DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

indeks  |  antologia religijna  |  antologia filozoficzna  |  filozofia nauki

Wojciech Sady: wykłady

 

ARYSTOTELES

Analityki wtóre

przełożył Kazimierz Leśniak

Księga pierwsza

1. Badacz musi posiadać wiedzę uprzednio zdobytą. Natura tej wiedzy

Wszelkie nauczanie i poznawanie rozumowe pochodzi z wiedzy wcześniejszej. Wynika to jasno z przeglądu poszczególnych nauk. Spośród nauk teoretycznych powstają w ten sposób nauki matematyczne tudzież wszelka nauka wytwórcza. Podobnie też ma się sprawa z dowodami: jedne się przeprowadza za pośrednictwem sylogizmów, inne za pomocą indukcji. Jedne bowiem i drugie tworzą naukę za pomocą wiedzy wcześniejszej; tamte bowiem czerpią swą moc z uznanych przesłanek, te zaś na podstawie oczywistości szczegółu dowodzą słuszności ogółu. Takie też są i sposoby przekonywania za pomocą wymowy; bo albo za pomocą paradygmatów, co odpowiada indukcji, albo za pomocą entymematów, co znów odpowiada sylogizmowi.

Wiedza wcześniejsza powinna być zdobywana na dwa sposoby: w pewnych bowiem przypadkach istnienie faktu musi być z góry przyjęte, a w innych trzeba rozumieć, czym jest przedmiot oznaczony przez nazwę, a jeszcze kiedy indziej trzeba znać i jedno, i drugie. Na przykład musi się wpierw wiedzieć, że istnieje to wszystko, o czym albo twierdzenie, albo przeczenie jest prawdziwe, natomiast o "trójkącie", że znaczy to a to, wreszcie o "jednostce" trzeba wiedzieć i jedno, i drugie: co znaczy, i że istnieje, albowiem nie każda z tych rzeczy jest dla nas jednakowo oczywista.

Pewne rzeczy można poznawać w ten sposób, że się je poznaje wcześniej, a inne równocześnie, jak np. to, co podpada pod ogólne pojęcie, o którym już mamy wiedzę. Bo to, że suma kątów w każdym trójkącie równa się dwóm prostym, wie się już przedtem, ale że ta oto figura wpisana w półkole jest trójkątem, uświadamiamy sobie w jednym momencie. (O niektórych bowiem rzeczach w ten sposób zdobywa się wiedzę i nie za pomocą terminu średniego poznaje się termin skrajny; a odnosi się to do wszystkiego, co nie jest jednostkowe i nie jest orzekane o żadnym przedmiocie.)

Jeszcze przed dojściem do wniosku czy wywnioskowaniem sylogistycznym może ktoś twierdzić, że w pewnym sensie ma wiedzę, w innym nie. Bo jeżeli ktoś po prostu nie wie, czy istnieje trójkąt, to jakżeż może w ogóle wiedzieć, że ma dwa kąty proste. Ale jest jasne, że kto poznał tak czy tak, poznał ogólnie, nie posiadł jednak wiedzy w sensie absolutnym. Jeżeli się nie wprowadzi tego rozróżnienia, pojawi się aporia taka, jak w Menonie: albo nie można się nauczyć niczego, albo tylko tego, co się już zna. Nie możemy wszak przyjąć rozwiązania proponowanego przez pewnych ludzi; pytają się mianowicie: wiesz czy nie wiesz, że każda dwójka jest parzysta? Jeżeli się odpowie twierdząco, wówczas pytający przytoczy jakąś dwójkę, o której istnieniu w ogóle nie wiedzieliśmy, a tym bardziej o jej parzystości. Rozwiązują bowiem to zagadnienie twierdząc, iż nie wiedzieli, że każda dwójka jest parzysta, lecz tylko te, które znali. A przecież wiedzą, na co mają dowód i na co go otrzymali; a otrzymali go nie tylko na to, o czym wiedzą, że jest trójkątem czy liczbą, lecz w ogóle dla wszelkiej liczby i wszelkiego trójkąta. Albowiem żadna przesłanka nie jest tak formułowana, by odnosiła się tylko do tej liczby, którą znasz, albo do figury prostolinijnej, która ci jest znana, lecz do wszystkich. Nic jednak (jak mi się zdaje) nie przeszkadza, by ktoś w pewnym sensie znał to, czego się nauczył, a w innym sensie tego nie znał. Bo nie to byłoby dziwne, jeżeli ktoś znałby w pewnym sensie to, czego się uczy, lecz gdyby znał to tak doskonale i w taki sposób, jak się uczy.

2. Natura wiedzy naukowej i jej przesłanek

Sądzimy, że wówczas poznajemy coś bezwarunkowo, a nie w sposób sofistyczny, akcydentalny, gdy jesteśmy przekonani, że poznaliśmy przyczynę, dzięki której rzecz istnieje, że jest jej rzeczywistą przyczyną, i że inaczej być nie może. Jasne więc, że poznanie naukowe jest czymś tego rodzaju; bo jeżeli wziąć pod uwagę ludzi nie mających wiedzy naukowej i takich, którzy ją posiedli, to pierwsi sądzą, iż rzecz tak się przedstawia, a ci drudzy wiedzą, że tak się przedstawia i rzeczywiście tak jest; a zatem to, co stanowi przedmiot wiedzy bezwarunkowej, nie może być inne, niż jest.

Czy istnieje inny jeszcze rodzaj wiedzy, wypowiemy się na ten temat później; a teraz twierdzimy, że i za pomocą dowodu zdobywamy wiedzę. Przez dowód rozumiem sylogizm tworzący wiedzę naukową, czyli taki, dzięki któremu, jeżeli tylko jesteśmy w jego posiadaniu, mamy tę wiedzę.

Jeżeli przeto wiedza jest taka, jak ustaliliśmy, to i przesłanki wiedzy demonstratywnej muszą być prawdziwe, pierwotne, bezpośrednie, lepiej znane, wcześniejsze [od wniosku] i muszą być jego przyczyną. W ten sposób zasady spełnią również i ten warunek, że staną się właściwymi dla dowodzonego faktu. Sylogizm może powstać także i bez tych właściwych przesłanek, dowód natomiast nie; nie wytworzy bowiem wiedzy naukowej. Przesłanki muszą być prawdziwe, bo to, co nie istnieje, nie może być poznane; nie możemy wszak poznać tego, że np. przekątna kwadratu jest współmierna z bokiem. Przesłanki muszą być pierwsze i przyjęte bez dowodu, w przeciwnym razie będą wymagały dowodu dla swego uznania; gdyż poznać coś, na co istnieje dowód, i poznać w sposób nieakcydentalny, to znaczy tyle, co mieć na to dowód. Przesłanki będące przyczynami wniosku muszą być i lepiej znane, i wcześniejsze od niego; przyczynami dlatego, ponieważ tylko wtedy posiedliśmy wiedzę o rzeczy, gdyśmy poznali jej przyczynę; wcześniejsze - jako przyczyny; uprzednio znane, tzn. że wiedza ta będzie nie tylko rozumieniem znaczenia słowa, lecz będzie wiedzą o istnieniu rzeczy.

Wyrażenia "wcześniejsze" i "lepiej znane" mają znaczenie podwójne; bo to nie to samo "z natury wcześniejsze" i "dla nas wcześniejsze", a także "z natury lepiej znane" i "dla nas lepiej znane". Nazywam coś "dla nas wcześniejszym" i "dla nas lepiej znanym", gdy znajduje się bliżej zmysłowego spostrzeżenia. Natomiast w sensie bezwarunkowym "wcześniejszym" i "lepiej znanym" nazywam coś, co się znajduje dalej od zmysłowych spostrzeżeń. Najdalej od zmysłowych spostrzeżeń jest to, co ogólne, a najbliżej to, co szczegółowe. Ogół i szczegół są sobie przeciwstawne. Mówiąc, że przesłanki wiedzy demonstratywnej muszą być pierwsze, mam na myśli to, że muszą być "właściwą" zasadą prawdy; dla mnie bowiem "pierwsza przesłanka" i "zasada prawdy" to jedno i to samo. "Zasadą prawdy" w dowodzie jest bezpośrednia przesłanka, a bezpośrednia przesłanka to taka, której nie poprzedza żadna inna.

Przesłanka jest bądź twierdzącą, bądź przeczącą częścią zdania, orzekającą jakiś jeden atrybut o pojedynczej rzeczy; jest dialektyczną, gdy przybiera postać równie twierdzącą, jak i przeczącą; jest demonstratywną, gdy stanowczo przyjmie jedną z nich jako prawdziwą. Zdanie jest jedną lub drugą częścią sprzeczności, a sprzeczność jest przeciwieństwem wykluczającym z natury swej wszelki środek. Część sprzeczności łącząca podmiot z orzeczeniem jest twierdzeniem, część rozłączająca je jest przeczeniem.

Tezą nazywam tę bezpośrednią zasadę wniosku, której nie można udowodnić, której jednak uczący się nie musi znać; natomiast zasadę, którą każdy chcący się czegoś nauczyć musi znać, nazywam aksjomatem. Istnieją wszak pewne takie zdania; im też głównie zwykliśmy nadawać taką właśnie nazwę. Jeśli teza występuje w jednej bądź drugiej części zdania sprzecznego, tzn. stwierdza istnienie lub nieistnienie podmiotu, jest hipotezą; jeśli tego nie stwierdza, jest definicją. Definicja jest wprawdzie tezą - wszak matematyk stwierdza, że jednostka jest ilością niepodzielną - nie jest jednak hipotezą. Bo to nie to samo odpowiedzieć na pytanie, czym jest jednostka, i stwierdzić jej istnienie.

Skoro jednak podstawą naszego przekonania i naszej wiedzy o fakcie jest posiadanie takiego sylogizmu, który nazywamy dowodem, a podstawę tego sylogizmu stanowią fakty tworzące jego przesłanki, wobec tego musimy nie tylko znać najpierw pierwsze przesłanki - jeżeli nie wszystkie, to przynajmniej niektóre - lecz musimy znać je lepiej [niż wniosek]. Zawsze bowiem to, dzięki czemu coś jest, istnieje w większym stopniu, np. to, dzięki czemu coś miłujemy, jest dla nas drogie w większym stopniu. A zatem, ponieważ pierwsze przesłanki są podstawą naszych przekonań i naszej wiedzy, wobec tego znamy je lepiej, i w większym stopniu jesteśmy o ich słuszności przekonani niż o słuszności wniosków z nich wynikających, bo nasza znajomość faktów późniejszych jest następstwem znajomości przesłanek. Tego, czego nie znamy i w stosunku do czego nie bylibyśmy w lepszym położeniu, niż gdybyśmy znali, nie można uważać za bardziej wiarogodne od tego, co się zna. A mogłoby się to zdarzyć tym, których przekonania oparte na dowodzie nie będą poprzedzone wiedzą wcześniejszą; więcej bowiem trzeba wierzyć zasadom, jeżeli już nie wszystkim, to przynajmniej niektórym, niż wnioskowi. Co więcej, kto zamierza posiąść wiedzę naukową za pomocą dowodu, musi nie tylko lepiej znać zasady i mocniej w nie wierzyć niż w to, czego się za ich pomocą dowodzi, ale także nic nie może być pewniejsze i lepiej mu znane od tych zasad jako sprzecznych z przesłankami, które prowadzą do wniosku przeciwnego i błędnego, jeżeli poznający ma być rzeczywiście nieugięty.

3. Dwa błędne poglądy na wiedzę naukową

Niektórzy sądzą, że wobec konieczności znajomości pierwszych przesłanek wiedza jest niemożliwa, zdaniem innych wiedza jest możliwa, gdyż każda przesłanka ma dowód. Żaden z tych poglądów ani nie jest prawdziwy, ani konieczny. Zwolennicy pierwszego poglądu przyjmując, że nie ma innego sposobu poznania, jak tylko przez dowód, utrzymują, iż to prowadzi do regressus in infinitum na tej podstawie, że skoro pierwszych przestanek nie poprzedzają bardziej pierwotne, to pochodnych nie można poznać za pomocą tych pierwszych (w tym punkcie mają rację, bo nie można przebiec nieskończonego ciągu przesłanek). Jeżeli z drugiej strony - twierdzą - ten ciąg się kończy i istnieją początkowe przesłanki, to i tak są niepoznawalne, ponieważ nie ma dla nich dowodu, który według nich jest jedyną formą poznania. Skoro więc nie można poznać pierwszych przesłanek, to również nie można poznać w ogóle ani prawomocnie tych, które z nich wynikają; można je uznać za prawdziwe, o ile się przyjmie, że i pierwsze przesłanki są takie. Zwolennicy drugiego poglądu zgadzają się na to, że wiedza jest możliwa tylko na mocy dowodu, ale twierdzą, że nic nie przeszkadza, by wszystkie zdania miały dowód, bo dowód może się opierać na błędnym kole i być wzajemny.

My natomiast twierdzimy, że nie wszelka wiedza jest demonstratywna, gdyż znajomość przesłanek bezpośrednich jest niezależna od dowodu, a konieczność tego jest oczywista; skoro bowiem musimy znać pierwsze przesłanki, na których opiera się dowód, i skoro cofanie musi się zatrzymać na przesłankach bezpośrednich, to muszą być one niedowodliwe. Taki zatem jest nasz pogląd, a w dodatku twierdzimy, że nie tylko istnieje wiedza naukowa, ale także jakiś jej początek, dzięki któremu możemy poznać twierdzenia końcowe.

To, że dowód we właściwym sensie nie może tworzyć błędnego koła, jest jasne, jeżeli ma się opierać na pierwszych i lepiej znanych od wniosku przesłankach; wszak jest niemożliwe, by to samo mogło być dla tych samych rzeczy równocześnie wcześniejsze i późniejsze, chyba że w innym sensie, jak np. że pewne rzeczy mogą być wcześniejsze dla nas, a inne w sensie bezwarunkowym - rozróżnienie, z którym nas zaznajamia indukcja. Jeżeli tak, to wiedza w sensie bezwarunkowym nie byłaby dobrze zdefiniowana, bo istnieją dwa jej rodzaje; albo raczej drugi sposób dowodzenia, ten, który przebiega od tego, co lepiej nam znane, nie jest dowodem w sensie bezwarunkowym.

Obrońcy błędnego koła w dowodzeniu stają nie tylko wobec trudności dopiero co wymienionych, ale popełniają dalszy błąd, nic innego nie twierdząc, jak tylko to, że jeżeli rzecz istnieje, to istnieje. Ale w ten sposób wszystko można łatwo udowodnić. Staje się to jasne, gdy się przyjmie trzy terminy; bo żeby utworzyć błędne koło, nie jest ważne, czy się weźmie wiele terminów, czy niewiele, czy nawet tylko dwa. Bo jeżeli A jest, musi też być B; jeżeli B jest, musi być C; zatem, jeżeli jest A, musi też być C. Skoro zatem - na mocy dowodu błędnego koła - jeżeli jest A, musi być B i jeżeli jest B, musi być A, to A może być podstawione za C. Bo powiedzieć, że jeżeli jest B, musi być A, to tyle, co powiedzieć: jeżeli jest B, musi być C; ale C jest identyczne z A. Wobec tego obrońcy dowodzenia przez błędne koło twierdzą po prostu, że jeżeli jest A, musi być A. W ten sposób jednak można wszystko łatwo udowodnić.

Ale przecież i taki dowód błędnego koła nie jest możliwy, chyba w przypadku atrybutów łączących się wzajemnie, jak własności swoiste. Zostało wszak wykazane, że z jednej rzeczy - niech to będzie jeden termin czy jedna przesłanka - nigdy nic koniecznego nie wyniknie; dwie przesłanki tworzą pierwszą i najmniejszą podstawę dla wniosku w ogóle, a tym bardziej dla demonstratywnego wniosku naukowego. Jeżeli A wynika z B i C, a B i C wynikają nawzajem z siebie i z A, to jest możliwe, jak to zostało wykazane w mym piśmie o sylogizmie, udowodnienie wszystkich założeń za pomocą dowodu błędnego koła w pierwszej figurze. Ale też i to zostało wykazane, że w innych figurach albo nie otrzymujemy żadnego wniosku, albo otrzymujemy wniosek, ale nie z przyjętych przesłanek. Zdania, których terminy nie są odwracalne, nie mogą być w ogóle dowiedzione za pomocą dowodu błędnego koła, i ponieważ odwracalne terminy występują rzadko w dowodach, jest przeto jasne, iż twierdzenie, jakoby dowód był wzajemny i wskutek tego wszystko mogło być udowodnione, jest bezpodstawne i niemożliwe do przyjęcia.

4. Rodzaje atrybutów "prawdziwy w każdym wypadku", "istotny", "powszechny", "przypadkowy";

Skoro przedmiot wiedzy naukowej nie może być innym niż jest, wobec tego prawda uzyskana za pomocą wiedzy demonstratywnej będzie konieczna. Skoro, dalej, wiedzę demonstratywną wtedy mamy, gdy mamy dowód, to z tego wynika, że dowód jest sylogizmem z koniecznych przesłanek. Należy zatem zbadać, z ilu i z jakich przestanek składa się dowód. Najpierw jednak spróbujmy określić, co rozumiemy przez "atrybut prawdziwy w każdym przypadku", przez "atrybut istotny" i przez "atrybut powszechny".

Nazywam "prawdziwym w każdym przypadku" coś, co jest prawdziwie orzekalne o wszystkich faktach - a nie tylko o jednym z wyłączeniem innych - tudzież zawsze, a nie tylko w tym czy w innym czasie; np. jeżeli "zwierzę" jest prawdziwie orzekalne o każdym człowieku, w takim razie, jeżeli można zgodnie z prawdą powiedzieć "to jest człowiek", to będzie również prawdą "to jest zwierzę", i jeżeli jedno jest prawdziwe teraz, to i drugie jest prawdziwe teraz; podobnie, jeżeli o punkcie można w każdym wypadku powiedzieć, że mieści się w linii. Dowodem tego jest fakt, że gdy zapytamy o uznanie czegoś za "prawdziwe w każdym przypadku", wyrażamy sprzeciw, twierdząc, że w pewnym przypadku, czy w pewnym momencie nie jest prawdziwe.

"Atrybutem istotnym" nazywam po pierwsze taki, który przysługuje swemu przedmiotowi jako element jego istotnej natury (np. linia przysługuje w ten sposób trójkątowi, a punkt linii; substancja bowiem trójkąta i linii składa się z tych właśnie elementów, które się mieszczą w formule definicyjnej trójkąta i linii); po wtóre taki, że podczas gdy przysługuje pewnym przedmiotom, przedmioty, którym przysługuje, mieszczą się w atrybutach własnej formuły definicyjnej. Tak więc "prosty" i "zakrzywiony" przysługują linii; "parzyste" i "nieparzyste", "pierwsze" i "złożone", "kwadratowe" i "podłużne" - liczbom; a również formuła określająca któryś z tych atrybutów obejmuje jego przedmiot, np. linię czy liczbę, zależnie od przypadku.

Rozciągając tę klasyfikację na wszystkie inne atrybuty rozróżniamy takie, które przysługują istotnie odpowiednim przedmiotom, natomiast takie, które przysługują swym przedmiotom, ale na żaden z tych sposobów, nazywam cechami przypadkowymi; np. "muzykalny" czy "biały" to cecha przypadkowa zwierzęcia.

Dalej, istotnym jest to, co nie jest orzekane o czymś innym; np. to, co idzie, lub to, co jest białe, musi wpierw być czymś innym niż idącym lub białym; natomiast substancja czy coś, co oznacza jakąś rzecz indywidualną, jest tym, co nie musi być czymś innym. Wobec tego rzeczy nie orzekane o czymś innym nazywam istotnymi; rzeczy orzekane o czymś innym nazywam akcydentalnymi.

W innym jeszcze sensie istotne jest to, co zdarza się czemuś ze względu na własną naturę, a co się zdarza w inny sposób - jest przypadkowe; jeżeli np. gdy szedł, zabłysło światło; bo nie dzięki temu, że szedł, zabłysło światło, lecz można powiedzieć, że przypadkiem. Jeżeli natomiast coś zdarza się ze względu na własną naturę, to jest istotne, np. jeżeli coś zabitego umiera i to wskutek zabicia; nie przypadkiem zmarło zabite zwierzę, lecz z powodu tego, że zostało zabite.

Co się tyczy rzeczy istotnych w zakresie tego, co jest ściśle poznawalne, to wszystkie atrybuty, które są istotne bądź w tym sensie, że ich przedmioty mieszczą się w nich, bądź w tym sensie, że one się mieszczą w swych przedmiotach, są istotne lub koniecznie powiązane ze swoimi przedmiotami. Niemożliwe wszak jest, by tego rodzaju atrybut albo jeden z dwóch przeciwnych atrybutów mógł nie przysługiwać swemu przedmiotowi, np. linii przysługuje "proste" lub "krzywe", liczbie "parzyste" i "nieparzyste". Bo to, co jest przeciwieństwem danego atrybutu w obrębie tego samego gatunku, jest albo jego brakiem, albo sprzecznością; np. w obrębie liczb to, co nie jest nieparzyste, jest parzyste, w tym znaczeniu, że jedno następuje po drugim. Skoro zatem dany atrybut albo musi być danej rzeczy przyznany, albo zaprzeczony, istotne atrybuty muszą z konieczności przysługiwać swoim przedmiotom.

W ten sposób została określona różnica między atrybutem, który jest "prawdziwy w każdym przypadku" a atrybutem "istotnym". "Powszechnie prawdziwym" nazywam atrybut, który przysługuje swemu przedmiotowi w każdym przypadku istotnie i indywidualnie. Z tego wynika jasno, że co jest "powszechnie prawdziwe" o swoim przedmiocie, to musi z konieczności temu przedmiotowi przysługiwać. Atrybut istotny i atrybut przysługujący przedmiotowi indywidualnie są identyczne. Na przykład punkt i prosta przysługują linii istotnie, bo należą do linii jako takiej; i trójkąt jako taki ma dwa kąty proste, bo z istoty swej równy jest dwóm kątom prostym.

Atrybut przysługuje przedmiotowi powszechnie, gdy można wykazać, że przysługuje pierwszemu lepszemu jego desygnatowi i gdy przedmiot jest pierwszą rzeczą, której można wykazać przysługiwanie tego atrybutu. Tak np. posiadanie kątów równych dwóm prostym nie jest powszechnym atrybutem figury. (Bo mimo, iż można wykazać, że pewna figura posiada kąty równe dwóm prostym, to jednak nie można dowieść, że każda przypadkowa figura ma tę własność - kwadrat jest figurą, lecz kąty jego nie równają się dwóm prostym). Z drugiej znów strony pierwszy lepszy trójkąt równoboczny ma wprawdzie kąty równe dwóm prostym, jednakże trójkąt równoboczny nie jest pierwszym przedmiotem tego atrybutu, bo wcześniejszym jest trójkąt. Tak więc cokolwiek przedstawia się jako pierwsze i mające dwa kąty proste lub jakiś inny atrybut, jest pierwszym przedmiotem, któremu atrybut przysługuje powszechnie, i dowód w sensie istotnym polega na wykazaniu, że ów atrybut przysługuje przedmiotowi powszechnie; natomiast wykazanie, że przysługuje innym przedmiotom, z którymi jest złączony, jest dowodem tylko w drugim i nieistotnym sensie. Ani też równanie się dwóm kątom prostym nie jest atrybutem powszechnie prawdziwym równoboczności; ma bowiem szersze zastosowanie.

Księga druga

8. Istota rzeczy, która ma przyczynę różną od siebie, nie może być udowodniona, lecz może być poznana za pomocą dowodu

Musimy raz jeszcze rozważyć, które z tych wniosków są słuszne, a które nie, czym jest definicja i czy istota rzeczy może być w jakimś sensie udowodniona i zdefiniowana, czy nie.

Ale, jak powiedzieliśmy, znać istotę rzeczy to to samo, co znać przyczynę istnienia rzeczy, a dowód tego zależy od faktu, iż rzecz musi mieć przyczynę. A przyczyna jest albo identyczna z istotą rzeczy, albo różna od niej; jeżeli jest różna od niej, to istota rzeczy albo jest dowodliwa, albo niedowodliwa. A zatem, jeżeli przyczyna jest różna od istoty rzeczy i dowód jest możliwy, to przyczyną musi być termin średni i dowód musi być przeprowadzony w figurze pierwszej, bo to, co ma być udowodnione, jest ogólne i twierdzące. Przedstawiona obecnie metoda jest jednym ze sposobów dowodzenia istoty rzeczy przez inną istotę rzeczy. Bo dla istoty rzeczy musi termin średni być istotą rzeczy, a dla swoistych własności termin średni musi być inną tego rodzaju własnością. Tak więc z dwóch definiowalnych istot tej samej rzeczy metoda ta pozwala udowodnić jedną, a drugiej nie.

Zostało już uprzednio wyjaśnione, że metoda ta nie może być właściwym dowodem istoty rzeczy; mamy tutaj raczej jej sylogizm dialektyczny. Spróbujmy jednak raz jeszcze od początku wyjaśnić, w jaki sposób można przeprowadzić dowód istoty rzeczy. Gdy znamy fakt, szukamy jego przyczyny; a chociaż czasem fakt i przyczynę uświadamiamy sobie równocześnie, to jednak nie możemy poznać przyczyny wcześniej od faktu; jasne, że podobnie nie możemy poznać istoty rzeczy nie wiedząc, czy istnieje; bo skoro nie wiemy, czy istnieje, to nie możemy znać jej istoty. O istnieniu rzeczy dowiadujemy się niekiedy akcydentalnie, a niekiedy w ten sposób, że dowiadujemy się czegoś o samej rzeczy; np. o grzmocie dowiadujemy się, że jest hukiem wśród chmur, o zaćmieniu, że jest brakiem światła, o człowieku, że jest pewnym gatunkiem zwierząt, o duszy, że sama siebie porusza. Jeżeli natomiast wiemy o czymś tylko akcydentalnie, że istnieje, to musimy się zgoła negatywnie ustosunkować do istoty tej rzeczy; bo nie uzyskaliśmy prawdziwej wiedzy nawet o tym, czy istnieje; a poszukiwać istoty rzeczy nie wiedząc, czy ona istnieje, to tyle, co nie poszukiwać niczego.

Z drugiej znów strony, jeżeli wiemy coś o samej rzeczy, sprawa jest nieco łatwiejsza. Tak jak się odnosimy do zagadnienia istoty, tak też się odnosimy do zagadnienia istnienia. Przypadek, gdy znamy coś z istoty rzeczy, zilustrujmy najpierw w sposób następujący: podstawmy za A zaćmienie, za C Księżyc, za B interpozycję Ziemi. Pytać się o to, czy Księżyc podlega zaćmieniu, czy nie, to tyle, co pytać o to, czy B istnieje, czy nie. A przecież to dokładnie to samo, co pytać, czy istnieje dla A wyjaśnienie. I jeżeli takie wyjaśnienie istnieje, twierdzimy, że i A również istnieje. Albo znowu możemy pytać, do którego członu sprzeczności należy wyjaśnienie, czy do tego, że kąty w trójkącie równe są dwóm prostym, czy do tego, że nie są równe dwóm prostym? Jeżeli znaleźliśmy odpowiedź, to w przypadku przesłanek bezpośrednich poznaliśmy zarazem fakt i przyczynę; jeżeli natomiast przesłanki nie są bezpośrednie, znamy tylko fakt bez przyczyny, jak w następującym przykładzie: podstawmy za C Księżyc, za A zaćmienie, a za B fakt, że Księżyc nie może rzucać cienia, mimo iż jest w pełni i mimo iż żadne widzialne ciało nie znajduje się między nami a nim. A zatem, jeżeli B, niemożność wytworzenia cienia, mimo braku pośredniego ciała, przysługuje C, a A, zaćmienie, przysługuje B, to jest jasne, że Księżyc znajduje się w stanie zaćmienia, ale przyczyna tego nie jest jeszcze jasna i wiemy, że zaćmienie istnieje, nie wiemy jednak, co jest jego istotą. Ale gdy jest jasne, że A przysługuje C, to zagadnienie, dlaczego mu przysługuje, sprowadza się do pytania, czym jest B, czy zasłonięciem, czy obrotem Księżyca, czy zgaśnięciem? Ale B jest definicją innego terminu, mianowicie, w tych przykładach, terminu większego A; bo zaćmienie jest spowodowane przez Ziemię jako zasłonę. Co to jest grzmot? - Wygasanie ognia w chmurze. Dlaczego grzmi? - Ponieważ ogień wygasa w chmurach. Podstawmy za C chmurę, za A grzmot, a za B wygasanie ognia. A zatem B przysługuje C - chmurze (ponieważ ogień w niej wygasa); A -huk przysługuje B; B z kolei jest definicją terminu większego A. Jeżeli istnieje dalszy termin średni tłumaczący B, będzie to jedna z powstałych definicji częściowych A.

Wykazaliśmy zatem, jak się wykrywa i poznaje istotę rzeczy, że mianowicie nie ma sylogizmu ni dowodu istoty rzeczy, a staje się ona oczywistą za pomocą sylogizmu i dowodu. Tak więc ani nie można poznać bez dowodu istoty czegoś, co ma przyczynę różną od siebie, ani też nie można jej [istoty] udowodnić, jak to już omówiliśmy przy roztrząsaniu trudności.

9. Jakie istoty mogą, a jakie nie mogą być poznane przez dowód

Niektóre rzeczy mają przyczynę różną od siebie, niektóre nie mają. Jasne więc, że pewne istoty rzeczy są bezpośrednimi przestankami, tzn. zasadami i trzeba przyjąć, czy w inny sposób wyjaśnić zarówno ich istnienie, jak i definicję. Tak właśnie postępuje matematyk, który przyjmuje zarówno istotę, jak i istnienie jednostki. Z drugiej strony można - w podany sposób - ujawnić za pomocą dowodu istotną naturę rzeczy, które mają termin średni, tzn. przyczynę swego bytu różną od swej własnej natury, nie dowodząc jej.

10. Typy definicji

Skoro się definicję nazywa twierdzeniem o istocie rzeczy, to jasne, że jeden rodzaj definicji będzie stwierdzeniem znaczenia nazwy albo równoważnym wyrażeniem nazwowym, np. "Co znaczy trójkąt"? Gdy wiemy, że trójkąt istnieje, to z kolei pytamy: dlaczego istnieje? Trudno jest jednak pojąć definicję rzeczy, której istnienia nie jesteśmy pewni. Przyczyną tej trudności, jak to już wyżej zostało stwierdzone, jest to, iż wiemy tylko akcydentalnie, czy rzecz istnieje, czy nie istnieje. (Co więcej, wyrażenie jest jednością na dwa sposoby, bądź jako agregat, jak Iliada, bądź tak, że jedna rzecz orzeka o drugiej w sposób nieakcydentalny.)

Jedna definicja definicji została właśnie podana. Innym rodzajem definicji jest formuła podająca przyczynę istnienia rzeczy. Tak więc poprzednia oznacza nie podając dowodu, natomiast druga jest wyraźnie jakby dowodem istoty, różniąc się od dowodu porządkiem terminów. Bo jest różnica między stwierdzeniem, dlaczego grzmi, a stwierdzeniem, co jest istotną naturą grzmotu; w pierwszym bowiem przypadku stwierdza się: "ponieważ ogień w chmurach wygasa". A co to jest grzmot? "Huk powstający przy wygasaniu ognia w chmurach". Tak więc to samo twierdzenie przyjmuje różne formy: raz występuje w formie ciągłego dowodu, to znowu w formie definicji. (Istnieje jeszcze inna definicja grzmotu: "huk w chmurach"; jest to wniosek dowodu dla istoty rzeczy.) Natomiast definicja terminów bezpośrednich jest nie opartym na dowodzie stwierdzeniem ich istoty.

A zatem definicja jest a) nie opartym na dowodzie stwierdzeniem istoty rzeczy; b) sylogizmem dotyczącym istoty rzeczy, różniącym się od dowodu formą gramatyczną; bądź wreszcie c) wnioskiem dowodu istoty rzeczy.

Wywody powyższe rzuciły światło na to, a) w jakim sensie i jakiej rzeczy istota jest dowodliwa, a w jakim sensie i jakiej rzeczy jest niedowodliwa; b) jakie są różne znaczenia terminu "definicja" oraz w jakim sensie i istoty jakich rzeczy dowodzi, tudzież w jakim sensie i istoty jakich rzeczy nie dowodzi; c) jaki jest stosunek definicji do dowodu oraz w jakim sensie może być ta sama rzecz definiowana i dowodzona, a w jakim może nie być.

19. Jak dochodzimy do poznania pierwszych zasad

Zostało więc wyjaśnione, czym jest sylogizm i czym jest dowód tudzież jak dochodzą do skutku, a także poznaliśmy warunki konieczne do zbudowania wiedzy demonstratywnej, gdyż jest ona tym samym, co dowód. Co się tyczy zasad [tzn. podstawowych przesłanek], jak się je poznaje i dzięki jakiej zdolności poznawczej - to stanie się jasne, ale trzeba wpierw wspomnieć o pewnych wątpliwościach.

Stwierdziliśmy już poprzednio, że nie można niczego poznać przez dowód, jeżeli się nie zna pierwszych i bezpośrednich przesłanek [zasad]. Co się tyczy wiedzy o owych bezpośrednich przesłankach, to można wątpić, czy jest tego samego rodzaju, co wiedza o wnioskach, i czy jest wiedza naukowa, czy jej nie ma o jednych i drugich; albo może o tych ostatnich jest inna wiedza naukowa, a o pierwszych inna, i czy odpowiednia zdolność poznawcza jest wrodzona, czy pochodzi z zewnątrz, albo może jest wrodzona, tylko my o tym nie wiemy. Byłoby zaiste dziwne, gdybyśmy taką wiedzę posiadali od urodzenia; znaczyłoby to bowiem, że posiadamy poznanie bardziej pewne od dowodu, nie wiedząc o tym. Jeżeli natomiast zdobywamy ją i nie posiadaliśmy jej przedtem, to jak mogliśmy poznawać i uczyć się bez oparcia się na wiedzy wcześniejszej? Jest to wszak niemożliwe, jak to już stwierdziliśmy przy omawianiu dowodu. Okazuje się więc, że nie możemy tej zdolności poznawczej posiadać od urodzenia, ale z drugiej strony jest również niemożliwe jej nabycie, skoro nic jeszcze o niej nie wiemy i nie mamy jakiejś innej zdolności poznawczej. A zatem musimy koniecznie posiadać jakąś zdolność, ale nie taką, która by przewyższała tamtą dokładnością i pewnością. Wydaje się, że przysługuje ona wszystkim zwierzętom. Posiadają one bowiem wrodzoną zdolność, tak zwaną zdolność postrzegania zmysłowego. Ale mimo iż zdolność postrzegania zmysłowego jest zwierzętom wrodzona, to jednak u niektórych wrażenie zmysłowe jest trwałe, u innych natomiast nie jest trwałe. Zwierzęta, u których nie występuje trwałość wrażeń zmysłowych, albo w ogóle nie posiadają wiedzy poza aktem postrzegania, albo nie mają wiedzy o przedmiotach, które nie spowodowały trwałego wrażenia; natomiast zwierzęta, u których występuje owa trwałość wrażeń zmysłowych, potrafią nawet zatrzymywać doznane wrażenia w duszy. Gdy się więc owe zatrzymywane wrażenia często powtarzają, pojawia się dalsza różnica, mianowicie z tych, co się odznaczają trwałością wyobrażeń, powstają pojęcia, z innych nie.

Tak więc z percepcji zmysłowych powstaje to, co nazywamy pamięcią, a z wielokrotnej pamięci odnoszącej się do tego samego przedmiotu rodzi się doświadczenie; z licznych bowiem faktów pamięciowych tworzy się poszczególne doświadczenie. A znowu z doświadczenia, tzn. z ogółów utrwalonych w swej całości w duszy, jedności obok wielości [scil. pojedynczych wrażeń zmysłowych], co jest równocześnie w tej wielości jednym i tym samym - pochodzi to, co stanowi zasadę sztuki i wiedzy; sztuka kieruje się ku temu, co powstaje, wiedza ku temu, co istnieje.

Te stany wiedzy ani nie są wrodzone w jakiejś określonej formie, ani nie pochodzą z innych wyższych stanów wiedzy, lecz wywodzą się z percepcji zmysłowych, podobnie jak w walce, gdy wszyscy uciekają, jeden się zatrzyma, to znowu inny i znowu inny, aż się dojdzie do początkowego szyku. Dusza jest z natury swej uzdolniona do podejmowania takich procesów.

Sformułujmy powtórnie to, co przed chwilą zostało niezbyt jasno wyłożone. Gdy jeden spośród logicznie nie dających się odróżnić szczegółów zatrzymał się, wtedy pojawił się w duszy pierwszy ogół, bo mimo iż przedmiot percepcji zmysłowej jest jednostkowy, to jednak jej treść jest ogólna - będzie nią np. człowiek, a nie człowiek-Kallias. Znowu się zatrzymujemy przy tych pierwszych ogółach i proces ten nie ustaje, dopóki się nie ustali niepodzielnych pojęć i prawdziwych ogółów. Na przykład taki a taki gatunek zwierząt prowadzi do rodzaju zwierząt, który prowadzi do dalszych uogólnień. Okazuje się więc, że pierwsze zasady musimy poznawać przez indukcję; bo metoda, przy pomocy której nawet percepcje zmysłowe wytwarzają w nas pojęcia ogólne, jest indukcyjna.

Skoro więc te spośród stanów myślowych, dzięki którym poznajemy prawdę, jedne są zawsze prawdziwe, inne dopuszczają fałsz - mniemanie i myślenie dyskursywne, podczas gdy wiedza naukowa i intuicja rozumowa są zawsze prawdziwe; dalej, skoro żaden rodzaj myśli, z wyjątkiem intuicji rozumowej, nie jest bardziej ścisły niż wiedza naukowa, i ponieważ zasady dowodów są lepiej znane niż wnioski z nich wypływające, a wszelka wiedza naukowa polega na wyciąganiu wniosków, wobec tego nie może być wiedzy o zasadach; a skoro, z wyjątkiem intuicji rozumowej, nic nie może być bardziej prawdziwe od wiedzy naukowej, wobec tego intuicja rozumowa będzie zdolna do poznawania zasad: a wynika to zarówno z dotychczasowych dociekań, jak i z faktu, że zasada dowodu nie może być dowodem, a więc także i zasada wiedzy naukowej nie może być wiedzą naukową. Jeżeli zatem poza wiedzą naukową nie mamy żadnego innego dostępu do prawdy, wobec tego intuicja rozumowa będzie zasadą wiedzy naukowej. Intuicja rozumowa będzie zasadą zasady, podczas gdy wiedza jako całość będzie w podobnym stosunku do całego przedmiotu wiedzy.