DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI
indeks | antologia religijna | antologia filozoficzna | filozofia nauki
o KARNEADESIE
z: Sekstus Empiryk, Przeciw logikom, ks. I ( VII),165-189, tłum. Izydora Dąmbska
Tak zwalczając innych filozofów rozprawiał Karneades o nieistnieniu kryterium
[prawdy]; sam zaś, zapytany o jakieś kryterium sposobu życia i osiągania
szczęśliwości, z konieczności widział się zmuszonym wyłożyć swój pogląd,
przyjmując przedstawienie prawdopodobne oraz to, które jest zarazem
prawdopodobne, i nieodparte, i potwierdzone. Na czym polega różnica między tymi
[przedstawieniami], należy krótko pokazać. Tak więc przedstawienie jest
przedstawieniem czegoś, mianowicie i tego, przez co powstaje, i tego, w czym
powstaje; a tym, przez co powstaje, jest zewnętrzny przedmiot zmysłowy, tym zaś,
w czym powstaje - człowiek. A jeżeli jest takie właśnie, to posiada dwa aspekty:
jeden w stosunku do przedmiotu przedstawionego, drugi ze względu na tego, kto
sobie coś przedstawia. Ze względu na aspekt w stosunku do przedmiotu
przedstawionego jest albo prawdziwe, albo fałszywe, a prawdziwe wtedy, jeśli
jest zgodne z tym, co przedstawia, fałszywe zaś, jeśli niezgodne. Ze względu
natomiast na aspekt w stosunku do przedstawiającego [podmiotu] jest ono takie,
że albo jawi mu się jako prawdziwe, albo jawi mu się jako fałszywe - to zaś,
które jawi się jako prawdziwe, akademicy nazywają przybliżeniem do prawdy i
prawdopodobieństwem, a także przedstawieniem prawdopodobnym, to zaś, które nie
jawi się jako prawdziwe, nazywają niepodobieństwem oraz nieprzekonującym i
nieprawdopodobnym przedstawieniem; bowiem ani to, co samo przez się jawi się
jako fałszywe, ani to, co - chociaż prawdziwe - nie jawi się nam jako takie, nie
jest zdolne nas przekonać. Z przedstawień zaś: jawnie fałszywe i to, które nie
jawi się jako prawdziwe, kwalifikują się do odrzucenia i nie stanowią kryterium,
jeżeli pochodzą bądź od czegoś, co nie istnieje, bądź też od tego, co wprawdzie
istnieje, lecz [co prezentują] niezgodnie z rzeczywistym przedmiotem, a nie
podług tego, co istnieje - tak jak to przedstawienie Elektry Orestesowi, o
której mniemał, że to jest jedna z Erynii i krzyczał:
Zostaw mnie! Ty z moich jedna Erynii!
Co się zaś tyczy przedstawienia, które jawi się jako prawdziwe, jedno bywa niejasne już to z powodu małości rzeczy widzianej, już to z powodu znacznej odległości, bądź wreszcie z powodu słabości wzroku osób spostrzegających w zamieszaniu i niewyraźnie, drugie natomiast ponadto, że jawi się jako prawdziwe, jeszcze i to ma do siebie, że natarczywie ukazuje to, że jest prawdziwe. Z tych znowu to przedstawienie, które jest niejasne i niewyraźne, nie może stanowić kryterium; to bowiem, co ani na siebie, ani na to, co je wytwarza, nie może wskazywać w sposób zrozumiały, nie może sprawić, byśmy zostali przekonani, ani też nie może zjednać sobie naszego zgadzania się. To zaś, które jawi się jako prawdziwe i ukazuje to w dostatecznie oczywisty sposób - jest kryterium prawdy zdaniem uczniów Karneadesa. A będąc kryterium ma szeroki zakres, gdy zaś [tak] się rozciąga, umacnia samo siebie jako przedstawienie bardziej prawdopodobne i trafniejsze od innych. O tym zaś, co prawdopodobne, mówi się teraz w trojaki sposób: po pierwsze - gdy coś jest prawdziwe i jawi się jako prawdziwe, po drugie - gdy coś, co w rzeczywistości jest fałszywe, jawi się jako prawdziwe, po trzecie - gdy coś jest [prawdziwe] wspólne dla obu wypadków. Tak więc kryterium jest przedstawieniem, które jawi się jako prawdziwe, a które akademicy nazywają prawdopodobnym. A trafia się też niekiedy i fałszywe przedstawienie, tak iż zachodzi konieczność posłużenia się czasem przedstawieniem wspólnym dla tego, co prawdziwe i dla tego, co fałszywe. Ponieważ jednak rzadkie jest pośrednictwo takiego [przedstawienia] - mówię o tym, które udaje prawdziwe - nie należy odmawiać wiary temu, które zwykle informuje prawdziwie; zgodnie bowiem z tym, jak jest najczęściej, zwykliśmy regulować nasze sądy i czyny. Takie jest więc podług zwolenników Karneadesa pierwsze i wspólne kryterium. Skoro zaś przedstawienie nie jest nigdy jednopostaciowe, lecz, na sposób ogniwa w łańcuchu, jedno zawieszone jest na drugim, przeto dołącza się drugie kryterium: przedstawienie prawdopodobne i zarazem nieodparte. I tak np. ten, kto odbiera przedstawienie człowieka, z konieczności ujmuje przedstawienie tych rzeczy, które przysługują samemu człowiekowi i tych, które go z zewnątrz [otaczają]; [przysługujących] jemu samemu - a więc takich, jak cera, wzrost, postać, ruch, sposób mówienia, ubranie, sandały; a tych z zewnątrz - takich jak powietrze, światło, dzień, niebo, ziemia, przyjaciele i inne rzeczy tego rodzaju. A jeżeli żadne z tych przedstawień nie zwodzi nas, pojawiając się jako fałszywe, lecz przeciwnie, wszystkie zgodnie okazują się prawdziwymi, mocniejszego nabieramy przekonania. Tak więc w to, że ktoś jest Sokratesem, wierzymy na podstawie tego, że przysługują mu wszystkie swoiste dla Sokratesa własności: barwa skóry, wzrost, postać, sposób rozprawiania, wytarty płaszcz, przebywanie w miejscu, w którym nikt bardzo podobny do niego się nie znajduje. I w taki sposób, jak niektórzy z lekarzy rozpoznają tego, kto naprawdę gorączkuje, nie na podstawie zachodzenia jednego tylko symptomu, jak np. gwałtownego przyspieszenia pulsu lub znacznej ciepłoty, lecz na podstawie nagromadzenia [różnych symptomów], jak ciepłota równocześnie z pulsem i owrzodzenie zapalne, i zaczerwienienie, i pragnienie, i tym podobne, tak samo i akademik wydaje sąd o prawdzie na podstawie nagromadzenia przedstawień i gdy żadne z tych nagromadzonych przedstawień nie budzi w nim podejrzenia o fałsz, wówczas mówi, że prawdziwe jest to, co do niego dociera. To zaś, że nieodparte jest takie nagromadzenie [przedstawień] dla wytwarzania przeświadczenia, widać jasno w wypadku Menelaosa; pozostawiwszy bowiem na okręcie sobowtóra Heleny, którego wywiózł ze sobą z Troi jako Helenę, i wylądowawszy na wyspie Faros, ujrzał tam naprawdę Helenę, jednakże choć odebrał jej prawdziwe przedstawienie, nie zawierzył temu przedstawieniu, ponieważ było oderwane od tego, na podstawie którego wiedział, że Helenę pozostawił na okręcie.
Takie więc jest to nieodparte przedstawienie; widać też, że ma ono różny zasięg, skoro znajdujemy, że jedno jest bardziej nieodparte niż inne. Bardziej wiarogodne i najdoskonalsze jest takie nieodparte przedstawienie, wytwarzające sąd, które, prócz tego, że jest nieodparte, jest ponadto także potwierdzone. Czym zaś ono jest, i jaka jest jego istota, to należy pokazać. Co się bowiem tyczy samego nieodpartego [przedstawienia], to domagamy się, by żadne z nagromadzonych przedstawień nie uwodziło nas fałszywością, lecz aby wszystkie były prawdziwe i jasne, a nie nieprawdopodobne. Lecz w wypadku nagromadzenia każde z nagromadzonych [przedstawień] poddajemy surowej kontroli, tak właśnie, jak to się dzieje na zgromadzeniach, gdy lud bada każdego z tych, którzy pragną rządzić, czy godny jest tego, by mu powierzyć władzę lub moc wydawania wyroków. Tak też w sytuacji sądzenia, kiedy dane są i ten, kto sądzi, i to, czego sąd dotyczy, i to, poprzez co dokonuje się sąd: odległość i wymiar, miejsce, czas, sposób, usposobienie, czynność, [wtedy] dokładnie badamy każdą z tych rzeczy z osobna, jaka ona jest; jeśli idzie o tego, kto sądzi - czy wzrok jego nie jest przyćmiony (gdy bowiem taki ma wzrok, nie jest uprawniony do sądzenia); jeśli o to, czego sąd dotyczy - czy nie jest ono zbyt małe; jeśli o to, poprzez co dokonuje się sąd - czy powietrze nie jest zbyt ciemne; a jeśli o odległość - czy nie jest zbyt wielka; a jeśli o wymiar - czy się nie zaciera; jeśli o miejsce - czy nie jest niezmierzone; a jeśli o czas - czy nie jest zbyt krótki; jeśli zaś idzie o usposobienie - czy nie przedstawia się jako obłędne; a czynność - czy nie jest nieoczekiwana. Gdy więc wszystkie te czynniki po jednemu [zbadamy], powstaje kryterium - to przedstawienie prawdopodobne oraz zarazem prawdopodobne i nieodparte, a prócz tych to, które jest równocześnie prawdopodobne, i nieodparte, i potwierdzone. Z tego też samego powodu, jak w toku codziennego życia, gdy w poszukiwaniu czegoś w małej sprawie pytamy o to jednego świadka, gdy zaś w ważniejszej - kilku, a gdy w jakiejś jeszcze bardziej doniosłej - przesłuchujemy każdego ze świadków na podstawie świadectwa innych, tak też - mówią uczniowie Karneadesa - w sprawach nieistotnych posługujemy się, jako kryterium, przedstawieniem tylko prawdopodobnym, w ważniejszych -- nieodpartym, a w tych, które dotyczą szczęścia - systematycznie zbadanym. Ale przecież skoro mówią, że w różnych sprawach przyjmują różne przedstawienia, zatem i w różnych okolicznościach nie można kierować się tym samym. Mówią bowiem, że uzyskuje się tylko prawdopodobne [przedstawienie], gdy nie jest nam dany czas do rozpatrzenia danej rzeczy z całą dokładnością. Tak np. ktoś ścigany przez nieprzyjaciół, gdy dociera do jakiejś fosy, przedstawia sobie, że tam w zasadzce kryją się wrogowie; jeśli zawładnie nim to przedstawienie jako prawdopodobne, zawróci i ucieknie od tej fosy, opanowany prawdopodobieństwem tego przedstawienia, zanim wpierw dokładnie pozna, czy jest istotnie w tym miejscu zasadzka wrogów, czy też wcale jej tam nie ma. Kierują się zaś prawdopodobnym i systematycznie zbadanym [przedstawieniem] w tych wypadkach, w których dany jest czas, by z namysłem i szczegółowo poddać władzy sądzenia rzecz, którą napotykamy; jak np. gdy ktoś w nieoświetlonym domu ujrzawszy zwiniętą linę zrazu podejrzewa, że to jest jakiś wąż, jednakże później powróciwszy bada prawdę i znajdując, że [domniemany wąż] pozostaje bez ruchu, skłania się do rozpoznania, że to nie wąż; lecz uwzględniając zarazem fakt, że czasem węże także pozostają bez ruchu zesztywniawszy zimą od mrozu, trąca kijem ten zwój, a gdy w ten sposób wypróbuje nasuwające się przedstawienie, zgadza się, iż nieprawdą jest, jakoby ciało, które mu się jawi, było wężem. I raz jeszcze - jak poprzednio powiedziałem - gdy widzimy jakąś rzecz wyraźnie, zgadzamy się, że jest ona prawdziwa, gdyśmy przedtem sprawdzili, że mamy sprawne narządy zmysłowe, że widzimy coś na jawie, a nie we śnie, że powietrze w tym czasie jest przejrzyste, odległość właściwej miary, a przedmiot spostrzegany nie porusza się; tak więc wskutek tego przedstawienie jest wiarogodne, skoro dysponowaliśmy dostatecznym czasem dla sprawdzenia rzeczy oglądanych na jego podstawie. To samo twierdzenie dotyczy [przedstawienia] nieodpartego; przyjmuje się je bowiem, gdy nie jest w mocy mu się sprzeciwić, jak to było powiedziane w wypadku Menelaosa.