strona główna

Św. TOMASZ z Akwinu

SUMA TEOLOGICZNA

Część I, Zagadnienia 1 i 2
przełożył o. Pius Bełch

ZAGADNIENIE 1. NAUKA ŚWIĘTA: JAKĄ JEST? CO OBEJMUJE?
   
Artykuł 1. Czy poza filozofią konieczna jest jeszcze inna nauka?
    Artykuł 2. Czy nauka święta jest wiedzą?
    Artykuł 3. Czy nauka święta jest jedną wiedzą?
    Artykuł 4. Czy nauka święta jest wiedzą praktyczną?
    Artykuł 5. Czy wiedza święta góruje ważnością nad innymi wiedzami?
    Artykuł 6. Czy nauka święta jest mądrością?
    Artykuł 7. Czy podmiotem nauki świętej jest Bóg?
    Artykuł 8. Czy nauce tej wolno uzasadniać?
    Artykuł 9. Czy Pismo św. winno używać przenośni?
    Artykuł 10. Czy w jednym wyrażeniu Pisma św. kryje się kilka znaczeń?
ZAGADNIENIE 2. O BOGU: CZY BÓG JEST?
   
Artykuł 1. Czy istnienie Boga jest jasne samo w sobie?
    Artykuł 2. Czy można udowodnić istnienie Boga?
    Artykuł 3. Czy Bóg istnieje?

ZAGADNIENIE 1
NAUKA ŚWIĘTA: JAKĄ JEST? CO OBEJMUJE?

Aby przedsięwzięcie nasze ująć w jakieś określone granice, najpierw trzeba zająć się zbadaniem samej nauki świętej: jaką jest i na co się rozciąga.

Nasuwa się tu dziesięć pytań: 1. Konieczność tej nauki, 2. Czy jest wiedzą? 3. Jest jedna, czy też jest ich kilka? 4. Jaki ma charakter: spekulatywny? praktyczny? 5. Zestawienie jej z innymi wiedzami; 6. Czy jest mądrością? 7. Co jest jej podmiotem? 8. Czy dopuszcza uzasadnianie? 9. Czy powinna używać wyrażeń przenośnych lub symbolicznych? 10. Czy można Pismo św. - źródło tej nauki - wykładać według kilku znaczeń?

Artykuł 1
CZY POZA FILOZOFIA KONIECZNA JEST JESZCZE INNA NAUKA?

Zdaje się, że poza filozofią żadna inna nauka nie jest konieczna, bo:

1. W myśl słów Syracha: "Nie szukaj tego, co jest za wysokie dla ciebie", człowiek nie powinien porywać się na to, co jest poza zasięgiem rozumu. Tym zaś, co jest w zasięgu rozumu, zupełnie wystarczająco zajmuje się filozofia - jej gałęzie. A więc - jak się zdaje - poza filozofią istnienie innej jeszcze nauki jest zbędne.

2. Nauka może mieć tylko jeden przedmiot: byt. Wszak poznajemy tylko prawdę, ta zaś i byt, to pojęcia zamienne. Otóż filozofia zajmuje się każdym bytem, także i Bogiem; stąd to - świadkiem tego Filozof - nawet jedna część filozofii nosi nazwę: teologia, czyli nauka o Bogu. A więc poza filozofią żadna już inna nauka nie jest potrzebna.

Wbrew temu czytamy u św. Pawła: "Wszelkie Pismo od Boga natchnione, [jest] i pożyteczne do nauki, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości". Aliści Pismo św., jako że jest od Boga natchnione, nie należy do żadnej z gałęzi filozofii, które przecież są dziełem rozumu. A więc oprócz filozofii, trzeba uznać za pożyteczne istnienie innej nauki - nauki od Boga natchnionej.

Odpowiedź: Oprócz nauk filozoficznych, które stanowią przedmiot dociekań rozumu, zbawienie człowieka koniecznie domaga się istnienia jakiejś nauki pochodzącej z objawienia Bożego Dlaczego? Bo:

Pierwsze. Człowiek jest skierowany do Boga jako do swego celu; prawda ta jednak przekracza zdolności poznawcze rozumu; mówi o tym wyraźnie prorok Izajasz: "Oko nie widziało, Boże, poza Tobą, coś nagotował miłującym Ciebie"; a przecież człowiek, który ma obowiązek wszystkie swoje pobudki i postępki kierować do celu, winien wpierw znać ten ce1. Samo więc zbawienie człowieka koniecznie wymaga, by o niektórych prawdach, przekraczających rozum ludzki, powiadomiony został przez objawienie Boże.

Drugie. Ale także i o tych prawdach - Boga dotyczących - do których rozum ludzki może dojść, objawienie Boże musiało pouczyć człowieka. Dlaczego? Bo: prawdą o Bogu, zdobytą wysiłkiem rozumu, cieszyłaby się tylko garstka ludzi, po długim czasie szukania i to z domieszką wielu błędów; gdy tymczasem od znajomości tej prawdy zależy całe zbawienie człowieka. Aby więc zbawienie, które na Bogu polega, [stało otworem dla wszystkich ludzi] i to w sposób bardziej dostępny i pewny, trzeba było koniecznie objawienia Bożego; ono to właśnie ma na celu pouczyć ludzi o sprawach Bożych.

Tak więc oprócz nauk filozoficznych, które stanowią owoc i przedmiot dociekań rozumu, koniecznie musi istnieć jeszcze i nauka święta, wywodząca się z objawienia Bożego.

Na 1. Owszem, człowiek swoim rozumem nie powinien porywać się na to, co jest poza zasięgiem jego poznania; skoro jednak zostało mu coś objawione, ma obowiązek przyjąć to wiarą. Stąd też w cytowanym. tekście dodano niżej: "Wiele rzeczy pokazano ci, które przewyższają rozum ludzki". One to właśnie stanowią sedno nauki świętej.

Na 2. W dziedzinie poznania odmienny punkt wyjścia prowadzi do powstania odmiennej gałęzi wiedzy; do tego bowiem samego wniosku - np. że ziemia jest okrągła - naukowo dochodzi astronom i przyrodnik; lecz astronom czyni to w oparciu o zasady matematyki, a więc w oderwaniu od materii; przyrodnik zaś czyni to w oparciu o zasady stosowane przy badaniu materii: Przyrody.

Stąd też nic nie przeszkadza, by tymi samymi rzeczami, którymi zajmuje się naukowo filozofia, poznając je za pomocą światła przyrodzonego rozumu, zajmowała się także jeszcze inna nauka, poznając je za pomocą światła Objawienia Bożego. Tak więc ta teologia, która należy do świętej nauki, różni się rodzajowo od tej teologii, która jest częścią filozofii.

Artykuł 2
CZY NAUKA ŚWIĘTA JEST WIEDZĄ?

Zdaje się, że nauka święta nie jest wiedzą, bo:

1. Każda wiedza wychodzi z zasad jasnych samych z siebie. Tymczasem nauka święta wychodzi z artykułów wiary, które nie są jasne same z siebie, skoro nie wszyscy się na nie godzą; mówi przecież Apostoł: "Albowiem nie wszyscy mają wiarę". A więc nauka święta nie jest wiedzą.

2. Wiedza nie zajmuje się pojedynczymi faktami. Lecz nauka święta zajmuje się takowymi; omawia np. dzieje Abrahama, Izaaka, Jakuba itp. A więc nauka święta nie jest wiedzą.

Wbrew temu tak się wypowiada Augustyn: "Wiedzy tej przypisuje się jedynie to poznanie, które rodzi, karmi, broni i zasila zbawienną wiarę". Cytat ten może stosować się jedynie do nauki świętej. A więc nauka święta jest wiedzą.

Odpowiedź: Tak, nauka święta jest wiedzą. Wyjaśniając rzecz, zauważymy, że istnieją dwa rodzaje wiedzy: Pierwszy opiera się o zasady poznawane przyrodzonym światłem rozumu; np. arytmetyka, geometria itp. Drugi opiera się o zasady poznane światłem nadrzędnej wiedzy; tak to np. optyka opiera się o zasady podane przez geometrię, a muzyka o zasady zaczerpnięte z arytmetyki; i w ten to właśnie drugi sposób nauka święta jest wiedzą: wszak opiera się o zasady poznane światłem nadrzędnej wiedzy, jaką jest wiedza Boga i niebian. Stąd też, jak muzyka wierzy w zasady podane jej przez arytmetyka, tak nauka święta wierzy w zasady objawione jej przez Boga.

Na 1. Jakąkolwiek by była wiedza, zawsze zasady jej albo są nam znane same z siebie, albo sprowadzają się do takiej znajomości przez wiedzę nadrzędną; i właśnie, jak już powiedziano, tego drugiego typu są zasady nauki świętej.

Na 2. Owszem, nauka święta zajmuje się pojedynczymi faktami; wszelako one nie stanowią jej głównego przedmiotu; a jeśli je omawia, to albo chce tym pokazać wzory życia - co czyni teologia moralna - albo podnieść w oczach naszych powagę tych mężów, za których pośrednictwem doszło do nas objawienie Boże - fundament, na którym spoczywa Pismo św., czyli nauka święta.

Artykuł 3
CZY NAUKA ŚWIĘTA JEST JEDNĄ WIEDZĄ ?

Zdaje się, że nauka święta nie jest wiedzą jedną, bo:

1. Zdaniem Filozofa: "Wiedza wtedy jest jednolita, gdy zajmuje się jednego rodzaju przedmiotem".

Lecz Bóg i stworzenia - a tym przecież zajmuje się nauka święta - wcale nie mieszczą się w jednego rodzaju przedmiocie. A więc nauka święta nie jest jedną wiedzą.

2. Nauka święta rozprawia o: aniołach, stworzeniach cielesnych i o obyczajach ludzkich. Tego jednak pokroju rozprawy stanowią różne gałęzie filozofii. A więc nauka święta nie jest jedną wiedzą.

Wbrew temu Pismo św. mówi o nauce świętej jako o jednolitej wiedzy; czytamy bowiem w Księdze Mądrości: "[Mądrość] dała [sprawiedliwemu] znajomość [wiedzę] rzeczy świętych".

Odpowiedź: Tak, nauka święta jest jedną wiedzą. Dlaczego? Bo: O jedności władzy psychicznej i sprawności stanowi przedmiot ujmowany nie materialnie, ale formalnie; oto przykład: człowiek, osioł i kamień stanowią formalnie jedno pod względem koloru, a, ten, wiadomo, jest przedmiotem wzroku. Ponieważ zaś, jak to już powiedziano, Pismo św. [czyli nauka święta] omawia rzeczy pod tym kątem widzenia, że są objawione przez Boga, dlatego wszystko, co Bóg objawił, objęte jest owym jednym formalnym kątem widzenia tejże wiedzy; objęte jest więc nauką świętą, jako jednolitą, czyli jedną wiedzą.

Na 1. Wprawdzie nauka święta rozprawia o Bogu i o stworzeniach, ale nie na równi! Wszak przede wszystkim ma za przedmiot Boga; stworzeniami zaś zajmuje się o tyle, o ile odnoszą się do Boga jako do swego początku lub celu. Z tej więc strony jednolitość nauki świętej nie jest zagrożona.

Na 2. Może tak być, że niższe władze psychiczne lub sprawności mnożą się i różnicują zależnie od swoich różnych gatunkowo przedmiotów, równocześnie jednak te różne gatunkowo rzeczy stanowią jeden przedmiot jednej nadrzędnej władzy czy sprawności; dzieje się tak dlatego, że nadrzędna władza czy sprawność ujmuje przedmiot z szerszego, formalnego punktu widzenia; tak np. przedmiotem zmysłu wspólnego są w ogóle rzeczy podpadające pod zmysły; do nich zaś należą wrażenia słuchu i wzroku; stąd to zmysł wspólny, choć jest jedną władzą, rozciąga się na wszystkie przedmioty wszystkich pięciu zmysłów.

Na podobieństwo tego nauka święta, zachowując swoją jedność, może zajmować się tym wszystkim, co należy do różnych gałęzi filozofii; a czyni to, ujmując je pod jednym kątem widzenia, mianowicie o ile są przez Boga objawione. W ten sposób nauka święta staje się jakby odbiciem tej Boskiej wiedzy, która jest jedną i niezłożoną wiedzą wszechrzeczy.

Artykuł 4
CZY NAUKA ŚWIĘTA JEST WIEDZĄ PRAKTYCZNĄ?

Zdaje się, że nauka święta jest wiedzą praktyczną, bo:

1. Zdaniem Filozofa: "Wiedza praktyczna ma na celu działanie". Otóż nauka święta zmierza ku działaniu; świadczą o tym słowa św. Jakuba: "Wprowadzajcie słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami". A więc nauka święta jest wiedzą praktyczną.

2. Naukę świętą dzielimy na Stary i Nowy Zakon - Prawo. Prawo zaś jest rzeczą etyki, która ma charakter praktyczny. A więc nauka święta jest wiedzą praktyczną.

Wbrew temu: Każda wiedza praktyczna obraca się około ludzkiej działalności: np. moralna około ludzkiego postępowania, architektura około budownictwa. Lecz nauka święta przede wszystkim zajmuje się Bogiem, którego dziełem -- wiadomo - jest człowiek. A więc nauka święta nie jest wiedzą praktyczną, ale raczej spekulatywną.

Odpowiedź: Jak już powiedziano nauka święta, pozostając jedną wiedzą, porusza zagadnienia należące do różnych gałęzi filozofii z racji formalnego kąta patrzenia i ten też kąt ma wszędzie na uwadze w sensie: zajmuje się nimi o tyle, o ile są poznawalne przy pomocy światła Bożego. I dlatego: chociaż wśród gałęzi filozofii jedna jest spekulatywna, inna praktyczna, nauka święta obejmuje sobą i jedną, i drugą wiedzę; podobnie jak Bóg jedną wiedzą poznaje i siebie, i to, co czyni.

Raczej jednak jest spekulatywna, niż praktyczna, gdyż zagadnienie Boga zajmuje u niej czołowe miejsce; postępowaniem bowiem ludzkim o tyle się zajmuje, o ile przez nie człowiek zmierza do doskonalszego poznania Boga, na czym też polega jego wieczna szczęśliwość.

W świetle tego jasne są odpowiedzi na zarzuty.

Artykuł 5
CZY NAUKA ŚWIĘTA GÓRUJE WAŻNOŚCIĄ NAD INNYMI WIEDZAMI?

Zdaje się, że nauka święta nie jest ważniejsza od innych nauk, bo:

1. O ważności wiedzy stanowi pewność. Tymczasem, jak się zdaje, inne wiedze są pewniejsze niż nauka święta. Dlaczego? Bo inne wiedze opierają się o zasady nie nasuwające żadnych wątpliwości; nauka zaś święta opiera się o artykuły wiary, co do których mogą istnieć wątpliwości. A więc, jak widać, to raczej inne wiedze są pocześniejsze od nauki świętej.

2. Wiedza niższego rzędu bierze swoje zasady - na których się opiera - od wiedzy sobie nadrzędnej; tak jak np. muzyk bierze zasady od arytmetyka. Lecz nauka święta korzysta z niektórych danych filozofii; potwierdza to Hieronim w liście do Magnusa, mówcy rzymskiego. Oto co pisze: dawniejsi teologowie "w swoich dziełach tyle umieścili myśli i zdań filozofów, że nie wiadomo, co u nich trzeba więcej podziwiać: wiedzę świecką czy znajomość Pisma św." A więc nauka święta, w stosunku do innych, zajmuje podrzędne miejsce.

Wbrew temu powszechnie mówi się, że inne wiedze są do usług nauki świętej; stosownie do słów Księgi Przypowieści "Posłała służące swe, aby przyzwały na zamek".

Odpowiedź: Nauka święta, jako że sama jest częściowo spekulatywna a częściowo praktyczna, góruje ważnością nad wszelką wiedzą spekulatywną i praktyczną.

Jeśli idzie o wiedzę spekulatywną, to wyższość jednej nad drugą może powodować: po pierwsze pewność, po drugie ważność przedmiotu; z obu tez powodów wiedza święta przewyższa godnością pozostałe wiedze spekulatywne; przewyższa pewnością, bo pozostałe wiedze opierają swą pewność o przyrodzone światło ludzkiego rozumu, który, wiadomo, może błądzić, ta zaś czerpie swą pewność ze światła wiedzy Bożej, do której błąd nie może się wcale zakraść. Przewyższa godnością przedmiotu; wszak wiedza ta zajmuje się przede wszystkim tym, co swoją głębią przechodzi siły rozumu; natomiast pozostałe wiedze zajmują się li tylko tym, co jest dostępne dla rozumu.

Jeśli idzie o wiedzę praktyczną, to: ta uchodzi za ważniejszą, która zmierza do wyższego, dalszego celu; tak np. nauki polityczne są wyższej klasy niż nauki wojskowe, gdyż dobro wojska ma na celu dobro państwa. Otóż celem nauki świętej - ujmowanej od strony praktycznej - jest wieczna szczęśliwość, do której, jako do ostatecznego celu, zmierzają wszystkie inne cele nauk praktycznych. Jasno z tego widać, że pod każdym względem nauka święta jest pocześniejsza od innych nauk.

Na 1. Może tak być, że to, co z natury swojej jest pewniejsze, niekiedy staje się dla nas mniej pewne, a to z powodu nieudolności naszego rozumu; zdaniem Arystotelesa "Zachowuje się on nieraz wobec najoczywistszych zjawisk natury tak, jak oko sowy wobec światła słonecznego". Stąd to spotykane u niektórych powątpiewanie o artykułach wiary nie pochodzi z niepewności samej rzeczy ale z nieudolności rozumu ludzkiego". Mimo wszystko, jak mówi Arystoteles, "najmniejsza nawet okruszyna prawdy, jaką możemy zdobyć z poznania rzeczy najwyższych, cenniejsza jest niż najpewniejsze poznanie rzeczy najniższych".

Na 2. Nauka święta może korzystać z osiągnięć filozofii; nie tak jednak, żeby się bez nich obejść nie mogła; wszak posługuje się nimi jedynie dla lepszego uprzystępnienia podawanych zagadnień. Nie czerpie bowiem swoich zasad wyjściowych od innych nauk, ale bierze je bezpośrednio od Boga drogą objawienia. Dlatego też, jeśli czerpie z innych nauk, to nie jako od nadrzędnych sobie, ale jako od niższych od siebie; posługuje się więc nimi jako sługami; podobnie jak nauki architektoniczne posługują się usługowymi rzemiosłami, a nauki polityczne wojskowymi. A to, że w ten sposób nimi się posługuje, nie pochodzi z jej winy czy niewystarczalności, ale z winy naszego rozumu. Nasz bowiem rozum łatwiej daje się prowadzić poprzez te osiągnięcia, które naturalnym światłem swoim poznaje (wiadomo, na nim opierają się inne wiedze), do poznania tego, co przewyższa jego siły, a czym właśnie zajmuje się nauka święta.

Artykuł 6
CZY NAUKA ŚWIĘTA JEST MĄDROŚCIĄ?

Zdaje się, że nauka święta nie jest mądrością, bo:

1. Taka nauka, która zakłada [i bierze] swoje zasady skądinąd, [jest kierowana], i jako taka nie jest godna miana mądrości; wszak "Rzeczą mędrca jest kierować - powiada Arystoteles - a nie być kierowanym". Lecz, jak widać z powyższych, nauka święta zakłada [i bierze] swoje zasady skądinąd; a więc nie jest mądrością.

2. Do zadań mądrości należy wykazać słuszność zasad innych nauk; stąd to nawet Filozof widzi w niej jakby "głowę wszystkich nauk". Lecz nauka święta wcale nie wykazuje słuszności zasad innych nauk; nie jest więc mądrością.

3. Naukę świętą zdobywamy wysiłkiem pracy umysłowej; natomiast mądrość otrzymujemy gotową: jest nam wlana! Stąd też Izajasz zalicza ją do siedmiu darów Ducha Świętego. A więc nauka święta nie jest mądrością.

Wbrew temu, w Księdze Powtórzonego Prawa, Bóg, nadając Żydom prawa, tak mówi na początku: "(Wypełniajcie je, bo) są one waszą mądrością i umiejętnością w oczach narodów".

Odpowiedź: Ze wszystkich ludzkich mądrości nauka święta jest mądrością najpocześniejszą i jest taką bezwzględnie, a nie tylko w jakimś rodzaju, czyli zakresie. Oto uzasadnienie:

Ponieważ rzeczą mędrca jest kierować i sąd wydawać, sąd zaś o rzeczach niższych urabiamy i wydajemy ze stanowiska przyczyny wyższej, dlatego za mądrego w jakimś zakresie uważa się takiego, kto ma na uwadze najwyższą przyczynę tego zakresu; tak np. w zakresie budownictwa inżyniera budowlanego, który kreśli i przeprowadza plan domu, uważa się za mądrego i za budowniczego w zestawieniu z niższymi robotnikami, którzy obrabiają drzewo lub przygotowują kamienie; w tym to sensie wyraził się Apostoł: "Jak mądry budowniczy założyłem fundament". Tak samo w zakresie całego życia ludzkiego za mądrego uznamy człowieka roztropnego, o ile skierowuje postępki ludzkie do należytego celu; w tym to sensie wyraża się Księga Przypowieści: "Mądrością jest mężowi roztropność".

W następstwie za najbardziej mądrego uważamy takiego człowieka, który zna najwyższą bezwzględnie przyczynę wszechrzeczy: Boga; stąd to potocznie mówi się o mądrości - świadkiem tego Augustyn - że jest to "Znawstwo spraw Bożych". Otóż nauka święta, i to jest właśnie jej najbardziej właściwym rysem, wyrokuje o Bogu jako o najwyższej przyczynie; i to nie tylko zajmuje się tym, czego można dowiedzieć się o Bogu ze stworzeń (do czego doszło poznanie filozofów, stosownie do słów Apostoła: "Co o Bogu poznać można, jawne jest wśród nich"), ale co więcej tym, co On sam wie o sobie samym, a czego nam udzielił drogą objawienia. Stąd to nauka święta jest mądrością najwyższego stopnia.

Na 1. Nauka święta nie zakłada [i nie czerpie] swoich zasad wyjściowych od jakowejś ludzkiej wiedzy, ale od wiedzy Bożej; ta zaś, jako bezwzględnie najwyższa mądrość, kieruje wszelkim naszym poznaniem.

Na 2. Jeśli idzie o wyjściowe zasady innych nauk, to albo nie mogą być wcale udowadniane - jako że są jasne same z siebie, albo udowadnia je jakaś inna wiedza siłami rozumu przyrodzonego. Natomiast poznanie właściwe dla nauki świętej, to poznanie oparte o objawienie, a nie o przyrodzone siły rozumu; dlatego nie jest jej zadaniem wykazywać słuszność zasad innych nauk, a tylko wydawać sąd o nich, w sensie: cokolwiek w innych wiedzach jest sprzeczne z prawdą głoszoną przez naukę świętą, ocenia i potępia jako fałsz. Jest to po myśli św. Pawła mówiącego: "Udaremniamy ukryte knowania i wszelką wyniosłość przeciwną poznaniu Boga".

Na 3. Do mędrca należy sąd o rzeczy. Ponieważ jednak rozróżniamy dwa sposoby osądzania rzeczy, dlatego też, stosownie do nich, mamy dwa ujęcia mądrości. Wyjaśnienie:

Pierwszy sposób osądzania zachodzi wtedy, gdy ktoś wydaje sąd według swojego wyrobienia, usposobienia, czyli skłonności; tak np. człowiek o wyrobionej cnocie siłą swej wyrobionej skłonności wyda w należyty sposób sąd o tym, jak należy postępować zgodnie z cnotą; taki ma właśnie sens zdanie Arystotelesa, że człowiek o wypróbowanej cnocie jest miarą i normą ludzkiego postępowania.

Drugi sposób, to wydawanie sądu w oparciu o znajomość rzeczy; tak np. ten, kto zdobył wiedzę o moralności, może wypowiadać sąd o uczynkach cnoty, nawet gdyby sam cnoty nie miał.

W zastosowaniu do mądrości: Pierwszy sposób wydawania sądu o sprawach Bożych należy do tej mądrości, która jest darem Ducha Świętego, w myśl słów św. Pawła: "Człowiek duchowy rozsądza wszystko" itd., oraz Dionizego: "Hieroteusz zdobył wiedzę nie tylko ucząc się, ale także oddając się sprawom Bożym". Drugi zaś sposób wydawania sądu o sprawach Bożych należy do nauki świętej; zdobywa się ją pracą umysłową (studiami), a jej zasady wyjściowe pochodzą z objawienia.

Artykuł 7
CZY PODMIOTEM NAUKI ŚWIĘTEJ JEST BÓG?

Zdaje się, że Bóg nie jest podmiotem tej nauki, bo:

1. Według Filozofa każda wiedza zakłada znajomość swojego podmiotu, mianowicie: czym on jest. Tymczasem nauka święta wcale nie zakłada znajomości Boga: czym jest, gdyż, jak mówi Damascen: "Niemożliwym jest wiedzieć o Bogu: czym jest. A więc Bóg nie jest podmiotem tej nauki.

2. Podmiot wiedzy obejmuje wszystko, czymkolwiek naukowo wiedza się zajmuje. Tymczasem Pismo św. poza Bogiem porusza jeszcze wiele innych tematów; mówi przecież o stworzeniach, no i o obyczajach ludzkich, A więc Bóg nie jest podmiotem tej nauki.

Wbrew temu: Podmiotem wiedzy jest to, o czym ona mówi czy rozprawia. Otóż nauka święta mówi o Bogu; zwie się nawet teologią - jakby: mową, czy rozprawą o Bogu. A więc Bóg jest jej podmiotem.

Odpowiedź: Tak, podmiotem tejże wiedzy jest Bóg. Czemu? Bo: Związek podmiotu wiedzy z wiedzą jest taki sam, jak i związek przedmiotu władzy psychicznej lub jej sprawności z tąż władzą lub sprawnością. Otóż właściwie biorąc, przedmiotem danej władzy lub sprawności jest ten punkt widzenia, dzięki któremu wszystko podpada pod tę władzę lub sprawność; tak np. człowiek i kamień podpadają pod zmysł wzroku z racji posiadanej barwy; dlatego też właściwym przedmiotem wzroku jest barwa tej czy innej rzeczy. Jeśli zaś idzie o naukę świętą, to wszystko, o czym rozprawia, ujmuje pod kątem Boga: albo więc rozprawia o samym Bogu, albo o tym, co zależy od Boga jako od swojego początku i celu. Widać z tego jasno, że Bóg jest naprawdę podmiotem tej nauki.

Do tego samego wniosku dojść można i z zasad wyjściowych tejże nauki: jak wiadomo, są nimi artykuły wiary, która obraca się około Boga. Otóż jedno i to samo jest podmiotem zasad wyjściowych i całej wiedzy na nich opartej. Czemu? Bo cała wiedza (virtute), kryje się zalążkowo w zasadach wyjściowych.

Niektórzy teologowie, mając na uwadze to, czym się ta nauka zajmuje nie zaś to, pod jakim kątem widzenia to czyni, w zgoła inny sposób wyznaczyli podmiot tejże nauce; jedni wyznaczyli jej: rzeczy i znaki, drudzy dzieła naprawy czy zbawienia, inni całego Chrystusa: głowę i członki.

I rzeczywiście, nauka, święta omawia szeroko wszystkie te zagadnienia, ale o tyle, o ile mają związek z Bogiem.

Na 1. Owszem, nie możemy wiedzieć o Bogu: czym jest; jednakowoż wszędzie tam, gdzie w nauce świętej jest mowa o Bogu, zamiast Jego określenia posługujemy się Jego skutkami: tak natury jak i łaski; z czymś podobnym spotykamy się w niektórych gałęziach filozofii: bierze się skutek zamiast określenia przyczyny i ze skutku dowodzi się coś o przyczynie.

Na 2. Wszystkie zagadnienia, jakie porusza nauka święta, objęte są i sprowadzają się do zagadnienia Boga: nie jako Jego części, gatunki czy przypadłości, ale o ile w jakiś sposób wiążą się z Bogiem.

Artykuł 8
CZY NAUCE TEJ WOLNO UZASADNIAĆ?

Zdaje się, że w nauce tej uzasadnianie rzeczy jest niedopuszczalne, bo:

1. Zdaniem św. Ambrożego: "Gdzie chodzi o wiarę, nie myśl o argumentach". Lecz w tej nauce chodzi głównie o wiarę; czytamy bowiem u Jana: "Te zaś zapisano; abyście wierzyli"; a zatem nauka Święta wyklucza możność posługiwania się argumentami.

2. Przypuśćmy, że może uzasadniać; w takim razie albo będzie powoływać się na jakieś powagi, albo opierać o rozum; powoływanie się jednak na jakieś powagi, jak się wydaje, uwłacza jej własnej powadze, gdyż według Boecjusza, argument z powagi jest najsłabszy. Również opieranie się o rozum godzi w sam jej sens, cel, skoro, zdaniem św. Grzegorza: "Wiara traci zasługę, gdy rozum ludzki służy dowodami". A więc nauka święta nie powinna uzasadniać swoich wypowiedzi.

Wbrew temu powiedziano o biskupie że ma być: "Przestrzegającym niezawodnej wykładni nauki, aby przekazując zdrową naukę, mógł udzielać upomnień i przekonywać opornych".

Odpowiedź: Nauki świeckie nie posługują się argumentami, by wykazać słuszność swoich zasad wyjściowych, ale wychodząc z nich i opierając się o nie kują argumenty dla wykazania swoich wniosków. Podobnie ma się rzecz i z nauką świętą - teologią: nie posługuje się argumentacją dla wykazania [słuszności-prawdziwości] swoich zasad wyjściowych - wiadomo, są nimi artykuły wiary - ale wychodząc z nich i opierając się o nie sili się coś nadto więcej wykazać. Tak np. Apostoł z faktu zmartwychwstania Chrystusa wykazuje powszechne zmartwychwstanie ciał.

Należy tu zwrócić uwagę na fakt, że w dziedzinie nauk filozoficznych niższe gałęzie ani nie wykazują słuszności swoich zasad wyjściowych, ani nawet, gdy trzeba stanąć w ich obronie, nie rozprawiają z tymi, którzy je odrzucają; po prostu zostawiają to nadrzędnej gałęzi; atoli, najwyższa z nich, metafizyka, staje w obronie swoich zasad i rozprawia z tymi, którzy je odrzucają, o ile przeciwna strona zajmuje, choćby częściowo, zbieżne stanowisko; jeżeli zaś stoi na zgoła rozbieżnym stanowisku, wówczas nie może z nią rozprawiać; może jednak zbijać jej zarzuty lub wyjaśniać trudności.

Podobnie ma się rzecz z nauką świętą: ponieważ nie ma nad sobą wyższej, sama rozprawia ze stroną odrzucającą jej zasady wyjściowe, broniąc ich; czyni to w taki sposób: jeśli strona przeciwna uznaje coś z tego, o czym wiemy z objawienia, wówczas stosuje metodę pozytywnego uzasadniania; np. rozprawiając z heretykami posługuje się cytatami z Pisma św.; a w wypadku, gdy heretyk zaprzecza jednemu artykułowi, wysuwa argument z innego; jeżeli zaś strona przeciwna nic nie uznaje z tego, co nam podało objawienie Boże, wówczas metoda pozytywnego uzasadniania artykułów wiary za pomocą argumentów z Pisma św. traci swój sens; pozostała jedynie metoda zbijania czy rozwiązywania zarzutów czy trudności wysuwanych przeciw wierze. Argumenty bowiem wysuwane przeciw wierze nie są dowodami ścisłymi, koniecznie przekonywującymi; zawsze więc istnieje sposób ich odparowania. Dlaczego? Bo wiara opiera się o prawdę nieomylną, a nie sposób znaleźć dowód, który by ściśle i przekonywająco udowodnił to, co jest przeciwne prawdzie: fałsz.

Na 1. Owszem, argumenty rozumu ludzkiego nie zdołają wykazać tego, co jest rzeczą wiary; ale nie o to chodzi; chodzi o to, jak już powiedzieliśmy, że nauka święta w oparciu o artykuły wiary uzasadnia inne prawdy.

Na 2. Najbardziej charakterystyczną cechą nauki świętej - teologii - jest to, że uzasadnia, powołując się na powagi. Dlaczego? Bo swe zasady wyjściowe otrzymuje z objawienia; człowiek zaś winien wierzyć powadze tych, którym objawienie zostało powierzone. W niczym to jednak nie uwłacza powadze tej nauki; chociaż bowiem argument oparty o powagę rozumu ludzkiego jest najsłabszy, to przecież argument oparty o powagę objawienia Bożego jest najbardziej przekonywujący.

Owszem, nauka święta - teologia - posługuje się także i rozumem ludzkim, ale nie by wykazać prawdziwość wiary - gdyby tak, zginęłaby zasługa z wiary - ale by ujawnić wiele jeszcze innych prawd, jakimi się zajmuje. Skoro bowiem łaska nie niweczy natury, ale przeciwnie, doskonali ją, trzeba by ze swej strony rozum przyrodzony służył ulegle wierze, tak, jak przyrodzona skłonność woli ulegle poddaje się miłości Bożej; w takim to sensie wyraził się Apostoł: "Wszelki umysł poddajemy w posłuszeństwo Chrystusowe". Tu racja, czemu nauka święta - teologia - powołuje się również i na powagę filozofów w tych sprawach, w których zdołali oni poznać prawdę siłą przyrodzonego rozumu; przykładem św. Paweł, który powołał się na następujące słowa Aratosa: "Jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: Jesteśmy bowiem z Jego rodu".

Jednakowoż nauka święta - teologia - posługując się tego rodzaju powagami, uważa je za argumenty sobie zewnętrzne i prawdopodobne. Za to cytatami z Kanonicznych Ksiąg Pisma św. posługuje się jako argumentem sobie właściwym i koniecznie przekonywającym; cytatami zaś z Doktorów Kościoła posługuje się jako argumentami poniekąd sobie właściwymi, ale tylko prawdopodobnymi. Wiara bowiem nasza opiera się o objawienie powierzone Apostołom i Prorokom, którzy byli autorami Ksiąg Kanonicznych, nie zaś o objawienie, które ewentualnie mogło być udzielone innym doktorom. W myśl tego pisze Augustyn: "Tym tylko Księgom Pisma św., które zwiemy Kanoniczne, nauczyłem się okazywać taką wielką cześć; i z tego tytułu wierzę z jak najgłębszym przekonaniem, że żaden z ich autorów, pisząc je, w niczym nie zbłądził. Innych zaś autorów czytam w tym usposobieniu, że nie uważam, tego, co napisali, za prawdziwe dlatego tylko, że oni sami tak myśleli lub napisali, nawet gdyby odznaczali się nie wiem jaką świętością i nauką".

Artykuł 9
CZY PISMO ŚW. WINNO UŻYWAĆ PRZENOŚNI?

Zdaje się, że Pismo św. wcale nie powinno posługiwać się przenośniami, bo:.

1. Co jest właściwe i odpowiednie dla najniższego stopnia nauki nie przystoi, jak się zdaje, takiej wiedzy, która, jak to już powiedziano, w drabinie nauk zajmuje najwyższe miejsce. Otóż najniższe miejsce między naukami zajmuje poezja, a posługiwać się różnymi podobieństwami i obrazami to jej właściwość! Nie wypada więc, by wiedza święta posługiwała się tego pokroju podobieństwami.

2. Celem tej nauki jest ujawnienie, uprzystępnienie prawdy; a dla tych, co ją uprzystępniają, obiecana jest nagroda: "Którzy mnie objaśniają, będą mieć żywot wieczny". Lecz tego rodzaju podobieństwa raczej zaciemniają prawdę. Nie przystoi więc tej świętej nauce, by podawała prawdy Boże za pomocą podobieństw z rzeczy cielesnych.

3. W drabinie stworzeń, im coś stoi na wyższym szczeblu, tym bardziej ziszcza w sobie podobieństwo Boże. Jeśli się więc bierze któreś ze stworzeń dla uprzystępnienia Boga, to chyba wypadało by dokonać tego wyboru spośród doskonalszych stworzeń, a nie spośród najniższych. A jednak w Piśmie św. spotykamy się często z tym drugim wypadkiem.

Wbrew temu są słowa Ozeasza: "Mówiłem do proroków, mnożyłem widzenia i przez proroków głosiłem przypowieści". Aliści przekazywanie komuś za pomocą przypowieści, podobieństw, to przenośnia! A więc nauka święta ma prawo używać przenośni.

Odpowiedź: Zgodnie ze swoim charakterem, Pismo św. podaje nam sprawy Boże i duchowe za pomocą podobieństw rzeczy cielesnych. Dlaczego? Bo: Bóg zaopatruje potrzeby wszystkich stosownie do ich natury; otóż w naturze człowieka leży to, że wznosi się od tego, co zmysły postrzegają, ku temu, co myślą poznawalne; bowiem wszelkie nasze poznanie bierze swój początek od zmysłów. Stąd też całkiem słusznie w Piśmie św. podano mam sprawy duchowe pod przenośniami rzeczy cielesnych; to właśnie miał na myśli Dionizy pisząc: "Nie może nam inaczej jaśnieć promień Boży, jak tylko zakryty wieloma świętymi zasłonami".

Wypadało również, by to Pismo św., które ma być masowo udostępnione wszystkim ludziom stosownie do słów Apostoła: "Jestem dłużnikiem ... tak uczonych jak i niewykształconych", podawało prawdy duchowe poprzez podobieństwa rzeczy cielesnych tak, by nawet nieuczony, prosty lud je poznał, ten lud, który nie jest zdolny pojąć prawd oderwanych - przedmiotu myśli - wprost tak, jak są same w sobie.

Na 1. Poeta używa przenośni dla samego obrazowania, bo taka jest natura poezji; człowiek bowiem to ma w naturze, że mile przyjmuje wszelkie obrazowania. Natomiast nauka święta, jak już powiedziano, posługuje się przenośniami z konieczności i dla pożytku.

Na 2. Jak twierdzi Dionizy, obrazy i podobieństwa zmysłowe, spowijające promień Bożego objawienia wcale go nie gaszą ni zaciemniają; jego prawda świeci nietknięta; promień ów nie dopuszcza do tego, by umysły, które otrzymały objawienie, zatrzymały się na obrazach, ale podnosi je do poznania ich prawdziwej - myślowej treści; aby z kolei za pośrednictwem tych, co otrzymali objawienie, i inni o niej byli pouczeni. Stąd też to, co Pismo św. w jednym miejscu podało w przenośniach, na innym miejscu to samo zawiera wyraźnie i jasno, bez obsłonek. Również i owo spowicie obrazami (obsłonki) nie jest bez pożytku: jest przedmiotem głowienia się dla uczonych i chroni od pośmiewisk ze strony pogan; przestrzega przed tym Mateusz: "Nie dawajcie psom tego, co święte".

Na 3. Zdaniem Dionizego, bardziej zgodne z duchem Pisma św. jest uzmysławianie spraw Bożych za pomocą podobieństw lichych ciał niż ciał szlachetnych, a to z trzech powodów: Pierwsze, bo dzięki temu człowiek łatwiej uniknie błędu; jasno bowiem widzi, że nie mówią o Bogu we właściwym sensie; co mogłoby się stać wątpliwe, gdyby Pismo św. przedstawiało sprawy Boże za pomocą podobieństw ciał szlachetnych; zwłaszcza grozi to tym, których myśl do niczego wyższego ponad ciałem istniejącego dojść nie zdoła; drugie, bo ten właśnie sposób bardziej odpowiada takiej znajomości Boga, jaka w obecnym życiu jest dla nas dostępna; ukazuje nam bowiem raczej to, czym Bóg nie jest, niż czym jest; dlatego też podobieństwa tych rzeczy, które w hierarchii bytu dalej stoją od Boga, rodzą w nas prawdziwsze i jaskrawsze przekonanie, że Bóg jest ponad tym, co o Nim mówimy lub myślimy; trzecie, bo tego pokroju figury chronią sprawy Boże przed niegodziwością ludzką.

Artykuł 10
CZY W JEDNYM WYRAŻENIU PISMA ŚW. KRYJE SIĘ KILKA ZNACZEŃ?

Zdaje się, że Pismo św. w jednym wyrażeniu nie zawiera kilku sensów, przy czym chodzi o sens historyczny, sens alegoryczny, sens tropologiczny, czyli moralny i o sens analogiczny, bo:

1. Pomyślmy: jeden tekst ma kilka znaczeń! Do czego to prowadzi? Wiadomo: do zamieszania i nieporozumień, a tekst taki pozbawiony jest zupełnie siły przekonywania; niczego przecież nie da się uzasadnić w oparciu o tekst mający sens wieloraki; logika wymienia niejeden właśnie stąd płynący błąd w rozumowaniu. A tymczasem Pismo św. winno być bez cienia jakiegokolwiek fałszu, by mogło skutecznie służyć prawdzie. A więc w jednym jego tekście nie powinno się znajdować kilka sensów.

2. Augustyn tak się wypowiada: "Pismo św. Starego Testamentu podane jest według czterech sensów: historii, etiologii, analogii i alegorii". Jak się zdaje, wymienione przez Augustyna cztery sensy zgoła są inne, niż te, które wyżej podaliśmy. A więc nie ma żadnej racji, by jakiś jeden tekst Pisma św. wykładać właśnie w poczwórnym sensie, na początku podanym.

3. Obok nich słyszy się jeszcze o sensie parabolicznym; nie wymieniono go jednak między owymi czterema.

Wbrew temu czytamy u Grzegorza: "Pismo św. samym sobie właściwym sposobem wyrażania się przewyższa wszystkie nauki, gdyż jednym i tym samym zdaniem opowiada fakt i objawia tajemnicę".

Odpowiedź: Autorem Pisma św. jest Bóg; jako taki ma prawo nadawania odpowiedniego sensu nie tylko słowom (co i człowiek może czynić), ale także i samym rzeczom, opisanym słowami. A chociaż każda wiedza nadaje słowom odpowiednie znaczenie, to jednak nauka święta ma tę odrębną właściwość, że u niej również i same rzeczy opisane słowami nabierają odpowiedniego znaczenia.

To więc pierwsze znaczenie, według którego słowa oznaczają rzeczy, stanowi sedno pierwszego sensu Pisma św., mianowicie sensu historycznego, czyli dosłownego. To zaś drugie znaczenie, według którego rzeczy opisane słowami oznaczają ze swej strony jakieś jeszcze inne sprawy, nosi miano sensu duchowego; sens ten opiera się o sens dosłowny i zakłada go.

Sens zaś duchowy jest trojaki: zdaniem bowiem Apostoła Stary Zakon jest figurą Nowego; ze swej strony Nowy Zakon, stosownie do opinii Dionizego, jest figurą przyszłej chwały. W Nowym zaś Zakonie to, czego dokonała Jego Głowa - Chrystus, jest znakiem, czyli wzorem tego, czego my winniśmy dokonywać.

W myśl tego: sens alegoryczny oznacza figury czy typy Starego Zakonu o ile one są znakiem czy zapowiedzią tego, co miało się dokonać w Nowym Zakonie: sens moralny oznacza wszystko, czego dokonał Chrystus lub było figurą Chrystusa, o ile jest znakiem, czyli wzorem naszego postępowania; bo o ile jest znakiem tego, co stanowi wieczną chwałę, mamy sens analogiczny.

Ponieważ zaś właśnie sens dosłowny jest sensem zamierzonym przez autora, autorem zaś Pisma św. jest Bóg, który swoją myślą wszystko naraz obejmuje, dlatego, jak twierdzi Augustyn, całkiem słuszne jest zdanie, że jedno wyrażenie Pisma św. może mieć kilka sensów i to nawet sensów dosłownych.

Na 1. Wielość tych sensów nie pociąga za sobą różnoznaczności czy innej odmiany wielości, gdyż, jak już powiedziano, mamy kilka sensów nie dlatego, żeby jedno słowo czy wyrażenie miało wiele znaczeń, ale dlatego, że same owe treści, o jakich mówią słowa, mogą być znakami innych jeszcze rzeczy. Nie może być również mowy o jakimś zamieszaniu w Piśmie św. z tego powodu; wszak każdy z tych sensów opiera się o jeden, mianowicie o sens dosłowny i, jak poucza Augustyn w liście wymierzonym przeciw Wincentemu Donatyście, tylko w oparciu o ten sens można przekonywać, nie zaś w oparciu o to, czemu nadaje się sens alegoryczny. Wszelako nie jest to z uszczerbkiem dla Pisma św., gdyż wszystko, co zawarto w nim sensem duchowym - a jest konieczne dla wiary - podano także jawnie w innym miejscu sensem dosłownym.

Na 2. Historia, etiologia i analogia należą do sensu dosłownego. Jak bo bowiem w tymże miejscu sam Augustyn tłumaczy: historia ogranicza się do opisania gołego faktu, etiologia podaje przyczynę faktu opisanego; tak np. Pan Jezus ujawnił przyczynę, czemu Mojżesz pozwolił Żydom na porzucanie żon; mianowicie, jak podaje Mateusz, z powodu zatwardziałości ich serc; analogia zaś uzasadnia, że prawda opisana w jednym tekście Pisma św. nie stoi w sprzeczności z prawdą opisaną na innym miejscu. Spośród czterech wymienionych, Augustyn jednym sensem, mianowicie alegorią, objął trzy sensy duchowe. Coś podobnego uczynił także Hugo od św. Wiktora; przyjmuje on tylko trzy sensy: historyczny, alegoryczny i tropologiczny; sens zaś anagogiczny zalicza do sensu alegorycznego.

Na 3. Sens paraboliczny mieści się w sensie dosłownym. Wyjaśniamy: Słowa Pisma św. oznaczają: coś właściwie, a coś przenośnie, czyli obrazowo; przez sens zaś dosłowny nie należy rozumieć samej przenośności - obrazu - ale to, co ona przedstawia, czego jest obrazem. Przykładowo: Jeśli Pismo św. używa wyrażenia: ramię Boga, to sens dosłowny tego nie jest: Bóg ma tego rodzaju członki cielesne, ale według sensu dosłownego chodzi o to, co należy rozumieć przez ono ramię, mianowicie moc w działaniu. Jasno z tego widać, że do sensu dosłownego Pisma św. nigdy nie może zakraść się błąd.

ZAGADNIENIE 2
O BOGU. CZY BÓG JEST ?

Głównym zadaniem nauki świętej jest podawanie wiadomości o Bogu i to nie tylko o Bogu samym w sobie, ale także jako o początku i celu rzeczy, a zwłaszcza, jak to widać z powyższych, stworzenia rozumnego. Mając to na uwadze będziemy mówić: Pierwsze, o Bogu; drugie, o dążeniu stworzenia rozumnego do Boga; trzecie, o Chrystusie, który jako człowiek - w naszym dążeniu do Boga - jest dla nas drogą.

Część pierwsza, o Bogu, obejmuje trzy traktaty: W pierwszym omówimy wszystko, co dotyczy istoty Boga; w drugim omówimy wszystko, co dotyczy odrębności Osób; w trzecim omówimy wszystko, co dotyczy pochodzenia stworzeń od Boga.

Przystępując do traktatu pierwszego, omawiającego istotę Boga, rozpatrzymy następujące zagadnienia: 1. Czy Bóg jest; 2. Jakim jest, a raczej jakim nie jest; 3. Jak działa. I tu omówimy wszystko, co dotyczy działania Boga, a więc Jego wiedzę, wolę i potęgę.

Zagadnienie pierwsze ujmiemy w trzy pytania: 1. Czy to zdanie: Bóg jest, jest nam jasne samo z siebie? 2. Czy można udowodnić istnienie Boga? 3. Czy Bóg jest?

Artykuł 1
CZY ISTNIENIE BOGA JEST JASNE SAMO Z SIEBIE?

Zdaje się, że istnienie Boga jest jasne samo z siebie, bo:

1. Weźmy np. pierwsze zasady: powiadamy, że w człowieku tkwi naturalna zdolność ich poznawania; i to właśnie znaczy, że są; jasne same z siebie. Otóż Damascen stawia twierdzenie, że: "Wszystkim jest wszczepiona zdolność poznania istnienia Boga w sposób naturalny". A więc istnienie Boga jest jasne samo z siebie.

2. Co to znaczy "jasne samo z siebie"? Oznacza zdanie, które pojmujemy natychmiast, skoro tylko pojmiemy sens wyrazów, które je tworzą; takimi właśnie, według Filozofa, są pierwsze zasady dowodzenia; skoro tylko bowiem pojmę, co to całość, a co część, natychmiast pojmuję, że każda całość jest większa od swojej części.

Otóż skoro tylko pojmę sens nazwy: Bóg, od razu widzę, że Bóg istnieje; nazwa ta bowiem oznacza byt najwyższy, nad którym już nie ma nic takiego, co by mogło nosić to imię. Każdy zaś uznaje wyższość bytu istniejącego i w rzeczywistości i w myśli nad bytem istniejącym tylko w myśli. A ponieważ skoro tylko pojmę sens wyrazu: Bóg, natychmiast istnieje On w mojej myśli, wynika z tego, że musi także istnieć i w rzeczywistości. A więc istnienie Boga jest jasne samo z siebie - [z samego pojęcia: Bóg].

3. Istnienie prawdy to rzecz jasna sama z siebie; kto bowiem przeczy istnieniu prawdy, tym samym uznaje jej istnienie; bo gdy mówi: nie ma prawdy, tym samym twierdzi: prawdą jest, że prawdy nie ma; a skoro się już uzna coś za prawdę, musi się i uznać istnienie prawdy. Otóż Bóg jest samą Prawdą: "Ja jestem drogą i prawdą i życiem". A więc istnienie Boga rozumie się samo przez się.

Wbrew temu: zgoła nie da się pomyśleć przeciwieństwo tego, co jest jasne samo z siebie; wykazał to Filozof na przykładzie pierwszych zasad. Natomiast da się pomyśleć przeciwieństwo zdania: Bóg jest; mówi bowiem Psalmista: "Powiada głupi w swoim sercu: nie ma Boga". A więc istnienie Boga nie jest jasne samo z siebie.

Odpowiedź: W dwojaki sposób może być coś jasne samo z siebie: pierwsze, kiedy jest jasne samo w sobie ale nie dla nas; drugie, kiedy jest jasne i samo w sobie i dla nas. Wyjaśnienie: Wtedy zdanie jest jasne samo z siebie, kiedy jego orzeczenie zawiera się w pojęciu podmiotu; takim jest np. zdanie: człowiek jest zwierzęciem; zwierzę bowiem należy do pojęcia człowieka. Jeśli przeto dla wszystkich będzie jasne, czym jest orzeczenie i czym jest podmiot, wówczas mówimy o takim zdaniu, że jest jasne samo z siebie dla wszystkich; widać to na przykładzie pierwszych zasad dowodzenia; wyrazy, jakimi się posługują, mają tak ogólne pojęcia, że są znane wszystkim. ludziom; np. byt a niebyt, całość i część, itp. Jeśli zaś ten i ów nie będzie znał czym jest orzeczenie i czym jest podmiot, wówczas mówimy, że to zdanie jasne samo w sobie jest wprawdzie jasne samo z siebie, ale nie dla tych, co nie mają znajomości podmiotu i orzeczenia zdania. Mamy więc sporą ilość pojęć umysłowych, o których mówi Boecjusz, że są jasne same z siebie ale tylko dla mądrych; np. że jestestwa niematerialne nie mogą zajmować miejsca.

Sądzę więc, że zdanie: Bóg jest, samo w sobie jest oczywiste, czyli jasne samo z siebie; a to dlatego, że tu orzeczenie i podmiot są jednym i tym samym; jak to bowiem niżej uzasadnimy, Bóg jest swoim istnieniem. Ponieważ jednak my nie wiemy o Bogu, czym jest, dlatego dla nas zdanie to nie jest jasne samo z siebie, ale domaga się udowodnienia; udowodnienia tego dokonujemy za pomocą rzeczy, które, choć w swej naturze są nam mniej znane, są jednak dla nas bardziej znane, jako skutki.

Na 1. Owszem, jest nam wszczepione przez naturę ogólne i mgliste poznanie istnienia Boga, mianowicie o ile Bóg jest szczęściem człowieka; człowiek bowiem naturalnym pędem pragnie szczęściła; a to, czego w naturalny sposób pragnie, musi i w naturalny sposób poznawać. Takiego jednak poznania nie można właściwie biorąc uznać za poznanie istnienia Boga, podobnie jak dostrzeżenia kogoś zbliżającego nie można uznać za poznanie Piotra, choćby nawet to był rzeczywiście Piotr. Wielu bowiem uważa bogactwa za dobro doskonałe człowieka, a więc szczęście, inni rozkosze, inni jeszcze coś innego.

Na 2. Nie każdy, kto słyszy imię Boga, myśli, że to oznacza kogoś, ponad kim już niepodobna czegoś wyższego pomyśleć. Czyż nie było takich, co sądzili, że Bóg jest ciałem? Ale nawet gdyby się przyjęło u wszystkich ludzi mniemanie, że nazwa Boga oznacza to, o czym mówi zarzut, a więc to, ponad co niepodobna nic większego pomyśleć, to z tego bynajmniej nie wynika, że ci ludzie są przekonani, iż to, co jest oznaczone tą nazwą, ma swój byt w rzeczywistości; przeciwnie, myślą, że to ma swój byt li tylko w ujęciu myśli.

Nie można też [jak to czyni zarzut] wyciągać wniosku, że [taki byt najwyższy] istnieje w rzeczywistości, chyba że się przyjmie, iż wśród rzeczy istnieje coś, ponad co niepodobna już nic wyższego pomyśleć; ale tego nie przyjmują ci, co odrzucają istnienie Boga.

Na 3. Istnienie prawdy w ogóle, to rzecz jasna sama z siebie; atoli istnienie Prawdy Pierwszej, to nie jest dla nas rzecz jasna sama z siebie.

Artykuł 2
CZY MOŻNA UDOWODNIĆ ISTNIENIE BOGA ?

Zdaje się, że nie da się udowodnić istnienia Boga, bo:

1. Istnienie Boga jest artykułem wiary; wiadomo zaś, że artykułów wiary nie da się udowodnić; czemu? Bo dowód rodzi wiedzę - [oczywistość], wiara zaś, o czym jasno mówi Apostoł, dotyczy rzeczy nieoczywistych. A więc istnienia Boga nie da się udowodnić.

2. Środkowymi wyrazem dowodu jest określenie podmiotu: czym jest! Tymczasem, jak Damascen poucza, człowiek wcale nie może poznać istoty Boga: czym jest, ale jedynie: czym nie jest. A więc nie możemy udowodnić istnienia Boga.

3. Jeśli już, przypuśćmy, można udowodnić istnienie Boga, to chyba jedynie ze skutków Jego, a te, wiadomo, nie stoją w żadnej proporcji do Niego, albowiem Bóg jest nieskończony, skutki są skończone; nie ma zaś żadnej proporcji między skończonością a nieskończonością. Skoro więc nie da się udowodnić przyczyny ze skutku do niej nieproporcjonalnego, wydaje się, że nie ma możności udowodnienia istnienia Boga.

Wbrew temu są słowa Apostoła: "Niewidzialne Jego przymioty ... stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła". To jednak może stać się tylko w tym wypadku, gdy da się udowodnić istnienie Boga z dzieł Jego; albowiem pierwsze, co trzeba znać, mówiąc o jakiejś rzeczy, to odpowiedź na pytanie: czy jest.

Odpowiedź: "Znamy dwie odmiany dowodzenia: pierwsza idzie od przyczyny rzeczy i udowadnia rzecz tym, co ją poprzedza istotnie i zasadniczo; druga idzie od skutku; stwierdza fakt, że jest, i ze skutku wiedzie do poznania przyczyn; dowodzenie to wychodzi od tego, co w naszych oczach uchodzi za pierwsze; a wiadomo, że skutek jest dla nas bardziej oczywisty niż jego przyczyna. Z każdego przeto skutku wychodząc, można udowodnić jego właściwą przyczynę (o ile skutki tejże przyczyny są dla nas bardziej oczywiste); skoro bowiem skutek zależy w istnieniu od przyczyny, fakt skutku domaga się koniecznie uprzedniego istnienia przyczyny.

Ostatecznie więc: istnienie Boga, jako że samo z siebie nie jest dla nas jasne, może być udowodnione ze skutków - bliżej nam znanych.

Na 1. Jak to twierdzi św. Paweł: istnienie Boga i inne tego pokroju prawdy religijne mogą nam być znane wysiłkiem naszego przyrodzonego rozumu; nie są to więc artykuły wiary, ale wstępne ich wymagalniki. Jak bowiem łaska zakłada naturę, a doskonałość rzecz doskonaloną, tak i wiara zakłada poznanie przyrodzone.

Nic jednak nie przeszkadza, by człowiek, który nie potrafi rozumieć dowodów, przyjął wiarą to, co zasadniczo daje się rozumowo udowodnić i stanowi przedmiot wiedzy.

Na 2. Gdy idzie o drugą odmianę dowodzenia, a więc ze skutków do przyczyny, to - by wykazać istnienie przyczyny, zamiast określenia przyczyny - trzeba się posłużyć skutkiem. Zasada ta, zwłaszcza w odniesieniu do Boga, ma szczególne zastosowanie. Oto dlaczego: By udowodnić, że coś istnieje, trzeba posłużyć się, jako wyrazem środkowym dowodu, nazwą: co ona oznacza, a nie istotą rzeczy: czym jest; tak dlatego, że pytanie: czym rzecz jest, następuje po odpowiedzi na pytania: czy rzecz jest, jak i dlatego, że, jak to niżej wyłożymy, Bogu nadajemy nazwy od skutków. Stąd to, udowadniając istnienie Boga ze skutków, możemy jako wyrazem środkowym dowodu, posłużyć się znaczeniem imienia: Bóg.

Na 3. Ze skutków nieproporcjonalnych do przyczyny nie możemy zdobyć doskonałego poznania przyczyny; jednakowoż, jak to już powiedziano, z każdego skutku można wywnioskować i jasno udowodnić, że ma on przyczynę. Tak więc: można ze skutków Boga udowodnić istnienie Boga, a nie można z tychże skutków poznać istoty Boga w sposób doskonały.

Artykuł 3
CZY BÓG ISTNIEJE?

Zdaje się, że Boga nie ma, bo:

1. Gdy mamy dwóch przeciwników, a jeden jest nieskończonej siły, jasne jest, że wykończy do szczętu drugiego; lecz my to właśnie rozumiemy przez imię Bóg, mianowicie, że jest nieskończonym dobrem. Gdyby więc istniał Bóg, nie byłoby żadnego zła. Niestety, tyle zła jest na świecie. A więc Bóg nie istnieje.

2. Według zasady: nie trzeba szukać wielu przyczyn, gdy ich wystarcza mała liczba, wszystkie zjawiska na świecie mogą być spowodowane przez inne czynniki, bez uciekania się do Boga jako ich przyczyny; i tak: rzeczy naturalne sprowadzają się do natury jako swej przyczyny, a przedsięwzięcia ludzkie mają za przyczynę człowieka: jego rozum i wolę. Nie ma więc żadnej konieczności przyjmować istnienia Boga.

Wbrew temu w Księdze Wyjścia sam Bóg mówi o sobie: "Jestem, który Jestem".

Odpowiedź: Istnienie Boga można udowodnić pięcioma sposobami czy drogami.

Pierwsza droga, nad inne wyrazistością górująca, wiedzie ze zjawiska ruchu. Faktem bowiem niezaprzeczalnym, świadkiem nasze zmysły, jest, że na tym świecie niektóre rzeczy są w ruchu. Wszystko zaś, co jest w ruchu, wprawione jest w ruch przez coś innego. O tyle bowiem coś jest w ruchu, o ile jest w możności do tego, ku czemu jest poruszane; z drugiej strony: o tyle poruszyciel w ruch wprawia, o ile sam jest urzeczywistniony. Wszak poruszać znaczy: dobyć coś z możności [istnienia], do rzeczywistości [do aktualnego istnienia]. Przenieść zaś coś z możności do rzeczywistości może tylko taki byt, który sam jest urzeczywistniony, [czyli byt już zaktualizowany]. Tak np. rzecz aktualnie płonąca, np. ogień, zapalając drewno sprawia, że to drewno, które było dopiero w możności do palenia się, staje się rzeczywiście, aktualnie płonące; przez co [ogień] wprawia w ruch i przemienia drewno. Niemożliwością zaś jest, by jedna i ta sama rzecz jednocześnie była i w możności, i w rzeczywistości; [nie miała czegoś i miała coś], oczywiście pod tym samym względem, bo pod rożnymi względami jest do dopuszczalne; co bowiem jest aktualnie, rzeczywiście ciepłe, nie może być jednocześnie w możności ciepłe, ale jest jednocześnie w możności zimne. Niemożliwością przeto jest, by pod tym samym względem i w ten sam sposób, coś jednocześnie wprawiało w ruch i było w ruch wprawiane, czyli żeby siebie samego w ruch wprawiało. Tak więc: cokolwiek jest poruszane, musi otrzymać ruch od kogoś innego, a jeśli i ten, kto w ruch wprawia, sam jest poruszany, to i on musi otrzymać ruch od kogoś innego; ów zaś jeszcze od innego. Nie można zaś tu iść w nieskończoność, bo w ten sposób nie będzie pierwszego poruszyciela, a co za tym idzie i drugiego, i dalszego, i w ogóle żadnego, gdyż motory podrzędne czy pośrednie o tyle w ruch wprawiają, o ile same są w ruch wprawiane przez pierwszego poruszyciela. Toć i kij o tyle jest w ruchu, o ile nim ręka wywija. Ostatecznie więc w rozumowaniu naszym musimy dojść do jakiegoś pierwszego poruszyciela, który już przez nikogo nie jest w ruch wprawiany, i właśnie, w mniemaniu wszystkich, jest nim Bóg.

Druga droga nawiązuje do przyczyny sprawczej. Stwierdzamy bowiem w świecie zjawisk zmysłowych łańcuch podporządkowanych przyczyn sprawczych. Nigdzie jednak nie spotykamy, bo to niemożliwe, by coś było przyczyną sprawczą siebie samego; istniałoby przecież wcześniej od siebie samego, co jest niemożliwe. Ciąg zaś przyczyn sprawczych nie może iść w nieskończoność. W łańcuchu bowiem podporządkowanych przyczyn sprawczych, pierwsze ogniwo jest przyczyną sprawczą pośredniego, a pośrednie ostatniego: czy tych pośrednich będzie więcej, czy tylko jedno. Usunąwszy zaś przyczynę, ginie skutek. Jeśli przeto w łańcuchu przyczyn sprawczych nie istnieje pierwsze ogniwo, nie będzie i pośredniego, no i ostatniego; gdyby więc łańcuch przyczyn sprawczych szedł w nieskończoność, nie byłoby pierwszej przyczyny sprawczej, a co za tym idzie, nie byłoby i pośrednich przyczyn sprawczych, nie byłoby i skutku ostatniego: co jest jaskrawym fałszem. A więc musimy przyjąć istnienie jakiejś pierwszej przyczyny sprawczej, którą wszyscy nazywają: Bóg.

Trzecią drogę wskazuje byt przygodny i konieczny. Oto ona: Stwierdzamy na świecie rzeczy, które mogą być i nie być. Widzimy, jak jedne powstają, a inne zanikają, co świadczy o tym, że mogą być i nie być. Otóż nie do pomyślenia jest, by wszystkie takiego typu rzeczy zawsze istniały. Czemu? Bo co może nie istnieć, niekiedy faktycznie nie istnieje; jeśli przeto wszystko może nie istnieć, to ongiś nic nie istniało ze świata; a jeśli to prawda, to i dziś nic by nie istniało; co bowiem nie istnieje, nie zacznie istnieć inaczej, jak tylko dzięki temu, co już jest; gdyby więc nic nie istniało, zaistnienie czegokolwiek byłoby niemożliwe; w takim razie i dziś nic by nie istniało, co jest oczywistym fałszem. Nie wszystkie więc jestestwa są bytami przygodnymi, ale między nimi musi istnieć byt konieczny. Wszelki zaś byt konieczny albo ma przyczynę swojej konieczności skądinąd, albo nie ma; nie do pomyślenia jest, by ten łańcuch bytów koniecznych, mających przyczynę swojej konieczności skądinąd, ciągnął się w nieskończoność, podobnie zresztą jak i łańcuch przyczyn sprawczych, co wyżej udowodniono. Musimy więc uznać istnienie czegoś, co jest konieczne samo w sobie, nie ma przyczyny swej konieczności gdzie indziej, a jest przyczyną konieczności dla innych, a to wszyscy nazywają Bogiem.

Czwarta droga prowadzi z różnych poziomów czy stopni [doskonałości] rzeczy; stwierdzamy bowiem w rzeczach coś więcej lub mniej dobrego, prawdziwego, szlachetnego itd. Otóż 'więcej' i 'mniej' orzekają o różnych rzeczach zależnie od rozmaitego stopnia ich zbliżenia się do tego, co jest [lub ma daną doskonałość] najwięcej; np. tym więcej jest coś ciepłe, im bliżej znajduje się tego, co jest najwięcej ciepłe. Istnieje więc coś, co jest najwięcej prawdziwe, dobre, szlachetne, a tym samym, co jest najwięcej bytem, bo jak mówi Arystoteles, co jest w najwyższym stopniu prawdziwe, jest zarazem bytem najwyższego stopnia.

Co więcej: Cokolwiek w obrębie danej wartości ziszcza w sobie w najwyższym stopniu tę wartość, jest zarazem przyczyną tego wszystkiego, co ma cząstkę tej wartości i jest w jej obrębie; np. ogień, który przecież jest w najwyższym stopniu gorący, jest, jak tamże powiedziano, przyczyną wszystkich rzeczy gorących. Istnieje więc coś, co dla wszystkich bytów jest przyczyną: istnienia, dobra i wszelkiej doskonałości i to właśnie zwie się: Bóg.

Piątą drogę wskazuje fakt kierownictwa rzeczami na świecie. Widzimy bowiem jak rzeczy pozbawione [wszelkiego] poznania, mianowicie ciała naturalne, działają celowo. Objawia się to w tym, ze zawsze lub bardzo często działają jednakowo, a działają po to, by dopiąć tego, co dla nich najlepsze. Jasne więc, że nie dochodzą do celu mocą przypadku, ale w sposób zamierzony. Otóż rzeczy pozbawione [wszelkiego] poznania o tyle dążą do celu, o ile są kierowane ku niemu przez kogoś obdarzonego zdolnością poznania i myślenia, tak jak strzała przez łucznika. A więc istnieje ktoś myślący, kto kieruje wszystkimi naturalnymi rzeczami ku celowi - i jego to zwiemy Bogiem.

Na 1. Augustyn daje na to taką odpowiedź: "Bóg - najwyższe dobro - nigdy by nie dopuścił do tego, by w Jego dziełach znalazło się coś złego, gdyby zarazem nie był tak potężny i dobry, żeby nawet tego zła nie obrócił na dobre". Dopuścić zło i obrócić na dobre: to przecież świadczy o nieskończonej dobroci Boga.

Na 2. Tak, natura działa dla określonego celu, ale nie sama, tylko pod kierownictwem jakiegoś wyższego czynnika - Boga. I dlatego także i to wszystko, co czyni natura, musimy sprowadzić do Boga jako do pierwszej przyczyny. Również i ludzkie przedsięwzięcia trzeba sprowadzić do jakiejś wyższej przyczyny, którą już nie jest rozum i wola ludzka, jako że są one zmienne i ułomne; wszystko zaś, co ruchome i ułomne, trzeba - jak to już wykazano - sprowadzić do jakiegoś pierwszego początku, który jest nieruchomy i sam przez się konieczny.

strona główna