strona główna

Wojciech Sady

Jiddu Krishnamurti: życie i nauczanie

1. Towarzystwo Teozoficzne i teozoficzny Maitreja

Teozofia to "boska mądrość" lub "mądrość bogów" (theos to po grecku Bóg, sophia to mądrość). Terminem tym często określa się filozoficzną tradycję - czy raczej splot tradycji wzajemnie powiązanych - której europejscy przedstawiciele to Pitagoras, Platon i Szymon Mag, Plotyn i Mistrz Eckhart, Mikołaj z Kuzy, Paracelsus i Giordano Bruno, Jakub Bohme i F. Schelling. Teozofia to również jeden z głównych nurtów myśli indyjskiej, bliskie są jej chiński taoizm i muzułmański sufizm. Wspólny dla wszystkich tych tradycji jest nacisk na doświadczenie mistyczne, odsłaniające przed człowiekiem głębszą rzeczywistość duchową; dalej ezoteryczny, dostępny tylko dla wtajemniczonych charakter doktryny; fascynacja zjawiskami okultystycznymi, niezwykłymi mocami uzyskiwanymi w miarę osiągania kolejnych stopni rozwoju duchowego; wreszcie ontologiczny monizm: duchowa rzeczywistość dostępna w doświadczeniu mistycznym okazuje się, koniec końców, rzeczywistością jedyną.

Nowego - i dziś podstawowego - znaczenia termin "teozofia" nabrał, gdy 17 listopada 1875 Helena Pietrowna Bławacka (1831-1891) i Colonel Henry Steele Olcott (1832-1907) założyli w Nowym Jorku Towarzystwo Teozoficzne. Ona, Rosjanka z pochodzenia, o hipnotyzującym spojrzeniu i kontrowersyjnej osobowości, twierdziła, że podczas kilkuletniego pobytu w Tybecie nawiązała bezpośredni kontakt z przebywającymi tam Mistrzami. Mistrzowie, zapoznawszy ją ze ściśle strzeżonymi doktrynami, nakazali jej udać się do Stanów Zjednoczonych i odszukać Olcotta, prawnika, dziennikarza i badacza parapsychicznych mocy. Po założeniu organizacji - on został jej pierwszym prezydentem, ale ona odgrywała wiodącą rolę - wyruszyli w podróż, która skończyła się w Madrasie. Tam, na południowym brzegu rzeki Adyar, niedaleko od jej ujścia do Zatoki Bengalskiej, kupili w 1892 r. budynek, który stał się - i do dziś pozostaje - Siedzibą Główną Towarzystwa Teozoficznego. Stopniowo bogaci teozofowie - wielu z nich należało do wyższych sfer - wykupywali przyległe tereny i wznosili na nich własne domy (podczas nieobecności właścicieli budynki pozostawały do dyspozycji Towarzystwa, przechodziły na jego własność z chwilą ich śmierci). W pierwszych latach naszego stulecia posiadłość obejmowała już około 100 hektarów, na jej terenie rósł słynny, drugi co do wielkości w Indiach, figowiec. Cele Towarzystwa Teozoficznego określono następująco:

1. Utworzyć jądro Uniwersalnego Braterstwa Ludzkości bez podziału na rasy, wyznania, płeć, kasty czy kolor skóry.
2. Popierać studia w zakresie Porównawczej Religii, Filozofii i Nauki.
3. Badać niewyjaśnione prawa przyrody i drzemiące w człowieku moce.

Podstawą doktrynalną stały się dwa dzieła Bławackiej: Isis Unveiled (Izyda odsłonięta, 1877) i The Sacred Doctrine (Doktryna Tajemna, 1888). Nie tworzymy, twierdziła Bławacka, żadnych nowych idei, wydobywamy tylko to, co liczni mędrcy w różnych czasach i miejscach wiedzieli o Bogu, człowieku i przyrodzie, a co tkwi - zaszyfrowane - w nauczaniu rozmaitych religii. Porównując ze sobą religie, a także dzieła wielkich filozofów i artystów, docieramy do ich wspólnego jądra: Istnieje Wieczna, Wszechobecna, Bezgraniczna, Niezmienna Zasada, niewyrażalna i wymykająca się wszelkiej spekulacji, z której wyłaniają się i w której znikają niezliczone światy. W światach tych niezliczone dusze ewoluują poprzez szereg żywotów zgodnie z karmicznym prawem: to, jacy jesteśmy w chwili obecnej, jest rezultatem wszystkich naszych wcześniejszych myśli i uczynków, a przede wszystkim kryjących się za nimi pragnień. Prawo to, według całej niemal religijno-filozoficznej tradycji indyjskiej, działać ma nie tylko w tym życiu, ale też pomiędzy kolejnymi żywotami. Zdaniem teozofów, taki ciąg żywotów zaczyna się od bycia w postaci minerałów (rzeczy nieożywionych nie ma) i wieść dalej poprzez stadia roślinne, zwierzęce, a wreszcie żywoty w postaciach ludzkich, ku zjednoczeniu z Absolutem. Naszym światem rządzi i kieruje Wielkie Białe Braterstwo istot, które osiągnęły już odpowiedni szczebel doskonałości. Niektóre z nich, zwane Mistrzami, dobrowolnie żyją na Ziemi, by pomagać ludziom w rozwoju duchowym, stosownie do osiągniętego stopnia doskonałości przekazując im taką czy inną religię. Mistrzowie pomagają zwłaszcza tym, których dusze wstąpiły już na Ścieżkę Uczniostwa. Dla kroczących po Ścieżce utworzono w Towarzystwie Teozoficznym wewnętrzną, niedostępną dla zwykłych członków, Sekcję Ezoteryczną.

Opiekę nad Towarzystwem sprawowali żyjący w Tybecie Mistrz Koot Hoomi (K.H.) i Mistrz Morya (M.). Obaj mieli ciała zbyt subtelne, by zniosły życie w zamęcie cywilizacji; ich zaawansowani w rozwoju duchowym uczniowie mogli ich natomiast odwiedzać podczas snu w ciałach astralnych (płaszczyzna astralna to druga, znajdująca się bezpośrednio nad fizyczną, z siedmiu płaszczyzn, przez które ewoluuje uniwersum) w ich tybetańskich domach; bywali też przez nich w podobny sposób wizytowani, otrzymując stosowne wskazówki i polecenia zarówno dla siebie, jak i dla Towarzystwa. Co pewien czas Mistrzowie udzielali uczniom kolejnych Wtajemniczeń, z których ostatnie, piąte, oznaczało osiągnięcie boskości.

Ponad nimi miejsce w hierarchii zajmowali znany z Rygwedy jako ojciec ludzkości Manu; wyżej Mahachohan (o którym milczą buddyjskie i hinduistyczne księgi); a wreszcie najważniejszy dla tej opowieści bodhisattwa Maitreja. Jeszcze wyższą pozycję zajmował Budda, na samym zaś szczycie znajdował się teozoficzny Pan tego świata, znany z tantrycznych pism wiecznie młody Sanat Kumar.

Bodhisattwa Maitreja to postać doskonale znana wszystkim buddystom. Bodhisattwa to - w tradycji buddyzmu mahajany - istota, która zbliżyła się do ostatecznego Zgaśnięcia, odkłada je jednak na później, by w trakcie kolejnych żywotów pomagać wszystkim istotom czującym na drodze duchowego rozwoju. Wszystko na tym świecie przemija. Również nauka ogłoszona światu przez Gautamę Siddharthę (zwanego potocznie Buddą) pójdzie kiedyś w zapomnienie. Wtedy właśnie Maitreja, czekający dziś w jednym z nieb, pojawi się na Ziemi, by jako kolejny budda znów wskazać istotom czującym Ścieżkę do Wygaśnięcia Cierpienia.

Teozoficzny Maitreja dwukrotnie już miał się pojawić na Ziemi: pod postacią Kriszny w VI w. przed Chr., a potem jako Jezus. Pod koniec XIX w. coraz głośniej w kręgach teozoficznych szeptano o mającym wkrótce nastąpić jego trzecim Przyjściu. W międzyczasie przebywał on w Himalajach w pobliżu domów Mistrzów K.H. i M. w ciele rasy celtyckiej - i poszukiwał ciała zarówno odpornego, jak i wrażliwego, by przez nie przemówić do ludzkości. W 1889 r. Bławacka oznajmiła, iż prawdziwym zadaniem Towarzystwa Teozoficznego jest przygotowanie ludzkości na Przyjście Nauczyciela Świata. [Portret Maitreji po prawej sporządzono na początku lat 1930-ch: dopiero wtedy Mistrzowie na to pozwolili.]

W 1883 r. członkiem Towarzystwa został były anglikański pastor Charles Webster Leadbeater (1847-1934). Uważany powszechnie za jasnowidza, znakomity pisarz i mówca, szybko piął się po szczeblach teozoficznej hierarchii. W 1906 r., oskarżony o utrzymywanie homoseksualnych kontaktów z oddanymi mu pod opiekę chłopcami, zmuszony został do wystąpienia z Towarzystwa.

Był to ogromny szok dla Annie Besant (1847-1933), która po śmierci Bławackiej stawać się poczęła duchową przywódczynią ruchu. Piękna niegdyś kobieta, żona anglikańskiego pastora, odeszła odeń utraciwszy wiarę w boskość Jezusa - choć w wyniku rozwodu straciła syna, a potem córkę (oboje powrócili do matki nawróciwszy się, po osiągnięciu dojrzałości, na teozofię). Znakomita oratorka, pisarka i organizatorka, zaangażowała się w walkę o wolność myśli, prawa kobiet, kontrolę urodzin, działała w powstającym właśnie ruchu związków zawodowych jako blisko związana z Georgem Bernardem Shawem fabianowska socjalistka. Poproszona o zrecenzowanie książki Bławackiej, nawróciła się w 1889 r. na teozofię. Wkrótce zetknęła się z Leadbeaterem i odtąd pozostawała pod jego przemożnym wpływem. Wspólnie prowadzili okultystyczne badania dotyczące kosmosu, fizycznej i chemicznej budowy ciał, początków ludzkości  (ogłoszone przez nich wyniki jawią się, z perspektywy współczesnej nauki, jako stek bzdur). Ale przede wszystkim kontaktowali się (w ciałach astralnych) z Mistrzami, otrzymując kolejne Wtajemniczenia.

Potrzeba działalności społecznej znów się jednak odzywa i od pierwszych lat naszego stulecia Besant coraz mocniej angażuje się (na polecenie Mistrza M.) w ruch na rzecz wyzwolenia Indii i społecznych reform w tym kraju, przekazując zadanie utrzymania łączności z Mistrzami wyłącznie w ręce Leadbeatera. Odtąd ten ostatni sprawuje pełną niemal kontrolę nad Sekcją Ezoteryczną, przekazując polecenia Mistrzów, donosząc o udzielanych jej członkom Wtajemniczeniach lub potwierdzając autentyczność informacji przekazanych przez innych.

Skandal wokół Leadbeatera oznaczał dla Besant podważenie przekonania o autentyczności własnych duchowych postępów. Zachowanie wstrzemięźliwości płciowej było koniecznym warunkiem kroczenia ścieżką, a stąd dalej wynikało, że jej wizje, w których stała wraz z Leadbeaterem przed obliczami Mistrzów, były złudzeniami. Początkowo też Besant publicznie stwierdza, że uległa "zauroczeniu", potem jednak odzyskuje wiarę w Leadbeatera, tym bardziej, że wielu kwestionuje prawdziwość wysuniętych przeciw niemu oskarżeń. Po śmierci Olcotta, Annie Besant zostaje w czerwcu 1907 r. Prezydentem Towarzystwa Teozoficznego i wkrótce Leadbeater odzyskuje dawną pozycję. A w 1907 r. donosi, że oboje uzyskali czwarte Wtajemniczenie - i stanęli na progu boskości.

Jeszcze przed wybuchem skandalu Leadbeater odkrył chłopca, w którego ciele miał się objawić światu Maitreja. Był to przystojny i inteligentny Hubert van Hook, syn Sekretarza Generalnego Towarzystwa Teozoficznego w Stanach Zjednoczonych. W 1909 r., za namową Besant, matka Huberta porzuciła męża i wraz z synem wyruszyła do Adyaru, by tam, pod okiem Leadbeatera, chłopiec przygotował się do czekającej go roli. Annie Besant nie wiedziała wówczas, co się w międzyczasie w Adyarze wydarzyło.

2. Dzieciństwo i odkrycie

Jiddu Krishnamurti urodził się 12 maja 1895 o godz. 0:30 w miasteczku Madanapalle, 230 km na północ od Madrasu, jako ósme dziecko, używającej języka Telugu, bramińskiej rodziny. Jego pradziadek, wysoki urzędnik Kompanii Wschodnioindyjskiej, był sanskryckim uczonym. Ojciec, Jiddu Narianiah, absolwent Uniwersytetu w Madrasie, pracował jako średniego szczebla urzędnik brytyjskiej administracji (co powodowało częste przeprowadzki), od 1882 r. należał do Towarzystwa Teozoficznego. Matka, Jiddu Sanjeevamma, bardzo religijna i uważana za medium, miała jedenaścioro dzieci. Jiddu to nazwa miejscowości, z której rodzina pochodziła. Imię Krishnamurti zwyczajowo nadaje się w Indiach ósmemu z kolei dziecku (Kriszna był ósmym awatarem Wisznu).

Sanjeevamma na własne życzenie urodziła ósme dziecko w pokoju zwanym puja, stanowiącym rodzaj domowej świątyni. Zdaniem Pupul Jayakar był to fakt niezwykły: nie do pomyślenia było, zważywszy na panujące w jej środowisku zwyczaje, rodzić dziecko tam właśnie. Postawiony rano przez znanego astrologa horoskop zapowiadał, że dziecko napotka wiele przeszkód, wyrośnie jednak na wielkiego Nauczyciela.

Zrazu nic nie wskazywało na spełnienie przepowiedni. Kriszna był chłopcem wątłym, mając dwa lata omal nie umarł na malarię. Przez rok nie chodził do szkoły z powodu ciągłych krwotoków z nosa i z ust. Nauką w szkole nie przejawiał zainteresowania, spędzał natomiast całe godziny zapatrzony w chmury, na rośliny i zwierzęta lub spoglądając w nieokreśloną dal. Wielu nauczycieli miało go za umysłowo niedorozwiniętego. W szkole często był bity i spędzał większość dnia za drzwiami. Szkolne niepowodzenia rekompensował sobie przywiązaniem do matki. Nieustannie chorując spędzał z nią całe dnie, wysłuchując fragmentów religijnych ksiąg i uczestnicząc w odprawianych przez nią obrzędach. Kiedy miał 8 czy 9 lat ujawniły się jego zdolności metapsychiczne. Oto jak wspominał te zdarzenia w pamiętniku z 1913 r.:

Pisząc o mojej matce przypominam sobie pewne zdarzenia, o których warto może wspomnieć. Miała pewne zdolności metapsychiczne i często widywała moją zmarłą dwa czy trzy lata wcześniej siostrę. Rozmawiały ze sobą, w ogrodzie było specjalne miejsce, gdzie siostra zwykła przychodzić. Matka zawsze wiedziała, kiedy siostra tam jest, czasem zabierała mnie ze sobą w to miejsce i pytała, czy również swą siostrę widzę. Początkowo śmiałem się z tego pytania, ona jednak nalegała, bym spojrzał raz jeszcze, a wtedy czasem siostrę dostrzegałem. Później widywałem ją ciągle. (...) Matka moja dostrzegała również [otaczające] ludzi aury, ja też czasem je widziałem.

Pasja oglądania, połączona z niechęcią do abstrakcyjnej wiedzy, charakteryzowała go do końca życia. W przedziwnym z nią kontraście pozostawała inna niezmienna cecha jego osobowości, jaką była fascynacja urządzeniami mechanicznymi. Rozdawał swoje rzeczy biedniejszym chłopcom, a rodzeństwu odstępował najsmaczniejsze kąski z posiłków.

W 1905 r. Sanjeevamma umiera. W dwa lata później Narianiah odchodzi na emeryturę, mając na utrzymaniu czterech synów (w tym czasie z jego dzieci żyła jeszcze tylko jedna, zamężna już córka): 15-letniego Sivarama, Krishnamurtiego, urodzonego w 1898 r. Nityanandę (Nityę) - jednego z bohaterów tej opowieści - i 5-letniego, umysłowo niedorozwiniętego Sadanandę. Rodzina popada w nędzę i wtedy Narianiah zwraca się o pomoc do Annie Besant. Początkowo spotyka się z odmową, w końcu jednak przyjęty do pracy przenosi się w styczniu 1909 r. do zniszczonej chaty w pobliżu Adyaru. Jego synowie znajdowali się wówczas w fatalnym stanie fizycznym. Kriszna był skrajnie wychudzony, cierpiał na uporczywy kaszel, miał krzywe zęby.

Kriszna wraz z Nityą wędrował odtąd co dzień do oddalonej o parę kilometrów szkoły, gdzie często karany był za brak uwagi, wolne zaś chwile spędzał wałęsając się po nadmorskiej plaży. Tam właśnie, zapewne w maju 1909 r. ujrzał go Leadbeater, który zaraz potem oświadczył swemu asystentowi, E. Woodowi, że chłopiec ma najpiękniejszą aurę jaką kiedykolwiek widział - bez śladu egoizmu - i stanie się on kiedyś wielkim duchowym nauczycielem. Wood nie krył zdziwienia: pomagał czasem synom Narianiaha w nauce i Krisznę - w przeciwieństwie do błyskotliwego Nityanandy - miał niemal za niedorozwiniętego umysłowo.

Wkrótce potem Leadbeater oświadcza, że przez Krishnamurtiego - "o ile nic się nie popsuje" - przemówi Nauczyciel Świata, a on ma go do tego przygotować. Ważna rola miała też przypaść Nityi.

Jesienią obaj chłopcy zostają zabrani ze szkoły i odtąd uczeni są prywatnie przez grupę czołowych teozofów. Szczególny nacisk kładziono zrazu na naukę angielskiego, tak aby Kriszna mógł porozmawiać z powracającą w listopadzie do Adyaru Annie Besant. Wcześniej jeszcze Leadbeater, stojąc za siedzącym na kanapie Kriszną i trzymając rękę na jego głowie, zaczyna dyktować relacje z jego trzydziestu poprzednich żywotów, które miały miejsce między 22 662 r. p.n.e. a 624 r. n.e. W ich trakcie stykał się on wciąż z przeszłymi inkarnacjami Besant, Leadbeatera, Nityi, Huberta van Hooka i innych znakomitych teozofów. W 1910 r. te relacje zaczął drukować Theosophist, a ponieważ używano w nich pseudonimów, żaden temat nie był w owym czasie goręcej w teozoficznym środowisku dyskutowany, niż kto występuje w Żywotach i co go łączy z ich bohaterem, Alcyone. (Halcyon to najjaśniejsza gwiazda w gwiazdozbiorze Plejad). Ale wkrótce wszyscy już wiedzą, że Alcyone to - w obecnym życiu - Jiddu Krishnamurti.

Stopniowo Leadbeater (na polecenie Mistrza K. H.) usuwa chłopców spod wpływu ojca. Opracowana zostaje dla nich specjalna dieta oparta na mleku i jajkach (Kriszna cierpiał z tego powodu przez wiele lat na silne bóle brzucha, woli Mistrzów nikt jednak sprzeciwić się nie mógł). Zaaplikowane im zostają ćwiczenia fizyczne - pływanie, jazda na rowerze, gra w tenisa - mające wzmocnić ich fizyczne organizmy (dbałość o umysły pozostawiono wpływowi Mistrzów). Wszystko odbywało się wedle ściśle ustalonego porządku dnia. Leadbeater pilnował, by nikt nie dotykał rzeczy używanych przez Krisznę, mogło to bowiem spowodować ich niepożądane "magnetyzacje". Wełna i flanela nie mogły stykać się z jego skórą. Jedynymi chłopcami, z którymi mógł się kontaktować, byli Nitya i Hubert. Bardzo starannie przestrzeganą przez wiele lat wolą Mistrzów było, by towarzyszyło mu zawsze przynajmniej dwóch wtajemniczonych teozofów.

1 sierpnia 1909 r. bracia przyjęci zostają przez Mistrza K. H. do nowicjatu, po czym w rekordowo krótkim czasie, 31 grudnia, Mistrz Krisznę akceptuje (Hubert musiał na to czekać dwa lata). W międzyczasie przyjęto go do Sekcji Ezoterycznej. Mało tego, 11 stycznia 1910 zaakceptowany zostaje Nitya, Kriszna natomiast zyskuje pierwsze Wtajemniczenie. (Znany astrolog przewidział na ten dzień niesłychanie korzystne położenia planet.) Wcześniej doszło do pierwszego spotkania chłopców z Besant, która wkrótce wyjechała do Benares. Uprzedzona jednak telegraficznie przez Leadbeatera wzięła, na płaszczyźnie astralnej oczywiście, udział w ceremonii Wtajemniczenia. Kriszna i Leadbeater pozostawali poza swymi ciałami przez noc, dzień i noc, wracając do nich tylko na krótkie chwile, by pożywić się przynoszonym im ciepłym mlekiem. Natychmiast po fakcie Kriszna tak opisał całe zdarzenie w liście do Besant:

Gdy pierwszej nocy opuściłem swe ciało, natychmiast znalazłem się w domu Mistrza [K. H.] i spotkałem Go tam wraz z Mistrzem Morya i Mistrzem Djwal Kul. Mistrz z wielką życzliwością długo opowiadał mi wszystko o Wtajemniczeniu i co czynić powinienem. Następnie udaliśmy się wszyscy do domu Maitreji, gdzie raz już wcześniej byłem [podczas ceremonii akceptacji] i gdzie spotkaliśmy wielu Mistrzów - Mistrza Weneckiego, Mistrza Jezusa, Mistrza Hrabiego, Mistrza Serapisa, Mistrza Hilariona i obu Mistrzów Morya i K. H. Maitreja usiadł na środku, inni zaś otoczyli Go półkolem [tu w liście rysunek]. Wówczas Mistrz ujął mą prawą dłoń, a Mistrz Djwal Kul lewą i powiedli mnie przed oblicze Maitreji, ty zaś [Besant] i wujek [Leadbeater] stanęliście tuż za mną. Pan uśmiechnął się do mnie, ale rzekł do Mistrzów: "Kim jest ten, któregoście przede mnie przywiedli?" Mistrz zaś odparł: "Jest to kandydat na członka Wielkiego Braterstwa".

Następnie Mistrzowie K.H. i Djwal Kul udzielili kandydatowi poparcia, po czym nastąpiło istotne dla dalszego biegu wypadków wydarzenie:

Wówczas Pan rzekł: "Ciało kandydata jest bardzo młode, o ile ma on zostać przyjęty, to czy jacyś członkowie Braterstwa wciąż żyjący w świecie zewnętrznym gotowi są przejąć nad nim opiekę i dopomóc mu na tej wiodącej ku górze drodze?" Wówczas wraz z wujkiem wystąpiliście, a oddawszy pokłon rzekliście: "Jesteśmy gotowi przejąć nad nim opiekę".

Zapytany przez Maitreję Kriszna opiekę akceptuje, a następnie odpowiada na szereg pytań. Wysłuchawszy odpowiedzi Mistrzowie wyrażają zgodę na przyjęcie go.

Pan odwrócił się do mnie i zawołał w stronę Shamballi "Czy czynię to, Panie życia i światła, w Twoim imieniu i dla Ciebie?" i natychmiast wielka Srebrna Gwiazda rozbłysła nad jego głową, a po obu jej stronach pojawiły się w powietrzu postacie - jedna Gautamy Buddy, a druga Mahachohana. Maitreja zaś zawołał mnie prawdziwym imieniem Ego, położył swoją dłoń na mojej głowie i rzekł: "W imieniu Jedynego Projektodawcy, którego gwiazda świeci nad nami, przyjmuję cię do Braterstwa Wiecznego Życia". Potem nastąpiła wizyta u samego Samat Kumara, który jest chłopcem niewiele ode mnie starszym, lecz piękniejszym od wszystkich, jakich dotąd widziałem, [a choć tak potężny] że nic nie może sprzeciwić mu się ani na chwilę, to jednak jest samą miłością, tak że ani trochę się Go nie bałem.

Choć Narianiah był wyraźnie zadowolony zarówno z uzyskania przez Krisznę Wtajemniczenia, jak i z postępów, jakie synowie czynili w nauce, postawa Leadbeatera coraz bardziej go niepokoiła. W przeciwieństwie do Besant, która angażując się w społeczne i polityczne życie Indii, coraz lepiej rozumiała i doceniała kulturę tego kraju, Leadbeater odnosił się do indyjskiej tradycji z pogardą. Stosownie do tego Mistrzowie nakazali mu wychować chłopców według reguł obowiązujących w wiktoriańskiej Anglii i wbrew  wcześniejszym obietnicom poczęto łamać reguły kastowe. Przeniesiono też chłopców do budynków Towarzystwa Teozoficznego - co wywołało plotki związane z homoseksualnymi skłonnościami Leadbeatera.

Zaalarmowana narastającym konfliktem Besant podejmuje się roli mediatorki. Skłania Narianiaha do podpisania 6 marca 1910 dokumentu przekazującego jej prawa do opieki nad chłopcami. Zabiera ich do Benares - gdzie w październiku Krishna zaczyna nauczać. (Zdaje się, że miała to być analogia do nauczającego w świątyni 12-letniego Jezusa.) Jego słuchaczami byli m.in. George Arundale (1878-1945) i poeta Ernest Armine Wodehouse. W związku z tym ukazała się słynna w teozoficznych kręgach broszura. A oto co wiadomo o jej powstaniu.

W okresie nowicjatu Kriszna co noc odwiedzał - na płaszczyźnie astralnej - dom Mistrza K. H. w celu wysłuchania nauk. Po przebudzeniu spisywał to, co pamiętał, korzystając z pomocy swego odkrywcy jeśli chodzi o angielską pisownię. Z Benares prosił Leadbeatera o przesłanie mu notatek. Ten przepisał je na maszynie, po czym tekst zabrał ze sobą do Mistrza K. H., który zmienił tu i ówdzie jakieś słowo, dodał parę uwag i zdań, a wreszcie pokazał samemu Maitreji. Ów nie tylko całość zaaprobował, ale polecił Leadbeaterowi: "Powinieneś zrobić z tego małą, ładną książeczkę, aby wprowadzić Alcyone w świat". Broszurę, zatytułowaną At the Feet of the Master, by Alcyone (U stóp Mistrza, napisana przez Alcyone), wydano w grudniu 1910 r. Wkrótce potem ukazały się jej przekłady na 27 języków. (W 1982 r. wydano ją w Adyarze po raz 35-ty, liczba przekładów wzrosła do 40.) Tekst zaczynał się od słów:

Słowa te nie są moimi, są to słowa Mistrza, który mnie nauczał. Bez niego nie mógłbym niczego dokonać, lecz z Jego pomocą wstąpiłem na Ścieżkę. I ty pragniesz wejść na tę samą Ścieżkę, więc słowa, które do mnie mówił, pomogą i tobie, jeśli im będziesz posłuszny.

Leadbeater nie pokazał notatek, na podstawie których sporządził maszynopis. Wypytywany o całą tę historię Krishnamurti powiedział kiedyś, że sam chciałby wiedzieć, kto jest autorem tekstu. Tak czy inaczej posługiwał się nim nauczając w Benares.

ciąg dalszy
strona główna