DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

indeks  |  antologia religijna  |  antologia filozoficzna  |  filozofia nauki

Wojciech Sady: wykłady

 

ARYSTOTELES

Meteorologika

przełożył Antoni Paciorek

KSIĘGA PIERWSZA

1. Przedmiot meteorologii

Powiedzieliśmy wcześniej o pierwszych przyczynach przyrody i o wszelkim ruchu naturalnym, a zatem o uporządkowanych drogach gwiazd, liczbie oraz właściwościach żywiołów a także o ich wzajemnym przeobrażaniu, wreszcie o powstawaniu i ginięciu w ogólności. Z tego wykładu pozostała do omówienia część, którą wszyscy poprzednicy nazywali meteorologią. Rozpatruje ona zjawiska ukazujące się wprawdzie zgodnie z naturą, ale już nie tak regularnie jak w strefie pierwszego żywiołu. Są to zjawiska występujące najbliżej orbit gwiezdnych, a mianowicie: Droga Mleczna, komety, meteory, gwiazdy spadające, a także i te zjawiska, które uważamy za wspólne dla wody i powietrza, a wreszcie dotyczące części Ziemi, jej kształtów i właściwości. Dzięki temu dowiemy się o przyczynach wiatrów, trzęsieniu ziemi oraz o innych zjawiskach uzależnionych od tego rodzaju poruszeń. Niektóre są dla nas niezrozumiałe, inne częściowo pojmujemy. Zajmiemy się także uderzeniami piorunów, trąbami powietrznymi, wirami i innymi jeszcze zjawiskami powtarzającymi się w odpowiednich odstępach czasu, a wywołanymi zgęszczeniem powstałym w nich samych.

Po omówieniu tych zagadnień będziemy mogli stwierdzić, czy w przyjęty sposób zdołamy mówić o zwierzętach i roślinach, ogólnie i szczegółowo. Jeśli to uda się wykonać, będzie można powiedzieć, iż początkowe zamierzenia zostały doprowadzone do szczęśliwego końca.

Po tym wstępie zacznijmy od pierwszej spośród zapowiedzianych kwestii.

2. Przyczyna materialna i sprawcza zjawisk meteorologicznych

Stwierdziliśmy uprzednio, iż istnieje jeden początek, z którego pochodzi ogół poruszających się naokoło ciał, oraz cztery żywioły utworzone z czterech podstawowych jakości. Ich ruch - twierdzimy - jest dwojakiego rodzaju: zmierzający ku środkowi i ze środka wychodzący. Spośród tych czterech: ognia, powietrza, wody i ziemi, najwyższe miejsce zajmuje ogień, najniższe - ziemia. Dwa pozostałe zajmują analogiczne względem siebie położenie: ze wszystkich najbliżej ognia jest powietrze, ziemi natomiast - woda. Z tych to żywiołów składa się okalający Ziemię świat, a występujące tu zjawiska zamierzamy właśnie omówić. Złączony jest koniecznie z obrotami sfer niebieskich i stamtąd czerpie zdolność poruszania się. Otóż to, co jest przyczyną wszelkiego ruchu, winno być uznawane za przyczynę pierwszą. (Zresztą sfera nieba jest wieczna, a jej ruch bez kresu, choć zawsze u kresu, natomiast ciała przynależące do sfery ziemskiej posiadają odrębne i ściśle wyznaczone granice.) Ogień, ziemię oraz inne żywioły winniśmy przeto traktować jako przyczynę materialną zjawisk zachodzących w świecie (przez przyczynę materialną rozumiemy tworzywo). Przyczynowość natomiast w sensie pierwszej zasady ruchu odnieść należy do mocy poruszających się odwiecznie ciał.

3. Miejsce powietrza i ognia

Powiemy teraz o Drodze Mlecznej, o kometach i innych podobnych zjawiskach, pamiętając o założeniach wstępnych i poczynionych uprzednio rozróżnieniach.

Twierdzimy, iż ogień, powietrze, woda oraz ziemia powstają z siebie nawzajem, a w każdym z nich potencjalnie zawiera się każde, jak to ma miejsce wtedy, gdy wiele rzeczy ma to samo podłoże, do którego sprowadza się ich ostateczny rozkład.

Pierwsza trudność dotyczy tego, co nazywamy powietrzem. Jaka jest jego natura w okalającym Ziemię świecie i jakie jest jego odniesienie do tak zwanych żywiołów. Nikomu bowiem nie tajno, jak bardzo Ziemia różni się pod względem wielkości od tego, co ją otacza. Dzięki badaniom astronomów stało się wiadome, iż jest wielokroć mniejsza od niektórych gwiazd. Co zaś się tyczy wód, nie dostrzegamy jej w postaci zwartej i oddzielonej nigdzie poza Ziemią, ani też poza jej skupiskami na Ziemi. Mam tu na myśli morza i rzeki widoczne dla nas, a także źródła podziemne, które mogą być dla nas niedostrzegalne. Otóż powstaje pytanie, czy substancja znajdująca się pomiędzy Ziemią a najdalszymi gwiazdami jest jednorodna, czy raczej złożona z wielu ciał, a jeśli złożona, to z ilu i jak daleko rozciągają się ich granice.

O pierwszym żywiole i jego właściwościach powiedzieliśmy już przedtem, wyjaśniając, iż jest nim wypełniona cała przestrzeń obrotów niebieskich. Ta zaś opinia jest nie tylko nasza, ale wydaje się pochodzić z dawien dawna i być osiągnięciem starożytnych. Dawno już bowiem eter otrzymał nazwę, która zdaniem Anaksagorasa - jak mniemam - oznaczała ogień. To bowiem, co w górze - sądził - jest pełne ognia i dlatego starożytni nazwali ową substancję eterem. I w tym miał słuszność. Widocznie ludzie uznali poruszające się ciała za boskie ze swej istoty i postanowili nazwać eterem to, co w żadnym wypadku nie utożsamia się z czymkolwiek w naszym zasięgu. Sądzimy, iż podobne poglądy pojawiają się u ludzi co pewien czas, niejeden ani dwa razy, nie wielokroć, lecz nieprzeliczoną ilość razy.

Ci natomiast, którzy utrzymują, iż nie tylko poruszające się ciała, ale wszystko, co je otacza, jest czystym ogniem, zaś pomiędzy Ziemią a gwiazdami rozpościera się powietrze, po zaznajomieniu się z opracowaniami matematyków z pewnością pożegnają się z owymi dziecinnymi poglądami. Byłoby bowiem rzeczą zbyt uproszczoną sądzić, iż każde spośród poruszających się ciał jest niewielkie, bo tak wydaje się nam obserwującym z dołu. Mówiliśmy o tym w rozprawie o ciałach niebieskich, ale powtórzmy to jeszcze teraz. Jeśliby przestrzenie pomiędzy ciałami były pełne ognia, a także same ciała niebieskie były ogniem, wówczas każdy spośród żywiołów już dawno musiałby zniknąć.

Nie są też wypełnione samym tylko powietrzem. Przekroczyłoby ono miarę względem innych żywiołów nawet wówczas, gdyby dwa żywioły wypełniały przestrzeń między niebem a Ziemią. Ziemia wraz z całym ogromem wód jest - żeby tak powiedzieć - niczym w porównaniu z tym, co ją otacza. A tymczasem nie zauważamy braku równowagi, kiedy z rozkładu wody powstaje powietrze albo z powietrza ogień. A przecież stosunek pomiędzy małą ilością wody a powietrzem, które zeń powstaje, koniecznie musi być taki sam, jak między całym powietrzem a wodą w ogóle. Przy czym nie szkodzi, jeśli zaprzeczy się możliwości powstawania jednego żywiołu z drugiego, a tylko przyjmuje się ich równość pod względem mocy. W takim wypadku równość mocy winna koniecznie pociągać za sobą równość masy, zupełnie jak gdyby powstawały z siebie nawzajem. Stąd staje się jasne, iż ani powietrze ani ogień nie wypełniają przestrzeni pomiędzy Ziemią a niebem.

Pozostaje zatem wyjaśnić położenie tych dwóch, to jest powietrza i ognia, względem pierwszego żywiołu oraz wskazać, dlaczego ciepło ze sfery gwiazd przedostaje się ku obszarom wokółziemskim. Skoro więc powiemy najpierw - jak zresztą zapowiedziano - o powietrzu, omówimy w dalszej kolejności także i pozostałe kwestie.

Jeśli woda powstaje z powietrza, powietrze zaś z wody, nasuwa się pytanie, dlaczego na wielkich wysokościach nie pojawiają się chmury. A przecież tym łatwiej powinny się tworzyć, im odleglejszy jest ten region od Ziemi oraz im bardziej zimny. Taki zaś jest z powodu wielkich przestrzeni dzielących Ziemię zarówno od rozpalonych gwiazd, jak i od odbitych od Ziemi promieni. Te ostatnie utrudniają powstawanie chmur w pobliżu Ziemi, gdyż rozpraszają je swym ciepłem. Dlatego chmury zaczynają gromadzić się dopiero wówczas, kiedy rozpraszane promienie tracą swoją moc.

Tak więc albo woda nie powstaje z jakiegokolwiek bądź powietrza, albo też jeśli z jakiegokolwiek na równi, to wokół Ziemi rozpościera się nie tylko powietrze, ale i pewien rodzaj mgły, która łatwo zmienia się w wodę. Jeśli zatem cała przestrzeń między ciałami niebieskimi wypełniona jest jakimś żywiołem, a nie może nim być ogień, gdyż wówczas wszystkie inne żywioły spłonęłyby, wynika stąd, iż jest nim powietrze i otaczająca Ziemię woda. Mgła bowiem jest wyparowaną wodą.

Tyle, gdy idzie o ukazanie trudności. Przedstawmy zatem i swój pogląd, uwzględniając zarówno to, co już powiedzieliśmy, jak i to, co zamierzamy właśnie podjąć. Utrzymujemy zatem, iż najwyższy region aż po Księżyc wypełniony jest żywiołem różnym od ognia i powietrza, wolnym - w niektórych miejscach bardziej, w innych mniej - od ubocznych składników, niejednorodnym zwłaszcza tam, gdzie graniczy z powietrzem oraz otaczającym Ziemię obszarem. Kiedy więc pierwszy żywioł oraz zawarte w nim ciała wykonują ruch kołowy, rozdzierają i zapalają poruszeniem bezpośrednio poniżej położony obszar i wytwarzają ciepło.

Z innego punktu wyjścia dochodzimy również do tego samego wniosku. To, co znajduje się poniżej obrotów nieba, stanowi rodzaj materii zawierającej w możności ciepło i zimno, suchość i wilgoć, oraz inne towarzyszące im właściwości. Ujawnienie się owych właściwości zależy od zaistnienia bądź niezaistnienia ruchu, o którego przyczynie i początku powiedzieliśmy wcześniej. To, co najbardziej zimne i ciężkie, a mianowicie ziemia i woda, znajduje się w samym środku i najbliżej. Nieco dalej, naokoło, znajduje się powietrze i to, co zwykło się nazywać ogniem, chociaż nim nie jest; ogień jest bowiem nadmiarem ciepła i jakby gotowaniem. Przyjąć zatem należy, iż z tego, co nazywamy powietrzem, część okalająca Ziemię jest wilgotna i ciepła, gdyż zawiera zarówno mgłę jak i wyziew pochodzący z ziemi. Część górna natomiast jest ciepła i sucha. Mgła bowiem z natury jest wilgotna i zimna, wyziew natomiast - suchy i ciepły. Toteż mgła jest jakby wodą w możności, wyziew zaś takim samym ogniem. Racją zatem - jak wolno sądzić - dla której chmury nie powstają na wielkich wysokościach, jest występujący tam w dużych ilościach pewien rodzaj ognia, nie zaś samo tylko powietrze. Jest również prawdopodobne, iż także ruch kołowy przeszkadza tworzeniu się chmur w górze.

Powietrze wykonuje konieczny ruch kołowy z wyjątkiem tej części, która zawiera się wewnątrz obwodu czyniącego Ziemię doskonałą kulą. Widać przecież i teraz, że wiatry powstają w zagłębieniach ziemi, nie wieją natomiast ponad szczytami wysokich gór. Dokoła zaś porusza się powietrze dlatego, iż w ten sposób pociąga je obrót strefy nieba. Wraz z nią porusza się ogień, z ogniem zaś powietrze. Ten właśnie ruch przeszkadza zgęszczeniu się powietrza w wodę. Za każdym razem, gdy cząstka nabiera ciężaru, jej ciepło uchodzi ku górze, ona zaś sama opada ku dołowi. Inna z kolei cząstka wraz z wyziewami ognia unosi się ku górze, i w ten sposób jedna warstwa nieustannie wypełnia się powietrzem, druga ogniem, przy czym powietrze ulega ustawicznej zamianie.

Tyle niechaj wystarczy wyjaśnień, dlaczego nie powstają chmury a powietrze nie zgęszcza się w wodę; co sądzić należy o przestrzeni pomiędzy gwiazdami a Ziemią oraz o naturze wypełniającego ową przestrzeń ciała.

Jeśli idzie o powstawanie ciepła dostarczanego przez Słońce, lepiej byłoby omówić te zagadnienia osobno w szczegółowym traktacie o odczuciach, jako że ciepło jest rodzajem odczucia. Tutaj jednak wyjaśnić należy, w jaki sposób ciepło może pochodzić od ciał niebieskich, skoro przecież z natury nie są one gorące.

Wiemy dobrze, że ruch zdolny jest spowodować rozkład i zapalenie powietrza, tak iż nawet poruszające się przedmioty nierzadko wydają się roztapiać. Otóż ruch wykonywany przez Słońce całkowicie wystarcza do wytworzenia ciepła, czyli ogrzania. Musi to być ruch gwałtowny i niezbyt oddalony. Ruch gwiazd jest szybki, lecz odległy. Księżyca wprawdzie bliski, lecz powolny. Słońce natomiast posiada obydwie właściwości w stopniu wystarczającym. To, iż ciepło wzrasta dzięki obecności Słońca, łatwo rozumiemy przez porównanie ze zjawiskami występującymi na naszej ziemi. Tutaj także powietrze, które pozostaje najbliżej wprawionych w ruch ciał, odznacza się wysoką temperaturą. Jest to zupełnie zrozumiałe, gdyż poruszające się ciało bardzo rozrzedza powietrze. Takim to sposobem ciepło dostaje się aż do naszej strefy. Dostaje się także dlatego, iż otaczający powietrze ogień na skutek ruchu wielekroć bywa rozrywany i spychany.

Przekonywającym świadectwem, iż strefa nieba nie jest ani ciepła ani ognista, są meteory. Powstają bowiem nie w górze, lecz na dole. Tymczasem to, co porusza się dłużej i z większą szybkością, powinno rychlej doznać zapalenia. Zresztą Słońce, które wydaje się samym żarem, jest - jak widzimy - białe, nie zaś ogniste.

4. Meteory i inne zjawiska

Po dokonaniu powyższych ustaleń, pragniemy wyjaśnić, dlaczego w okolicy nieba pojawiają się błyskające promienie, meteory, jako też tak zwane przez niektórych pochodnie i błyski. Wszystkie te zjawiska posiadają taką samą naturę oraz przyczynę. Różnica polega na stopniu natężenia.

Przyczyna tych zjawisk oraz wielu innych jest następująca. W wyniku ogrzania Ziemi przez Słońce powstaje z konieczności nie pojedynczy - jak sądzą niektórzy - lecz podwójny wyziew. Jeden podobny jest do pary wodnej, drugi do wiatru. Ten, który pochodzi z wilgoci znajdującej się w ziemi oraz wokół ziemi, ma charakter mgły, pochodzący zaś z ziemi suchej jest podobny do dymu. Spośród nich wyziew o naturze wiatru, ponieważ jest ciepły, zajmuje miejsce wyżej, wyziew wilgotny natomiast z racji swej ciężkości znajduje się w warstwach niższych. Tak więc przestrzeń wokół Ziemi zapełniona jest według następującego porządku: najbliżej poruszającej się sfery nieba znajduje się ciepło i suchość, które my nazywamy ogniem, ponieważ to, co wspólne jest wszystkim dymopodobnym wyziewom, nie ma swej nazwy. Korzystamy więc z takiej, gdyż jest to żywioł spośród wszystkich najbardziej zapalny. Miejsce poniżej ognia zajmuje powie­trze.

Otóż należy wiedzieć, że substancja, którą nazywamy ogniem, zajmując ostatni pierścień strefy ziemskiej zapala się wielekroć od najmniejszego poruszenia niby dym. Płomień jest bowiem gotowaniem suchego wyziewu. Przy zaistnieniu zatem odpowiednich warunków wspomniana materia zapala się, ilekroć zostanie wprawiona w ruch obrotami sfer.

Różnorodność powstałych w ten sposób zjawisk zależy od położenia i ilości substancji zapalnej. Jeśli rozciąga się zarówno wzdłuż jak i wszerz, widzimy wtedy często płomień podobny do palącej się słomy w polu; jeśli tylko wzdłuż, wtedy obserwujemy tak zwane pochodnie, błyski i meteory. Kiedy zaś substancja paląc się wyrzuca iskry (co zdarza się, gdy jej drobne cząsteczki rozpalają się pozostając jednakże w łączności z całością), wówczas takie zjawisko nazywa się błyskiem; kiedy iskrzenie nie następuje - pochodnią. Jeśli zaś wyziew rozpada się na wiele części i w różnych kierunkach zarówno na długość jak i na szerokość, wówczas powstają meteory.

Powyższe zjawiska wywołuje niekiedy zapalony poruszeniem wyziew. Niekiedy znowu ze ściśniętego chłodem powietrza usuwane bywa ciepło, tak iż jego ruch przypomina raczej wyrzucenie aniżeli zapalenie.

Mógłby ktoś pytać, czy zachodzi tutaj coś analogicznego jak wówczas, gdy znajdujący się pod pochodnią wyziew zapala od jej płomienia inną, położoną niżej, pochodnię (jako że szybkość jest tu zdumiewająca i przypomina raczej wyrzut niż stopniowe zapalanie), czy też owe zjawiska są raczej wyrzuconymi ciałami. Wydaje się, że jedno i drugie. Niekiedy w istocie rzecz ma się tak jak z pochodniami, kiedy indziej ciała wyrzucane są pod ciśnieniem, podobnie jak pestki owoców ściskane w palcach. Widać je zatem podczas nocy i za dnia, jak z pogodnego nieba spadają na ziemię i morze. Spadają zaś, gdyż taki kierunek nadaje im zgęszczenie. Z tego powodu również i pioruny spadają na dół. Przyczyną tych wszystkich zjawisk nie jest zapalenie, lecz spowodowany ciśnieniem wyrzut. Wszystko bowiem, co ciepłe, z natury swej unosi się ku górze.

Zjawiska, które pojawiają się na dużych wysokościach, powstają w następstwie zapalenia się wyziewu. Te zaś, które powstają na dole, w wyniku wypchnięcia wilgotnego wyziewu poddanego uprzednio zgęszczeniu oraz oziębieniu. Wyziew wilgotny, zgęszczając się i kierując ku dołowi, naciska i wypycha ciepło. Kierunek ruchu pionowy, poziomy czy ukośny zależy od horyzontalnego bądź wertykalnego położenia wyziewu.

W większości przypadków kierunek jest ukośny, ponieważ jest wypadkową dwóch poruszeń: wymuszanego [poruszenia] ku dołowi oraz naturalnego ku górze. Każde bowiem ciało w takich warunkach przyjmuje kierunek pośredni. Stąd kierunek gwiazd spadających jest zazwyczaj ukośny.

Tak więc przyczyną materialną wszystkich tych zjawisk jest wyziew, przyczyną zaś sprawczą zarówno obrót sfery niebieskiej, jak też ciśnienie zgęszczonego powietrza. Wszystkie te zjawiska powstają poniżej sfery Księżyca. Wskazują na to prędkość poruszania się podobna do tej, z jaką poruszają się przedmioty wprawiane w ruch przez nas samych. Ponieważ znajdują się niedaleko od nas, dlatego zdają się o wiele przewyższać prędkość gwiazd, Słońca i Księżyca.

7. Komety: przyczyna powstawania

Obowiązkowi rozumowego wyjaśniania spraw, które dla naszych zmysłów nie są bynajmniej oczywiste, zadośćuczynimy - jak sądzę - jeśli wskażemy na możliwą ich przyczynę. Na podstawie tego, co możemy zaobserwować, wolno przyjąć, iż zjawiska te dokonują się następująco.

Powiedzieliśmy uprzednio, iż wokół Ziemi, to jest bezpośrednio poniżej obrotów nieba, rozpościera się warstwa suchego i ciepłego powietrza i ciepłego wyziewu. Ten właśnie wyziew oraz w dużej mierze znajdujące się bezpośrednio niżej powietrze poruszane są obrotami sfer wokół Ziemi. W ten sposób poruszany i przemieszczający się wyziew po uzyskaniu odpowiedniego zgęszczenia często ulega zapaleniu. To właśnie - naszym zdaniem - stanowi przyczynę powstawania poszczególnych gwiazd spadających.

Kiedy zatem w ową zgęszczoną materię zapalną na skutek poruszania się z góry wpadnie zarodek ognia, nie tak duży, aby pochłonąć wszystko, ani tak słaby, aby wkrótce zagasnąć, lecz w miarę silny i rozległy, i kiedy równocześnie ku górze unosi się inny o odpowiednim składzie wyziew, wówczas powstaje kometa o kształcie odpowiadającym kształtowi wyziewu. Jeśli rozpościera się we wszystkich kierunkach, powstaje kometa z warkoczem, jeśli tylko na długość - tak zwana brodata.

Tak jak poruszanie się tego rodzaju zjawiska upodabnia je do będącej w ruchu gwiazdy, tak też pozostawanie w miejscu czyni je podobnym gwieździe stałej. Dzieje się zatem tak, jak gdyby ktoś w duży stóg siana wrzucił pochodnię lub małą iskierkę ognia. Do takiego właśnie zjawiska podobny jest bieg owych ciał. Mkną bowiem szybko wzdłuż, dzięki odpowiednim właściwościom materii zapalnej.

Gdy ogień nie wygasa po drodze, ale zatrzymuje się tam, gdzie najwięcej materiału zapalnego, wówczas kres jego biegu staje się początkiem komety. Otóż takim zjawiskiem jest kometa - rodzajem gwiazdy spadającej, która w sobie samej zawiera początek i koniec.

Jeśli zatem substancja zapalna gromadzi się w niższych warstwach, wówczas kometa jest zjawiskiem niezależnym. Jeśli jednak wyziew pozostaje pod kształtującym wpływem którejś z gwiazd stałych albo planet, wówczas ta właśnie gwiazda staje się kometą. Tym to gwiazdom warkocz nie przysługuje, lecz podobnie jak wokół Słońca czy Księżyca pojawia się halo - gdy powietrze poniżej obrotów Słońca odznacza się odpowiednim dla jego powstania zgęszczeniem - i towarzyszy im w miarę ich przemieszczania się, tak też warkocz w stosunku do owych gwiazd jest jakby rodzajem halo. Różnica polega na tym, iż kolor halo powstaje na skutek załamania się światła, natomiast zabarwienie komet - jak można zauważyć - pochodzi od nich samych.

Jeżeli takie zgęszczenie tworzy się wokół gwiazdy, wówczas kometa podlega koniecznie tym samym obrotom, które wprawiają w ruch gwiazdę. Jeśli zaś tworzy się oddzielnie, wówczas pozostaje w tyle za gwiazdami, zgodnie zresztą z ruchem strefy okołoziemskiej. (...)

O tym, iż komety zawierają ogień, wnosić należy stąd, że pojawianie się ich oznacza zazwyczaj wiatry i suszę. Jest bowiem rzeczą oczywistą, iż powstają one w wyniku nagromadzenia wyziewów suchych, wysuszających nieuchronnie powietrze. Wyziew wilgotny natomiast wobec obfitości wyziewu suchego rozprasza się i znika, stąd też z trudem wytwarza się woda. Zresztą to zjawisko zostanie obszerniej wyjaśnione, gdy przyjdzie pora mówić o wiatrach. Kiedy zatem komety pojawiają się często oraz w znacznych ilościach, wtedy - zgodnie z tym, co mówimy - z całą pewnością nadchodzą lata suche i wietrzne. Kiedy zaś pojawiają się rzadziej i są niewielkie, wtedy pogoda jest bardziej umiarkowana, chociaż tu i ówdzie pojawiać się może silny długotrwały huragan. Tak na przykład w okolicy Ajgospotamoj spadł z powietrza kamień, który przez cały dzień miotany był gwałtownym wichrem. W tym właśnie czasie ukazała się kometa na zachodzie. W roku zaś ukazania się Wielkiej Komety zima była sucha, a wiatr panował północny. Powódź miała miejsce wówczas w następstwie ścierania się dwóch wiatrów przeciwnych: w zatoce panował wiatr z północy, na zewnątrz zaś gwałtowny z południa. Ponadto za archontatu Nikomachosa przez przeciąg kilku dni ukazywała się kometa w pobliżu koła zwrotnikowego (ta właśnie nie zaszła na zachodzie), i wtedy to pojawił się huragan w okolicy Koryntu.

Fakt, iż komety nie są ani liczne ani częste, oraz że pojawiają się raczej poza zwrotnikami niż wewnątrz nich, wskazuje, iż przyczyną ich powstawania jest ruch Słońca i gwiazd. Nie tylko oddziela on ciepło, ale także rozkłada wyziew już powstały. Główną jednak przyczyną jest gromadzenie się wyziewu suchego w okolicy Drogi Mlecznej.

9. Deszcz, chmury, mgła

Omówimy teraz strefę drugą względem tamtej, pierwszą zaś względem Ziemi. Jest ona miejscem wspólnym dla powietrza, wody oraz innych zjawisk towarzyszących jej powstawaniu ponad Ziemią. O ich naturze i przyczynach powiemy w podobny jak poprzednio sposób.

Przyczyną poruszającą, główną i pierwszą jest orbita Słońca, które zbliżając się lub oddalając powoduje zgęszczenie lub rozrzedzenie i w ten sposób staje się przyczyną powstawania i ginięcia. Gdy Ziemia stoi w miejscu, wilgoć w wyniku działania promieni oraz napływającego z góry ciepła, parując, unosi się ku górze. Skoro jednak ciepło, które unosi, zaczyna znikać zarówno na skutek rozpraszania się w górnych warstwach, jako też oziębienia spowodowanego osiągniętą wysokością, wtedy para ulegając ochłodzeniu, tak z powodu braku ciepła jak również wskutek natury miejsca, zgęszcza się na nowo i powietrze staje się wodą. Skoro więc wytworzy się woda, wtedy spada znowu na Ziemię. Para jest wyziewem pochodzącym z wody, chmurą natomiast powietrze zgęszczające się w wodę. Mgła jest pozostałością chmury zgęszczającej się w wodę i stąd jest raczej oznaką dobrej pogody niż deszczu. Mgła jest przeto rodzajem chmury nie przynoszącej deszczu.

W ten sposób powstaje cykl naśladujący ruch Słońca. W zależności bowiem od poruszającego się w tę lub przeciwną stronę Słońca, wilgotność podnosi się lub opada. Można byłoby sądzić, iż jest to jakby rzeka złożona częściowo z powietrza, częściowo z wody, płynąca na przemian to w górę, to znowu ku dołowi. Gdy Słońce jest bliżej, rzeka wilgoci płynie ku górze, kiedy zaś oddala się, strumień wody spada w dół. Taki to bieg rzeczy powtarza się nieustannie. Jeśli zatem starożytni mówili w sposób niejasny o Oceanie, być może rozumieli przezeń tę właśnie płynącą dookoła Ziemi rzekę.

Wilgoć unosi się pod wpływem ciepła, opada znowu na skutek oziębienia. Zjawiska te oraz ich odmiany mają odrębne nazwy. Kiedy więc woda maleńkimi kroplami spada na ziemię, mówimy, że jest mżawka, spadające natomiast większe jej ilości nazywamy deszczem.

13. Wiatry, rzeki i źródła

Powiemy teraz o wiatrach i wszelkiego rodzaju powiewach, o morzach i rzekach. Przede wszystkim zauważymy nasuwające się nam trudności. Podobnie bowiem jak w innych wypadkach, tak też i w związku z tymi zagadnieniami nic nie zostało przekazane, co nie byłoby po prostu pierwszą lepszą opinią.

(...) W każdym razie pozostaje do rozstrzygnięcia, co to jest wiatr i jak powstaje, co go porusza i skąd pochodzi. Czy przyjąć należy, iż wiatr wydobywa się niby z naczynia i wieje tak długo, aż naczynie stanie się próżne na podobieństwo bukłaków, z których wylano zawartość, czy też, jak to przedstawiają malarze, wiatry powstają z siebie samych? Podobne poglądy głoszą niektórzy o powstawaniu rzek. Sądzą, iż uniesiona Słońcem woda spada jako deszcz i gromadzi się pod ziemią. Wszystkie przeto rzeki wypływają z wielkiego zbiornika, albo też każda z właściwego sobie. Woda nie powstaje stale na nowo, lecz to, co w czasie zimy nagromadzi się we wspomnianych zbiornikach, stanowi bogactwo rzek. Dlatego w porze zimowej poziom wody jest wyższy niż w lecie, poza tym niektóre rzeki płyną zawsze, inne zanikają na jakiś czas. Te spośród rzek, które dzięki rozległości zbiorników mają tak wiele wody, iż jest jej zawsze pod dostatkiem i nie wyczerpuje się przed nastaniem deszczów zimowych, nie wysychają nigdy. Natomiast te o niewielkich zbiornikach, ponieważ rozporządzają małą ilością wody, wysychają, zanim deszcz spadnie znowu na Ziemię, i znikają, gdyż zbiornik staje się już pusty.

Jeśliby jednak zechciał ktoś obliczyć ilość spadającej codziennie wody i wyobraził sobie odpowiedni ku temu zbiornik, to jest rzeczą oczywistą, iż gdyby istotnie zbiornik ten miał przyjąć wodę całorocznych opadów, przewyższałby rozmiarami okrąg Ziemi, albo przynajmniej niewiele różniłby się odeń.

Chociaż jest prawdą, iż w wielu miejscach na Ziemi znajdują się zbiorniki tego rodzaju, byłoby rzeczą nierozsądną powątpiewać, iż w głębi Ziemi powietrze staje się wodą, inaczej niż na jej powierzchni. Jeśli zatem chłód powoduje w górze zgęszczenie wilgotnego powietrza w wodę, to sądzić należy, że i wewnątrz Ziemi wywołuje ten sam skutek. Znajduje się tam i wypływa stamtąd nie tylko woda już istniejąca, lecz tworzy się nieustannie na nowo.

Zresztą jeśli pominiemy nawet w ten sposób tworzącą się wodę, a przyjmiemy jej zawsze codzienny dopływ, owe podziemne jeziora nie mogą - choć sądzą tak niektórzy - stanowić racji istnienia rzek.

Przeciwnie, podobnie jak ponad Ziemią gromadzą się maleńkie krople wody, a następnie łączą się ze sobą, aż w końcu utworzą masę spadającego deszczu, tak też dzieje się wewnątrz Ziemi. Najpierw zbierają się maleńkie ilości wody i spływają w jedno miejsce, stanowiąc w ten sposób początek rzek. Słuszności powyższego rozumowania dowodzi praktyka budowania urządzeń irygacyjnych. Zbiera się wodę w kanały i odwodnice, jak gdyby Ziemia pociła się począwszy od miejsc wyżynnych. Z tego też powodu - jak widzimy - strumienie wód płyną z gór, zaś najwięcej rzek i największe spływają z bardzo wysokich gór. Podobnie też większość źródeł znajduje się w pobliżu gór oraz na wzniesieniach. Na równinach natomiast - z wyjątkiem rzek - rzadko pojawiają się źródła. Tereny górzyste oraz wyżynne, wisząc ponad równiną niby ciężka gąbka, sprawiają, iż woda wycieka i gromadzi się stopniowo na wielu miejscach. Te ostatnie przyjmują wiele wody (nie ma przecież znaczenia, czy zbiorniki są wklęsłe i otwarte ku górze, czy wypukłe i zwrócone ku dołowi - w jednym i drugim wypadku mają taką samą objętość), a także oziębiają unoszącą się parę i zgęszczają w wodę. (...)

Jest zatem rzeczą jasną, iż nie można sądzić, jakoby rzeki wypływały z określonych zbiorników pod Ziemią. Ziemia cała - że tak powiem - nie wystarczyłaby, ani nawet chmury, jeśliby rzeki miały być zaopatrywane wodą już istniejącą, jeśliby nie było tak, iż jedna część wód powstaje, inna znów ginie, ale wszystko zależnie od zasobu zbiornika jest rozdzielane. Fakt, iż źródła znajdują się u stóp gór, dowodzi, że dana okolica rozdziela wodę nagromadzoną stopniowo z wielu kropel. W ten właśnie sposób powstają źródła rzek. (...)

14. Zmiany w położeniu mórz i lądów

Jedne i te same miejsca na ziemi nie zawsze są wilgotne albo suche, lecz odmieniają charakter w miarę pojawiania się lub znikania rzek. W ten sposób ląd stały oraz morze zamieniają się położeniem, i ani morze, ani ląd nie pozostają zawsze na tym samym miejscu, lecz tam, gdzie kiedyś był ląd, powstaje morze, a gdzie teraz morze, tam znowu będzie ziemia. Pamiętać jednak trzeba, iż dokonuje się to według określonego porządku i cyklicznie. Główna przyczyna leży w tym, iż wnętrze Ziemi podobnie jak rośliny czy zwierzęta ma swój wiek dojrzały, a także okres starości. W wypadku tych ostatnich, zjawisko dotyczy nie poszczególnych części, lecz wszystko koniecznym biegiem rzeczy osiąga równocześnie dojrzałość, a potem ginie. W odniesieniu do Ziemi dzieje się to oddzielnie w zależności od procesu ochładzania i ogrzewania, które to zjawiska potężnieją lub słabną dzięki Słońcu i jego obrotom. Pod jego wpływem poszczególne miejsca na Ziemi nabywają odrębnych właściwości. Niektóre do pewnego czasu pozostają zalane wodą, następnie wysychają i starzeją się. Inne, w pełni życia, częściowo ulegają zalaniu. Gdy jakiś obszar wysycha, wówczas i źródła znikają zupełnie. Wtedy to rzeki ongiś wielkie stają się małymi, a w końcu wysychają całkowicie. Jeśli więc rzeki zmieniają swe położenie i znikają w jednym miejscu, aby ukazać się w innym, to i morze musi ulegać podobnej zamianie. Gdy bowiem pod naporem wód rzecznych morze zalewa suchy ląd, tam przy wycofywaniu się zachodzi konieczny proces wysychania. A znowu suchy ląd, który powstał w następstwie namulającej działalności obfitych wód rzecznych, z czasem zostaje na powrót zalany wodą.

Ponieważ ów cały, naturalny proces dojrzewania Ziemi dokonuje się powoli i, w porównaniu z naszym życiem, w długich odstępach czasu, dlatego wydarzenia te przemijają niepostrzeżenie i raczej wszystkie rozproszą się i zginą, niż pamięć o nich przeniknie z jednego krańca w drugi. Najwięcej i najszybciej wyniszczają ludzi wojny, zarazy oraz głód. Ten ostatni powoduje niekiedy wielkie zniszczenia, czasami znów nieznaczne, tak iż zmniejszenie zaludnienia dokonuje się prawie niepostrzeżenie. Kiedy pierwsza część mieszkańców opuszcza krainę, druga pozostaje jeszcze tak długo, jak długo ziemia może wyżywić kogokolwiek. Pomiędzy pierwszą a ostatnią falą opuszczających istnieje ogromny przeciąg czasu, stąd brak jakiegokolwiek świadectwa o zaistniałych wydarzeniach. Z powodu długości czasu pamięć o nich ginie nawet wśród pozostających jeszcze na tym terenie. Podobnie sądzić można, iż fakt pierwszego osiedlenia się licznych ludów w miejscach podlegających procesowi zmiany z wilgotnych i błotnistych w suche również poszedł w zapomnienie. Także bowiem i tutaj rozwój dokonuje się stopniowo w ciągu niezmiernie długiego okresu czasu, tak iż nie pamięta się zupełnie, kim byli pierwsi osadnicy, skąd przybyli i jak wówczas wyglądał kraj.

To właśnie miało miejsce w Egipcie. Kraj ten, jak zauważyć można, ulega ciągłemu procesowi wysychania i w ogóle cały ten obszar jest namuliskiem Nilu. Ponieważ okoliczne ludy napływały powoli w miarę stopniowego wysychania terenu, stąd w wyniku długiego okresu zasiedlania początkowy jego moment znikł zupełnie z pamięci. Łatwo zauważyć, iż wszystkie ujścia Nilu, z wyjątkiem Konopas, nie są tworem tej samej rzeki, lecz są sztuczne. Ponadto w starożytności Egipt nazywany był Tebami. Świadczy o tym sam Homer, który - można powiedzieć - był świadkiem owych przemian. On to wspomina je, jak gdyby Memfis w ogóle nie istniało, a przynajmniej nie było tak wielkie. Najprawdopodobniej rzecz przedstawiała się zatem następująco. Obszar Dolnego Egiptu zamieszkały został później niż Górny Egipt. W pobliżu namulisk ziemia przez dłuższy czas pozostaje koniecznie błotnista, ponieważ wyłoniony co tylko ląd zawiera zawsze dużo wody. Z czasem zmienia swe właściwości i staje się ziemią urodzajną. Osuszona więc ziemia staje się urodzajną, a znowu ta, która uprzednio była urodzajna, ulegając nadmiernemu wysuszeniu staje się gorszą. (...)

Ludzie mało przenikliwi przyjmują, iż przyczyną wymienionych zjawisk są ogólne przemiany będące podstawą tworzenia się wszechświata. Z tego powodu - mówią - również morze, ponieważ wysycha, staje się mniejsze. Na wielu miejscach łatwiej to zauważyć teraz niż w przeszłości. Powyższe twierdzenie jest po części prawdziwe, po części fałszywe. Liczne bowiem miejsca, które uprzednio znajdowały się pod wodą, teraz stanowią suchy ląd. Ale jest też i odwrotnie. Można bowiem zauważyć wiele miejsc zatopionych przez morze. Przyczyny takiego stanu nie należy jednak upatrywać w stawaniu się wszechświata. Byłoby rzeczą śmieszną przypuszczać, iż tak małe i nieznaczne przemiany wpływają na losy wszechświata. Masa i objętość Ziemi jest przecież niczym w porównaniu z całym wszechświatem. Raczej więc należy przyjąć następującą przyczynę wszystkiego. Podobnie jak zima powtarza się wśród pór roku, tak też w ciągu długiego okresu czasu pojawia się wielka zima oraz szczególna obfitość deszczów. Powyższe zjawisko nie występuje zawsze na tych samych obszarach. Na przykład tak zwana powódź Deukaliona miała miejsce głównie na ziemi greckiej w starożytnej Helladzie, to znaczy kraju położonym nad Dodoną i Acheloosem. Ta ostatnia rzeka wielokrotnie zmieniała bieg. Mieszkają tam Sellowie oraz ci, którzy niegdyś nazywali się Grekami, obecnie zaś zwani są Hellenami.

Gdy zatem pojawia się obfitość deszczów, wówczas - sądzić można - na długi czas wody jest pod dostatkiem. To, iż jedne rzeki płyną stale, inne znikają, uzależniają niektórzy od rozmiarów przepaści podziemnych. Niektórzy uzależniają [to] od wielkości zbiorników pod ziemią. My zaś sądzimy, iż jest to wynikiem rozległości wyżynnych obszarów, ich zawartości oraz panującego tam chłodu (miejsca o takich właściwościach pochłaniają najwięcej wody, przechowują ją i wytwarzają; gdzie natomiast występują niewielkie wzniesienia albo teren jest porowaty, kamienisty czy gliniasty, tam woda płynie obficiej). Otóż należy sądzić, iż tak wielkie opady deszczu sprawiają, iż wilgoć na tym obszarze staje się wprost niewyczerpalna. Z upływem czasu te ostatnie obszary wysychają prędzej, te zaś, które wymieniliśmy na początku, powoli, zanim znowu nastąpi początek cyklu.

Ponieważ w świecie z konieczności istnieją zmiany - ale nie powstawanie i ginięcie, ponieważ świat jest wieczny - dlatego jest rzeczą konieczną, twierdzimy, aby nie zawsze jedne i te same okolice obfitowały w wodę z morza i rzek, inne zaś stale pozostawały suche. (...)

Jest rzeczą oczywistą, iż skoro czas nigdy nie ustaje a świat jest wieczny, to ani Tanais, ani Nil nie toczą swych wód nieustannie, ponieważ obszar, skąd wypływają, niegdyś był suchy. Działalność rzek posiada bowiem kres, czas natomiast nie ma kresu. To samo powiedzieć można również o innych rzekach. Jeśli rzeki powstają oraz giną i nie zawsze te same miejsca na ziemi są nawodnione, to i morze podobnie musi ulegać przemianom. Gdy zatem morze znika w jednym miejscu a pojawia się w drugim, jest rzeczą oczywistą, iż nie zawsze w tym samym miejscu znajduje się morze, w innym zaś stały ląd, lecz z czasem zmienia się wszystko.

Powiedzieliśmy zatem, iż te same części Ziemi nie zawsze są lądem albo morzem, a także podaliśmy przyczynę tego zjawiska. Powiedzieliśmy również, dlaczego niektóre rzeki płyną ustawicznie, inne zaś wysychają.

strona główna