierpień i umie je uśmierzać. (...) Jeżeli tak, to skoro na tych rzeczach polega doskonałość wewnętrznej myśli, pies będzie chyba pod tym względem doskonały. I może z tego właśnie powodu pewni filozofowie zaszczycili się przydomkiem od owego zwierzęcia. Co się znowu tyczy myśli, wyrażonej w słowach, to nie musimy nią się obecnie zajmować, albowiem wyrzekli się jej nawet niektórzy dogmatycy, jako że przeciwdziała nabyciu cnoty, i dlatego, póki się uczyli, uprawiali zbawienne milczenie. Przypuśćmy zresztą, że jakiś człowiek jest niemy: przecież nikt nie będzie twierdził, że jest bezmyślny. Żeby jednak i to pominąć, często na własne oczy widzimy zwierzęta - a o nich mowa - wydające także ludzkie głosy, jak szpaki i inne. Zostawmy to zresztą! Wszak jeśli nie rozumiemy głosów tak zwanych zwierząt nierozumnych, to jeszcze nie jest rzeczą zgoła niemożliwą, że one porozumiewają się wzajemnie, a tylko my ich nie rozumiemy. Wszak słysząc mowę barbarzyńców, nie rozumiemy jej, lecz mamy takie wrażenie, jakby posiadała tylko jeden dźwięk. Słyszymy dalej, że psy inny głos wydają, kiedy się bronią, inny, kiedy wyją, inny, kiedy dostają bicie, a zupełnie znowu inny, kiedy się łaszą. W ogóle, jeżeli kto zwróci na to baczniejszą uwagę, to wykryje wielką rozmaitość głosu tak u tego zwierzęcia, jak także u innych, stosownie do rozmaitych okoliczności i dlatego może nawet powie, że tak zwane nierozumne zwierzęta posługują się myślą uzewnętrznioną. Jeżeli zaś one nie stoją poniżej ludzi ze względu na dokładność wrażeń zmysłowych, ani ze względu na myśl wewnętrzną, a można nadto powiedzieć, że ani ze względu na myśl uzewnętrznioną, to chyba i ich wyobrażenia nie będą mniej wiarygodne od naszych. Ten zacieśniony wywód można tak samo przeprowadzić na przykładzie każdego z nierozumnych stworzeń. Któż bowiem zaprzeczy, że ptaki odznaczają się osobliwą bystrością umysłu i że się posługują myślą uzewnętrznioną? Wszak znają nie tylko teraźniejszość, ale także przyszłość, którą objawiają tym, którzy umieją zrozumieć, zwiastując ją oprócz innych znaków także przy pomocy swego głosu.
(...) I po prostu, jeżeli nierozumne stworzenia nie są mniej godne wiary niż my w sprawie wyobrażeń i ich osądu, jeżeli dalej różne wyobrażenia powstają stosownie do rozmaitości stworzeń, to będę mógł wprawdzie powiedzieć jak mi się jakiś przedmiot wydaje, ale będę się musiał z wyżej wymienionych względów wstrzymać od orzeczenia, jaki on jest istotnie.
Tak się przedstawia pierwszy hamulec. Drugi wynika, jako rzekliśmy, z różnicy pośród ludzi. Niech się ktoś bowiem zgodzi, dajmy na to, że ludzie zasługują na większą wiarę niż nierozumne zwierzęta, a zobaczymy, że nasza ludzka rozmaitość wystarcza do uzasadnienia powściągliwości. Mówi się tedy, że człowiek składa się z dwóch rzeczy, z duszy i z ciała, różnimy się zaś pod obu tymi względami wzajemnie, na przykład pod względem ciała zewnętrznymi wyglądami i swoistościami ustrojowymi. Różni się oto wyglądem ciało Scyty od ciała Hindusa, powoduje zaś, jak mówią, tę różnicę różna przewaga soków. Stosownie do różnej przewagi soków powstają różne wyobrażenia, jak to wyłożyliśmy w pierwszym wywodzie. Z tego zapewne powodu zachodzi także w wyborze i unikaniu zewnętrznych przedmiotów wielka różnica pośród ludzi. Oto innymi rzeczami radują się Hindusi, a innymi nasi krajanie, owa zaś radość z odmiennych rzeczy zdradza przejmowanie odmiennych wyobrażeń od przedmiotów. (...) Demofon, zarządca stołu Aleksandra, czuł zimno w słońcu lub w łaźni, a gorąco w cieniu. Atenagorasowi z Argos nie zadawały bólu ukłucia skorpionów i jadowitych pająków, tak zwanym Psyllaejeżykom nie szkodzą ukąszenia wężów ani nawet żmij, a Tenderytom w Egipcie nie wyrządzają krzywdy krokodyle. Etiopowie znowu, którzy mieszkają naprzeciw Meroi wzdłuż rzeki jedzą bez żadnego niebezpieczeństwa skorpiony, węże i podobne gady. (...) Cesarz Tyberiusz widział w ciemności. Arystoteles donosi o pewnym Tazyjczyku, któremu się wydawało, że przed nim zawsze kroczy jakieś widmo człowiecze. Wobec tej tak wielkiej różnicy pośród ludzi co do ciała, by poprzestać na przytoczeniu niewielu z ogromnej ilości przykładów, znajdujących się u dogmatyków, wydaje się rzeczą naturalną, że ludzie różnią się pośród siebie także co do samej duszy. Wszak ciało jest pewnego rodzaju odbiciem duszy, jak to zresztą wykazuje mądrość fizjognomiczna. (...)
Skoro więc wybór i unikanie zależy od przyjemności i nieprzyjemności, a przyjemność i nieprzyjemność polegają na wrażeniu i wyobrażeniu, skoro dalej te same rzeczy jedni wybierają, a inni wymijają, to powinniśmy chyba dojść do wniosku, że te same rzeczy nie poruszają ich w sposób jednakowy, bo w takim razie wybieraliby, względnie unikaliby tych samych rzeczy jednakowo. Jeżeli zaś te same rzeczy poruszają rozmaicie stosownie do różnic pośród ludzi, to już to samo uzasadnia, zdaje się, powściągliwość, jako że możemy wprawdzie powiedzieć, czym się dany przedmiot wydaje ze względu na każdorazową rozmaitość, ale nie możemy orzec, czym on jest ze względu na swoją naturę. Będziemy bowiem wierzyć albo wszystkim ludziom, albo tylko niektórym. Jeżeli jednak zechcemy wszystkim wierzyć, to nie tylko porwiemy się na rzecz niewykonalną, ale także uznamy przeciwieństwa; jeżeli zaś tylko niektórym, to niechże nam powiedzą, komu należy zawierzyć! Platonik powie, że Platonowi, epikurejczyk, że Epikurowi, a inni będą gardłować podobnie i, spierając się w ten sposób bez możności rozstrzygnięcia sporu, zepchną nas znowu na stanowisko niewyrokowania. Kto zaś powie, że należy zawierzyć większości, ten wyrwie się z dziecinnym głupstwem (...).
Dogmatycy są jednak samolubnymi zarozumialcami, zatem twierdzą, że w osądzaniu rzeczywistości należy przyznać im pierwszeństwo przed innymi ludźmi. My wiemy, że ich uroszczenie jest niedorzeczne, albowiem sami stanowią jedną ze stron sporu. Jeżeli zresztą przystępują do osądzania fenomenów i wyrokują z góry o własnej wyższości, to przecież zanim jeszcze zaczęli sądzić, przesądzają o rzeczy spornej, przysądzając właśnie sobie prawo rozstrzygania. Żebyśmy wszelako, zacieśniając wywód nawet do jednego tylko człowieka, na przykład do ich wyśnionego mędrca, zawinęli do powściągliwości, sięgamy oto do trzeciego z kolei hamulca. Wynika on, jak mówiliśmy, z rozmaitości zmysłów. Że zmysły różnią się od siebie wzajemnie, jest rzeczą jasną. Według wzroku mają na przykład obrazy zagłębienia i wypukłości, ale nie według dotyku. Miód wydaje się językowi, przynajmniej u niektórych ludzi, czymś miłym, a oczom czymś niemiłym, tak że nie można orzec na pewno, czy jest istotnie miły, czy też niemiły. (...) Deszczówka wygadza oczom, atoli gardło i płuca czyni szorstkimi, podobnie jak oliwa, która przecież łagodzi skórę. Morska drętwa, przyłożona do kończyn, powoduje w nich odrętwienie, a do reszty ciała można ją przykładać bezkarnie. Nie będziemy więc mogli powiedzieć, jaka jest każda z tych rzeczy istotnie. Można natomiast powiedzieć, jaką się za każdym razem wydaje. Przykładów dałoby się przytoczyć znacznie więcej. Żeby nie mitrężyć, trzeba rzec ze względu na cel niniejszego pisma jeszcze tylko to jedno: każda z rzeczy podpadających pod zmysły przedstawia się wielostronnie, na przykład jabłko, które wydaje się gładkim, wonnym, słodkim i żółtawym. Oto jest rzeczą niejasną, czy ono ma istotnie tylko te jakości, czy też ma jeno jedną jakość, wydaje się zaś wielojakościowym z powodu rozmaitości narządów zmysłowych, czy też wreszcie ma może więcej jakości niż te, które nam się jawią, ale niektóre z nich nie podpadają pod nasze zmysły. (...) wyobraźmy sobie człowieka, posiadającego dotyk, powonienie i smak, ale głuchego i ślepego od urodzenia. Nie przyjdzie mu chyba na myśl, że coś jest w ogóle widzialne lub słyszalne, lecz że istnieją jedynie owe trzy rodzaje jakości, których wrażenia może odbierać. Nie jest więc rzeczą wykluczoną, że i my, mając tylko pięć zmysłów, odbieramy spośród jakości jabłka wrażenia tylko tych, na które jesteśmy wrażliwi, a tymczasem istnieją jeszcze inne jakości, jawne dla innych zmysłów, których my nie posiadamy i dlatego nie jesteśmy wrażliwi na im właściwą jawność zmysłową. (...)
Sięgamy jeszcze do czwartego hamulca, a to w tym celu, abyśmy mogli zawinąć do powściągliwości, zacieśniając wywód do pojedynczych zmysłów i ich wrażeń, lub nawet zgoła z nimi zrywając. Jest nim tak zwany hamulec warunków, przy czym warunkami nazywamy stany Nastręcza się on, mówimy, w naturalności lub nienaturalności, w czuwaniu lub spaniu, w różnych okresach wieku, w ruchu lub spoczynku, w nienawiści lub miłości, w braku lub nasyceniu, w nietrzeźwości lub trzeźwości, w różnych skłonnościach, w odwadze lub tchórzostwie, w smutku lub weselu. I tak stosownie do naturalnego lub nienaturalnego stanu jawią się na przykład rzeczy różne, bo wydaje się ludziom w gorączce i w przystępie świętego szału, że słyszą bogów, a nam się to nie wydaje. (...) Widzą tę samą koszulę chorzy na przekrwienie oczu jako żółtą, a ja nie. Dla mnie ten sam miód jest słodki, który dla cierpiących na żółtaczkę jest gorzki. I jeśli kto mówi, że domieszanie pewnych soków powoduje niewłaściwe wyobrażenia przedmiotów u ludzi w nienaturalnym stanie, to trzeba zaznaczyć, że skoro soki pomieszane wzajemnie mają również ludzie zdrowi, mogą one sprawiać, iż zewnętrzne przedmioty, będące istotnie takimi, jakimi się jawią owym ludziom w stanie nienaturalnym, jawią się inaczej właśnie zdrowym. Jest bowiem niedopuszczalną samowolą tamtym sokom przyznawać zdolność przeinaczania przedmiotów, tym nie. (...) Stosownie do tego dalej, czy śpimy, czy też czuwamy, powstają różne wyobrażenia, albowiem na jawie nie mamy tych wyobrażeń, jakie mamy we śnie, i nie mamy znowu we śnie tych wyobrażeń, jakie mamy na jawie, tak że byt lub niebyt nie przysługuje im zasadniczo, lecz względnie, a mianowicie ze względu na stany spania lub czuwania. Oglądamy więc przypuszczalnie we śnie rzeczy, nie istniejące jeno na jawie, a nie zgoła nieistniejące, gdyż istnieją we śnie, tak jak istnieją rzeczy na jawie, choćby nie istniały we śnie. (...) także stosownie do różnego wieku powodują te same przedmioty różne wyobrażenia. Różne wrażenie robią dalej rzeczy zależnie od tego, czy się jest w ruchu, czy też w spoczynku, bo przecież te rzeczy, które widzimy w miejscu, kiedy stoimy, wydają się nam ruchomymi, kiedy obok nich płyniemy. Tak samo zależnie od tego, czy się lubi, czy też nienawidzi. (...) Wielu ma szpetne kochanki, a wyobraża sobie, że są nader urodziwe. Tak samo zależnie od tego, czy się jest głodnym, czy też sytym: oto ta sama potrawa wydaje się głodnym przysmakiem, a paskudztwem sytym. (...) przedsionek łaźni rozgrzewa tych, którzy wchodzą z zewnątrz, ochładza zaś tych, którzy wychodzą, o ile się w nim zatrzymają. (...) Skoro więc tak wielka rozmaitość zachodzi także z powodu stanów i skoro ludzie stają się w coraz to innych stanach coraz to innymi, to będzie wprawdzie łatwą rzeczą powiedzieć, jakim się każdy przedmiot każdemu wydaje, ale nie, jaki on jest, ponieważ owa rozmaitość nie daje się rozsądzić. Wszak ten, który ją rozsądza, albo sam się znajduje w tym lub innym z wymienionych stanów, albo się nie znajduje w żadnym w ogóle stanie. Szczytem niedorzeczności byłoby zaiste utrzymywać, że się nie znajduje w żadnym w ogóle stanie a więc ani w zdrowiu, ani w chorobie, ani w ruchu, ani w spoczynku, ani w żadnym okresie wieku i że jest wolny także od innych stanów. Jeżeli zaś będzie wyrokować o wyobrażeniach, znajdując się w jakimś stanie, to będzie jedną ze stron sporu i zgoła nie będzie niepokalanym sędzią zewnętrznych przedmiotów, ponieważ pokalają go stany, w jakich się właśnie znajduje. Nie może więc ktoś na jawie porównywać wyobrażeń ludzi śpiących z wyobrażeniami ludzi przebudzonych, ani ktoś zdrowy wyobrażeń ludzi chorych z wyobrażeniami ludzi zdrowych, albowiem rzeczom doraźnym, które nas poruszają w doraźnej teraźniejszości, łatwiej przytakujemy niż tym, które nie są doraźne. Rozmaitość owych wyobrażeń nie daje się rozsądzić jeszcze z innego względu: oto kto przenosi jedno wyobrażenie nad drugie i jedną okoliczność nad drugą, czyni tak albo bez sądu i dowodu, albo na podstawie sądu i dowodu, - nie może wszelako ani bez nich (nie wzbudziłby bowiem wiary), ani na ich podstawie. Osądzając bowiem wyobrażenia, musiałby je osądzać na mocy jakiegoś kryterium. Powie tedy, że to kryterium jest albo prawdziwe, albo fałszywe. Jeżeli powie, że jest fałszywe, to nie wzbudzi zaufania, Jeżeli zaś powie, że jest prawdziwe, to o prawdziwości kryterium orzeknie albo bez dowodu, albo na podstawie dowodu. Jeżeli orzeknie bez dowodu, to wiary nie wzbudzi, a jeżeli na podstawie dowodu, to także ów dowód będzie musiał być w każdym razie prawdziwy, bo inaczej nie wzbudzi wiary. Powie tedy, że dowód, służący do uwiarygodnienia kryterium, jest prawdziwy, ale jak powie? Czy na podstawie sądu, czy też nie na podstawie sądu? Bo jeżeli nie na podstawie sądu, to nie wzbudzi wiary, a jeżeli na podstawie sądu, to powie, rzecz jasna, że osądził go na mocy kryterium: atoli my zapytamy się o dowód tego kryterium i dalej o kryterium tego znowu dowodu. Zawsze bowiem potrzebuje dowód kryterium, ażeby został utwierdzony, kryterium zaś dowodu, ażeby się okazało, że jest prawdziwe, i ani dowód nie może być sprawny bez ostoi prawdziwego kryterium, ani też kryterium prawdziwe bez uwiarygodnionego przedtem dowodu. W ten sposób popadają kryterium wraz z dowodem w wir wzajemnej kołowacizny, przy czym się okazuje, że obydwa nie zasługują na wiarę. Każde bowiem wyczekuje uzasadnienia od drugiego, grzesząc jednakim brakiem pewności. Jeżeli więc nie można przenieść jednych wyobrażeń nad inne ani bez dowodu i kryterium, ani na ich podstawie, to chyba odmienne zależnie od odmiennych stanów wyobrażenia nie dadzą się rozsądzić, tak że i w zakresie tego hamulca umacnia się powściągliwość w wyrokowaniu o naturze zewnętrznych przedmiotów.
Piąty hamulec polega na położeniach, odstępach i miejscach, jako że zależnie od każdej z tych rzeczy te same przedmioty przedstawiają się różnie. Ten sam na przykład portyk, widziany z jednego lub drugiego końca, jest podobny do ostrosłupa, ze środka zaś jest równy po obu stronach, ten sam statek wydaje się z daleka małym i nieruchomym, z bliska zaś wielkim i ruchomym, ta sama wieża robi z daleka wrażenie okrągłej, a z bliska czworobocznej. Owe różnice zależą od odstępów. Od rozmaitości miejsc zależy znowu, że światło lampy wydaje się w słońcu mrocznym, a jasnym w ciemności, że to samo wiosło wydaje się w wodzie morskiej złamanym (...). Szyje gołębi mienią się rozmaitymi barwami stosownie do rozmaitych nachyleń. Skoro więc wszelkie fenomeny widzi się w jakimś środowisku, tudzież z jakiejś odległości, oraz w jakimś położeniu, a każda z tych rzeczy powoduje, jak wyłuszczyliśmy, wielką rozmaitość w wyobrażeniach, to i za sprawą tego hamulca będziemy musieli zawinąć do powściągliwości. Kto by bowiem chciał przenosić jedne z tych wyobrażeń nad inne, ten porwałby się na rzecz niemożliwą. Jeżeli bowiem będzie sobie orzekać na poczekaniu i wyrokować bez dowodu, to nie uzyska wiary, jeżeli zaś zechce udowodnić, to mówiąc, że dowód jest fałszywy, sam się powali, a mówiąc znowu, że jest prawdziwy, spotka się z żądaniem, by dał dowód jego prawdziwości i następnie nowy dowód tego dowodu, bo przecież i on musi być prawdziwy, i tak w nieskończoność. Niemożliwą jest jednak rzeczą dostarczyć nieskończonej ilości dowodów. A więc także na podstawie dowodu nie będzie mógł przenosić jednego wyobrażenia nad drugie. Jeżeli zaś nie będzie można osądzić omówionych wyobrażeń ani bez dowodu, ani na jego podstawie, to powściągliwość staje się nieodzowną, jako że możemy wprawdzie powiedzieć, jaką się dana rzecz wydaje w takim a takim położeniu, w takiej a takiej odległości, lub w takim a takim środowisku, atoli z wyżej wymienionych względów nie możemy wyrokować, jaka jest ona istotnie.
Szósty hamulec polega na domieszkach. Wywodzimy według niego, że skoro żaden przedmiot nie podpada pod nasze zmysły sam przez się, lecz tylko z czymś innym pospołu, to może dałoby się powiedzieć, jak się przedstawia mieszanina owego zewnętrznego przedmiotu i tego, z czym się go postrzega, ale nie moglibyśmy wydać orzeczenia, jaki jest ów zewnętrzny przedmiot w swej czystości. Ze żadna z rzeczy zewnętrznych nie jawi się sama przez się, lecz zawsze z czymś innym, i że zależnie od tego rozmaicie (...) wonie działają silniej w łaźni i na słońcu niż na mrozie, ciało jest lekkie w otoczeniu wody, a w powietrzu ciężkie. Żeby zaś porzucić sprawę zewnętrznej domieszki, to nasze oczy mają przecie w sobie błony, tudzież śluz: skoro bez nich nie postrzega się żadnych rzeczy widzialnych, to oczywiście nie będzie się tych rzeczy widziało wyłącznie. Widzimy mianowicie doraźną mieszaninę i dlatego chorzy na żółtaczkę widzą wszystko żółto, a krwisto znowu ci, którzy cierpią na przekrwienie. Skoro dalej ten sam głos wydaje się innym w otwartych miejscach, a innym w ciasnych i krętych, innym w czystym powietrzu, a innym w zaduchu, to przypuszczać można, że i głosu nie słyszymy w jego pierwotnej czystości. Wszak uszy mają krzywe i ciasne przewody i zanieczyszczają je wyziewy, mające się wydzielać z różnych miejsc głowy. W otworach nosowych i ośrodkach smaku znajdują się również swoiste tworzywa, a więc nie w pierwotnej czystości, lecz razem z nimi uzmysławiamy sobie smaki i zapachy. Tak z powodu domieszek zmysły nie uprzytamniają dokładnie jakości zewnętrznych przedmiotów. Nie uprzytamnia jej również umysł przede wszystkim z tego powodu, że zawodzą zmysły, jego przewodnicy, przypuszczalnie zaś i on sam wprowadza jeszcze pewną swoistą przymieszkę do tego, co zwiastują zmysły. W każdym bowiem miejscu, gdzie się ma znajdować według dogmatyków władny duch, widzimy obecność pewnych soków, czy zechciałby go ktoś usadowić w mózgu, czy w sercu, czy też w jakiejś innej okolicy żywego stworzenia. Widzimy więc i za sprawą tego hamulca, że musimy powstrzymywać się od wyrokowania, jako że nie możemy niczego orzec o naturze zewnętrznych przedmiotów.
Siódmy hamulec polega, powiedzieliśmy, na rozmiarach i ustrojach przedmiotów. Ustrojami nazywamy związki w ogóle. Jest rzeczą jasną, że i za sprawą tego hamulca musimy powstrzymać się od wyrokowania o naturze rzeczywistości. (...) Pojedyncze ziarna piasku robią wrażenie chropowatych, ale zebrane w postaci ławicy łagodnie wzrok poruszają. Zażywanie drobniutko sproszkowanego ciemiernika sprowadza krztuszenie, którego zgoła nie sprowadza ciemiernik gruboziarnisty. Krzepi nas wino, jeśli się je pije w miarę, w nadmiernej jednak ilości osłabia ciało. Stosownie do ilości różną moc wykazuje również pokarm, bo przecież nieraz dlatego, że się go za dużo zjadło, przeczyszcza ciało, powodując niestrawność i bolesną biegunkę. Będziemy więc i tutaj mogli tylko mówić (...) o względnej jakości piasku, ciemiernika, wina i pokarmu, ale nie będziemy mogli mówić o istotnej naturze rzeczy z powodu zależnej od związków różnicy wyobrażeń. (...) zatem i ten zapewne hamulec przywiedzie nas do powściągliwości, jako że nie możemy jednoznacznie orzec o naturze zewnętrznych przedmiotów.
Ósmy hamulec polega na względności. Wywodzimy po jego myśli, że skoro wszystkie rzeczy są ze względu na coś, to nie będziemy wyrokować o tym, czym są one tylko dla siebie i jakby z natury. (...) Byty są dalej według dogmatyków bądź najwyższymi rodzajami, bądź najniższymi działami, bądź rodzajami i działami; wszystkie są ze względu na coś, a więc wszystko jest ze względu na coś. Mówią dalej sami, że jedne z nich są jawne, a drugie niejawne i że byty fenomenalne wyznaczają, a wyznaczane przez nie są właśnie byty niejawne. "Widmem rzeczy niejawnych" są bowiem ich zdaniem fenomeny. To, co wyznacza, i to, co bywa wyznaczane, jest względne, a więc względne jest wszystko. Jedne z bytujących rzeczy są dalej podobne, a inne niepodobne, Jedne są równe, a inne nierówne. I one są względne, a więc wszystko jest względne. Nawet ten, kto mówi, że nie wszystko jest względne, waruje to, że wszystko jest względne. Występując mianowicie przeciwko nam, wykazuje jasno w swym wystąpieniu właśnie, że nawet to, iż wszystko jest względne, jest ze względu na nas, a nie bezwzględnie. Po prostu, skoro w ten sposób dowodzimy, że wszystko jest względne, to jasny jest wniosek, że nie będziemy mogli orzekać, jaki jest każdy poszczególny przedmiot w swojej naturze i bezwzględnej czystości, lecz tylko, jakim się wydaje ze względu na coś, z tego zaś wynika, że powinniśmy się wystrzegać wyrokowania o naturze rzeczywistości.
O hamulcu znowu, który polega na ustawicznych lub rzadkich stykach i który nazwaliśmy dziewiątym z rzędu, mówimy mniej więcej tak: słońce jest chyba czymś o wiele bardziej zdumiewającym niż kometa, ponieważ jednak słońce widzimy ustawicznie, a kometę rzadko, przeto ta gwiazda napełnia nas tak wielkim zdumieniem, że ją uważamy aż za znak boży, a słońce bynajmniej. (...) Skoro więc te same rzeczy wydają się zależnie od tego, czy częściej, czy też rzadziej się spotykają, raz cudownymi, lub bardzo cennymi, a innym razem takimi się nie wydają, to wnioskujemy, że moglibyśmy może orzekać, jaką się każda z tych rzeczy wydaje łącznie z ową częstotliwością, względnie rzadkością, ale nie możemy orzekać, jaki jest sam w sobie każdy z zewnętrznych przedmiotów. Nie wyrokujemy więc o nich za sprawą i tego także hamulca.
Dziesiąty wreszcie hamulec pozostaje w najściślejszym związku z etyką, polega zaś na mnogich dążnościach, obyczajach, prawach, mitycznych wierzeniach i dogmatycznych mniemaniach. I tak dążność oznacza wybór jakiegoś życia, lub jakiejś rzeczy w ogóle, mający jednego lub wielu przedstawicieli, na przykład Diogenesa lub Lakonów. Prawo jest wzajemnym układem na piśmie członków danego państwa, przy czym kto go przekracza, ponosi karę, obyczajem zaś czy też zwyczajem (nie ma bowiem różnicy) jest wspólne wielu ludziom zapatrywanie na jakąś rzecz, przy czym kto je przekroczy nie ponosi żadnej zgoła kary; prawem jest na przykład, żeby nie cudzołożyć, a naszym znowu obyczajem, żeby nie obcować z żoną publicznie. Mityczne wierzenie jest uznawaniem rzeczy niebyłych i wymyślonych, jak obok innych podań podania o Kronosie, u wielu bowiem znajdują one posłuch. Dogmatycznym w końcu mniemaniem jest wydające się mocnym za sprawą rozumowania lub jakiegoś dowodu uznanie czegoś, na przykład jakoby pierwiastki rzeczywistości były niepodzielne, albo podobne do swych całości, albo ostatecznie małe, albo jakieś inne. Przeciwstawiamy każdą z tych rzeczy już to jej samej, już to każdej z innych. Obyczaj przeciwstawiamy na przykład w ten sposób obyczajowi: (...) Persowie uważają za rzecz przystojną używanie jaskrawej i powłóczystej odzieży, a my za rzecz nieprzystojną; Hindusi obcują z żonami publicznie, ale ogromna ilość innych narodów uważa to za sromotę. Prawo przeciwstawiamy dalej w następujący sposób prawu: u Rzymian me płaci długów ojca, kto się wyrzeknie ojcowizny, musi je natomiast płacić u Rodyjczyków; było prawem u Taurów w Scytii, by przybyszów składać w ofierze Artemidzie, a u nas nie wolno zabijać człowieka na świętym miejscu. Przeciwstawiamy dalej dążność dążności, kiedy przeciwstawiamy na przykład kierunek Diogenesa kierunkowi Arystypa, lub kierunek Lakonów kierunkowi Italczyków, mitycznemu zaś wierzeniu mityczne wierzenie, kiedy powiemy, że na jednym miejscu podaje się za ojca ludzi i bogów Zeusa, a na innym Okeanosa (...). Dogmatyczne znowu mniemania przeciwstawiamy sobie wzajemnie, kiedy powiemy, że zdaniem jednych istnieje tylko jeden pierwiastek, a zdaniem innych nieskończone ich mnóstwo, że zdaniem jednych dusza jest śmiertelna, a zdaniem innych nieśmiertelna, że zdaniem jednych toczą się nasze sprawy według zrządzenia, opatrzności bożej, a zdaniem innych bez żadnej opatrzności. Przeciwstawiamy dalej obyczaj innym rzeczom, na przykład prawu, kiedy powiemy, że u Persów jest obyczajem cielesne obcowanie mężczyzn z mężczyznami, a u Rzymian jest ono zakazane przez prawo (...). Przeciwstawia się dalej obyczaj kierunkowi, na przykład że kiedy mężowie obcują na ogół ze swymi żonami na uboczu, to Krates uczynił to z Hipparchią publicznie, że Diogenes chadzał z odkrytym ramieniem, a my zwyczajnie. (...) Przeciwstawia się wreszcie dogmatycznemu mniemaniu, na przykład że kiedy my mamy obyczaj błagać bogów o różne dobra, to Epikur powiada, że bóstwo nie zwraca na nas najmniejszej uwagi (...). Prawo przeciwstawiamy mitycznemu wierzeniu, na przykład że kiedy poeci przedstawiają bogów, jak cudzołożą i uprawiają nierząd z mężczyznami, to u nas zabrania tego czynić prawo, dogmatycznemu zaś mniemaniu, że kiedy zdaniem Chryzypa i jego wyznawców cielesne obcowanie z matkami lub z siostrami jest rzeczą obojętną, to prawo tego zakazuje. Dogmatycznemu mniemaniu przeciwstawiamy mityczne wierzenie, na przykład że kiedy według opowiadania poetów Zeus, zstąpiwszy na ziemię, obcuje ze śmiertelnymi niewiastami, to w kołach dogmatycznych filozofów uchodzi to za niemożliwość (...). Można by oczywiście przytoczyć jeszcze wiele innych przykładów na każde z wymienionych przeciwstawień, ale i te wystarczą z uwagi na zwięzłość wykładu. Po prostu, wobec tak wielkiej rozmaitości, jaką wykazuje także ten hamulec, nie będziemy mogli powiedzieć, jaki jest dany przedmiot z natury, a tylko, jakim się wydaje ze stanowiska takiej a takiej dążności, takiego a takiego prawa, takiego a takiego obyczaju i w ogóle każdej innej rzeczy. Więc także za sprawą tego hamulca musimy się powstrzymywać od wyrokowania o naturze zewnętrznych przedmiotów. W ten sposób zawijamy dzięki dziesięciu hamulcom do powściągliwości.
15. O "pięciu" hamulcach
Młodsi sceptycy podają pięć ośrodków powściągliwości, które się przedstawiają, jak następuje: pierwszy polega na niezgodzie, drugi na zapędzie w nieskończoność, trzeci na względności, czwarty na założeniach, a piąty na wzajemnej kołowaciźnie. Hamulec niezgody polega na tym, że w danej sprawie znajdujemy tak w życiu, jak i u filozofów spór, nie dający się rozstrzygnąć, i nie mogąc skutkiem owego sporu niczego ani przyjąć, ani odrzucić, dochodzimy w końcu do powściągliwości. Hamulec zapędu w nieskończoność polega na tym, że to, co się przytacza gwoli uzasadnienia danej rzeczy, wymaga, jak mówimy, swojego uzasadnienia, a to znowu swojego, i tak w nieskończoność, zatem, skoro nie mamy gdzie utwierdzić właściwego dowodu, nastaje powściągliwość. Hamulec względności polega, jak już powiedzieliśmy, na tym, że przedmiot wydaje się takim lub takim ze względu na podmiot, tudzież na razem rozpatrywane rzeczy, ale musimy się powstrzymać od wyrokowania, jaki on jest sam przez się. Hamulec założenia występuje, kiedy stanowieńcy w chwili, gdy się ich zapędza w nieskończoność, nawiążą do czegoś, czego nie udowadniają we właściwy sposób, lecz chcą po prostu i bez żadnego dowodu zakładać na mocy ustępstwa. Hamulec wzajemnej kołowacizny wreszcie powstaje wtedy, kiedy to, co ma warować rzecz szukaną, potrzebuje do swego uwarowania owej właśnie rzeczy szukanej: w takim przypadku, nie mogąc użyć żadnej z tych dwóch rzeczy do udowodnienia pozostałej, powstrzymujemy się od wyrokowania o nich obu. (...)
18. 0 wyrażeniach sceptycznych
Skoro przy używaniu każdego z tych hamulców, jako też z hamulców powściągliwości używamy pewnych wyrażeń, oznajmiających nastrój sceptyczny i w ogóle nasze poczucie, na przykład wyrażeń "nie więcej", "niczego nie należy określać" i innych, to będzie chyba rzeczą dorzeczną zająć się z kolei także nimi. Zacznijmy zaś od wyrażenia "nie więcej".
19. O wyrażeniu "nie więcej"
(...) Powiedzenie "nie więcej to oto, jak to oto" wyraża także nasze poczucie, polegające na tym, że z powodu równowagi rzeczy przeciwnych stajemy ostatecznie na stanowisku bezstronności. Równowagą nazywamy równy wymiar naszego wrażenia wiarygodności, rzeczami przeciwnymi wszelkie w ogóle przeciwieństwa, a bezstronnością nieprzechylanie się na żadną stronę. Choćby tedy samo wyrażenie "nie więcej" nosiło piętno przytakiwania, względnie zaprzeczania, to my go tak nie używamy, lecz wygłaszamy je obojętnie i jakby niepoprawnie, bądź w znaczeniu pytajnym, bądź w znaczeniu "nie wiem, której z tych rzeczy należy przytwierdzać, a której nie należy". Naszym jedynym celem jest ujawnienie tego, co się nam wydaje, przy czym zwrot, przy pomocy którego to ujawniamy, jest nam zgoła obojętny. A uprzytomnić sobie jeszcze trzeba, że wygłaszając powiedzenie "o nic więcej", bynajmniej nie twierdzimy, jakoby ono było bezwzględnie prawdziwe i pewne, lecz że i w jego przypadku mówimy tylko stosownie do tego, co się nam w danej chwili wydaje.
20. 0 "nieorzekaniu"
(...) "Nieorzekanie" (...) polega na naszym doraźnym poczuciu, zgodnie z którym mówimy, że niczego ani nie zakładamy, ani nie uchylamy. Stąd wynika, że i powściągliwości w orzekaniu nie pojmujemy w tym znaczeniu, jakoby rzeczy były z natury takie, iżby musiały ją powodować, lecz ujawniamy jedynie, że w chwili, kiedy się wyrzekamy orzekania, doznajemy tego uczucia w przypadku tych i tych rzeczy, stanowiących przedmiot dociekań. Trzeba nadto pamiętać, że wyrzekamy się zakładania i uchylania tylko w zakresie dogmatycznych twierdzeń o tym, co jest niejawne, albowiem wobec rzeczy, które poruszają nas czuciowe i zniewalają do uznania, jesteśmy ustępliwi.
21. O wyrażeniu "jest rzeczą możliwą", o wyrażeniu "jest rzeczą przypuszczalną" i o wyrażeniu "jest rzeczą dopuszczalną"
Wyrażenia "jest rzeczą możliwą" i "nie jest rzeczą możliwą", "jest rzeczą przypuszczalną" i "nie jest rzeczą przypuszczalną", a wreszcie "jest rzeczą dopuszczalną" i "nie jest rzeczą dopuszczalną" pojmujemy w znaczeniu "może jest i może nie jest", "jest rzeczą przypuszczalną, że jest, i jest rzeczą przypuszczalną, że nie jest", a wreszcie "jest rzeczą dopuszczalną, że jest, i jest rzeczą dopuszczalną, że nie jest", tak iż dla zwięzłości używamy wyrażenia "nie jest rzeczą przypuszczalną" zamiast "jest rzeczą przypuszczalną, że nie jest", wyrażenia "nie jest rzeczą dopuszczalną" zamiast "jest rzeczą dopuszczalną, że nie jest", a wreszcie wyrażenia "nie jest rzeczą możliwą" zamiast "jest rzeczą możliwą, że nie jest". I znowu nie walczymy tu o słowa, ani nie dociekamy, czy też owe zwroty wyrażają to właśnie jako takie, lecz posługujemy się nimi, jak już powiedziałem, zgoła obojętnie. Że jednak te zwroty wyrażają powściągliwość w orzekaniu, to, myślę, jest rzeczą oczywistą. Wszak kto mówi "jest rzeczą możliwą, że jest", zakłada znaczeniowo także to, co mu się wydaje przeciwnym, a mianowicie, że "może nie jest", ponieważ me twierdzi stanowczo, że ono jest. Podobnie jest także z pozostałymi zwrotami.
22. O wyrażeniu "wstrzymuję się od wyrokowania"
Wyrażenia "wstrzymuję się od wyrokowania" używamy w znaczeniu "nie umiem powiedzieć, której z danych rzeczy należy dać wiarę, względnie której należy nie dać wiary", oznajmiając w ten sposób, że rzeczy wydają się nam ze względu na wiarę i niewiarę równymi. Nie stanowimy zaś bynajmniej, czy są rzeczywiście równe, lecz tylko to mówimy, co się nam o nich wydaje w chwili doraźnego wrażenia. Nazwa powściągliwości pochodzi od powściągania umysłu, tak żeby niczego nie przyjmować i niczego nie odrzucać ze względu na równą wagę rzeczy, których się docieka.
23. O wyrażeniu "niczego nie określam"
O wyrażeniu "niczego nie określam" mówimy, co następuje: uważamy, że "określać" nie znaczy coś po prostu mówić, lecz "wysławiać uznawaną przez się rzecz niejawną". Przypuszczalnie okaże się, że sceptyk tak niczego nie określa, nawet owej wypowiedzi "niczego nie określam". Nie wyraża ona bowiem dogmatycznego mniemania, to znaczy uznawania czegoś niejawnego, lecz wyraża nasze własne poczucie doraźne. Kiedy więc sceptyk powie "niczego nie określam", to powiada "jestem teraz w takim nastroju iż żadnej z rzeczy, stanowiących przedmiot obecnego poszukiwania, ani nie uznaję, ani nie odrzucam stanowczo". Mówiąc to, mówi jakby donosił, co mu się wydaje o danych sprawach: nie obwieszcza z przekonaniem w sposób dogmatyczny, lecz tylko przedstawia, czego doznaje.
25. O wyrażeniu "wszystko jest nieuchwytne"
Nie inaczej zachowujemy się także wtedy, kiedy mówimy "wszystko jest nieuchwytne", albowiem tak samo tłumaczymy wyrażenie "wszystko" i tak samo domyślamy się owego "dla mnie", tak iż myśl powiedzenia jest następująca: "wszystko, co zdołałem zbadać w zakresie dogmatycznie poszukiwanych rzeczy niejawnych, wydaje mi się nieuchwytnym". I nie jest to powiedzenie powiedzeniem kogoś, kto by twierdził stanowczo, jakoby rzeczy poszukiwane u dogmatyków były nieuchwytne z natury, lecz kogoś, kto donosi o swoim doraźnym poczuciu, zgodnie z którym "przypuszczam" - powiada - "że nie uchwyciłem w świadomości aż do obecnej chwili włącznie żadnej z owych rzeczy z powodu równowagi wzajemnych przeciwieństw". Zdaje mi się zatem, że także wszelkie próby "uchylania" są obce naszym wygłoszeniom.
27. O tym, że "każdy wywód ma swój równie silny wywód przeciwny"
Kiedy mówimy, że "każdy wywód ma swój równie silny wywód przeciwny", to mówimy o "każdym przez nas zbadanym wywodzie", mamy zaś na myśli nie wszelki po prostu wywód, lecz "dowodzący czegoś w sposób dogmatyczny", to znaczy czegoś o rzeczy niejawnej i to niekoniecznie na podstawie przesłanek tudzież wyniku, lecz w ogóle "w jakikolwiek sposób dowodzący". Wyrażenia "równie silny" używamy ze względu na wiarygodność, czy też niewiary godność, a wyrażenia "przeciwny" w ogólnym znaczeniu "niezgodny", zastrzegając sobie równocześnie owo "jak mi się wydaje". Kiedy więc powiem "każdy wywód ma swój równie silny wywód przeciwny", to mówię to w tym znaczeniu, że "każdemu wywodowi, który badałem i który dowodzi czegoś w sposób dogmatyczny, przeciwstawia się, jak mi się wydaje, inny wywód, który również dowodzi czegoś w sposób dogmatyczny i który jest mu równy ze względu na wiarę, czy też niewiarę", zatem wymienione słowa nie są żadnym stanowieniem dogmatycznym, lecz tylko wyrażają doraźne, jasne dla czującego poczucie ludzkie. (...)