DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

indeks  |  antologia religijna  |  antologia filozoficzna  |  filozofia nauki

Wojciech Sady: wykłady

 

Gottlob FREGE

Sens i znaczenie

Über Sinn und Bedeutung (1892), przeł. Bogusław Wolniewicz

Tożsamość [1] pobudza do pytań, na które niełatwo odpowiedzieć. Czy jest stosunkiem? Czy jest stosunkiem między przedmiotami? A może między nazwami przedmiotów, ich znakami? To ostatnie przyjmowałem w swej Begriffsschrift, a zdawały się przemawiać za tym następu jące racje: a = a oraz a = b są oczywiście zdaniami o nie równej wartości poznawczej. Zdanie a = a obowiązuje a priori i za Kantem nazwiemy je analitycznym; natomiast zdania postaci a = b są często cennym rozszerzeniem naszej wiedzy i nie zawsze dadzą się uzasadnić a priori. Odkrycie, że co ranka wschodzi nie nowe Słońce, lecz zawsze to samo, było chyba jednym z najdonioślejszych w astronomii. Jeszcze dziś ponowne rozpoznanie jakiejś małej planety albo komety nie zawsze jest sprawą oczywistą. Gdyby tożsamość uznać za stosunek między tym, co nazwy "a" i "b" oznaczają, to a = b nie różniłoby się chyba od a = a, jeżeli tylko a = b jest prawdą. Wyrażałoby się w ten sposób pewien stosunek rzeczy do siebie samej, mianowicie taki, w jakim każda rzecz pozostaje sama do siebie, żadna zaś nie pozostaje do jakiejkolwiek innej. Przez a = b chce się pewnie powiedzieć, że "a" i "b" oznaczają to samo, ale wtedy mówi się właśnie o znakach, stwierdzając między nimi pewien stosunek. Jednakże stosunek taki zachodziłby między nazwami (albo znakami) tylko o tyle, o ile one coś nazywają (albo oznaczają), a więc dzięki ich odniesieniu do tego samego obiektu. Odniesienie to jest jednak kwestią arbitralnej umowy: nie można nikomu zabronić, by obrał za znak jakiś inny dowolnie wytwarzalny proces lub przedmiot. Zdanie a = b dotyczyłoby zatem nie rzeczy, lecz jedynie naszej symboliki, nie wyrażając właściwie żadnej wiedzy. Tymczasem często o to właśnie nam chodzi. Gdyby znak "a" różnił się od znaku "b" tylko jako przedmiot (czyli w tym wypadku kształtem), a nie jako znak (czyli nie swym sposobem oznaczania), to wartość poznawcza zdania a = a byłaby w istocie taka sama jak zdania a = b, jeżeli tylko a = b jest prawdą. Różnica między nimi może się pojawić tylko wtedy, gdy różnym znakom odpowiadać będą różne sposoby, w jakie oznaczany przedmiot jest dany. Niech proste a, b, c łączą wierzchołki trójkąta ze środkami przeciwległych boków. Punkt przecięcia prostych a i b jest wtedy tożsamy z punktem przecięcia prostych b i c. Mamy więc dwa różne oznaczenia tego samego punktu, przy czym nazwy te ("punkt przecięcia prostych a i b", "punkt przecięcia prostych b i c") wskazują zarazem sposób, w jaki przedmiot jest dany. Dlatego w zdaniu owym jest zawarta rzeczywista wiedza.

Narzuca się teraz samo przez się, by ze znakiem (nazwą, zwrotem, literą) wiązać prócz tego, co on oznacza i co można nazwać jego znaczeniem (Bedeutung), także coś, co nazwałbym jego sensem (Sinn), i w czym zawarty jest ów sposób, w jaki przedmiot jest dany. W naszym przykładzie wyrażenia "punkt przecięcia prostych a i b" oraz "punkt przecięcia prostych b i c" miałyby więc wprawdzie to samo znaczenie, ale nie ten sam sens. Podobnie "Gwiazda Wieczorna" i "Gwiazda Poranna" miałyby to samo znaczenie, ale nie ten sam sens.

Jak widać, przez "znak" i "nazwę" rozumiem wszelki symbol, który występuje jako imię własne i ma tym samym za znaczenie jakiś określony przedmiot (w najszerszym rozumieniu tego słowa), nie zaś pojęcie lub stosunek. (Mówię o nich w innym artykule). Symbole takie określam dla krótkości mianem nazw.

Sens nazwy chwyta każdy, kto zna wystarczająco język lub symbolikę, do których ona należy [2]. Natomiast znaczenie, jeżeli istnieje, jest przez to oświetlone zawsze tylko jednostronnie. Jego znajomość wszechstronna wymagałaby, abyśmy dla każdego sensu potrafili z miejsca rozstrzygnąć, czy przynależy on do danego znaczenia. Tego zaś nie osiągniemy nigdy.

Przy prawidłowym połączeniu znaku z sensem i znaczeniem znakowi odpowiada określony sens, a sensowi określone znaczenie. Danemu zaś znaczeniu (przedmiotowi) może przysługiwać wiele nazw. W różnych językach, a nawet w tym samym, ten sam sens bywa wyrażany rozmaicie. W tej prawidłowości zdarzają się co prawda wyjątki. W symbolice logicznie doskonałej każdemu wyrażeniu powinien odpowiadać określony sens. Języki etniczne często nie spełniają tego warunku i jest już dobrze, jeżeli w tym samym kontekście wyraz zawsze ma ten sam sens. Można się chyba zgodzić, że każde wyrażenie, występujące jako nazwa i gramatycznie poprawnie zbudowane, ma sens. Jednakże nie wiemy stąd jeszcze, czy owemu sensowi odpowiada jakieś znaczenie. Słowa "najdalsze od Ziemi ciało niebieskie" mają sens, ale jest nader wątpliwe, czy mają też znaczenie. Wyrażenie "szereg najwolniej zbieżny" ma sens, ale można dowieść, że nie ma znaczenia. Dla każdego szeregu zbieżnego istnieje bowiem inny, który - choć także zbieżny - jest jednak wolniej zbieżny od tamtego. Uchwyciwszy pewien sens nie mamy jeszcze przez to gwarancji, że uchwyciliśmy też jakieś znaczenie.

Tym, o czym mówimy, jest przy zwykłym użyciu słów ich znaczenie. Czasem jednak chcemy mówić o samych słowach, albo o ich sensie. Pierwszy wypadek zachodzi np. gdy w mowie niezależnej cytujemy czyjeś słowa. Nasze słowa oznaczają wtedy słowa cudze, a dopiero te mają swoje zwykłe znaczenie. Mamy więc znaki znaków. W piśmie napisy takie bierze się w cudzysłów, i nie wolno brać ich wtedy w ich zwykłym znaczeniu.

Chcąc mówić o sensie wyrażenia "W", można użyć po prostu zwrotu "sens wyrażenia «W»". Ale o sensie czyichś słów mówi się także w mowie zależnej. A więc i wtedy słowa nie mają zwykłego znaczenia, oznaczając to, co zwykle stanowi ich sens. Wyrazimy to krótko mówiąc, że w mowie zależnej słowa mają znaczenie oboczne. Odróżniamy więc zwykłe znaczenie słów od ich znaczenia obocznego oraz ich zwykły sens od sensu obocznego. Oboczne znaczenie słowa jest jego zwykłym sensem. O takich anomaliach trzeba pamiętać, by w konkretnym przypadku dobrze zrozumieć powiązanie znaku, sensu i znaczenia.

Od sensu i znaczenia znaku odróżniam związane z nim przedstawienie (Vorstellung). Jeżeli znaczeniem znaku jest przedmiot zmysłowo postrzegalny, to przedstawienie stanowi pewien obraz wewnętrzny, który jest wynikiem doznanych i zapamiętanych wrażeń zmysłowych oraz dokonanych czynności (wewnętrznych i zewnętrznych) [3]. Obrazy takie bywają zabarwione uczuciowo, a wyrazistość ich poszczególnych części jest nierówna i chwiejna. Nie zawsze też - nawet u tego samego człowieka - to samo przedstawienie jest związane z tym samym sensem. Przedstawienia są subiektywne: moje przedstawienie nie jest twoim. Pociąga to za sobą wielorakie różnice przedstawień związanych z tym samym sensem. Malarz, jeździec i zoolog wiążą zapewne bardzo różne przedstawienia z nazwą "Bucefał". W ten sposób przedstawienie różni się istotnie od sensu, który bywa wspólną własnością wielu, a nie tylko składnikiem czy modyfikacją pojedynczej psychiki. Trudno bowiem zaprzeczyć, że ludzkość posiada wspólny skarb myśli, przekazywany z pokolenia na pokolenie [4].

O sensie można mówić bez dalszych specyfikacji, natomiast dla przedstawień należałoby właściwie zawsze wskazywać, czyje one są i kiedy. Ktoś powie może: jak jeden wiąże z danym słowem to, a drugi tamto przedstawienie, tak też jeden może z nim wiązać ten, a drugi tamten sens. Jednakże różnica polega właśnie na owym sposobie wiązania. Nic nie stoi na przeszkodzie, by obaj ujmowali jeden i ten sam sens; nie mogą zaś mieć tego samego przedstawienia. Si duo idem faciunt, non est idem. Choć obaj przedstawiają sobie to samo, to jednak każdy ma swoje własne przedstawienie. Różność przedstawień - a nawet wrażeń - u różnych ludzi daje się czasem stwierdzić. Jednakże dokładnie porównać ich się nie da, gdyż nie można ich zestawić w jednej świadomości.

Znaczeniem nazwy jest sam oznaczany przez nią przedmiot. Przedstawienie, jakie przy tym żywimy, jest całkowicie subiektywne. Pośrodku leży sens, który z jednej strony nie jest subiektywny jak przedstawienie. z drugiej nie jest też samym przedmiotem. Sprawę tę objaśni może następujące porównanie. Ktoś patrzy na Księżyc przez lunetę. Sam Księżyc przyrównuję do znaczenia; jest on przedmiotem obserwacji, a pośredniczą w niej dwa obrazy: realny, jaki szkło obiektywu wytwarza we wnętrzu lunety, oraz ten, który występuje na siatkówce obserwatora. Pierwszy obraz przyrównuję do sensu, drugi do przedstawienia, albo do wyobrażenia spostrzegawczego. Chociaż obraz w lunecie jest jednostronny i zależny od punktu widzenia, to jednak jest on obiektywny, gdyż może służyć wielu obserwatorom. Można by nawet tak rzecz urządzić, iż korzystałoby z niego kilka osób jednocześnie. Obraz na siatkówce każdy miałby jednak własny. Już ich geometryczna kongruencja byłaby wobec różnic w budowie oka trudno osiągalna, identyczność zaś jest wykluczona. Porównanie to można by rozbudowywać, przyjąwszy że obraz na siatkówce osoby A można uczynić widocznym dla osoby B, albo że osoba A sama może zobaczyć w lustrze obraz na swojej siatkówce. Mogłoby się wtedy okazać, że przedstawienie można wprawdzie traktować jako przedmiot, ale że jako przedmiot nie jest ono tym samym dla postronnego obserwatora, czym jest dla osoby bezpośrednio doznającej. Rozważania takie odwiodłyby nas jednak za daleko.

Słowa, wyrażenia i całe zdania mogą się różnić na trzech poziomach. Różnice między nimi dotyczą bądź samych tylko przedstawień, bądź sensów, ale nie znaczeń, bądź wreszcie także znaczeń. Jeżeli chodzi o pierwszy poziom, to wobec chwiejności związku przedstawień ze słowami mogą u kogoś wystąpić różnice, których ktoś drugi nie stwierdza. Różnice między oryginałem i przekładem nie powinny właściwie wykraczać poza ten poziom. Podobny charakter mają różnice barwy i oświetlenia, jakie sensom nadaje sztuka poezji i retoryki. Zabarwienia te i oświetlenia nie są obiektywne: każdy słuchacz lub czytelnik tworzy je sobie sam, idąc za sugestią mówcy albo poety. Sztuka ta nie byłaby możliwa bez pokrewieństwa ludzkich wyobraźni. Nie da się też nigdy ustalić dokładnie, w jakim stopniu spełniły się intencje poety.

Dalej nie będzie już mowy o przedstawieniach. Wspomniałem o nich tylko po to, żeby sensów i znaczeń nie mieszać z wywoływanymi przez słowa przedstawieniami,

Ustalmy teraz zwięzłą terminologię: nazwa (wyraz, znak, układ znaków, wyrażenie) wyraża swój sens, oznacza zaś swe znaczenie. Przez znak wyrażamy jego sens, oznaczamy zaś jego znaczenie.

Ze stanowiska idealistycznego lub sceptycznego można mi tutaj postawić zarzut: "mówisz jak gdyby nigdy nic o Księżycu jako o pewnym przedmiocie; ale skąd wiesz, że nazwa «Księżyc» ma znaczenie, albo że w ogóle ma je jakakolwiek inna"? Odpowiem, że mówiąc "Księżyc" nie chcemy mówić o naszym przedstawieniu Księżyca, ani o sensie, lecz zakładamy znaczenie. Czystym nieporozumieniem byłoby przyjmować, że w zdaniu "Księżyc jest mniejszy od Ziemi" mówi się o przedstawieniu Księżyca. Gdyby bowiem o to chodziło, to użyto by zwrotu "moje przedstawienie Księżyca". Nasze założenie może oczywiście być mylne, i takie pomyłki się zdarzały. Jednakże kwestię, czy nie mylimy się tu zawsze, możemy sobie darować. Wystarczy wskazać na intencję naszego myślenia i mówienia, by usprawiedliwić mówienie o znaczeniu znaków; choć zawsze z zastrzeżeniem: jeżeli takie istnieje.

Rozważaliśmy dotąd sens i znaczenie tylko tych wyrażeń, słów i znaków, którym nadaliśmy miano nazw. Zapytajmy teraz o sens i znaczenie całego zdania oznajmującego. Zdanie takie zawiera pewną myśl [5]. Czy myśl tę mamy uznać za jego sens, czy też za znaczenie? Załóżmy, że zdanie ma znaczenie! Jeżeli w zdaniu zastąpimy jeden wvraz innym o tym samym znaczeniu, choć o innym sensie, to nie może to wpłynąć na znaczenie zdania. Jest natomiast jasne, że zmieni się myśl. Myśl zdania "Gwiazda Poranna jest ciałem oświetlonym przez Słońce" różni się od myśli zdania "Gwiazda Wieczorna jest ciałem oświetlonym przez Słońce". Kto nie wie, że Gwiazda Wieczorna jest Gwiazdą Poranną, ten jedną z tych myśli może uznać za prawdziwą, a drugą za fałszywą. Myśl nie może zatem być znaczeniem zdania i trzeba ją uważać raczej za jego sens. A co jest ze znaczeniem? Czy wolno w ogóle o nie pytać? Może zdanie jako całość ma tylko sens a nie ma znaczenia? Winniśmy w każdym razie oczekiwać, że takie zdania istnieją, jak istnieją składniki zdań, które nie mając znaczenia mają jednak sens. Do takich zdań należą te, w których występują nazwy bez znaczenia. Zdanie "Odyseusz został wysadzony w głębokim śnie na ląd Itaki" ma oczywiście sens. Jest jednak wątpliwe, czy występująca w nim nazwa "Odyseusz" ma znaczenie, a tym samym jest też wątpliwe, czy ma je całe zdanie. Pewne jest tyle, że kto zdanie to uznaje serio za prawdę lub za fałsz, ten przyznaje nazwie "Odyseusz" nie tylko sens, lecz również znaczenie. Orzeczenie bowiem przypisuje się - albo się go odmawia - właśnie znaczeniu. Jeżeli nie uznaje się znaczenia, to nie można mu ani przypisywać orzeczenia, ani odmawiać. Gdybyśmy chcieli zatrzymać się na myśli, to można by poprzestać na sensie i sięganie do znaczenia byłoby zbyteczne. Gdy chodzi tylko o sens zdania, o myśl, to nie ma potrzeby troszczyć się o znaczenie jego składników: dla sensu zdania istotny jest przecież tylko sens składników, a nie ich znaczenie. Czy nazwa "Odyseusz" ma znaczenie, czy nie, myśl się od tego nie zmieni. Fakt, że troszczymy się o znaczenie jakiejś części zdania, wskazuje jednak, że uznajemy i postulujemy znaczenie dla zdania jako całości. Myśl traci dla nas na wartości, gdy widzimy, że jakiś jej składnik nie ma znaczenia. Mamy więc podstawy, by nie poprzestawać na sensie zdania i pytać o jego znaczenie. Czemu jednak żądamy, by każda nazwa miała nie tylko sens, lecz także znaczenie? Czemu nie wystarcza nam sama myśl? Ponieważ chodzi nam o jej wartość logiczną. Tak nie jest zawsze. Gdy słuchamy np. jakiejś epickiej opowieści, to poza pięknem języka porywa nas sam sens zdań i wywoływane nim przedstawienia i emocje. Stawiając pytanie o prawdziwość, opuszczamy sferę sztuki i przechodzimy do rozważań naukowych. Dopóki opowieść percypujemy jako dzieło sztuki, dopóty jest nam obojętne, czy np. nazwa "Odyseusz" ma znaczenie [6]. Tak więc tym, co pcha nas wszędzie, by od sensu sięgać do znaczenia, jest dążenie do prawdy.

Znaczenia zdań trzeba się doszukiwać zawsze wtedy, gdy gra jakąś rolę znaczenie ich składników. Tak zaś jest wtedy, i tylko wtedy, gdy pytamy o wartość logiczną.

W ten sposób dochodzimy do uznania wartości logicznej zdania za jego znaczenie. Przez wartość logiczną zdania rozumiem okoliczność, że jest ono prawdziwe, lub że jest fałszywe. Innych wartości logicznych nie ma. Jedną z nich nazywam krótko Prawdą, a drugą Fałszem. Każde zdanie oznajmujące, w którym istotną rolę gra znaczenie wyrazów, traktujemy więc jako nazwę, której znaczeniem - jeżeli takie istnieje - jest Prawda lub Fałsz. Te dwa przedmioty uznaje milcząco każdy, kto żywi jakieś przekonania i uznaje coś za prawdę, a więc i sceptyk. Określanie wartości logicznych mianem przedmiotów wyda się tu może arbitralnym pomysłem albo werbalną sztuczką, z których nic głębszego nie wynika. Moje rozumienie przedmiotu wymagałoby szerszych rozważań na temat pojęć i stosunków, co odkładam do innego artykułu. Już tutaj winno być jednak jasne, że w każdym sądzie [7] - nawet najbanalniejszym - robi się krok z poziomu myśli na poziom znaczeń, a więc do sfery obiektywnej.

Ktoś wolałby może traktować stosunek myśli do Prawdy nie jako stosunek sensu do znaczenia, lecz podmiotu do orzeczenia. Można przecież rzec: "Myśl, że 5 jest liczbą pierwszą, jest prawdziwa". Przyjrzawszy się temu bliżej widzimy jednak, że właściwie nie powiedziano tu nic ponad to, co mówi samo zdanie "5 jest liczbą pierwszą". W obu wypadkach stwierdzenie prawdziwości jest zawarte w formie zdania oznajmującego. Gdy forma ta traci swą zwykłą moc - np. w ustach aktora na scenie - wtedy zdanie "myśl, że 5 jest liczbą pierwszą, jest prawdziwa" zawiera tylko jedną myśl; mianowicie tę samą co samo zdanie "5 jest liczbą pierwszą". Widać stąd, że stosunku myśli do prawdy nie można porównywać ze stosunkiem podmiotu do orzeczenia. Podmiot i orzeczenie są (w rozumieniu logicznym) składnikami myśli i poznawczo stoją na tym samym poziomie. Łącząc podmiot z orzeczeniem dochodzimy zawsze tylko do myśli; nie robimy kroku od sensu do znaczenia, od myśli do jej wartości logicznej. Obracamy się na tym samym poziomie, bez przechodzenia z jednego na drugi. Wartość logiczna nie może być składnikiem myśli, jak nie może być nim Słońce, które jest nie sensem, lecz przedmiotem.

Jeżeli domniemanie nasze, iż znaczeniem zdania jest jego wartość logiczna, jest słuszne, to wartość ta nie może się zmienić, gdy jakiś składnik zdania zastąpi się wyrażeniem o innym sensie, ale o tym samym znaczeniu. Tak jest istotnie. Leibniz mówi wprost: Eadem sunt, quae sibi mutuo substitui possunt, salva veritate". Cóż bowiem poza wartością logiczną może nie zmieniać się przy takiej zamianie w każdym zdaniu, w którym gra w ogóle jakąś rolę znaczenie składników?

Jeżeli znaczeniem zdania jest jego wartość logiczna, to wszystkie zdania prawdziwe mają to samo znaczenie, a wszystkie fałszywe też. Jak więc widać, w znaczeniu zdania wszystkie szczegóły ulegają zatarciu. Dlatego nie chodzi nam nigdy o samo znaczenie zdania; nie daje też jeszcze wiedzy sama myśl. Wiedzę daje dopiero myśl wraz ze swym znaczeniem, czyli ze swą wartością logiczną. Akt sądu można ująć jako przejście od myśli do jej wartości logicznej. Nie jest to żadna definicja. Sąd jest bowiem czymś jedynym w swoim rodzaju i do niczego przyrównać się nie daje. Można by powiedzieć, że sądem jest rozróżnianie części w wartości logicznej. Dokonuje się go, wracając do myśli. Każdy sens, który przynależy do danej wartości logicznej, odpowiadałby zatem innemu sposobowi rozkładania na czynniki. Słowa "część" używam przy tym w specjalnym rozumieniu. Przenoszę bowiem stosunek całości do części ze zdania na jego znaczenie, i mówię, że znaczenie słowa jest składnikiem znaczenia zdania, jeżeli słowo to jest składnikiem tego zdania. To zaś nie jest zwrot bez zarzutu. Wyraz część jest bowiem w przypadku znaczeń rozumiany tak, że całość wraz z jedną z części nie wyznaczają jeszcze części drugiej; w przypadku brył jest zaś inaczej. Potrzebne byłoby więc jakieś inne nazwanie.

Zbadajmy teraz bliżej owo domniemanie, że znaczeniem zdania jest jego wartość logiczna. Okazało się, że jeżeli zastąpimy w zdaniu jedno wyrażenie innym o tym samym znaczeniu, to wartość logiczna zdania pozostanie nienaruszona. Nie rozpatrywaliśmy jednak dotąd przypadku, gdy zastępowane wyrażenie samo jest zdaniem. Jeżeli nasze domniemanie jest słuszne, to wartość logiczna zdania zawierającego inne zdanie nie może się zmienić, gdy za zdanie składowe podstawimy inne o tej samej wartości logicznej. Należy się tu jednak spodziewać wyjątków, gdy bądź całość, bądź zdanie składowe stanowi mowę zależną lub niezależną. Słowa nie mają bowiem wtedy, jak widzieliśmy, swego zwykłego znaczenia. Zdanie w mowie niezależnej oznacza jakieś zdanie, a w mowie zależnej - jakąś myśl.

Dochodzimy w ten sposób do kwestii zdań pobocznych. Zdania te występują jako składniki konstrukcji zdaniowej, która z logicznego punktu widzenia sama jest zdaniem, mianowicie zdaniem głównym. Pojawia się teraz pytanie, czy znaczeniem zdań pobocznych też jest ich wartość logiczna. Wiemy już, że w mowie zależnej tak nie jest. Gramatycznie zdania poboczne zastępują części zdań, i dlatego dzieli się je na zdania podmiotowe, przydawkowe, okolicznikowe. Stąd może się nasunąć przypuszczenie, że znaczeniami zdań pobocznych nie są wartości logiczne, lecz te same twory, które są znaczeniami rzeczowników, przymiotników i przysłówków (czyli takich części zdań, których sensem są nie myśli, lecz jedynie ich składniki). Sprawę tę może wyjaśnić tylko dokładniejsze zbadanie. Będziemy się przy tym kierowali raczej względami logicznymi niż gramatycznymi. Wybieramy najpierw te przypadki, w których - jak przypuszczamy - sens zdania pobocznego nie stanowi samodzielnej myśli.

Do abstrakcyjnych zdań podmiotowych zaczynających się od "że" należy mowa zależna, w której - jak widzieliśmy - wyrazy mają znaczenie oboczne, pokrywające się z tym, co zwykle stanowi ich sens. Znaczeniem zdania pobocznego jest wtedy nie wartość logiczna, lecz myśl, a sensem nie myśl, lecz sens słów "myśl, że ... ", który jest tylko częścią myśli odpowiadającej całemu zdaniu złożonemu. Tak jest po słowach "mówić", "słyszeć", "myśleć" , "sądzić", "wnioskować" itp. [8]. Inaczej natomiast - i dość zawile - przedstawia się sprawa słów takich jak "przekonać się", "wiedzieć", "uroić sobie", które rozpatrzymy później.

To, że we wskazanych przypadkach znaczeniem zdań pobocznych są myśli, widać także stąd, że na prawdziwość całości nie ma wpływu, czy myśli te są prawdziwe, czy fałszywe. Porównajmy np. zdania "Kopernik sądził, że tory planet są kołami" i "Kopernik sądził, że pozorny ruch Słońca jest wynikiem rzeczywistego ruchu Ziemi". Bez uszczerbku dla prawdy można podstawić tu jedno zdanie poboczne za drugie. Zdanie główne wraz ze zdaniem pobocznym ma za sens tylko jedną myśl, a prawdziwość całości nie obejmuje ani prawdziwości, ani nieprawdziwości zdania pobocznego. W takim wypadku nie wolno w zdaniu pobocznym zastępować jednego wyrażenia innym o tym samym zwykłym znaczeniu; lecz jedynie takim, które ma to samo znaczenie oboczne, czyli ten sam zwykły sens. Wnosząc stąd, że znaczeniem zdania nie jest wobec tego jego wartość logiczna ("bo wtedy można by je wszędzie zastąpić innym o tej samej wartości logicznej"), twierdzilibyśmy zbyt wiele. Równie dobrze można by twierdzić, że znaczeniem nazwy "Gwiazda Poranna" nie jest planeta Wenus (bo nie wszędzie zamiast "Gwiazda Poranna" można powiedzieć "Wenus"). Prawdą jest tylko tyle, że znaczeniem zdania nie zawsze jest jego wartość logiczna: i że nie zawsze "Gwiazda Poranna" oznacza planetę Wenus, tzn. gdy to wyrażenie ma swe znaczenie oboczne. Takim wyjątkiem są też zdania poboczne, mające za znaczenia myśli.

Mówiąc "zdaje się, że " chcemy rzec "zdaje mi się, że ... ", albo "myślę, że ". Mamy więc znowu ten sam przypadek. Podobnie jest z wyrażeniami "cieszyć się", "ubolewać",  "pochwalać", "ganić" , "oczekiwać", "obawiać się". Gdy Wellington cieszył się pod koniec bitwy pod Belle-Alliance, że nadchodzą Prusacy, to powodem jego radości było pewne przeświadczenie. Gdyby się mylił, to dopóki trwałoby jego złudzenie, dopóty cieszyłby się nie mniej. Zanim zaś doszedł do przeświadczenia, że nadchodzą Prusacy, nie mógł się z tego cieszyć, mimo że faktycznie już nadchodzili.

Przeświadczenia i mniemania są podstawą uczuć; mogą też być podstawą innych przeświadczeń, jak to ma miejsce przy wnioskowaniu. W zdaniu: "Kolumb wnosił z kulistości Ziemi, że płynąc na zachód można dotrzeć do Indii" znaczeniami składników są dwie myśli: że Ziemia jest kulista, i ze płynąc na zachód można dotrzeć do Indii. Ważne jest znowu jedynie to, że o jednym i drugim Kolumb był przeświadczony, oraz to, że jedno przeświadczenie było podstawą drugiego. Dla prawdziwości naszego zdania jest obojętne, czy Ziemia jest rzeczywiście kulista, i czy płynąc na zachód można rzeczywiście - jak mniemał Kolumb - dotrzeć do Indii. Nie jest natomiast obojętne, czy za "Ziemia" podstawi się w nim "planeta, której księżyc ma średnicę większą niż ćwiartka jej własnej". Także tutaj mamy oboczne znaczenie słów.

Do tej kategorii należą też zdania okolicznikowe celu z "aby". Celem jest najwyraźniej jakaś myśl, a stąd oboczne znaczenie słów i [w niemczyźnie] coniunctivus.

Zdanie poboczne z "żeby" po "nakazać", "poprosić", "zakazać" wystąpiłoby w mowie niezależnej w trybie rozkazującym. Zdania te nie mają znaczenia, lecz jedynie sens. Rozkaz i prośba nie są co prawda myślami, ale stoją na tym samym poziomie co myśli. Dlatego w zdaniach pobocznych zależnych od "nakazać", "poprosić" itp., słowa mają znaczenie oboczne. Znaczeniami takich zdań są więc nic wartości logiczne, lecz prośby, rozkazy itp.

Podobnie przedstawiają się pytania zależne w zwrotach typu "wątpię, czy", "nie wiem, co". Łatwo zauważyć, że i tutaj trzeba brać słowa w ich znaczeniu obocznym. Pytania zależne z "kto", "co", "gdzie", "kiedy", "jak", "przez co" itp. zdają się czasem bardzo bliskie zdań okolicznikowych ze zwykłym znaczeniem słów. Językowo wyróżnia się takie przypadki [w niemczyźnie] trybem czasownika. Jeżeli jest coniunctivus, to mamy pytanie zależne i oboczne znaczenie słów; nazwy nie są wtedy bez ograniczeń zastępowalne innymi nazwami tych samych przedmiotów.

W rozważonych dotąd przypadkach słowa w zdaniach pobocznych miały znaczenie oboczne i stąd oboczne było też znaczenie całego zdania pobocznego: była nim nie wartość logiczna, lecz myśl, rozkaz, prośba, pytanie. Zdanie poboczne można tu było traktować jak rzeczownik, a nawet wręcz jako nazwę owej myśli czy rozkazu, występującą w kontekście zdania złożonego.

Przechodzimy teraz do innych zdań pobocznych; słowa mają w nich wprawdzie swe znaczenie zwykłe, ale sensami nie są tam myśli, ani znaczeniami - wartości logiczne. O co tu chodzi, pokażą najlepiej przykłady.

"Ten, kto odkrył eliptyczność torów planet, umarł w nędzy". Gdyby sensem zdania pobocznego była tu myśl, to musiałoby się dać ją wyrazić także jako zdanie główne. Jest to jednak nie do zrobienia: podmiot gramatyczny "ten" nie ma bowiem samodzielnego sensu, lecz stanowi jedynie nawiązanie do zdania "umarł w nędzy". Sensem tego zdania pobocznego nie jest więc żadna zamknięta myśl, a jego znaczeniem nie jest wartość logiczna, lecz Kepler. Można by tu oponować, że w sensie całości jest jednak zawarta jako składnik pewna myśl, a mianowicie ta, że istniał ktoś, kto pierwszy rozpoznał eliptyczność torów planet. Kto bowiem uważa całość za prawdziwą, ten nie może negować tego składnika. Niewątpliwie też tak jest, ale tylko dlatego, że inaczej zdanie poboczne "kto odkrył eliptyczność torów planet" byłoby pozbawione znaczenia. Jeżeli coś się twierdzi, to zawsze przy milczącym założeniu, że użyte nazwy - proste lub złożone - mają znaczenie. Twierdząc zatem, że "Kepler umarł w nędzy", zakładamy, iż nazwa "Kepler" coś oznacza. Nie wynika stąd jednak, że w sensie zdania "Kepler umarł w nędzy" jest zawarta myśl, że nazwa "Kepler" coś oznacza. Gdyby tak było, to negacja musiałaby brzmieć nie "Kepler nie umarł w nędzy", lecz "Kepler nie umarł w nędzy lub nazwa «Kepler» nie ma znaczenia". Albowiem to, że nazwa "Kepler" coś oznacza, jest tak samo założeniem twierdzenia "Kepler umarł w nędzy", jak i twierdzenia przeciwnego. Jest pewną wadą języka, że dopuszcza on wyrażenia, które ze swej formy gramatycznej mają oznaczać jakiś przedmiot, ale celu tego czasem nie osiągają; zależy to bowiem od prawdziwości jakiegoś innego zdania. Tak np. od prawdziwości zdania "istniał ktoś, kto odkrył eliptyczność torów planet" zależy to, czy zdanie poboczne " [ten] kto odkrył eliptyczność torów planet" rzeczywiście oznacza jakiś przedmiot, czy też stwarza tylko taki pozór, nie mając w istocie żadnego znaczenia. Stąd może się wydawać, że składnikiem sensu owego zdania pobocznego jest myśl, iż istniał ktoś, kto odkrył eliptyczność torów planet. Gdyby tak było, to negacja musiałaby brzmieć: "Bądź ten, kto pierwszy rozpoznał eliptyczność torów planet, nie umarł w nędzy, bądź też nikt nie odkrył eliptyczności torów planet". Mamy tu do czynienia z wadliwością języka, od której nie jest zresztą wolna także symbolika analizy matematycznej. Tam też pojawiają się kombinacje znaków, które niby coś oznaczają, a są - przynajmniej jak dotąd - pozbawione znaczenia, np. rozbieżne szeregi nieskończone. Można by tego uniknąć ustaliwszy np., by rozbieżne szeregi nieskończone oznaczały liczbę 0. Od języka logicznie doskonałego (od logicznej ideografii) trzeba wymagać, by każde wyrażenie zbudowane jako nazwa ze znaków już wprowadzonych, i gramatycznie poprawne, oznaczało rzeczywiście jakiś przedmiot; oraz żeby nie wprowadzać żadnej nowej nazwy, nie zagwarantowawszy jej znaczenia. W podręcznikach logiki przestrzega się przed wieloznacznością wyrażeń jako źródłem błędów logicznych. Co najmniej równie potrzebne zdaje mi się ostrzeżenie przed nazwami pozornymi, które niczego nie oznaczają. Historii matematyki dobrze znane są błędy, jakie stąd powstawały. Równie łatwo wtedy - a może nawet łatwiej - o demagogiczne nadużycia, jak przy wyrazach wieloznacznych. Przykładem może być "wola ludu"; łatwo bowiem można się przekonać, że wyrażenie to nie ma żadnego powszechnie przyjętego znaczenia. Nie jest więc sprawą małej wagi, by to źródło błędów zamknąć raz na zawsze, przynajmniej w nauce. Nie będzie już miejsca na wątpliwości w rodzaju omówionych, gdy to, czy jakaś nazwa ma znaczenie, nie będzie zależeć od prawdziwości jakiejś myśli.

Blisko spokrewniony z takimi zdaniami podmiotowymi jest pewien rodzaj zdań przydawkowych i okolicznikowych.

Zdania przydawkowe też służą do budowania nazw złożonych, choć w przeciwieństwie do zdań podmiotowych same na to nie wystarczają. Traktujemy je jak przydawki. Zamiast "pierwiastek kwadratowy z 4, który jest mniejszy niż 0", można powiedzieć "ujemny pierwiastek kwadratowy z 4". Z predykatu tworzy się tu nazwę złożoną, używając w tym celu [w niemczyźnie] przedimka określonego liczby pojedynczej. Jest to dopuszczalne zawsze, gdy pod dane pojęcie podpada jeden i tylko jeden przedmiot [9]. Predykaty mogą być tak zbudowane, że cechy odpowiadających im pojęć podaje się przez zdania przydawkowe; w naszym przykładzie przez zdanie "który jest mniejszy niż 0". Jest jasne, że sensem takiego zdania nie może być myśl, a znaczeniem - wartość logiczna. Sensem jego jest tylko część myśli, którą czasem można wyrazić pojedynczą przydawką. Jak w zdaniach podmiotowych, nie ma tu samodzielnego podmiotu, i stąd sensu zdania pobocznego nie można oddać przez zdanie główne.

Z logicznego punktu widzenia miejsce, chwila, okres czasu są to przedmioty; wyrażenie, którym oznaczono jakieś określone miejsce, chwilę, albo okres czasu, należy zatem uważać za nazwę. Nazwy takie można budować ze zdań okolicznikowych miejsca i czasu; można też tworzyć z nich predykaty, pod które podpadać będą miejsca itd. Trzeba jednak pamiętać, że sensu tych zdań pobocznych nie odda się jako zdanie główne; brak tam bowiem istotnego składnika, mianowicie miejsca i czasu, które zamarkowano tylko zaimkiem względnym albo spójnikiem [10].

Także poprzednik okresu warunkowego zawiera zwykle - jak zdania podmiotowe, przydawkowe i okolicznikowe - jakiś element markujący, któremu odpowiada podobny w następniku. Odsyłając wzajemnie do siebie, elementy te łączą oba zdania w jedną całość, która też z reguły wyraża tylko jedną myśl. W zdaniu:

"Jeżeli jakaś liczba jest mniejsza niż 1 większa niż 0, to także jej kwadrat jest mniejszy od 1 i większy od 0"

elementem tym w poprzedniku jest "jakaś liczba" , a w następniku "jej". Dzięki swej nieoznaczoności sens zyskuje ogólność, której oczekujemy od prawa. Tym samym jednak sam tylko poprzednik nie ma za sens zakończonej myśli: wraz z następnikiem wyraża on jedną myśl, której części nie są już myślami. Na ogół nie łączy się w okres warunkowy sądów; albo też rozumie się wtedy wyrazu "sąd" tak, jak ja rozumiem wyraz "myśl". Można więc rzec: "w okresie warunkowym łączy się z sobą dwie myśli", przy czym jest tak tylko wtedy, gdy nie ma elementu markującego [11]. Ale wtedy nie ma też ogólności.

Jeżeli w poprzedniku i następniku chce się zamarkować pewną chwilę, to robi się to często za pomocą formy czasu teraźniejszego czasownika, która nie współoznacza wtedy teraźniejszości. Forma ta jest wtedy w zdaniu głównym i pobocznym owym elementem markującym: "Gdy Słońce stoi w Zwrotniku Raka, to na półkuli północnej mamy najdłuższy dzień". Także tutaj sensu zdania pobocznego nie można wyrazić przez zdanie główne, gdyż sens ów nie jest zakończoną myślą. Gdybyśmy bowiem powiedzieli: "Słońce stoi w Zwrotniku Raka", to odnieślibyśmy to do naszej teraźniejszości, zmieniając tym samym sens. Tak samo nie jest myślą sens zdania głównego, gdyż zawiera ją dopiero całość złożona ze zdania głównego wraz z pobocznym. Można zresztą markować w poprzedniku i następniku więcej elementów wspólnych.

Jest jasne, że pod względem sensu zdania podmiotowe z "kto" i "co", oraz zdania okolicznikowe z "gdzie", "kiedy", "gdziekolwiek", "kiedykolwiek" są często okresami warunkowymi; np.: "kto dotknie smoły, pobrudzi się" .

Okres warunkowy można zastąpić zdaniem przydawkowym. Tak np. sens podanego wyżej zdania można wyrazić w formie: "kwadrat liczby, która jest mniejsza niż 1 i większa niż 0, jest mniejszy niż 1 i większy niż 0".

Sprawy mają się całkiem inaczej, gdy element wspólny dla zdania głównego i pobocznego oznaczono nazwą. W zdaniu:

"Napoleon, który rozpoznał zagrożenie prawego skrzydła, sam poprowadził swoją gwardię na pozycje nieprzyjaciela"

wyrażone są dwie myśli:
1. Napoleon rozpoznał zagrożenie prawego skrzydła;
2. Napoleon sam poprowadził swoją gwardię na pozycje nieprzyjaciela.

Gdzie i kiedy to było, tego można się dowiedzieć tylko z kontekstu, tym samym jednak trzeba to uznać za ustalone. Wypowiadając owo zdanie jako twierdzenie, stwierdzamy zarazem oba zdania składowe. Jeżeli jedno z nich będzie fałszywe, to fałszywa będzie też całość. W tym przypadku sensem zdania pobocznego (jeżeli dopełnić je wskazaniem miejsca i czasu) jest zakończona myśl. Jego znaczeniem jest więc wartość logiczna, i należy oczekiwać, że bez uszczerbku dla prawdziwości całości można je zastąpić innym zdaniem o tej samej wartości logicznej. Tak jest istotnie; trzeba jednak pamiętać, że ze względów czysto gramatycznych jego podmiotem musi być "Napoleon", gdyż tylko wtedy można mu będzie nadać formę zdania przydawkowego do "Napoleona". Jeżeli formy takiej nie żądamy, dopuszczając połączenie przez "i", to ograniczenie to odpada.

Także w zdaniach pobocznych z "chociaż" wyraża się zakończone myśli. Spójnik ten nie ma właściwie żadnego sensu i nie modyfikuje też sensu zdania, ale daje mu swoiste oświetlenie [12]. Można wprawdzie bez uszczerbku dla prawdziwości całości zastąpić takie zdanie przyzwalające innym o tej samej wartości logicznej; jednakże oświetlenie łatwo wyda się wtedy niestosowne, jakby pieśń o smutnej treści chciało się śpiewać do skocznej melodii.

W ostatnich przykładach prawdziwość całości pociągała za sobą prawdziwość zdań składowych. Inaczej jest wtedy, gdy poprzednik okresu warunkowego wyraża zakończoną myśl, zawierając zamiast elementu markującego nazwę albo jakiś jej równoważnik. W zdaniu:

"Jeżeli Słońce już wzeszło, to niebo jest bardzo zachmurzone"

mamy czas teraźniejszy, a więc określony. Także miejsce należy rozumieć jako określone. W tym wypadku można rzec, że zachodzi tu związek między wartościami logicznymi poprzednika i następnika: mianowicie taki, że nie mamy tu przypadku, w którym poprzednik oznaczałby Prawdę, a następnik Fałsz. Zdanie nasze jest więc prawdzie zarówno wtedy, gdy Słońce jeszcze nie wzeszło, a niebo jest, albo nie jest, bardzo zachmurzone; jak i wtedy, gdy Słońce już wzeszło, a niebo jest bardzo zachmurzone. Ponieważ chodzi tu tylko o wartości logiczne, zatem każde ze zdań składowych można zastąpić jakimś innym o tej samej wartości logicznej, a wartość logiczna całości się nie zmieni. Wprawdzie i tutaj oświetlenie stanie się przeważnie nieodpowiednie, a myśl wyda się spłaszczona, ale na wartość logiczną to nie wpływa. Trzeba bowiem pamiętać, że zawsze pobrzmiewają jakieś myśli uboczne, których się wprost nie wyraża. Nie wolno ich więc zaliczać do sensu zdania, a stąd ich wartość logiczna nie może grać roli [13].

W ten sposób wyczerpaliśmy chyba przypadki proste. Spójrzmy teraz wstecz na uzyskane wyniki!

Sensem zdania pobocznego jest przeważnie nie myśl, lecz tylko jakaś jej część; jego znaczeniem nie jest zatem wartość logiczna. Jest tak albo dlatego, że w zdaniu pobocznym wyrazy mają swe znaczenie oboczne, a stąd myśl nie jest jego sensem, lecz znaczeniem; albo też dlatego, że z powodu obecności elementu markującego zdanie poboczne jest niekompletne i dopiero wraz ze zdaniem głównym wyraża jakąś myśl. Bywa jednak i tak, że sensem zdania pobocznego jest zakończona myśl; można je wtedy bez uszczerbku dla prawdziwości całości zastąpić innym o tej samej wartości logicznej, jeżeli tylko nie stoją na przeszkodzie jakieś względy gramatyczne.

Rozpatrując z tego punktu widzenia wszelkie zdania poboczne, rychło natrafiamy na takie, które nie bardzo mieszczą się w tych rubrykach. Powodem zdaje mi się to, że sens tych zdań jest dużo bardziej skomplikowany. Z wypowiadaną myślą główną łączą się chyba zawsze różne myśli uboczne, które - choć nie wyrażone - występują według jakichś praw psychologicznych także u słuchacza. Ponieważ pojawiają się one przy naszych słowach automatycznie, prawie tak jak myśl główna, więc i je chce się pewnie współwyrazić. Sens zdania staje się przez to bogatszy i łatwo może się zdarzyć, że będzie więcej myśli prostych niż zdań. Czasem zdanie tak właśnie należy rozumieć, czasem zaś jest niejasne, czy myśl uboczna przynależy jeszcze do sensu zdania, czy też mu tylko towarzyszy [14]. Mogłoby się np. okazać, że w zdaniu:

"Napoleon, który rozpoznał zagrożenie prawego skrzydła, sam poprowadził swoją gwardię na pozycje nieprzyjaciela"

wyrażono nie tylko obie wskazane już myśli, lecz również tę, że rozpoznanie zagrożenia było powodem poprowadzenia gwardii na pozycje nieprzyjaciela. Można się rzeczywiście zastanawiać, czy myśl tę się tu tylko potrąca, czy też naprawdę wyraża. Zadajmy sobie pytanie, czy zdanie to byłoby fałszywe, gdyby Napoleon podjął był swą decyzję, zanim jeszcze zauważył zagrożenie. Jeżeli zdanie mimo to może być prawdziwe, to owej myśli ubocznej nie należy uznawać za część sensu. Na to trzeba się też chyba zdecydować. Inaczej sytuacja stałaby się nader zawiła: mielibyśmy więcej myśli prostych niż zdań. Zastępując teraz zdanie:

"Napoleon rozpoznał zagrożenie swego prawego skrzydła"

jakimś innym o tej samej wartości logicznej, np. zdaniem:

"Napoleon miał już przeszło 45 lat",

zmieniamy nie tylko myśl pierwszą, lecz także trzecią. Przez to zaś mogłaby się też zmienić wartość logiczna tej ostatniej; gdyby mianowicie nie jego wiek był powodem decyzji poprowadzenia gwardii na nieprzyjaciela. Stąd widać, dlaczego nie zawsze można wymieniać wzajemnie zdania o tej samej wartości logicznej. Chodzi o to, że zdanie w połączeniu z drugim wyraża więcej niż z osobna. Weźmy teraz przypadki, gdy tak jest z reguły. W zdaniu:

"Bebel uroił sobie, że przez zwrot Alzacji-Lotaryngii można zaspokoić francuską żądzę odwetu"

wyrażono dwie myśli, ale nie tak, by jedna przynależała zdaniu głównemu, a druga - pobocznemu, a mianowicie:
1. Bebel sądzi, że przez zwrot Alzacji-Lotaryngii można zaspokoić francuską żądzę odwetu;
2. Przez zwrot Alzacji-Lotaryngii nie można zaspokoić francuskiej żądzy odwetu.

W zdaniu wyrażającym myśl pierwszą wyrazy zdania pobocznego mają znaczenie oboczne, ale w zdaniu wyrażającym myśl drugą te same wyrazy mają znaczenie zwykłe. Wskazuje to, że w zdaniu pierwotnym trzeba właściwie brać zdanie poboczne podwójnie i z różnymi znaczeniami, z których jednym jest myśl, a drugim wartość logiczna. Skoro zaś wartość logiczna nie stanowi całego znaczenia zdania pobocznego, to nie można po prostu zastąpić go innym o tej samej wartości logicznej. Tak samo ma się sprawa z wyrażeniami "wiedzieć", "przekonać się", "jest wiadome".

Przez zdanie okolicznikowe przyczyny i związane z nim zdanie główne wyraża się kilka myśli, z których żadna nie odpowiada im z osobna. W zdaniu:

"Ponieważ lód ma mniejszy ciężar gatunkowy niż woda, pływa on na wodzie"

mamy trzy myśli:
1. Lód ma mniejszy ciężar gatunkowy niż woda;
2. Jeżeli coś ma mniejszy ciężar gatunkowy niż woda, to pływa na wodzie;
3. Lód pływa na wodzie.

Trzeciej z nich można by nie formułować, jako zawartej w dwu pierwszych. Natomiast ani pierwsza z trzecią, ani druga z trzecią, nie dadzą sensu naszego zdania. Widzimy stąd że zdanie poboczne:

"ponieważ lód ma mniejszy ciężar gatunkowy niż woda"

wyraża myśl pierwszą i zarazem część drugiej. Dlatego nie można zastąpić go po prostu innym o tej samej wartości logicznej; zmieniłoby to bowiem również myśl drugą, a to mogłoby już łatwo naruszyć jej wartość logiczną.

Podobnie jest ze zdaniem: "gdyby żelazo miało mniejszy ciężar gatunkowy niż woda, to pływałoby na wodzie". Mamy tu dwie myśli: że żelazo nie ma ciężaru gatunkowego mniejszego niż woda, oraz, że jeżeli coś ma ciężar gatunkowy mniejszy niż woda, to pływa na wodzie. Zdanie poboczne wyraża znowu myśl pierwszą i część drugiej.

Jeżeli rozważane uprzednio zdanie:

"Gdy Szlezwik-Holsztyn został oderwany od Danii, Prusy i Austria weszły w konflikt"

rozumieć będziemy tak, że wyraża ono myśl, iż Szlezwik Holsztyn został kiedyś oderwany od Danii, to mamy po pierwsze tę właśnie myśl, a po drugie tę, że w czasie, określonym bliżej przez zdanie poboczne, Prusy i Austria weszły w konflikt. Także tutaj zdanie poboczne wyraża nie tylko jedną myśl, lecz i część drugiej. Dlatego nie można bez ograniczeń zastępować go innymi o tej samej wartości logicznej.

Trudno wyczerpać wszystkie możliwości języka. Mam jednak nadzieję, że udało mi się znaleźć główne powody, dla których nie zawsze można bez uszczerbku dla wartości logicznej całego zdania zastąpić w nim zdanie poboczne innym o tej samej wartości logicznej. Są one następujące:
1. Zdanie poboczne nie oznacza wartości logicznej, wyrażając jedynie część myśli.
2. Zdanie poboczne oznacza wprawdzie wartość logiczną, ale do tego się nie ogranicza, gdyż jego sens obejmuje oprócz jednej myśli także część innej.
Pierwszy wypadek zachodzi
a) przy obocznym znaczeniu słów,
b) gdy któryś ze składników zdania nie jest nazwą, lecz jedynie elementem markującym.

W drugim wypadku bywa tak, że zdanie poboczne trzeba brać podwójnie: raz w znaczeniu zwykłym, raz w obocznym. A bywa też tak, że sens jednej z części zdania pobocznego jest zarazem składnikiem pewnej innej myśli, która wraz z myślą wyrażoną wprost w zdaniu pobocznym stanowi sens całego zdania złożonego.

Pokazuje to dostatecznie, że przypadki, gdy zdania pobocznego nie można zastąpić innym o tej samej wartości logicznej, nie podważają naszego poglądu, iż znaczeniem zdania jest wartość logiczna, a jego sensem - myśl. Wróćmy teraz do punktu wyjścia!

Fakt, że wartość poznawcza wyrażeń "a = a" i "a = b" jest na ogół różna, tłumaczy się tym, że wartość poznawcza zdania zależy nie tylko od jego znaczenia, czyli od jego wartości logicznej, lecz także od jego sensu, czyli od wyrażonej w nim myśli. Jeżeli więc a = b, to znak "b" ma wprawdzie to samo znaczenie co "a", a tym samym "a = b" ma tę samą wartość logiczną co "a = a". Mimio to sens znaku "b" może być różny od sensu znaku "a", a tym samym mvśl wyrażona przez "a = b" będzie różna od tej, którą wyraża "a = a". Zdania te nie mają wtedy tej samej wartości poznawczej. Rozumiejąc zaś przez "sąd" przejście od myśli do jej wartości logicznej, możemy powiedzieć, że są to różne sądy.

strona główna


[1] Używam tego słowa w sensie identyczności, rozumiejąc "a = b" jako "a jest to to samo co b", albo "a pokrywa się z b".

[2] Co do sensu prawdziwych i mion własnych - jak "Arystoteles" -zdania mogą się co prawda różnić. Można np. przyjmować tu za sens­ uczeń Platona i nauczyciel Aleksandra Wielkiego. Kto tak czyni, ten łączy ze zdaniem "Arystoteles pochodził ze Stagiry" inny sens niż ktoś, kto przyjmuje tu za sens: nauczyciel Aleksandra Wielkiego pochodzący ze Stagiry. Dopóki nie zmienia to znaczenia, chwiejności takie można tolerować. W nauce dedukcyjnej należałoby ich jednak unikać, a w języku doskonałym nie powinny występować w ogóle.

[3] Do przedstawień można tu dodać bezpośrednie postrzeganie, w którym mamy same wrażenia i czynności zamiast ich psychicznych śladów. Dla nas jest to różnica nieistotna, zwłaszcza że wyobrażenie spostrzegawcze jest chyba zawsze dopełniane jakimiś przypomnieniami. Przez bezpośrednie postrzeganie (Anshauung) można rozumieć też przedmiot zmysłowo postrzegalny, albo przestrzenny.

[4] Nie jest więc celowe oznaczać słowem "przedstawienie" twory tak zasadniczo różne.

[5] Przez myśl rozumiem nie subiektywny akt myślenia, lecz jego obiek­tywną treść, która może być wspólną własnością wielu.

[6] Przydałoby się osobne nazwanie dla znaków, które mają tylko sens. Gdyby nazwać je np. obrazkami, to obrazkami byłyby słowa aktora na scenie, a nawet on sam.

[7] Sądem jest dla mnie nie samo uchwycenie myśli, lecz uznanie jej prawdziwości.

[8] W zdaniu "A skłamał, że widział osobę B" zdanie poboczne oznacza myśl, o której mówi się po pierwsze, że A podawał ją za prawdziwą, a po drugie, że A był przeświadczony o jej fałszywości.

[9] Zgodnie z tym, co powiedzieliśmy wyżej, nazwom takim należałoby zagwarantować znaczenie mocą specjalnego ustalenia, przyjmując np. że gdy pod pojęcie nie podpada żaden przedmiot, albo gdy podpada ich wiele, to znaczeniem nazwy ma być liczba 0.

[10] Zdania te można zresztą pojmować rozmaicie. Sens zdania: "Gdy Szlezwik-Holsztyn został oderwany od Danii, Prusy i Austria weszły w kon­flikt" można oddać przez: "Po oderwaniu Szlezwik-Holsztynu od Danii Prusy i Austria weszły w konflikt". W tym sformułowaniu jest chyba widocz ne, że myśl, iż Szlezwik-Holsztyn oderwano kiedyś od Danii, nie jest częścią sensu, lecz koniecznym warunkiem tego, by wyrażenie "po oderwaniu Szlezwik-Holsztynu od Danii" miało w ogóle znaczenie. Jednakże zdanie to można też rozumieć tak, że mówi ono, iż Szlezwik-Holsztyn oderwano kiedyś od Danii. Ten przypadek rozpatrzymy później. Aby uwyraźnić tę różnicę, wczujmy się w Chińczyka, który przy swej znikomej znajomości dziejów Europy uważa za fałsz, jakoby Szlezwik-Holsztyn oderwano kiedyś od Danii. Nie uzna on naszego zdania wyjściowego w jego pierwszym rozumieniu ani za prawdę, ani za fałsz, lecz za pozbawione znaczenia, skoro nie ma znaczenia zawarte w nim zdanie poboczne. To ostatnie tylko z pozoru stanowiłoby wtedy określenie czasu. Jeżeli zaś weźmie on to zdanie w drugim rozumieniu, to odnajdzie w nim myśl, która mu się wyda fałszywą, a obok niej składnik, który dla niego jest pozbawiony znaczenia.

[11] Czasem element markujący nie jest językowo wyraźnie zaznaczony, lecz tylko domyślny.

[12] Podobnie jest z "ale" i "jednak".

[13] Myśl tego zdania da się też wyrazić tak: "albo Słońce jeszcze nie wzeszło, albo niebo jest bardzo zachmurzone", co pokazuje, jak tego rodzaju konstrukcję zdaniową należy rozumieć.

[14] Mogłoby to być ważne dla kwestii, czy dane twierdzenie jest kłamstwem, albo dana przysięga - krzywoprzysięstwem.