DZIEJE RELIGII, FILOZOFII I NAUKI

indeks  |  antologia religijna  |  antologia filozoficzna  |  filozofia nauki

Wojciech Sady: wykłady

 

William James

Pojęcie świadomości

odczyt z 1905, przełożyła Hanna Buczyńska-Garewicz

Chciałbym przekazać kilka wątpliwości, które nasuwają mi się w związku z pojęciem świadomości, powszechnie występującym we wszystkich rozprawach psychologicznych.

Zazwyczaj definiuje się psychologię jako naukę o faktach, zjawiskach lub stanach świadomości. Niezależnie od tego, czy uważa się świadomość za coś związanego z jaźnią osobową, czy też uznaje się, że ma ona charakter bezosobowy — jak twierdził Kant w swej koncepcji „transcendentalnej jaźni", czy jak głoszą współcześni Niemcy, używający określeń Bewusstheit czy Bewusstsein überhaupt — to traktuje się ją zawsze jako zasadniczo różną od rzeczy materialnych, które mogą być przez nią, na mocy jej tajemniczej zdolności, przedstawiane i poznawane. Fakty materialne, wzięte w swej materialności, nie są odczuwane, nie są przedmiotami doświadczenia, nie są do niczego odniesione. Rzeczy materialne, aby być elementem systemu, w którym żyjemy, muszą nam się pojawić i ten fakt pokazania się, dodany do ich nagiej egzystencji, nazywa się świadomością ich przez nas posiadaną, a może, wedle hipotezy panpsychizmu, posiadaną również przez nie same.

Oto dualizm, którego nie potrafimy usunąć z naszego obrazu świata. Świat może istnieć sam w sobie, lecz my nic o tym nie wiemy, ponieważ dla nas jest on jedynie przedmiotem doświadczenia. Niezbędnym warunkiem tego doświadczenia jest, by świat był zrelatywizowany do świadków, by był poznany przez myślący podmiot lub podmioty. Podmiot i przedmiot, oto dwie stopy, bez których, wydaje się, filozofia nie będzie w stanie zrobić ani kroku naprzód. Wszystkie szkoły — scholastyczna, kartezjańska, kantowska, neokantowska — pozostają w zgodzie, jeśli chodzi o uznanie tego zasadniczego dualizmu. Pozytywizm czy agnostycyzm naszych czasów, które chwalą się związkami z naukami przyrodniczymi, przyjmują chętnie nazwę monizmu. Lecz jest to monizm werbalny. Zakłada on jakąś nieznaną rzeczywistość, powiadając, że przejawia się ona zawsze dwustronnie — raz jako materia, a raz jako świadomość, oraz że te dwie strony są nieredukowalne, podobnie jak podstawowe atrybuty boga spinozjańskiego — rozciągłość i myśl. Jak zatem określić świadomość, co do istnienia której wszyscy jesteśmy zgodni. Mówi się, że jest ona niedefiniowalna, ale każdy posiada jej bezpośrednią intuicję, czyli świadomość samej świadomości. Zapytajcie kogokolwiek, mężczyznę czy kobietę, psychologa czy laika, a odpowie wam, że odczuwa swe myślenie, radość, cierpienie, wolę, podobnie jak odczuwa oddychanie. Spostrzega bezpośrednio swe życie duchowe jako potok wewnętrzny, aktywny, lekki, płynny, delikatny, przezroczysty i absolutnie przeciwstawny wszystkiemu, co materialne. Słowem, egzystencja podmiotowa wydaje się nie tylko logicznie niezbędnym warunkiem świata obiektywnego, który pojawia się, lecz jest również elementem samego doświadczenia odczuwanym bezpośrednio, tak jak czujemy nasze ciało.

Czy można nie uznawać dualizmu Myśli i Rzeczy, wątpić w absolutną heterogeniczność Uczuć i Przedmiotów?

Tzw. psychologia naukowa, podobnie jak stara psychologia spirytualistyczna, uznaje tę heterogeniczność.

Jak można jej nie uznawać? Każda nauka arbitralnie wykrawa w świecie faktów pole, które opisuje i bada. Psychologia przyjęła jako swą dziedzinę pole faktów świadomości. Postuluje ich istnienie i przeciwstawia je faktom materialnym, których również nie odrzuca, lecz wiąże ze świadomością tajemną więzią poznania lub spostrzegania, stanowiących dla psychologii trzeci rodzaj fundamentalnych i ostatecznych faktów. Idąc tą drogą, psychologia współczesna odniosła wielkie sukcesy. Potrafi naszkicować rozwój życia świadomego jako coraz pełniejszą adaptację do środowiska fizycznego. Potrafi ustalić dualistyczny paralelizm między faktami psychicznymi i zdarzeniami mózgowymi. Wyjaśniła ona złudzenia, halucynacje i do pewnego stopnia choroby umysłowe. Jest to postęp poważny, pozostało jednak jeszcze wiele problemów. Filozofia, której obowiązkiem jest badanie wszystkich postulatów, znajduje paradoksy i przeszkody tam, gdzie nauka przechodzi mimo. Tylko dyletanci przestają się dziwić. Im głębiej sięga się do podstaw rzeczy, tym więcej znajduje się zagadek. Wyznaję, że od czasu, gdy poważnie zajmuję się psychologią, stary dualizm materii i myśli, heterogeniczność tych dwu elementów stwarzała dla mnie zawsze trudność. Chcę tu przedstawić pewne aspekty tej trudności.

Pierwsza sprawa, która jest uderzająca. Weźmy spostrzeżenie zewnętrzne, bezpośrednie wrażenie, które daje nam np. ta ściana. Czy można powiedzieć, że zjawiska psychiczne i fizyczne są całkowicie heterogeniczne? Przeciwnie, są one w tak małym stopniu heterogeniczne, że jeśli przyjmiemy potoczny punkt widzenia, jeśli będziemy abstrahować od wszystkich wyjaśnień w rodzaju molekuł czy fal eteru, które w istocie są bytami metafizycznymi, słowem, jeśli przyjmiemy naiwnie rzeczywistość taką, jaka jest nam dana bezpośrednio, rzeczywistość naszych spraw życiowych, to okaże się, że ta zmysłowa rzeczywistość i wrażenie, w którym się ona ujawnia, są absolutnie identyczne w momencie odbierania wrażenia. Rzeczywistość jest samym spostrzeżeniem. Określenie „ściany tej sali" nie oznacza niczego innego niż tą świeżą biel, która nas otacza, podzieloną przez okna i ograniczoną liniami i kątami. Zjawisko fizyczne nie ma innej treści niż psychiczne. Podmiot i przedmiot mieszają się ze sobą. To Berkeley pierwszy wypowiedział tę prawdę. Esse est percipi. Nasze wrażenia nie są małymi wewnętrznymi duplikatami rzeczy, lecz są one samymi rzeczami, takimi jakie nam się przedstawiają. I cokolwiek chciałoby się myśleć o ukrytym, można by rzec, prywatnym życiu rzeczy, jakiekolwiek mogłyby być hipotezy odnośnie do tego prywatnego życia, to pozostaje prawdą, że publiczne życie rzeczy, ta rzeczywistość, z którą spotykamy się, z którą konfrontujemy nasze konstrukcje teoretyczne pod groźbą błądzenia w urojeniach w wypadku oderwania się od niej, ta rzeczywistość jest homogeniczna i nie tylko homogeniczna, lecz stanowiąca jedność z pewną częścią naszego życia wewnętrznego.

Tyle o spostrzeżeniu zewnętrznym. Jeśli chodzi o wyobraźnię, pamięć czy inne zdolności abstrakcyjnej reprezentacji, to choć są to sprawy znacznie bardziej skomplikowane, sądzę, że przejawia się w nich ta sama homogeniczność. Dla uproszczenia problemu wykluczam rzeczywistość zmysłową. Weźmy czystą myśl, taką jaka objawia się w snach, marzeniach lub wspomnieniach. W tym wypadku doświadczenie również nie ma podwójnego charakteru. Czyż fizyczne i psychiczne nie miesza się tu ze sobą? Jeśli śnię złotą górę, to na pewno nie istnieje ona poza moim snem, lecz we śnie góra ma wyraźną fizyczną naturę, jest tak fizyczna, jak to mi się ukazuje. Jeśli w tym momencie przypominam sobie mój dom w Ameryce i szczegóły mego przybycia do Italii, to jakie zjawisko czy fakt z tego wynika? Odpowiedź będzie, że moja myśl i jej treść. Czym jednak jest ta treść? Jest ona częścią realnego świata, częścią odległą w przestrzeni o sześć tysięcy kilometrów oraz w czasie o sześć tygodni, lecz również wiąże się z tą salą poprzez mnóstwo przedmiotów i wydarzeń, homogenicznych z jednej strony z samą salą, a z drugiej z przedmiotem moich wspomnień.

Treść ta nie jest po prostu drobnym wewnętrznym faktem, który następnie odsuwam daleko, jest ona samodzielnym faktem oddalonym ode mnie. Czym jednak jest akt myślenia tej treści oraz jego świadomość, jaką posiadam? Czy są one czymś innym niż tylko retrospektywnym nazywaniem samej treści w momencie oddzielenia jej od wszystkiego, co fizyczne, i połączenia z nową grupą zjawisk życia psychicznego, jak np. z uczuciami, jakie wywołuje w nas ta treść, uwagą do niej przywiązaną czy myślami późniejszymi, które wywołują tę treść jako wspomnienie? Tylko ze względu na te ostatnie skojarzenia zjawisko zostaje zaklasyfikowane jako myśl — tak długo, jak pozostaje odniesione do poprzednich, jest zjawiskiem obiektywnym.

Prawdą jest, że zazwyczaj przeciwstawiamy przedmiotom nasze wewnętrzne przedstawienia, traktując je jako małe ich kopie, jako naśladownictwa czy powtórzenia. Przedmiot posiada żywość i czystość wyższą od przedstawienia. Jest jego kontrastem, używając słów Taine'a, osłabia je. Gdy oba występują razem, przedmiot zajmuje pierwsze miejsce, a przedstawienie „wycofuje się", staje się czymś „nieobecnym". Czym jednak jest ten obecny przedmiot? Z jakiej materii jest zrobiony? Z tej samej, co przedstawienie. Składa się on z wrażeń, jest rzeczą spostrzeżoną. Jego esse jest percipi; przedmiot i jego reprezentacja są zasadniczo homogeniczne.

Jeśli w tej chwili myślę o mym kapeluszu, który przed chwilą zostawiłem w szatni, gdzież ten dualizm, nieciągłość między kapeluszem z moich myśli a rzeczywistym kapeluszem? Myślę o naprawdę nieobecnym kapeluszu. Traktuję go praktycznie jako coś realnego. Gdyby był na tym stole, stanowiłby okazję dla ruchu ręką, podniósłbym go. W ten sposób pojęcie kapelusza, myśl o nim określi moje kroki: pójdę po niego. Myśl o nim będzie trwała aż do ponownej jego zmysłowej obecności i zmiesza się z nią harmonijnie. Sądzę więc, że — choć dualizm praktycznie istnieje — to oddzielając przedstawienia od przedmiotów nie ma powodu, by uważać, że różnica między nimi ma charakter zasadniczy. Myśl i rzeczywistość mają tę samą substancję, jest nią doświadczenie.

Psychologia spostrzeżenia zewnętrznego prowadzi nas do tych samych wniosków. Mówi się, że gdy spostrzegam przed sobą stół w określonej odległości, to ten fakt spostrzeżenia jest spowodowany dwoma czynnikami — zmysłową treścią, która wnika we mnie dzięki mym oczom i która zawiera element rzeczywistej zewnętrzności, oraz pobudzonymi myślami, które napotykają tę rzeczywistość, klasyfikują ją i interpretują. Kto jednak potrafi w konkretnie spostrzeganym stole odróżnić, co jest wrażeniem, a co jest myślą? Zewnętrzne i wewnętrzne, rozciągłe i nierozciągłe, mieszają się i stanowią nierozwiązalny mariaż. Przywodzi to na myśl te koliste panoramy, w których realne przedmioty — skały, trawa, połamane wozy itp., umieszczone na pierwszym planie — są tak zręcznie połączone z płótnami, na których namalowane są sceny batalistyczne lub szerokie krajobrazy, że nikt nie jest w stanie odróżnić przedmiotów od przedstawień. Szwy i połączenia są niedostrzegalne.

Czy mogłoby to się zdarzyć, gdyby przedmiot i myśl były całkowicie niepodobne w swej istocie?

Jestem przekonany, że rozważania podobne do moich wzbudziły już w Was dawno zwątpienie w słuszność dualizmu.

Są jeszcze inne powody wątpliwości. Istnieje cała sfera przymiotników i własności, które nie są ani po prostu subiektywne, ani obiektywne i których używamy na oba sposoby, jakby ciesząc się z tej niejasności. Mówię o własnościach, które oceniamy w rzeczach, tzn. o ich estetycznej i moralnej stronie, która ma dla nas wartość. Gdzie np. przebywa piękność? W posągu, sonacie czy w naszym umyśle? George Santayana, mój kolega z Harvardu, napisał książkę o estetyce, w której nazywa piękno „przyjemnością zobiektywizowaną". Istotnie, jest to sytuacja, w której można mówić o projekcji na zewnątrz. Mówimy zarówno „ciepło jest przyjemne", jak też „wrażenie ciepła jest przyjemne". Rzadkość i cenność diamentu wydaje się nam cechą mu właściwą. Mówimy o przerażającej burzy, nienawistnym człowieku, nikczemnym czynie i uważamy, że mówimy o czymś obiektywnym, choć w wąskim sensie tych terminów wyrażamy jedynie stosunek naszej uczuciowej wrażliwości. Mówimy nawet o bolesnej drodze, smutnym niebie, wspaniałym zachodzie słońca. Wszystkie przejawy animistycznego sposobu patrzenia na rzeczy, które są najwcześniejszym ludzkim sposobem myślenia, mogą być opisane (wyjaśnił to w innej swej książce Santayana) jako przypisywanie przedmiotom wszystkiego, co w związku z nimi odczuwamy. Podział na „subiektywne" i „obiektywne" został wprowadzony przez refleksję i w wielu kwestiach wygodniej nam pozostawiać go na boku. Wydaje się, że często wolimy niejasność, jeśli tylko praktyczna konieczność nie narzuca nam innej postawy.

Jeszcze dziś jakości wtórne — ciepło, dźwięk, światło — nie doczekały się jasnego zrozumienia. W mniemaniu potocznym i dla celów praktycznych są traktowane jako absolutnie obiektywne, absolutnie fizyczne. Dla fizyka natomiast są subiektywne. Jedynie masa, forma i ruch są dlań zewnętrzną rzeczywistością. Dla idealistycznego filozofa przeciwnie, forma i ruch są tak samo subiektywne, jak światło czy ciepło, i tylko nieznana rzecz sama w sobie, noumen, cieszy się pełną, pozaumysłową rzeczywistością.

Nasze osobiste wrażenia ciągle zachowują tę dwuznaczność. Istnieją złudzenia ruchu, które ukazują, że nasze pierwsze wrażenia ruchu zostały zabsolutyzowane. Porusza się cały świat, łącznie z nami. Teraz odróżniamy własny ruch od ruchu przedmiotów na zewnątrz nas, a wśród przedmiotów wyróżniamy te, które pozostają w spokoju. Lecz np. w stanie zawrotu głowy jeszcze dziś popadamy w dawny stan nieodróżniania.

Niewątpliwie znana jest wszystkim teoria, traktująca uczucia jako sumę wrażeń trzewiowych i mięśniowych. Wywołała ona wiele sporów i żadna z opinii nie zdobyła jeszcze jednomyślnego poparcia. Znane są również spory dotyczące aktywności umysłowej. Jedni twierdzą, że istnieje czysto duchowa siła, którą jesteśmy w stanie bezpośrednio spostrzegać. Inni utrzymują, że aktywność umysłowa jest jedynie refleksem wrażeniowym, znajdującym się w naszym organizmie, podobnym do napięcia mięśni, oddychania, obiegu krwi itp.

Jakkolwiek spory te zostaną rozwiązane, istnienie ich dowodzi jasno jednej rzeczy: bardzo trudne lub nawet niemożliwe jest, by przez badanie pewnych zjawisk uzyskać wiedzę, czy są one z istoty swej fizyczne, np. zajmują przestrzeń, czy też psychiczne. Zawsze trzeba dawać argumenty dla poparcia opinii, szukać najbardziej prawdopodobnej klasyfikacji zjawisk, ale w końcu może okazać się, że wszystkie nasze klasyfikacje znajdują swe uzasadnienia raczej w praktycznych potrzebach niż w zdolności spostrzegania różnych i ostatecznych składników rzeczy. Nasze ciało jest wyodrębnione z reszty świata, z czym praktycznie stale się spotykamy. Wszystko, co zachodzi wewnątrz ciała, jest bardziej osobiste i ważniejsze niż jakiekolwiek wydarzenia zewnętrzne. Zostaje ono utożsamione z naszym ego, wspólnie zaklasyfikowane. Dusza, życie, oddech — kto może je naprawdę i dokładnie rozróżnić? Nawet nasze przedstawienia i wspomnienia, związane z kontaktem naszego ciała ze światem zewnętrznym, wydają się należeć do samego ciała: traktujemy je jako zjawiska wewnętrzne i zaliczamy do tej samej klasy co uczucia.

Słowem, musimy zgodzić się, że problem dualizmu myśli i materii daleki jest od ostatecznego rozwiązania.

Na tym kończę pierwszą część mego przemówienia. Panie i Panowie, chciałbym, żebyście wzięli pod rozwagę moje wątpliwości, a także pamiętali o znaczeniu problemu.

Co do mnie, to po latach wahania, dokonałem wyboru. Sądzę, że świadomość taka, jak ją się powszechnie pojmuje — tj. jako pewną całość lub jako czystą aktywność, płynną, nierozciągłą, przezroczystą, nie posiadającą własnej treści, podlegającą bezpośredniemu autopoznaniu, słowem, jako coś duchowego — otóż sądzę, że taka świadomość jest czystą fantazją i że ta część rzeczywistości, której dotyczy słowo „świadomość", wymaga zupełnie innego opisu. Filozofia, odwołująca się do faktów i zdolna do analizy, może tu wiele pomóc. Te słowa wprowadzają w drugą część mego przemówienia. Będzie ona krótsza niż poprzednia; ponieważ szczegółowy wykład byłby zbyt długi, ograniczę się więc do kilku niezbędnych wskazówek.

Przypuśćmy, że odrzucona zostanie świadomość, Bewusstheit, pojmowana jako substancja, jednostka, aktywność, nieredukowalna część wszelkiego doświadczenia, czyli odrzucony zostanie dualizm ontologiczny, przypuśćmy również, że istnieje tylko to, co może być nazwane treścią, der Inhalt, świadomości. Co filozofia ma do powiedzenia w kwestii tak niejasnego monizmu, jaki wtedy osiągamy? Wskażę w tej sprawie kilka pozytywnych wniosków, choć obawiam się, że brak szerszego wykładu moich koncepcji uczyni rzecz niejasną. Może jednak wystarczy wskazać początek drogi.

Przede wszystkim, czemu z takim uporem utrzymuje się koncepcję, że świadomość jest czymś dodanym do treści rzeczy? Czemu każdego, kto temu zaprzeczy, traktujemy jako dowcipnisia raczej niż myśliciela? Czy nie dlatego, by podtrzymać niezaprzeczalność faktu, że treść doświadczenia ma nie tylko swą własną egzystencję, immanentną i samą w sobie, lecz że równocześnie każda część tej treści zanika, by tak rzec, w części sąsiadującej, staje się okazją do czegoś innego, wychodzi w pewnym sensie poza siebie, by być poznana i w ten sposób kształtuje się całe pole doświadczenia złożonego z części nawzajem się widzących, które przypomina przestrzeń wypełnioną lustrami?

Ta dwustronność wszystkich części, polegająca na tym, że z jednej strony one , mając swe własne cechy, a z drugiej strony wiążą się z innymi częściami i są znane, jest potwierdzona przez panującą opinię i wyjaśniana poprzez dualizm właściwy budowie każdego fragmentu doświadczenia. Mówi się, że ta kartka papieru posiada nie tylko białość i cienkość, lecz że obok tego istnieje jeszcze fakt świadomości tej białości i cienkości. Ta funkcja „odnoszenia się do czegoś", bycia częścią całego szerszego doświadczenia, zostaje przekształcona w fakt ontologiczny, który zostaje umieszczony wewnątrz samego papieru i powiązany z jego białością czy cienkością. To, co się tu sugeruje, nie jest zewnętrzną relacją, lecz raczej częścią samego zjawiska.

Słowem, rzeczywistość jest tak przedstawiana, jakby była ukonstytuowana na podobieństwo „kolorów" używanych do malowania. Mamy najpierw barwniki odpowiadające treści, następnie rozpuszczalnik, olej lub klej, które — czyniąc z nich zawiesinę — odpowiadają świadomości. Jest to wyraźny dualizm, odpowiednio postępując można wydzielić każdy element. Przypomina to tezę, o której nas przekonują, że czyniąc wysiłek introspekcyjnej obserwacji, możemy uchwycić naszą świadomość, będącą żywą, czystą, duchową aktywnością, w której nieważny jest materiał oświetlany w poszczególnym momencie. Czy nie możemy całkowicie odrzucić tego sposobu ujęcia problemu? Przypuśćmy, że pierwotna rzeczywistość ma naturę neutralną i nazwijmy ją również niejednoznaczną nazwą zjawiska, danego, Vorfindung. Co do mnie, wolałbym używać tu liczby mnogiej i mówić o czystych doświadczeniach. Można to nazwać monizmem, lecz jest to monizm rudymentarny i absolutnie przeciwstawny tzw. bilateralnemu monizmowi naukowego pozytywizmu czy monizmowi spinozistów.

Czyste doświadczenia istnieją i następują jedne po drugich, wchodzą w nieskończenie różne relacje, które są istotnymi składnikami tkaniny doświadczenia. Istnieje „świadomość" tych relacji, tak samo jak istnieje „świadomość" elementów wchodzących w relacje. W efekcie można zaobserwować i wyróżnić pola doświadczeń, a na skutek wielkiej różnorodności relacji jedno i to samo doświadczenie może w tym samym momencie występować w wielu różnych polach. Tak więc w pewnym kontekście związków dane doświadczenie może być zaklasyfikowane jako zjawisko fizyczne, podczas gdy w innym występuje ono jako fakt świadomości — podobnie jak jedna i ta sama kropla atramentu może należeć równocześnie do dwu przecinających się linii, wertykalnej i horyzontalnej.

Weźmy aktualne doświadczenie pokoju, w którym się znajdujemy, tych ścian, tego stołu, tych krzeseł, tej przestrzeni. W tym doświadczeniu — pełnym, konkretnym, niepodzielonym — takim, jak jest ono dane, obiektywny fizykalny świat i wewnętrzny świat osobisty każdego z nas spotykają się i mieszają jak linie ha skrzyżowaniu. Jako rzecz fizyczna pokój ten jest związany z resztą całego budynku, o którym, będąc w tym pokoju, nic nie wiemy i wiedzieć nie będziemy. Zawdzięcza on swe istnienie finansistom, architektom, murarzom. Swą wagą wywiera nacisk na ziemię, będzie trwał przez nieokreślony czas, a jeśli wybuchnie ogień, krzesła i stoły szybko zamienią się w popiół.

Lecz jako doświadczenie osobiste, jako coś „mającego odniesienie", poznanego, przeżytego, ten pokój jest czymś całkowicie innym. Jego poprzednikami nie są robotnicy, lecz nasze myśli określonego momentu. Wkrótce będzie on występował jako przejściowy fakt naszych biografii, związany z miłymi wspomnieniami. Jako zjawisko psychiczne pokój ten nie posiada ciężaru, jego meble nie są palne. Nie wywiera on żadnej fizycznej siły innej niż oddziaływanie na nasze mózgi, choć wielu neguje ten wpływ — podczas gdy jako sala fizyczna pozostaje w związkach fizycznych z resztą świata.

W obu przypadkach mamy jednak do czynienia z absolutnie tym samym pokojem. Dopóki nie sięgamy do fizyki spekulatywnej. i pozostajemy w ramach poglądu potocznego, pokój widziany i odczuwany jest niewątpliwie pokojem fizycznym. O czym mówimy, jeśli nie o tej samej części materialnej przyrody, która zajmuje w tej chwili umysły nas wszystkich, która wkracza w osobiste doświadczenie każdego z nas i która przez naszą pamięć będzie ujmowana zawsze jako integralna część naszej historii? Jest to absolutnie ta sama substancja, która — zgodnie z kontekstem, w jakim jest rozpatrywana — występuje równocześnie jako materialny i fizyczny fakt lub jako fakt osobistej świadomości.

Jestem przekonany, że nie należy traktować świadomości i materii jako odrębnych substancji. Nie osiąga się ani jednej, ani drugiej — ani świadomości, ani materii — przez odejmowanie, przez negowanie jednej z części złożonego doświadczenia. Doświadczenia mają naturę prostą. One stają się świadome w swej całości, tak jak i stają się fizyczne w swej całości, a rezultat ten jest osiągany przez dodawanie. Skoro doświadczenia rozciągają się w czasie, wchodzą W związki fizycznego oddziaływania, są ciepłe, są jasne itp., ujmujemy je w jedną grupę i nazywamy światem fizycznym. Z drugiej strony, skoro są one przemijające, fizycznie bezwładne, następują po sobie w sposób nieokreślony żadnym porządkiem, lecz jedynie zależny od kaprysów uczuciowych, wydzielamy je w inną grupę i nazywamy światem psychicznym. Obecnie ten pokój staje się przedmiotem uświadomionym, znanym, wchodząc do wielu grup psychicznych. Stając się częścią retrospektywnych biografii, pokój ten nie będzie jednostajnie powtarzany w czasie, tak jak to się dzieje z trwaniem fizycznym. Przeciwnie, będą mu towarzyszyły inne doświadczenia, nieciągłe z nim, dzięki czemu powstanie ten szczególny typ ciągłości, który zwiemy pamięcią.

Jutro zajmie on miejsce w przeszłości każdego z nas, lecz różnorodne teraźniejszości, z którymi ta przeszłość zostanie jutro powiązana, spowodują, że będzie to coś całkowicie odmiennego od jutrzejszego istnienia tego pokoju jako rzeczy fizycznej.

Doświadczenie tworzy dwa rodzaje pól (fizyczne i psychiczne), które różnią się między sobą wewnętrznymi relacjami. Dane zjawisko zostaje uświadomione czy poznane przez dodanie do niego innego zjawiska, nie zaś przez rozdwojenie wewnętrzności. Rzeczom zdarza się wiedza o nich, lecz nie jest ona im immanentna. To nie fakt transcendentalnej jaźni ani Bewusstheit, ani fakt świadomości jest tym, co ożywia każdą z nich. One znają się nawzajem lub raczej istnieją takie, które znają inne, a relacja, którą nazywamy poznaniem, jest w wielu wypadkach serią bezpośrednich doświadczeń, dostępnych opisowi w terminach konkretnych. Wiedza nie jest transcendentalną tajemnicą, jak to chętnie twierdzi wielu filozofów.

Jednak problem ten zaprowadziłby nas zbyt daleko. Nie mogę tu wchodzić we wszystkie kwestie teorii poznania, którą nazywacie gnoseologią. Muszę zadowolić się krótkimi uwagami czy raczej sugestiami, które, obawiam się, nie są dość jasne. Pozwólcie mi podsumować moje poglądy, które dogmatycznie przedstawię jako 6 tez:

1. Świadomość, tak jak się ją zazwyczaj ujmuje, nie istnieje; nie istnieje bardziej niż materia, której Berkeley zadał coup de grace.

2. Tym, co istnieje i stanowi desygnat słowa „świadomość", jest podatność części doświadczenia do „bycia do czegoś odnoszonym" lub bycia poznanym.

3. Tę podatność wyjaśnia fakt, że pewne doświadczenia mogą prowadzić do innych na drodze bezpośredniego doświadczenia; dokonuje się to w ten sposób, że pewne z nich grają rolę poznawanych rzeczy, a inne poznających podmiotów.

4. Obie te role można doskonale określić nie wychodząc poza ramy samego doświadczenia i bez odwoływania się do czegokolwiek transcendentalnego.

5. Określenie „podmiot", „przedmiot", „reprezentować", „być reprezentowanym", „rzecz", „myśl" — dotyczą różnicy praktycznie ważnej, która jednak ma charakter czysto FUNKCJONALNY, nigdy zaś ontologiczny, jak to przyjmował klasyczny dualizm.

6. Wreszcie, rzeczy i myśli nie są zasadniczo heterogeniczne; zrobione są z tej samej substancji, która nie może być zdefiniowana, a tylko przeżyta w doświadczeniu; można ją, jeśli ktoś chce, nazwać substancją doświadczenia w ogóle.

strona główna